Żule
– Śmieciu czekaj!
Paweł usłyszał krzyk wyraźnie skierowany w jego stronę. A miało być tak pięknie. Chwilę wcześniej otrzymał wiadomość od małżonki, że na obiad będzie rolada, kluski śląskie i kapusta, a to wszystko oblane ciemnym sosem pieczeniowym. Kubki smakowe szalały, a on radośnie kroczył do domu. Jak się okazało, na pyszny obiad musiał sobie zasłużyć.
– Słyszysz szmaciarzu!
Przystanął i odwrócił się w kierunku dochodzących wrzasków.
– Słyszę – odpowiedział, udając zdziwienie. – Do mnie ta mowa? – Wyprostował się i hardo spojrzał na trzech lumpów niewiele się od siebie różniących.
– A do kogo pajacu? – zarechotał jeden z nich, odsłaniając zubożałe uzębienie. – Przepraszam najmocniej, że niepokoję, ale kasy brak.
Dwaj jego kompani zaryczeli radośnie, Paweł zaś rozejrzał się po najbliższej okolicy. Sklep monopolowy tłumaczył wszystko.
– Sorry chłopaki, ale z gotówką u mnie krucho – powiedział powoli i stanowczo. – Jednak mam propozycję – zakończył.
– Propozycję? – bąknął chudzielec.
– Właśnie tak. Uratujemy świat.
– Że co? – Facet na pierwszy rzut oka nie wyglądał na geniusza, teraz zaś nie było wątpliwości, że przed Pawłem stoi idiota, a dokładniej trzech.
– Wspólnie uratujemy świat. Może się przedstawię, Paweł jestem.
– Zdzichu. – odburknął lider żuli. – A to Mietek i Heniek – dodał i nieco się zachwiał.
– Równowaga to podstawa! – ryknął Paweł i utrzymując wyprostowane ciało, wychylił się do żuli. Kołysał się to do przodu, to do tyłu. – Widzicie?
– Klasa. – Niespodziewanie dla Zdziśka z jego ust wyrwała się pochwała.
– Dobra, może przejdę do rzeczy. – Paweł przestał się kiwać i uważnie popatrzył na rozmówców. – Panowie, spadliście mi jak z nieba, a za tydzień spadnie meteoryt i zniszczy nasz świat. I my go musimy rozwalić. Tego meteoryta. – Jego niebieskie oczy niemal świdrowały umysły zaskoczonych lumpów. – Wiem, nie wygląda to dobrze, czasu mało, a dodatkowo jesteście spłukani.
– Jaja sobie robisz? – niepewnie bąknął Zdzisiu.
– Zdzisiek, no co ty? Po prostu wykorzystuję nadarzającą się okazję. A wy wyglądacie, jakbyście się niczego nie bali. Odwaga i ułańska fantazja niemal bije z waszych zadziornych gęb.
– Niby tak – odpowiedział nieskromnie Zdzisiek.
– A ty Mietek co myślisz? Rozpierdolimy meteoryt?
Pytanie Pawła nieco zaskoczyło Mietka. Do tej pory to Zdzisiek był od kontaktów międzyludzkich. Teraz zaś pierwszy raz od dawna zwrócono się do niego.
– Bo ja wiem – bąknął niepewnie i zerknął na Zdziśka. – Nigdy tego nie robiłem – dodał przytomnie.
– Naprawdę? – Paweł podniósł lewą brew do góry i zastrzygł uszami. – Pokaż dłonie – rozkazał Mietkowi.
Ten bez zastanowienia je wystawił. Paweł chwycił je i powoli studiował wyrysowane na dłoniach linie.
– Widzisz, to twoja linia życia – powiedział powoli. – Ten tu punkt – wskazał go palcem – pokazuje, że twoje życie zmieni się. Doznasz nirwany.
– To zespół? – Mietek rozejrzał się po kumplach, jednak ci nie reagowali, tylko jak zaczarowani patrzyli na Pawła.
– Zespół też. Nie o nim jednak mowa. A znacie Bąbla?
– Nie, raczej nie – odpowiedział Zdzisiek.
– Też go nie znam – zaśmiał się Paweł. – Zresztą nieważne. Mamy zadanie i to od was zależy, czy się nam uda. Piszecie się na to?
– Nie wiem – wybełkotał Zdzisiek. – A to jest niebezpieczne?
– Cholernie niebezpieczne. Tylko, czy macie coś do stracenia? Teraz kroicie frajerów z kasy i pijecie, czy to wam wystarczy?
– Doznam nirwany – odezwał się Mietek.
– Ty tak, ale co z twoimi kumplami. Ich nic nie czeka. Chociaż. – Paweł podrapał się po blond czuprynie i zwrócił się do Zdziśka. – Pokaż lewą dłoń.
Ten bez zastanowienia wyciągnął ją przed siebie, czekając na werdykt.
– Ja pierdolę – jęknął Paweł. – I jeszcze to – dodał i odepchnął rękę Zdziśka.
– Co jest? – Widać było przerażenie wymalowane na sfatygowanej twarzy lumpa.
– Nic, po prostu nie ma co się przejmować. Zostawmy to. Heniek, pokaż swoje.
– Czekaj, a co ze mną? – Nie ustępował Zdzisiek. – Co zobaczyłeś?
– Czy ty myślisz, że umiem wróżyć z rąk? – Paweł zarechotał. – Nie przejmuj się. Zobaczę co u Heńka.
Heniek już czekał z wyciągniętymi rękami. Paweł najpierw chwycił oburącz jego prawy nadgarstek i zrobił pokrzywkę, a żul nawet nie jęknął. Następnie uścisnął z całej siły tą samą kończynę i uważnie przyglądał się reakcji lumpa. Także i ta operacja nie zrobiła żadnego wrażenia na Heńku. W końcu podsunął jego dłoń do oczu i uważnie jej się przyjrzał.
– Cholerny leń z ciebie, pijak i obibok, ale zmiana czeka za rogiem. Rakietę widzę i ciebie w kombinezonie kosmonauty. Daleka podróż cię czeka. To tyle. – Niespodziewanie przerwał Paweł i z obrzydzeniem odepchnął rękę Heńka.
– To, co mamy robić? – zapytał Zdzisiek, który jako pierwszy ochłonął.
– Zajaramy.
Paweł wyciągnął z paczki papierosa, włożył go do ust i zapalił. Zaciągał się z lubością, patrząc z wyższością na żuli. Ci zaś patrzyli jak zahipnotyzowani na jarzącego się peta.
– Dasz szluga? – Mietek nie wytrzymał jako pierwszy. Niestety Paweł nie reagował. – To jak? – dodał nieśmiało.
– Jeden mi został. – Paweł wyciągnął paczkę z ostatnim papierosem i podał go Mietkowi. – Weź i podziel się z Heńkiem, a ja jak dopalę do połowy, to dam Zdzichowi. Może być?
– Sie wie. – Mietek przyjął towar, by chwilę później także móc wciągnąć w płuca aromatyczny dym.
– Chyba już ja? – Zdzisiu zareagował, jak tylko papieros w ustach Pawła zmalał do połowy.
– Jeszcze szlug – odpowiedział i zaciągnął się, najmocniej jak umiał. Potem zgodnie z umową przekazał papierosa lumpowi.
– To, co robimy? – Ponowił pytanie Zdzisiu.
– Teraz sam już nie wiem. – Paweł rozłożył ręce. – Myślałem, że razem zniszczymy meteoryt, ale to zbyt ryzykowne. Muszę znaleźć kogoś innego.
– Damy radę. – Po raz pierwszy odezwał się Heniek. – Tylko powiedz, co mamy robić.
– Sam nie wiem. W pierwszej chwili myślałem, że to wy. A teraz. – Paweł sięgnął do kieszeni i wyciągnął zmięty banknot dziesięciozłotowy i wręczył go Zdziśkowi. – W końcu chcieliście kasę, to macie.
– Ja nie mogę go przyjąć. – Zdzisio uniósł się dumą i niemal siłą wepchnął z powrotem w dłoń Pawła . – Chciałbym pomóc.
– Widzicie tę kobietę? – Paweł kiwnął na blondynkę w żółtej sukience.
– Torpeda – powiedział Mietek. – Pupa, cycki, taka do bzykania - dodał rozochocony.
– Właśnie tak – zgodził się Paweł. – A teraz pokażę wam stare zdjęcie mojej żony.
Paweł wyciągnął portfel i wyjął nieco podniszczoną fotografię.
– Kurde – jęknął Zdzisiek.
– Jeszcze lepsza – dodał Mietek.
– Widzicie, a to aktualne zdjęcie.
Paweł podał kolejne zdjęcie, a nowi koledzy momentalnie je oddali. Czuł, że szczerze mu współczują.
– Właśnie – powiedział i przygarbił się lekko. – Ta laska w żółtym też kiedyś była ze mną, ale zerwałem. Ona zakwitła, a moja ukochana, sami widzieliście. – Zrezygnowany machnął ręką.
– Widzieliśmy – odpowiedzieli chórem.
– Po prostu tak działam na ludzi. Niszczę ich. Jestem jak Jonasz przynoszący pecha, a teraz rozmawiam z wami i mogłem was narazić na niebezpieczeństwo. Za samo to powinniście mi wpierdolić.
– Nigdy – odpowiedział Zdzisiek.
– Nie ma mowy – zaoponował także Heniek.
– Dobrzy z was ludzie. Dobrzy i wartościowi. Przepraszam was za wszystko. – W oczach Pawła pojawiły się łzy.
– Stary, dasz radę.
– Tylko tak mówisz Zdzisiek. Zaraz jednak wrócę do domu i co będzie? Macie żony?
– Nie. – równocześnie zaprzeczyli.
– No właśnie, a ja mam. – Trzymajcie się, muszę już iść.
– A meteoryt? – Tym razem to Heniek się spytał. – Ja mogę pomóc.
– Ty będziesz na innej misji, to muszę zrobić sam. Ale dam radę, muszę. Świat na mnie liczy.
– To może się napij – zaproponował Zdzisiek, wyciągając niemal już pustą flaszkę.
Paweł widząc ten gest, rzucił się w ramiona lumpa, przytulił go i szepnął mu do ucha.
– Uratujesz się, jak mnie będziesz unikał. To było zapisane na twojej dłoni.
Chwilę później oderwał się od Zdziśka i ramieniem otarł napływające mu do oczy łzy.
– Muszę już iść. Trzymajcie za mnie kciuki, za mnie i za cały świat.
– Za cały świat – ryknęli nowi koledzy.
Paweł, odchodząc od nich, miał nadzieję, że obiad będzie jeszcze ciepły. Życie to teatr, w którym każdy może zagrać dowolną rolę.
Komentarze (18)
Jeszcze trochę i ma rękach by go nosili. Dobry aktor!6
Moim zdaniem tekst w kilku miejscach można nieco uprościć:
„Wyprostował się i hardo spojrzał na trzech lumpów niewiele się od siebie różniących” -> „Wyprostował się i hardo spojrzał na trzech lumpów podobnych od siebie niczym krople wody”
„Panowie, spadliście mi jak z nieba, a za tydzień spadnie meteoryt i zniszczy nasz świat. ” -> „Panowie, spadliście mi z nieba. Za tydzień w Ziemię uderzy meteoryt i zniszczy nasz świat.” („spadliście” powtarza „spadnie”).
Niektóre zwroty na mój gust przejaskrawione, brzmią mało naturalnie, n.p.:
„Kubki smakowe szalały,...”
„Facet na pierwszy rzut oka nie wyglądał na geniusza...”
Najlepiej zrób edycję kiedy już ostygniesz, gdy umysł będziesz miał pochłonięty czymś innym. Zauważyłem u siebie, że gdy jestem rozgrzany tematem, to w ekscytacji umykają mi drobne niedociągnięcia. Powieść jak wino, wymaga leżenia w szufladzie i czasu. Pozdrawiam :)
Pozdrawiam
Niestety w życiu to nie działa.
Końcówka o kobietach faktycznie jest fajna.
Pozdrawiam
Jeśli chodzi o humor – dla mnie nieśmieszne. Rys psychologiczny bohaterów nie przekonuje mnie.
Więc spoko, jako ćwiczenie pisania dialogów, bo, jeśli czegoś nie przegapiłam, technicznie są bez zarzutu.
Pozdrawiam
Dla przedpiśców zabawne, więc chyba ja odstaję.
A tak na poważnie to nie zgodz się z tymi, że w życiu to nie zadziała. Wiem na własnym przykładzie a wychowałem się w Sosnowcu, że w podobny sposób można wytrącić dresików albo starszych meneli z równowagi - zszokować wręcz. Nie spodziewają się takiej reakcji "ofiary" a każdy szoker, czy to wywołany werbalnie, czy fizycznie odbiera ochotę żeby cię zaatakowali. jest taka jedna ważna zasada która mówi " Spraw żeby oprawcy zaczeli widzieć w Tobie człowieka a nie przedmiot do skrojenia. Wówczas trudno bedzie cię ruszyć a nawet się zaznajomicie ". Ja daaawno temu w podobnej sytuacji zacząłem sie żalić oprawcą że właśnie rzuciła mnie dziewczyna i ... za chwile razem piliśmy piwo i nie dość że się zakolegowaliśmy to jeszcze mi postawili piwo i zaczęli pocieszać że to debilka itp. Już wtedy mając 19 lat mogłem sobie z nimi poradzić ale chciałem wypróbować tą sztuczkę.
Polecam też w skrajnych przypadkach powiedzieć że i tak mi nie zależy bo mam aids - to działa jak piorun 100% skuteczności - polecam kobietom.
Troche inaczej sprawa wygląda jak napastnikami są byli skazańcy, recydywiści w wieku 35 + oni sie nie boja, zazwyczaj są dobrze zorganizowani i niezwykle brutalni, zawsze maja broń typu 30 cm nuż kuchenny, młotek, siekiera, maczeta. Żeby ich uniknąć nalezy unikać miejsc gdzie nigdy nie chodzi policja i nie wyglądać jak ofiara. na nich sposób z aids raczej nie zadziała i się z toba nie skumplują. Oni są jak wilki - jak juz upatrzą ofiare to - lepiej im wszystko oddać i wrócić w samych majtkach do domu. przynajmniej przeżyjecie.
Od wielu lat nikt nawet na mnie krzywo nie spojrzał, bo ... postura blokuje hehehe
P.S. nigdy nie zaczepiaja krzycząc do kogoś " Śmieciu czekaj " ;)
Pozdr.
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania