Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Zwyczajna Miłosna Historia

— Obudź się! Rozkazał mi głos w mojej głowie. Otworzywszy oczy zobaczyłem twarz pięknej, rudowłosej kobiety. Wyglądała zaledwie na dziewiętnaście lat, lecz po rysach twarzy widać było, że wiele w życiu przeżyła.

 

Pobudka piękna.

Kocham to uczucie, gdy otwieram oczy i pierwsze co widzę to twoja twarz.

 

Zawsze marzyłem, żeby ktoś powiedział mi coś takiego, zawsze marzyłem by ktoś był szczęśliwy na mój widok, zawsze pragnąłem by ktoś mnie kochał, ale niestety nigdy mnie to nie spotkało, może i z mojej winy, gdyż każdej kobiecie której się spodobałem, podrzynałem gardło po wspólnie spędzonej nocy. Tak to mogło mieć wpływ na to, że jestem teraz samotny. Chociaż nie do końca samotny, mam głosy w mojej głowie które czasem podpowiadają mi co robić. Czasem kocham te głosy, tą osobę mieszkającą we mnie, a czasem zastanawiam się nad wbiciem sobie gwoździa w skroń byle tylko ustały. Eh, rozmyślanie nad tym w niczym mi nie pomoże. Oparłem się na dłoniach i wyskoczyłem z nich na równe nogi. Wyciągnąłem z pochwy sztylet, schyliłem się nad rudowłosą pięknością, odciąłem jej lewe ucho i schowałem je do sakwy. Wyprostowałem się, otrzepałem z kurzu, spojrzałem ostatni raz na martwe ciało dziewczyny z rozprutym brzuchem, uśmiechnąłem się i powiedziałem sam do siebie: „To było wyjątkowo łatwe zlecenie”, po czym udałem się w stronę drzwi uważnie stąpając by nie nadepnąć na ciała ochroniarzy młodej księżniczki. Wyszedłem z pięknie zdobionego budynku, spojrzałem na słońce, południe-pomyślałem, wyciągnąłem cygaro, zapaliłem i ruszyłem w stronę karczmy.

 

Słodki zapach krwi i alkoholu, to właśnie moja ukochana karczma. Znalazłem stolik w najsłabiej oświetlonym miejscu lokalu, usiadłem, spojrzałem w stronę baru, prosto w oczy barmana. Myślę, że z mojego spojrzenia odczytał czego pragnąłem, bo od razu zaczął nalewać piwo do kufla, zresztą nie trudno było się domyślić że właśnie tego chce, tutaj przychodzi się tylko po alkohol. Siedziałem tak dobre pół godziny czekając na mojego klienta i obserwując klientów tej speluny. Wszyscy wyglądali tak zwyczajnie, wojownicy pijący by zapomnieć o tym co robili dla swojego państwa, mężowie próbujący odsapnąć od swoich rodzin, nawet starzec głoszący jakieś filozoficzne brednie nie wzbudził we mnie zdziwienia, tylko kobieta siedząca przy barze z pięknym srebrnym pierścieniem na palcu wzbudziła moje, a raczej osoby żyjącej we mnie, zainteresowanie.

 

— Podejdź. Porozmawiaj. Rozkochaj. Zabierz do siebie. Zabij!-Syczał głos w mojej głowie.

 

Ciężko mi było go opanować. Już chciałem wstać i wykonać plan zmyślony przez moje alter ego, ale do karczmy weszła zakapturzona kobieta w masce na którą tyle czekałem. To trochę ostudziło moje mordercze zapędy. Usiadła naprzeciw mnie i z marszu zapytała:

 

— Udało ci się? -Powiedziała to tak jak gdyby od odpowiedzi zależało jej życie. W sumie, najpewniej od tego zależało.

 

— Może tak, może nie. Najpierw jednak chce usłyszeć dlaczego zamordowałem Mongolską księżniczkę.-Zapytałem bawiąc się sztyletem na jej oczach, tak by dokładnie widziała ostrze.

 

— Obiecałeś że nie będziesz zadawać pytań. W jej głosie naprawdę dało się usłyszeć rozczarowanie.

 

— Jestem płatnym mordercą, który nie może ufać nikomu nawet samemu sobie.

 

Nie ufasz mi, ja pragnę tylko twego dobra-usłyszałem w głowie głos. Zignorowałem to, uznałem że teraz warto się skupić na rozmowie z tą kobietą.

 

--Więc wykazałaś się nie lada głupotą ufając mi. Tak więc opowiedz mi kim była ta kobieta, chyba że wolisz, abym sprawdził jak wygląda twoje serce od środka.

 

— Spokojnie zabójco, wszystko ci opowiem tylko najpierw pokaż mi jakiś dowód.--Wypowiedzenie tego musiało kosztować ją naprawdę wiele samozaparcia i odwagi. Zaimponowała mi.

 

Sięgnąłem po sakwę i wysypałem jej zawartość. Serce zabiło mi mocniej, rozszerzyły mi się źrenice, mordercze instynkty się we mnie obudziły. Zamiast ucha, wysypał się popiół. Gdzie ono jest? Co się dzieje?

 

--Spokojnie -- Wypowiadała to śmiejąc się i szydząc z mojej reakcji.- To wystarczający dowód. Teraz mogę ci opowiedzieć ci moją historie.

 

— Ale przecież to tylko popiół.-- Powiedziałem zaskoczony.

 

— Tak, ale kiedyś to pewnie był kawałek jej ciała, nieprawdaż? -Nagle zyskała na pewności siebie. Skinęła nawet do Karczmarza, aby ten przyniósł jej piwo.-Od czego by tu zacząć? Wiem, najpierw się przedstawię.

 

Zdjęła z twarzy maskę i ukazała swoją twarz, a raczej połowę twarzy. Lewa połowa była piękna. Blada skóra, jędrne krwisto czerwone usta, błękitne oko, nawet moje pozbawione serca alter ego uznało że mogło by się w niej zakochać. Prawa połowa zaś była kompletnie pozbawiona skóry, widać było wszystkie ścięgna i mięśnie, brak zębów i pusty oczodół dodawał jej tylko ”uroku”.

 

— Jesteś pierwszą osobą na której twarzy nie widzę żadnych emocji, gdy pokazuje twarz.-Powiedziała to jakby rozczarowana.

 

— Robiłem kiedyś coś podobnego wielu osobom, więc nie robi to na mnie specjalnego wrażenia.-Odpowiedziałem jej z obojętnością.

 

— Ah tak, zapomniałam kim ty tak naprawdę jesteś. Może chociaż moje imię zrobi na tobie większe wrażenie. Nazywam się Anabel Lee i jestem mongolską księżniczką.-Wypowiedziała to z ogromną powagą, uważając aby każde słowo było należycie wypowiedziane.

 

— Tą dziewczyną którą zamordowałem bodajże godzinę temu? — Powiedziałem zaskoczony i jeszcze bardziej zaintrygowany.

 

— Tak, lecz nie do końca. To było wskrzeszone ciało mojej młodszej siostry uformowane na moją podobiznę. Bo widzisz, niespełna dwa lata temu mój wujek-nekromanta, został nakryty na mordowaniu mieszkańców mojego państwa i eksperymentowaniu z ich ciałami. Gdy mój ojciec się o tym dowiedział odebrał mu wzrok i wygnał z naszego państwa. Ten gniewnie przysiągł zemstę po czym opuścił Mongolie. Rok później mój ojciec zmarł na nieznaną dotąd chorobę a ja objęłam tron. Niestety tydzień później zaginęła moja młodsza siostra i pomimo poszukiwania jej przez całe państwo nie udało się jej znaleźć. Dopiero po miesiącu dostałam list od niej. Pisała w nim, że znalazła sobie ukochanego i że pragnie z nim stąd wyjechać, chciała się również ostatni raz ze mną spotkać, ale miałam przyjść sama i nie mówić nic mojej mamie, bo nie chciała jej ranić, wolała żeby myślała, że nie żyje. Wiem że brzmi to niedorzecznie ale nie mogłam stracić szansy na spotkanie z moją ukochaną siostrą. Wybrała miejsce w którym zazwyczaj jest mnóstwo osób, więc byłam pewna, że to nie może być pułapka. Następnego dnia w środku nocy stawiłam się na wyznaczone miejsce, była to jakaś speluna o której istnieniu nie wiedziałam. Gdy wchodziłam do środka byłam podekscytowana i przerażona. W środku był tylko barman i jakaś kobieta w kapturze, Wyglądała znajomo, myślałam że to moja siostra, więc usiadłam naprzeciwko niej.

 

— Czy to naprawdę ty? -Zapytałam nieśmiało.

 

--Podniosła głowę. Podskoczyłam z przerażenia. Pod kapturem nie zobaczyłam twarzy swojej siostry. Zobaczyłam swoją twarz, idealnie odwzorowaną moją twarz. Przerażona chciałam uciekać, ale barman zamknął drzwi. Nie wiedziałam co zrobić i wtedy poczułam ukłucie w mojej szyi, ktoś mi coś wstrzyknął. Straciłam przytomność. Obudziłam się dopiero po kilku godzinach, w jakimś ciemnym pomieszczeniu, którego wyglądu nie mogę sobie przypomnieć. Pamiętam jedynie twarz mojego oprawcy. Stanął przede mną, wyciągnął lustro i pokazał mi moją twarz, a raczej połowę mojej twarzy.

 

— Twój wujek kazał mi cię zabić. Pragnie wykorzystać twoją ożywioną siostrę, która teraz wygląda jak ty do władzy nad tym państwem. Ale ja nie mogłem tego zrobić, jesteś za piękna, nie możesz być martwa. Postanowiłem cię oszpecić, żeby nikt cię nie poznał, ale zostawiłem ci część twojego piękna. Dobrze zrobiłem. Prawda? -Mówił, zadowolony z siebie, myślał że naprawdę zrobił dobrze.-Jesteś wolna, idź pokaż światu swoje piękno.

 

Wypuścił mnie. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Próbowałam wrócić do mojego pałacu, ale było tak jak mówił, nikt mnie nie poznał i nikt nie chciał mnie słuchać. Tak tułając się po świecie, trafiłam tutaj, zarobiłam trochę pieniędzy w sposób o którym wolę nie mówić i wynajęłam ciebie, a teraz mam dla ciebie jeszcze jedno zadanie, a raczej prośbę. Chcę żebyś poszedł ze mną do kryjówki mojego wujka i zabił go, to jedyny sposób aby zapobiec zniszczeniu mojego ukochanego państwa.

 

— Rozumiem dlaczego przychodzisz z tym do mnie, ale nie wiem dlaczego miałbym ci w tym pomóc.-Nie słuchaj jej! Zabij ją! Powiedział głos z mojej głowy

 

— Zamknij się! Przepraszam, nie chciałem tego powiedzieć na głos, to nie do ciebie. Kontynuuj.

 

— Nie wiem co mam o tym myśleć ale zignoruje to, każdy ma swoje tajemnice, prawda? -Powiedziała to z lekkim uśmieszkiem-Pytasz co będziesz z tego miał? Słyszałeś o takim artefakcie jak lustro uwolnienia? Podobno potrafi ona uwalniać od każdej choroby psychicznej jak na przykład schizofrenii lub rozdwojenia jaźni. Nie patrz tak na mnie, wszyscy już wiedzą o twojej przypadłości. Więc co ty na to? Zabijesz jednego starucha i będziesz wolny.

 

— Zachęciłaś mnie. Ruszajmy od razu.

 

— Popełniasz wielki błąd.— Powiedział głos, po raz pierwszy tak spokojnie.

.

.

.

.

— Chyba sobie żartujesz.-Zapytałem szyderczo.-Twój wujek, ten który wydaje teraz rozkazy w tym twoim państwie, wielki nekromanta ma swoją kryjówkę w kostnicy?!

 

— Najciemniej pod latarnią nieprawdaż? -Odpowiedziała z lekkim uśmieszkiem.

 

Staliśmy przed zaniedbanym, pomalowanym na czarno budynkiem z wybitymi szybami. Od ścian odchodziła farba, pod drzwiami zalegały śmieci a w powietrzu unosił się zapach śmierci. W promieniu 100 metrów nie było żywej duszy, nie ma w tym nic dziwnego, sam zapach odstraszał nawet szczury.

 

— Wchodzimy.-Wyszeptała jak najciszej tylko mogła.-Przygotuj się, kto wie co znajdziemy w środku.

 

Otworzyłem stare, spróchniałe drzwi. W brew temu co myślałem, wcale nie skrzypiały. Zapach zgnilizny stał się jeszcze intensywniejszy. "To ostatnia szansa by ją zabić i uratować swoje życie."-Cwany jest pomyślałem, nie chce opuścić mojego ciała więc wymyśla takie bajeczki. Równocześnie z dźwiękiem zatrzaskujących się drzwi poczułem ukłucie w szyi.

 

— Poznajesz to? To ta sama strzykawka! Z tą samą trucizną! — Wykrzyczała i splunęła mi w twarz.-Ty naprawdę tego nie pamiętasz, ten staruch wykonał świetną robotę, wymazując ci pamięć. Jeszcze sobie to wszystko przypomnisz! -- Uderzyła mnie pięścią w twarz.

 

Straciłem przytomność.

 

— Ostrzegałem teraz jest już za późno. --Obudziłem się oblany wiadrem zimnej wody. Byłem przykuty do podłogi, a dookoła mnie narysowane były nieznane mi dotąd symbole z krwi. Nade mną stał nieznajomy mi starzec i moja kompanka.

 

— Jak dla mnie to głupota, ale jeśli tak bardzo tego pragniesz to mu powiedz.- Powiedział z obojętnością starzec do kobiety.

 

— Wiem że lubisz być świadomy co się dookoła ciebie dzieje, więc ci wytłumaczę, co i dlaczego z tobą zrobimy.-Uśmiechała się najszerzej jak tylko mogła tym bezzębnym uśmiechem.-Zacznijmy może od tego, że rok temu wynajął cię ten oto staruch do zamordowania człowieka imieniem Slame, króla podziemia. Chciał przejąć po nim władze, chciał zostać nowym hersztem największej zgrai bandytów w tym mieście, ale ty wkradłeś się tam, bezproblemowo zabiłeś kilku strażników i gdy już stałeś przed jego komnatą, a na twojej drodze stał jeszcze tylko jeden strażnik, zamiast szybkim cięciem podciąć mu gardło, to zdjąłeś jego, a raczej jej hełm i oniemiałeś. Przez chwile stałeś nieruchomo patrząc się na moją twarz. Myślałam, że to koniec, że wyjdę z tego bez szwanku, a wtedy ty wbiłeś mi tą cholerną strzykawkę z trucizną w szyje i gdy zemdlałam zabrałeś mnie to swojego domu. Obudziłam się sama w ciemnym pokoju, z karteczką położoną na kolanach z napisem „połowa twojej twarzy mi wystarczy”. Dopiero wtedy poczułam niewyobrażalny ból mojej połowy twarzy, który tylko się nasilał gdy próbowałam jej dotknąć. Potem starzec wymazał ci pamięć za źle wykonaną pracę. I gdy oboje straciliśmy nadzieje na szczęśliwe życie, los sprawił, że przypadkowo oboje usłyszeliśmy jak jakiś filozof mówi o zabójcy w którego ciele żyje demon, który pomoże tym którzy go uwolnią. Oboje od razu zrozumieliśmy, że chodzi o ciebie, dowiedzieliśmy się o tym więcej i wszystko wydawało się prawdą. Wymyśliliśmy więc plan jak cię tu zwabić i jak uśpić twoją czujność i przeszliśmy do działania. Wszystko poszło dokładnie po naszej myśli, tańczyłeś tak jak ci zagraliśmy, a teraz pozostało już tylko wyciągnąć z ciebie tego demona. Mam nadzieję że sprawi co to ogromny ból!

 

— Ostrzegałem cię a ty nie słuchałeś, teraz spotka cię za to kara.--Jakby echem odbijało się to zdanie po mojej głowie.

 

Dziadek rozpoczął swój rytuał. Z uśmiechem wbił sztylet w mój brzuch, po czym krwią narysował mi coś na czole. Rana brzucha nie sprawiała mi jakiegoś okropnego cierpienia, doznawałem już w życiu gorszych katuszy. Nekromanta zaczął bełkotać coś w nieznanym mi dotąd języku. Nagle moje oczy wypełniły się krwią. Rana którą wcześniej mogłem spokojnie zignorować zaczęła mnie palić, jak gdyby ktoś wsypał rozżarzony węgiel do moich jelit. Chciałem krzyczeć, lecz nie mogłem się skupić. Chciałem, aby pomógł mi głos z mojej głowy, ale on nie odpowiadał, jakby go tam wcale nie było. Zemdlałem.

 

Gdy otworzyłem oczy dostrzegłem leżące obok mnie nogi. Wyglądały dość znajomo. Wyglądały jakbym oglądał je przez całe moje życie. „To chyba nie mogą być moje nogi”. Zebrałem resztkę swoich sił i spojrzałem w dół mojego ciała. Nie było ich. Po prostu ich tam nie było. Nie czułem ani bólu, ani nóg, jak bym po prostu ich nigdy nie miał. Przy ścianie stał starzec, kobieta z połową twarzy i trzymetrowy stwór, umięśniony, owłosiony z czerwonym futrem, z kopytami i półmetrowymi rogami, lecz największą uwagę przykuwały oczy które wyglądały jak by płonęły żywym ogniem. Nawiązali między przerażający dialog.

 

— W zamian za uwolnienie cię, spraw bym znów była piękna, oddaj mi moją drugą połowę twarzy.— Powiedziała kobieta pełna nadziei i szczęścia.

 

— Zabij Slame’a, spraw bym to ja sprawował władzę! -Rozkazał demonowi dziadek.

 

— Nie sądziłem, że taki przerażający demon z piekła rodem, władca piekieł, ten który budzi lęk samym spojrzeniem, będzie się słuchał jakiejś ułomnej kobiety i schorowanego starca.-Wypowiedziałem te słowa, uśmiechnąłem się ostatkiem sił i splunąłem krwią.

 

— Nie słuchaj go, to ja cię uwolniłem, to ja jestem twoim panem, to mnie masz słu… — Chciał dokończyć, lecz demon przerwał mu wbijając szpony w jego pierś i wyciągając jego serce. Kobieta gdy to zobaczyła, chciała uciekać, lecz nim dobiegła do drzwi doskoczył do niej diabeł i wbił swój róg w jej skroń, po czym rzucił nią w ścianę. Gdy był już pewien, że nie żyje przybrał ludzką, męską, zakapturzoną postać i ruszył w moim kierunku. Podszedł do mnie i powiedział:

 

— Życie w tobie było okropnym doświadczeniem. Nigdy mnie nie słuchałeś, nie spełniałeś moich pragnień. Byłeś okropnym sarkofagiem.-Wysyczał to po czym uderzył mnie pięścią twarz, tak mocno że znów straciłem przytomność. Gdy się ocknąłem, czułem się jakoś nieswojo, nic nie mogłem zrobić, jak bym nie był w swoim ciele. -Nie zasłużyłeś na śmierć, poczujesz to co ja czułem żyjąc w tobie.- Powiedział głos w mojej głowie, ale tym razem brzmiał inaczej, to nie był głos w mojej głowie, to ja byłem głosem w ciele demona. Chciałem płakać, ale nawet na to mi nie pozwolił.

 

— Teraz ty będziesz obserwował świat moimi oczami. Jeśli lubisz patrzeć na martwe ciała, spodoba ci się to życie! Ha ha ha- Powiedział to demon w ciele człowieka po czym udał się w stronę najbliższego przybytku rozkoszy

.

.

.

Minął rok. Wciąż obserwuje świat oczami demona. Przez te trzysta sześćdziesiąt pięć dni zobaczyłem tyle okropnych morderstw, ile nikt w życiu nie powinien oglądać. Dopiero rozumiem, jak bardzo krzywdziłem nie tylko demona żyjącego we mnie, ale też wszystkich ludzi dookoła mnie, ignorując ich emocje. Dopiero teraz do mnie dotarło, że brak emocji jest nawet gorszy niż nienawiść. Nikt nie powinien tego doświadczyć. Zasłużyłem na tą karę.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania