Poprzednie częściZróbmy sobie Boga. Prolog

Zróbmy sobie Boga. Rozdział pierwszy

17 grudnia  2016 godz. 23.20 GMT 

 

  Gdy samolot spokojnie osiadł na pasie startowym lotniska w Tiflis, mężczyzna rozluźnił się w końcu. Na pierwszy rzut oka widać było, że latanie nie należy do jego ulubionych form podróży.  

 

  Nareszcie. Pomyślał. Gruzja. Teraz jeszcze tylko 20 km do Tbilisi, a na miejscu przy Kartlis Deda, ktoś przekaże mu dalsze instrukcje.  Kartlis Deda, uśmiechnął się do siebie. Matka Gruzja. Bardzo wymowne miejsce na spotkanie. Zważywszy na okoliczności...

 

  Kartlis Deda, to monumentalnych rozmiarów posąg w stolicy Gruzji.

 

  Widoczny z daleka 20-metrowy posąg kobiety wykonany jest z aluminium i usytuowany na szczycie grzbietu górskiego Sololaki w najstarszej, zachodniej części miasta, niedaleko twierdzy Narikala. Statua symbolizuje miasto Tbilisi i nazywana jest potocznie "Matką Gruzją". Patrzy ona w kierunku miasta, trzymając w lewej ręce puchar wina, a w prawej miecz. Winem Kartlis Deda wita przyjaciół, natomiast miecz przeznaczony jest dla wrogów.

 

Matka Gruzja, pokłon złoży Najwyższemu. 

 

  Wysiadając z samolotu i kierując się w stronę bramek granicznych, mężczyzna rozmyślał, o tym z jaką precyzją i dokładnością został zaplanowany i zrealizowany dzisiejszy tryumf Nauczyciela. Moment na który czekaliśmy dwadzieścia długich lat. Każdy dzień poświęciliśmy wspólnie z braćmi na to,  by dziś nikt nie popełnił błędu. Najważniejszy tchnął w nas swój święty oddech czyniąc z nas emisariuszy swojego przyjścia. Jedynych prawdziwych czcicieli.          Przewidzieliśmy z braćmi, że po zakończeniu tego dnia mogą być problemy z przemieszczaniem się. Zdawaliśmy sobie sprawę,  że mogą zostać zamknięte lotniska w obawie przed atakami, a przy drogach wylotowych z miast, które jako pierwsze złożą pokłon Najważniejszemu na pewno będą rozstawione blokady dróg.  Dlatego pokrzepieni mądrością Pana i wypełnieni Jego miłością zmodyfikowaliśmy nasz święty plan zostawiając otwartą furtkę na wschód, gdyż Nauczyciel przemówił przez jednego z braci, że przyjdzie wraz ze słońcem, by wielkie góry na wschodzie pokłon mu złożyć mogły. Najmniejszego nawet błędu, nawet specjalne polecenie Rady Pana, żeby w stolicy Rosji, zielony dach przykrył twarz starcowi wykonane zostało bezbłędnie mimo tylko kilku dni przygotowań.

 

  Święty Dzień Oczyszczenia właśnie się kończy, a Rada Pana usłyszy, że dziś Nanuraan błogosławił światu i ogłosił swoje przyjście. Pierwsze trąby zabrzmiały na całym świecie. Kolejne potwierdzą przyjście Najważniejszego....

 

- Pański Paszport proszę.....Mężczyzna wyrwany z zamyślenia podał celnikowi dokumenty.

 

 - Proszę mi wybaczyć - powiedział dość przygnębiony - ale nie mogę  sobie poradzić z myślami. Wciąż myślę o  tym co się dziś wydarzyło.... Sam się zdziwił, że właściwie, to nie kłamie tego faceta...

 

 - Straszna tragedia. Bezsensowna śmierć tylu ludzi. W telewizji mówili, że we wszystkich zamachach na świecie mogło zginąć kilka tysięcy ludzi. Tak po prostu.....kto i po co potrzebuje aż takiej ofiary? Oficer zwrócił mężczyźnie Paszport

 

- Pański Paszport, wszystko w porządku.  

 

  Mężczyzna odbierając swój dokument zwrócił uwagę, że oficer straży granicznej jest szczerze wstrząśnięty...

 

 - Nawet małe dzieci oddały dziś swoje krótkie życie - kontynuował strażnik. Niech mi Pan powie, co za potwór pragnie śmierci niewinnych ludzi? Jakaż to nienawiść w sercach tych morderców, żeby pozbawić życia dzieci?

 

 Mężczyzna zaczynał powoli żałować, że bez namysłu podjął ten temat. Nie mógł jednak przewidzieć, że oficer straży granicznej okaże się być babą w spodniach. Złapał tylko głębszy oddech ...

 

- Pocieszmy się tym, że wszystkich Pan przyjął do swojego ogrodu - jego słowa po prostu wyleciały mu z ust. Przez chwilę stał zdezorientowany nie wiedząc jak na to zareaguje celnik. 

 

 - Prawda. Dzisiejszą kolację zjedzą już ze Stwórcą - odpowiedział wyraźnie wzruszony strażnik. 

 

 Wymieniając się pożegnalnym pozdrowieniem, mężczyzna udał się w kierunku wyjścia z lotniska ciągnąc za sobą niewielką walizkę podróżną. Był przepełniony nieopisaną radością. Zdawał sobie sprawę, że to co właśnie teraz czuje, ta szczególna euforia, nieopisane poczucie dobrze spełnionego obowiązku...to wszystko właśnie teraz zsyła na jego ciało Nanuraan, chcący tym zachwycającym uczuciem podziękować za wierność i dać mu poznać chociaż namiastkę tego, co będzie czuł, gdy Najważniejszy będzie błogosławił stopami ziemię po której stąpa.   

 

 Wychodząc z lotniska, skręca od razu w lewo. Po przejściu około stu metrów i upewnieniu się, że jest bezpiecznie staje tuż obok metalowego kosza na śmieci. W sam raz, pomyślał i sięgnął ręką do kieszeni płaszcza z której wyciągnął paczkę nie otwartych jeszcze czerwonych Marlboro.  

 

  Najważniejszy surowo zabraniał palić tytoń oraz Marihuanę.  Nauczyciel zawsze sam dbał o naszą niezaspokojoną potrzebę kontaktu z Nim. Dlatego przekazał jednemu ze Starszych mistrzów pewną recepturę. Starszy opowiadał, że śnił o tym jak Nanuraan niósł go na rękach, dosłownie tak jak ojciec niesie swoje dziecko i dyktował skład ziół, które On błogosławił,  a które zapewnią jego wyznawcą możliwość wielbienia swojego Nauczyciela poprzez głęboką medytacje której bezpośrednim sprawcą są właśnie te święte zioła. Jednak tym razem Najważniejszy odpuścił mu grzech palenia tytoniu. Musiał pozbyć się fałszywego paszportu, zwykłe wrzucenie go do kosza nie wchodziło w grę. Musiał go natychmiast spalić. Wszyscy musimy zachować maksimum ostrożności. Podejrzenie mogłoby także wywołać zbyt długie stanie na uboczu, przy śmietniku. Stąd te jednorazowe pozwolenie na palenie tytoniu. Wkładając papierosa do ust poczuł smutek, że musi popełnić ciężki grzech. W tej samej chwili wiatr delikatnie rozbił się o jego twarz. Uśmiechnął się, bo wiedział, że to jego Pan głaszcze go po policzku, oddalając grzech od niego. 

 

 Z wewnętrznej kieszeni płaszcza wyciągnął Paszport, niemal w tej samej chwili nachylając się nad walizka. W schowanej tam kosmetyczne czekała na niego niewielka buteleczka że środkiem łatwopalnym. Z wielką, godzinami trenowaną wprawą otwiera buteleczkę i jednym ruchem wylewa jej zawartość na dokument uprzednio rzucony na ziemię. Zapalony papieros w kontakcie z płynem zamienia dokumenty w nicość.  Mężczyzna pilnuje, aż spłoną doszczętnie, po czym jeszcze raz sięga do walizki wyciągając niewielki portfel. Podnosi się. Otwiera portfel. Przygląda się dokumentom. W końcu mogę być sobą, pomyślał. 

 

    Na dokumentach zaświadczających, że ich okaziciel jest obywatelem Niemiec można było przeczytać: Franz Wildauer zamieszkały w Essen, przy Klaus Hitze Strasse. Urodzony 17 grudnia 1978 roku w Oldenburgu.

 

 

  

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Ciekawe. Ale zdanie "Dlatego pokrzepieni mądrością Pana i wypełnieni Jego miłością zmodyfikowaliśmy nasz święty plan zostawiając otwartą furtkę na wschód, gdyż Nauczyciel przemówił przez jednego z braci, że przyjdzie wraz ze słońcem, by wielkie góry na wschodzie pokłon mu złożyć mogły" na dwa mogłeś rozbić, bo ciężko to wszystko ogarnąć na raz :P. Były przyjaciel po zielu medytuje. Opowiadał mi potem rzeczy które wyczytałem w internecie, on go nie miał... W celach medycznych (przeciwbólowe)/duchowych(medytacja właśnie) bywa przydatna. Ale większość ludzi zbyt głupia, żeby tego używać, bo wpadają w gorsze ścierwo. Przeczytam jeszcze raz i pomyślę nad oceną.
  • nightwatcher 24.03.2015
    Tak faktycznie. Dzięki za to, że to wyłapałeś. Czasem po prostu tak jak w danym momencie myślę, a potem takie rzeczy przy kontroli mi uciekają....coś nie bardzo nadążam za drugą częścią Twojego komentarza...
  • "Najważniejszy surowo zabraniał palić tytoń oraz Marihuanę. Nauczyciel zawsze sam dbał o naszą niezaspokojoną potrzebę kontaktu z Nim."swojego Nauczyciela poprzez głęboką medytacje której bezpośrednim sprawcą są właśnie te święte zioła. " Odniosłem się do tego. A co do "niewyłapania" samemu zostawiam masę błędów, a im więcej razy szukam, tym mniej detali wyłapuję, bo wtedy mózg już leci pamięciowo
  • nightwatcher 24.03.2015
    No tak teraz rozumię. Jak widzisz efekty rehabilitacji odbijają się na lepszej kondycji kręgosłupa, ale nie koniecznie głowy, czyt. bystrosci umysłu :)
  • Opisy niezłe, jeden termin kradnę do swojego opowiadania jako synonim, aha i czuję apokaliptyczny smaczek: "pierwsze trąby". Nie wiem jak ocenić, no nie wiem. W sumie nic się nie wydarzyło jeszcze, ale w drugą mańkę, lubię czytać opisy, dialogi nie są moją domeną, i to by było na plus. Zobaczę co inni powiedzą i jakoś się wkomponuję

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania