zupełnie inna bajka

Andrzej. Cóż mogę o nim napisać? Chłopak zupełnie różniący się od tych, których poznałam dotychczas. Ale może zacznę od początku. Na imię mam Zuzanna i mam 28 lat. Dwa lata temu zakończyłam swój 6 letni związek. To najważniejsze i od tego powinnam zacząć. Pokrótce. W wieku 20 lat poznałam chłopaka, który wydawał się rycerzem z bajki. Niestety jak się domyślacie- ta bajka nie zakończyła się happy endem. Zatem jak to wyglądało? Poznałam go na zabawie, na której byłam z koleżankami, a on- jak się potem okazało był kuzynem jednej z nich. Nie przez przypadek pojawił się na zabawie- wiedział, że jego kuzynka będzie razem z koleżankami i miał nadzieję poznać którąś z nich. Tak też się stało. Los tak chciał, że to właśnie ja wpadłam mu w oko. Przetańczyliśmy w swoim towarzystwie całą noc, a kiedy odprowadzał mnie do domu- wymieniliśmy się numerami telefonów. Tak się to zaczęło. Konrad był chłopakiem z charakterem- miał silną osobowość, znał swoją wartość i potrafił angażować się w sprawy mające dla niego znaczenie. Był starszy ode mnie o 3 lata. W pewnym sensie imponował mi. Dość szybko się w nim zakochałam. Pierwsze dwa lata wspólnie spędzone były bardzo udane. Widywaliśmy się codziennie, robiliśmy razem praktycznie wszystko, byliśmy sobie bardzo bliscy. Z czasem jednak coś się zmieniło. Kolejne lata przynosiły tylko łzy i ból. Nie było w tym nic dobrego i czasem żałuję, że nie zakończyłam tego wcześniej. Spotykaliśmy się coraz rzadziej, częściej się kłóciliśmy, nie potrafiliśmy już ze sobą rozmawiać, wszelkie decyzje podejmowaliśmy samodzielnie, zaczęliśmy pojawiać się osobno na wszelkich rodzinnych uroczystościach, na wakacje jechaliśmy w pojedynkę. Wytrzymałam tak 4 lata i zapewne zapytacie- dlaczego? Cóż- pewnie głównie dlatego, że wierzyłam, że się coś zmieni, że będzie lepiej, i głównie z powodu tego, że bałam się być sama. Co więcej mówić…. W końcu rozstałam się z nim. I muszę przyznać, że było łatwiej niż się spodziewałam. Żadnych łez. Żadnych prób zatrzymania mnie. Nic. Po prostu cisza. Z jednej strony znaczyło to, że zapewne sam na to czekał, że chciał również to zakończyć, z drugiej- mogło oznaczać, że nic dla niego nie znaczyłam. Cokolwiek sprawiło, że pozwolił mi odejść…tak naprawdę to nie ma teraz już znaczenia. Od tego jednak musiałam zacząć, żeby napisać o Andrzeju. Choć na razie wyda wam się to dziwne- zrozumiecie w swoim czasie, jaki związek ma jedno z drugim. Niecałe pół roku po zerwaniu z Konradem poznałam Andrzeja. Chłopak w moim wieku, szukający żony i pod wieloma względami pasujący do mnie. Poznałam go w Internecie. Zaczęliśmy się spotykać. Wszystko wydawało się być w porządku. Andrzej jest mądry, inteligentny, uroczy i przystojny. Podobnie jak ja lubi sport i podróże, więc większość naszego czasu spędzaliśmy na zwiedzaniu różnych miejsc i uprawianiu dyscyplin sportowych. I mimo, że przez długi czas byłam zdystansowana, bojąc się kolejnego rozczarowania- ujęła mnie jego cierpliwość i wytrwałość- i w końcu znów się zakochałam. Wspaniale było znów poczuć to szczęście, mając kogoś wyjątkowego u swego boku. Jednak kolejna bajka nie mogła skończyć się szczęśliwie. Po roku dowiedziałam się czegoś, co mnie zdziwiło i w co trudno było mi uwierzyć. Z całej rozmowy z Andrzejem pamiętam tylko to, jak próbował mi wszystko wyjaśnić, choć ja i tak nic z tego nie rozumiałam.

- Zrozum. Chciałem, żebyś dowiedziała się ode mnie- powiedział.

- Ale o czym ty mówisz?

- Boję się, że mnie znienawidzisz, ale nie mogę dłużej tego przed tobą ukrywać. W dzieciństwie miałem przyjaciela, z którym spędzałem większość czasu. Byliśmy jak bracia. Potem nagle zerwaliśmy kontakt. Niespodziewanie zadzwonił do mnie mniej więcej rok temu i poprosił o przysługę. To miało być zupełnie niewinne. Nie spodziewałem się, że przerodzi się w coś więcej.

- Nadal nic nie rozumiem. Mów jaśniej.

- Mój kolega to Konrad- twój eks… Dobrze wiedział jak kiedyś często przesiadywałaś w Internecie i tak cię namierzyliśmy. Konrad był zły, że od niego odeszłaś i poprosił mnie, żebym rozkochał cię w sobie i cię zostawił. Nie mogłem tego zrobić, gdyż sam się w tobie zakochałem….

Nie wiedziałam co powiedzieć. Stałam, patrząc na niego i po prostu milczałam. Myśli kłębiły się w mojej głowie. Próbowałam przyswoić sobie to, co usłyszałam, ale nie potrafiłam. Nic nie miało już sensu. Andrzej patrzył na mnie błagalnie i wyczekująco.

- Powiedz coś, proszę.

- To koniec- powiedziałam oschle i odeszłam.

Próbował mnie zatrzymać, tłumaczyć, przepraszać, ale nie słuchałam.

- Muszę pobyć sama i poukładać sobie to wszystko- rzekłam w końcu.

- Rozumiem. Pamiętaj, że cię kocham….

Odeszłam, ale już za mną nie szedł. Wróciłam do domu rozżalona i zapłakana. Nie wiedziałam w co mam wierzyć. Czy w to, że mnie okłamał. Czy w to, że udawał cały ten czas. Czy może w to, że mimo wszystko mnie kochał. I dlaczego Konrad to zrobił? Czy aż tak mnie nienawidził? Przecież sam pozwolił mi odejść… Sama nie wiedziałam co jest prawdą, a co moim wyobrażeniem. Byłam zdruzgotana. Andrzej był naprawdę wspaniałym chłopakiem, byłam przy nim szczęśliwa, ale czy aby na pewno? Może Konrad powiedział mu jak mnie zdobyć? W końcu znał mnie 6 lat, więc dobrze wiedział, co lubię, czego nie, jaka jestem, co mnie trapi, co uszczęśliwia. Może Andrzej dostał od niego wskazówki i poznałam mężczyznę, którego sobie wymarzyłam, a nie takiego, jakim był on naprawdę. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć i co począć. Dać szansę? A co jeśli nadal jest w zmowie z Konradem? Co jeśli to kolejna zagrywka? Co począć? Tamtej nocy nie mogłam usnąć. Cały wieczór dostawałam smsy od skruszonego Andrzeja, co wcale nie ułatwiało mi sprawy. Nie odpisałam na żadną. Chciałam mieć czas. Chciałam zapomnieć. Chciałam zasnąć. Rano poszłam do pracy. Nawet nie spodziewałam się, że przed szkołą, w której byłam pedagogiem- zobaczę Andrzeja. Stał z bukietem kwiatów i niewielkim transparentem „Przepraszam!”. Zaskoczył mnie. Oczywiście nie mogłam przejść obojętnie obok niego, choć przyznam, że przyszło mi to do głowy.

- Witaj skarbie- powiedział niewinnie.

- Cześć- odpowiedziałam zwyczajnie

- Mam nadzieję, że się wyspałaś.

- Nie bardzo. Dzięki za kwiaty. Muszę iść do pracy.

- A mogę cię o coś zapytać?

- Zależy o co…

- Chciałem zapytać, czy istnieje możliwość, żebyśmy zaczęli wszystko od nowa?

- Nie wiem Andrzej… Nie wiem, czy będę umiała ci zaufać…

- Ale obiecaj, że się nad tym zastanowisz…

- Dobrze. Ale teraz naprawdę muszę iść.

- Wiem. Miłego dnia, skarbie.

- Dzięki.

Całe szczęście w pracy miałam dużo do zrobienia i mogłam zająć myśli czymś innym. Pod koniec pracy dostałam smsa „Mam nadzieję, że zabolało”… Numer był nieznany, ale wiedziałam kto to napisał. Zapewne myślał, że Andrzej ze mną zerwał. I znów myśli wróciły do mnie. Nagle coś we mnie pękło. Spojrzałam na kwiaty od Andrzeja i dopiero zauważyłam małą karteczkę doczepioną do nich. Wzięłam ją i przeczytałam „Skarbie! Wiem, że ci ciężko i pewnie nie wybaczysz mi, ale wiedz, że jesteś wspaniała, a Konrad był idiotą pozwalając ci odejść. Kocham cię. Twój na zawsze A.”. Rozpłakałam się. Może zasłużyłam sobie na to- myślałam- Może tak właśnie miało być.

Byłam pewna, że Konrada to nic nie obeszło, a jednak- zraniłam go. Jednak cierpiał…przeze mnie. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu:

- Czy rozmawiam z Zuzanną?- zapytała miłym głosem nieznajoma kobieta

- Tak, zgadza się. Z kim mam przyjemność?

- Jestem pielęgniarką w szpitalu Św. Łukasza. Przywieźli do nas przed chwilą młodego mężczyznę. Został pobity. Nie miał przy sobie żadnych dokumentów. Znalazłam przy nim jedynie karteczkę z pani imieniem i numerem telefonu, więc postanowiłam panią zawiadomić….

Nie dałam jej dokończyć. Zdążyłam jedynie szybko podziękować i odłożyłam słuchawkę. Bez zastanowienia pobiegłam na przystanek i udałam się do szpitala. Kiedy tam dotarłam Andrzej był na sali operacyjnej. Spędziłam 2 godziny nim czegoś się dowiedziałam. Musiałam skłamać, że jestem jego narzeczoną, by cokolwiek mi powiedzieli.

- Pani narzeczony miał poważny wypadek. Na razie nie wiele wiemy. Możemy jedynie przypuszczać… Z urazów wynika, że został dotkliwie pobity. Ma liczne złamania i stłuczenia. Operacja przebiegła pomyślnie. Reszty dowiemy się jak odzyska przytomność. Może pani do niego zajrzeć, jest w sali pooperacyjnej- powiedział lekarz.

Czułam, że muszę przy nim być. Udałam się zatem do wskazanej przez lekarza sali. To co zobaczyłam…nie da się tego opisać. Andrzej był tak spuchnięty i posiniaczony, że ledwie go poznałam. Łzy napłynęły mi do oczu. Usiadłam koło niego, chwyciłam za rękę i modliłam się, żeby wydobrzał. Nic innego się wtedy nie liczyło- tylko to, żeby z tego wyszedł. Spędziłam przy nim kolejną godzinę, nim odzyskał przytomność. Spojrzał na mnie i niewiele mogąc powiedzieć, zaczął płakać. Wytarłam mu łzy, choć sama łkałam.

- Nie martw się. Lekarz powiedział, że wydobrzejesz- powiedziałam.

- Przepraszam- powiedział cichutko.

- Ciiii… Nic nie mów.

Pogłaskałam go i pocałowałam delikatnie. Uświadomiłam sobie, że mogłam go stracić. Nagle dotarło do mnie, że nie wiem co bym wtedy poczęła. Zniknęła cała złość. Zniknął ból i żal. Zniknęła niepewność. Przyszło przebaczenie.

- Kocham cię- powiedziałam wtulona w niego.

Z ledwością udało mu się wyszeptać- Ja ciebie też.

 

Rehabilitacja była dość długa i wyczerpująca, ale Andrzej był dzielny. W końcu wyszedł ze szpitala. Byłam przy nim cały czas, dodając wsparcia i miłości. Nigdy nie wracaliśmy do tego, co było. Ani do tego, co zaszło tamtego dnia, kiedy go pobito. On wiedział kto to zrobił, ja się domyślałam, ale chcieliśmy o tym zapomnieć. Postanowiliśmy zacząć od nowa. Zupełnie inna historia. Zupełnie inni ludzie. Zupełnie inna bajka.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • KarolaKorman 30.04.2017
    ,, I mimo, że przez długi '' - tu bez przecinka. To taki wyjątek. Jeżeli w zdaniu występuje takie wyrażenie, stawiamy przecinek przed mimo
    ,, nie wiedziałam co jest prawdą,'' - nie wiedziałam, co jest
    ,, jakim był on naprawdę.'' - tu wyrzuciłabym ,,on'' i tak wszyscy wiemy kto
    ,,Nie wiedziałam co mam o tym myśleć'' - Nie wiedziałam, co mam
    ,,Nie odpisałam na żadną.'' - wiemy, że wiadomość, ale użyłaś słowa esemesy czyli wychodzi, że nie odpisałaś na żadnego, bo rodzaj męski (ten sms)
    ,, sobie na to- myślałam- Może tak właśnie miało być.'' - sobie na to. Myślałam, może tak właśnie miało być.
    ,,Spędziłam 2 godziny'' - Spędziłam tam dwie godziny
    ,, dowiemy się jak odzyska '' - dowiemy się, jak odzyska
    ,,To co zobaczyłam…'' - To, co zobaczyłam…
    ,,wtedy nie liczyło- tylko to, '' - wtedy nie liczyło, tylko to, (przy okazji: przed myślnikiem dajemy spację.)
    ,,że nie wiem co bym wtedy poczęła. '' - że nie wiem, co bym wtedy poczęła.
    Bardzo ładnie, realnie opisałaś tę smutną historię. Jest happy end :) To jest ważne :) Wypisałam błędy, które rzuciły mi się w oczy. Możesz skorzystać z edycji i poprawić lub zostawić, jak jest - Twoja wola :) Zostawię 5 :) Witam i pozdrawiam :)
  • jane 01.05.2017
    Dziękuję;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania