Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Żulowe Opowieści.

We wsi Biały Kał w województwie Dolnośląskim, mieszka przyjaciół czterech.

Jan zwany "śmierdzielem", najstarsi z wioski nie pamiętają, kiedy ten porośnięty brudem chłop się mył.

 

Następnie jest Franek zwany "żuci glut". Nie bez powodu takie przezwisko dostał. Razu pewnego, było to w piękny czerwcowy dzień. Słoneczko miło grzało i ptaszki radośnie śpiewały. Franek jak to codziennie szedł w dobrze mu znanym kierunku, do punktu radości okolicznych meneli, sklepu monopolowego "Smaczna Jamka".

Niestety ostatnim razem opróżniwszy pięć butelek jabcoka, znanego też jako "Baryłka Leśna" zasnął najebany jak kłoda koło śmietnika.

Pogoda w nocy się zmieniła i lodowaty deszcz zmoczył franka. Następnego dnia nasz bohater miał śpiki pod nosem.

 

Franek jak to dorosły chłop nie używa chusteczek, więc zatkał jedną dziurkę od nosa a drugą wypuścił na wolność żółtego gluta.

Jednak przez nieuwagę i zamroczony umysł, ten oto epicki glut wylądował na nowych butach tutejszego grabarza. Śmiechu było co nie miara a Franek za rekompensatę przez tydzień kopał groby.

 

Kolejnym przedstawicielem koła żuli i meneli w białym kale jest stasio zwany też "rzygiem" albo ''panem wymiocin''. Jak dobrze pamietam, było to chyba jakoś pod koniec lata. Stasiu wraz z kolegami od jabcoków zrobili libację pod mostem.

Baryłki lały się strumieniami, zabawa trwała w najlepsze. Stasio ledwo widząc na oczy, pożegnał się ze swoimi kolegami i na czterech wypełznął spod mostu.

 

Gdy tak szedł przez pustą wieś, nie licząc ile razy wyjebał zwłokami. Zrobiło mu się nie dobrze, wiedząc co ów stan oznacza nie hamował naturalnych odruchów organizmu.

Rzygał gdzie popadnie, aby ulżyć upojonemu alkoholem organizmowi.

Tego samego dnia rano, gdy wójt zobaczył jaka klęska nawiedziła jego wieś. Wezwał strażaków, którzy musieli zmyć wymiociny z gminnej drogi.

 

I już ostatni z naszej paczki przyjaciół, ''Świrnięty Grzesio''.

Nie bez powodu ma to przezwisko. Drugiego takiego świra nigdzie indziej nie spotkacie.

Jednak grzesio zanim ześwirował, był normalnym chłopem.

 

Razu pewnego, było to ze cztery wiosny temu. Grzesio wracając do domu, został zaproszony przez Jana, Franka, i Stasia na jednego.

Tego dnia Stasio mógł sobie pozwolić na coś bardziej luksusowego niż jabcok za 5 zł. Postawił więc kolegom Stasio najbardziej luksusową wódkę jaką mieli w sklepie, Absoluta Blue.

 

Niezmierna była ich radość na samą myśl że się najebią czymś lepsiejszym niż taniej wino.

Powód do picia był zacny, stasiu został ojcem, więc wszyscy pili zdrowie nowego członka wiejskiej społeczności.

 

Grzesio że miał kulturę a słuchy go też doszły, o zmianie stanu rodziny Stasia. Zgodził się więc wypić jednego, za zdrowie małego brzdąca. Jak się pewno domyślacie, na jednym się nie skończyło. Gdy koledzy Grzesia spali najebani gdzie popadnie, sam grześ o własnych siłach opuścił śpiących przyjaciół.

 

Aby szybciej dotrzeć do swojego mieszkania, postanowił iść na skróty przez posesję farmera.

Zapomniał biedny, że farmer miał spa. Będąc na jego placu usłyszał szczekanie, rzucił się więc do ucieczki.

 

Biegnąc na oślep, z impetem uderzył w słup wysokiego napięcia. Zatoczył się niemiłosiernie, przepadając przez własne nogi i upadł jak rażony piorunem na furtkę, prowadzącą do zagrody dla świń.

Dzień wcześniej strasznie lało i błoto się w zagrodzie zrobiło straszne.

Nie zdarzył grześ się zwlec na drugą stronę furtki, gdy tu nagle wściekły piec Grzesia za spodnie u kostki złapał.

 

Przerażony tą całą sytuacją grześ szarpał nogą, aby wściekłą bestie odpędzić.

Gdy charakterystyczny odgłos rozległ się ''srrruu'' grzesiu z całych sił odpychając się, wylądował ryjem w błocie. Pies spodnie Grzesiowi potargał, aż pod samo kolano.

 

Czołgając się po zagrodzie spodnie sciągnął za dupę, bo błoto gęste niczym ruchome piaski było. A bielizny grześ nie nosił bo za ciepło, aby się kisić w majciochach.

Na jego nieszczęście w  zagrodzie same knury były, bo się okres godowy zbliżał i do zapłodnienia farmer chciał je przeznaczyć. Nie małą kasę na tym robiąc.

 

Jedna furtka nie była domknięta i knur tracając ją pyskiem, na wolność się wydostał.

Widząc wystającą z błota dupę, śpiącego Grzesia napalił się ogromnie.

Dał upust władającej nim rządzy ogromnej, Grzesia biednego wykorzystać do tego celu postanowił.

Chyba nie muszę pisać co było dalej…

Grzesiu po tym incydencie całkowicie ześwirował, do tego stopnia że w psychiatryku go zamknąć musieli.

 

W białym kale był to temat numer jeden. Lokalna gazeta ''plotka'' napisała o tym zajściu artykuł, który znalazł się na pierwszej stronie pod tytułem "Mieszkaniec Białego Kału zgwałcony przez napaloną świnie."

 

Po kilku miesicach grzesiu wrócił do domu, trzymając w dłoni zielone papiery.

Od tamtego sądnego dnia grześ już nigdy nie był sobą.

 

Mała Mi 23

Średnia ocena: 3.6  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • detektyw prawdy 04.02.2017
    troche za duzo kropek, jednak tytul zachecajacy, niestety tresc taka sobie. 2.5 za pomysl, chociaz ci nie wyszedl.
  • Mała Mi23 04.02.2017
    To jest pierwsza część a raczej takie bardziej wprowadzenie. Nie każdy rodzi się utalentowanym pisarzem… trudno i tak bede pisac dalej. Nie każdemu musi się podobać to co piszę.
  • Pan Buczybór 04.02.2017
    Historia jest niezła. Niby trochę oklepany pomysł, ale czytało się miło. Język użyty w tekście też. Na dobry początek: 5.
  • Mała Mi23 04.02.2017
    Super dzięki:-) No moze i temat oklepany ale cóż taki miałam pomysł i koniec:-) Zobaczymy jak to wszystko się rozwinie:-) jak na razie pracuje nad pierwszym rozdziałem:-)
  • Drzazga w mózgu 05.02.2017
    Nie mój klimat (choć czasem bawi mnie podobny humor), więc nie oceniam. Rzygać chyba przez "rz" . Ja pewnie też popełniam ortografy, także uczmy się od siebie.
  • Mała Mi23 05.02.2017
    Dzięki za opinię, na pewno poprawię błędy w tekście:-)
  • motomrówka 05.02.2017
    Wyłapane na szybko:
    Kolejnym przedstawicielem koła żuli i meneli w białym kale jest stasio - nazwy własne, imiona, nazwiska, przezwiska dużą literą
    wypełznął spod mostu. - poprawnie będzie wypełzł, ale tu pewna nie jestem
    Gdy tak szedł przez pustą wieś, nie licząc ile razy wyjebał zwłokami. - zdanie jakby urwane, nieskończone, chyba, że miało być "nie liczył ile razy... "
    niż jabcok za 5 zł. - liczby, cyfry piszesz słownie
    Lokalna gazeta ''plotka'' napisała - "Plotka"
    Poza tym kupa literówek. Na przecinkach sama się nie znam. Ogólnie na 3.
  • Drzazga w mózgu 05.02.2017
    Akurat wypełznął jest poprawnie, tak jak zamknął, a nie zamkł.
  • Mała Mi23 05.02.2017
    Wiesz nie pisze zawodowo, tylko dlatego że lubię i to że robie błędy no cóż. Jeżeli chodzi o te literówki itd to wlasnie w ten sposób miało to byc napisane, troche nieskladnie i w taki sposób jakby to bylo pisane po pijaku czy cos. Na szczęście się nie przejmuje tym co ktos pisze bo bez obrazy zawsze znajdzie się ktos to wyliczy czyjeś błędy… w sumie to umieściłam tutaj ten tekst dlatego że zależało mi na opini osób które już dlugo piszą.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania