Zupa
Robię zupę.
Do wiadra wlewam wodę z rowu i mieszam ją niecierpliwie ręką, do łokcia zanurzoną w lodowatej cieczy. Powoli dodaję swoje rozczarowanie, które przez urodzajną ziemię życia i nawóz z porażek wzmocniło się i dało dwa razy więcej plonów. Siekam gorzką prawdę na plasterki, kostki nigdy nie dochodzą i zawsze są twarde. Mieszam wywar i dosypuję szczyptę nadziei tak jakby do smaku, ale bardziej z rozkazu szefa, który kazał przyrządzić mi posiłek.
Gdy zupa wrze, jednym ruchem wrzucam obierki z słodkich zwycięstw, wierząc, że jeszcze jest w nich sok, który doda posmaku. Próbuję i krzywię się, gdy pomimo moich starań czuć gorycz.
"Nikt tego nie będzie chciał. Nie nadaje się to do zjedzenia. Jest okropne".
Zmęczona wylewam, to co zrobiłam. Ściągam fartuch i ukrywam twarz w dłoniach. "Co zrobiłam nie tak? Dlaczego zupa mi się nie udała? Przecież się starałam! Dokładnie czytałam instrukcje".
Pojawia się drugi kucharz. Mężczyzna. Wpada do kuchni rozwścieczony.
- Musiałem coś spieprzyć!
Podnoszę na niego wzrok, a on widząc moje zaczerwienione oczy, trochę się hamuje. Przeciera twarz dłonią i ściąga śmieszną, białą czapeczkę.
- Nie smakuje mi - mówi. - Ciągle coś jej brak. Nie mogę dzielić się nią gdy jest niesmaczna.
Miota się przez chwilę po kuchni aż w końcu jego wzrok zatrzymuje się na moim wiadrze. Podchodzi i zagląda do środka.
- To Twoje? - kiwam głową, a on przeciera palcem po dnie. Wącha ciecz i smakuje. Rozpromienia się i klaszcze. - To jest to! Tego właśnie szukałem!
Patrzę na niego zdumiona, a on podchodzi i bierze mnie w ramiona. Pachnie bardzo ładnie, wyczuwam w nim nutkę jego własnej zupy.
- Dasz radę zrobić ją jeszcze raz? - Znów kiwam głową, a on uśmiechnięty całuje mnie w policzek. - Jeśli połączymy nasze potrawy, wyjdzie nam zupa idealna! Zobaczysz!
Wybiega, a ja uśmiecham się leciutko.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania