Życie po Śmierci

Obudził się.

Dziś jakoś wcześniej niż zwykle, bez nachalnego dźwięku budzika.

Leżał tak chwilę z otwartymi oczyma, a świadomość powoli wracała do ciała.

Czuł miękkość materacu, wzburzoną pościel, ciepły mikroklimat sennej krainy tymczasowo nieżywych ludzi.

Żona zakopana pod warstwą poduszek, zwinięta w kłębek oddychała spokojnie, będąc całkowicie po tamtej stronie.

Nie chciał jej budzić. Dochodziła dopiero piąta. Usiadł na skraju łóżka i przetarł zmęczone oczy. Ciało odezwało się sygnalizując swój zwykły szereg potrzeb.

Spojrzał na żonę.

Nie jesteśmy robotami.

Pogłaskał ukochanego psa który nie zwrócił na to najmniejszej uwagi i zaparzył herbatę by pobudzić apetyt.

Wyjrzał za balkon na wschodzący świt.

Umysł rozbudzony, pracował już na pełnych obrotach.

Kim był?

Mapa obowiązków, poleceń, uwag, zależności, wspomnień, uczuć, wypełniła go całego, kierując go tam gdzie powinien iść i co zrobić. Nie miał wyboru.

Cienie pod oczami zdradzały wyczerpanie, gdy patrzył w lustro.

Za wszystko trzeba zapłacić.

 

.

 

Dziewczyna siedziała oparta o kaloryfer, grzejąc się w jego cieple. Za oknem ciemna noc. Normalny zimowy wieczór.

Jej długie ciemne włosy spadały nie ułożone na jej ramiona.

Wokół setki notatek, zabazgranych białych kartek. Herbata powoli stygła ledwo tknięta, tracąc smak.

Musiała się spieszyć, chciała tak dużo. Czasami myślała ze może ciut za wiele.

W końcu życie jest krótkie, nigdy nic nie wiadomo, więc...

Skarciła się w myślach za chwilową słabość i powróciła do notatek. Przeglądała książki, tonęła w nich, wnikając w każde słowo, każde zdanie.

Musiała wszystko zrozumieć. Czemu więc przestawała rozumieć tą, której cień widziała w oczach innych?

Gdy wychodziła wieczorami, myślami wciąż była w pracy. Dobrze się z tym czuła.

Wszystko dopięte było na ostatni guzik. Zimno nie docierało przez poły jej płaszcza.

Nic nie docierało. Nie chciała by kiedyś, już, tam, coś znów....ożyło.

Cienki uśmiech błądził po jej twarzy.

 

.

 

Palił papierosa za papierosem. Dzień był krótki. Za kontuarem baru kelnerka przecierała kufle po piwie.

Bar był pusty. Sprawdził powiadomienia na telefonie co nie miało dla niego żadnego znaczenia.

Schodził dziś prawie całe miasto. I miał serdecznie dość tego że nadal nic nie czuł. To była jego codzienność.

Upił łyk piwa. Nieprzyjemnie ciepłe.

Rozejrzał się po spokojnym wystroju wnętrza. Zerowy ruch. Miał ochotę wstać i coś rozwalić, zaburzyć ten histeryczny konsumencki ład.

Jednak wiedział że działanie to przyniosło by jedynie bezsensowne szkody. Czepiał się, był zbyt drażliwy.

Być może już szalony. Nie wiedział.

Popiół gromadził się w popielniczce a myśli w jego głowie. Wypalone, zużyte, niezrealizowane.

Nienawidził się za to.

Miasto nocą, uwielbiał ten widok. Tysiące świateł, wieczny ruch. Chłodne, śmierdzące powietrze. Brutalnie prawdziwe.

A wokół reklamy lepszego świata. By działać muszą wmówić że żyjemy w tym gorszym.

Jednak kiedy reklamy przestały kłamać?

Patrzył przewieszony przez barierkę jak kolejny papieros nikł w ciemnej toni zamarzającej rzeki.

Przyzwyczajał się.

.

 

Dziewczyna tańczyła a jej złote włosy, unosiły się w powietrzu. Czuła ciepło w sercu.

W dodatku była przerażona. Młoda, piękna i w rozpaczy. Intensywnie czerwona krew ożywiała jej ciało, rozprowadzając energię po wszystkich komórkach. Chciało jej się żyć!

Przepełniała ją obawa. Chciała umrzeć...i rozpłynąć się w miłości.

Ukryła twarz w dłoniach i ostrożnie wyjrzała zza palców. Czy ona to ja?

Czy jestem w stanie jeszcze kochać?

Wyszła, niemal biegnąc na chłodne nocne powietrze. Potrzebowała oddechu. Wystarczyłby jeden porządny, by przegnać duszące ją koszmary. Gwiazdy mrugały do niej. Hipotetyczna przyszłość.

Wszystko to już widziała.

I nagle poczuła to.

Spod warstwy ubrań, rozdzierając materiał, nagle i niezapowiedzianie wyrosły jej z pleców....śnieżnobiałe skrzydła.

W chmurze podmuchu niezliczonych śnieżnych płatków, wzbiła się w powietrze, zostawiając przeszłość za sobą.

 

..

 

Tym razem to ona wstała pierwsza, zaparzyła herbatę. Wyprowadziła psa. Spoglądając na sylwetkę swojego męża, wiedziała jak bardzo jest zmęczony.

Ona też była. Za to pomimo tych wszystkich złych, niepotrzebnych rzeczy, mieli siebie.

Tylko na jak długo? Bała się bardziej niż on, celowo popadała w ignorancję, zatracając się w pracy.

Czy nam się uda?

Obudził się. Widziała miłość w jego oczach.

To wystarczyło.

 

.

 

Projekty układały się w kalejdoskopie życia, lubiła to tempo, lubiła być lepsza od innych. Najpiękniejsza.

Nosiła się więc z dumą, płacąc zmęczeniem za swoje mroczne piękno. Wiedziała że jest wyjątkowa, miłość schodziła na dalszy plan. Może kiedyś...

Rozpostarła czarne skrzydła, ukazując czym jest prawdziwa determinacja.

Z odnowionym zapałem wrzuciła się w wir pracy.

 

..

 

Przyglądał się płonącej paczce papierosów przez krótką chwilę po czym odrzucił ją z obrzydzeniem. Sam nie wiedział dlaczego to zrobił.

Nogi bolały go po tułaczce. Znów nadwyrężył sam siebie. Wokół niego nie było nic. Rozpościerało się jak samotny potencjał, ukazując tylko własne, wielokrotnie połamane wnętrze.

Zacisnął pięść i krzyczał długo, prosto w tą cholerną pustkę.

Niedługo miał pociąg. Pociąg który zawiezie go daleko stąd.

 

By zrzucić łańcuch ze swoich skrzydeł.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Szudracz 30.03.2017
    Ode mnie 5 :) Pozdrawiam:)
  • Henear 30.03.2017
    pozdrowionka
  • Yonadellarose 31.03.2017
    Daję 5 ! :D
  • Freya 31.03.2017
    "Czuł miękkość materacu,"?
    Niezły tekst; właściwie to wszyscy pragną tego samego, tylko nie bardzo jeszcze wiadomo czym to jest, albo - no właśnie, że nie jest... Pozdro. ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania