Życie to nie paczka papierosów i KFC.

Jakby co, można pominąć przydługi wstęp i lecieć od razu do *

 

(Jako, że zmagam się z weną, bo z jednej strony chcę pisać, mam o czym, a z drugiej strony chciałoby się umieścić jednak te historie w jakiejś lepszej scenerii, niż to jebane, śmierdzące Opole; ale skoro tu mieszkam, jeszcze, i tutaj obserwuję rzeczywistość, to równie dobrze mogę pisać o tym, co tu się dzieje bez ogródek.

Czyli: zamieniłem swój kompleks Opola na kompleks Opola z pisaniem. Czas rzucić narzekanie i własne ograniczenia.)

 

(Stwierdziłem też, że na jakichśtam książkach czytanych i nieczytanych, albo dostanych i nietrafionych zarobię najwyżej 60 PLN, a czy pójdą, czy nie, to wola boska najwyżej – więc uznaliśmy, tzn. Ruda i ja, że odniesiemy je do punktu wymiany książek, który mieści się w Turawa Park.)

 

(Dla tych, co nie mieszkają w Opolu: Turawa Park to galeria handlowa, całkiem spoko i na całkiem fajnym zadupiu – której jedynym minusem jest (oprócz lokalizacji dokładnie pośrodku niczego) to, że znajduje się tam Kerfur. Z wszystkich supermarketów, hipermarketów, paramarketów (czaicie?) – kerfur. Najgorszy market na świecie. Ale ogólnie Turawa Park jest bardzo przyjemny. No, i jeśli ktoś nie lubi mniejszości etnicznej bez własnego państwa, to też nie będzie zachwycony. Ale to taki bonusik raczej. Mi nic złego nie zrobili, jak dotąd, więc nie mam problemu.)

 

*

No i poszliśmy dzisiaj do Turawa Parku. Ala po coś, ja na lody (Grycan, gdzie wszystkie dziewczyny mnie znają i wiedzą, co zamówię na pewno), a czekając na Alicję, przeglądałem książki w punkcie. Jest ich tam dosyć sporo, tak ze trzysta-czterysta może. Wiele z nich leży tam od bardzo długiego czasu, ale co jakiś czas dochodzą nowe, i można wygrzebać coś fajnego. W fotelach siedziało trzech, znanych mi już z widzenia panów o nieco ciemniejszej karnacji. Grali w karty. Reszta plemienia szukała szczęścia w kerfurze i innych zakamarkach Turawa Parku. A ci siedzieli sobie grzecznie i grali w karty.

 

Nigdy wcześniej nie słyszałem mowy cygańskiej na tyle, żeby wiedzieć, że faktycznie coś mówią, (a nie, że cyganka na mnie krzyczy pod lidlem, że jestem chuj bo piątaka na dziecko nie dałem) i przeglądając książki, trochę podsłuchiwałem. Ciekaw byłem, ile zrozumiem.

 

Stałem sobie tam i usiłowałem zrozumieć, o czym ci panowie sobie tam rozmawiają. Głównie coś liczyli, nie wiem, grali w tysiąca, albo inną grę, gdzie się coś liczy, w każdym razie z języka polskiego słyszałem głównie liczebniki i jakieś pojedyncze słowa. Z rosyjskiego, pewnie liznęli w szkołach za dzieciaka, jakieś tam „haraszo” czy inne „nu, dawaj, dawaj”. reszta mogła równie dobrze być w cygańskim, albo węgierskim, jak i w jidysz lub po arabsku, bo za chuja nie znam tych języków i nigdy żadnego nie słyszałem na tyle, żeby zapamiętać melodię, tonację, akcentację itd.

 

I tak sobie stoję i przeglądam książki, podsłuchuję przemiłych panów, a tu nagle spod stołu jakieś dźwięki.

-Pst, kurwa, pst, Okropny!

Zerknąłem pod stół. Kot. Co robi kot w galerii handlowej?

-Co jest?

-Daj szluga. – powiedział kot.

Kot w galerii handlowej sępi szlugi.

-Jesteś cygańskim kotem?

-Co?

-Gówno. Pytałem, czy jesteś cygańskim kotem.

-A co to za różnica? – kot zwęził źrenice, jak wiedźmin.

-A taka różnica, że jak Cię kopnę w dupę, to wolę wiedzieć, czy mam przygotowywać mowę dla animalsów, czy policji za napastowanie mniejszości etnicznej.

-Co?

-Gówno.

-Ej, daj szluga, nie? – Powtórzył kot.

-Nie palę przecież.

-Ej, ale paliłeś kiedyś, sam widziałem. Dalej masz kiepy w popielniczce w samochodzie.

-Ale już nie palę. Zresztą, skąd wiesz o kiepach?

-Nie wiem, strzelałem.

 

Faceci zaczęli się kłócić. Jak w „Obsługiwałem angielskiego króla” – pogodnie, ale rzeczowo. Coś komuś nie pasowało w liczebnikach, że pięćdziesiąt jeden i dziewiętnaście, że plus, że minus.

-Myślisz, że jestem częścią tego przestępczego półświatka? – zapytał zgoła niespodziewanie kot.

-A co mnie to obchodzi, czy jesteś... Poza tym, nie znasz ich, nie oceniaj. Może to akurat nie złodzieje, może nie bandyci, może to porządni ludzie, którzy akurat mieli pecha i urodzili się, kurwa, w takiej a nie innej rodzinie, kurwa, nie możesz być takim chujem w ocenie ludzi.

-Mogę być chujem, kiedy chcę. A teraz patrz. – powiedział kot, po czym podbiegł do grających w karty i zaczął się łasić. Ten najgrubszy z graczy wyciągnął z kieszeni na piersi paczkę marlboro zielonych, odpalił jednego i dał kotu. Ten wlazł mi na stół i efekciarsko pykał papierosa. Nie zaciągał się. Po prostu... pykał.

-I jak się z tym czujesz, że pierdoleni złodzieje dali mi papierosa, poczęstowali zwierzę w potrzebie, a ty nie? – zagadnął kot.

-Skąd wiesz, że to złodzieje?

-Wiem, bo mieli złote zegarki.

-Może odziedziczyli.

-Nowe zegarki?

-Skąd wiesz, że nowe?

-Bo sam mam jeden, patrz. – odsunął trochę futerko na jednej łapie. Pod spodem był całkiem sporych rozmiarów zegarek. Jakiś rolex, czy coś.

-Co to za firma?

-Patek-Filip. Nie noszę rolexów, bo to dla jebanych biedaków, brajtlingi i te wszystkie azoriny to jedna wielka kupa. Zdrzemniesz się i się zatrzyma. Gówno. A patki są takie nawet.

-Zajebałeś go, prawda? – spytałem, a kot popatrzył mi prosto w oczy.

-Nachyl się – powiedział.

Miał mnie chyba za głupiego.

-Sam się nachyl, jebany kosmaty bambusie. Jak myślisz, że dmuchniesz mi w twarz tym wysępionym malborasem, to zrobię z Ciebie rękawiczki. I gulasz, skoro już o tym mówimy.

-Chciałem Ci zademonstrować, jak się kradnie zegarki metodą „na kotka”.

-Opowiedz mi lepiej.

-Nie chce mi się. W ogóle, nie chce mi się tu siedzieć. Idę w chuj do KFC, ten malbork mnie strasznie zmulił, mam ochotę na jakiegoś chrupiącego, panierowanego trupa.

-Uważaj, żeby Ciebie nie opanierowali.

-Pff – prychnął kot i zniknął.

 

Zamyśliłem się. Podchodzi do mnie ochroniarz.

-Pan ze mną – mówi, i szarpie mnie za ramię.

-Dupę se pan poszarp, kurwa, robię ci coś? – zagaduję go grzecznie, bo przecież jestem kulturalnym człowiekiem po studiach i umiem się zachować w każdej sytuacji.

-Dostałem zgłoszenie, że pan tu pali papierosy, wniósł pan zwierzę i źle się pan prowadzi. – zrobił zakłopotaną minę. Po tonie jego głosu i wyrazie twarzy wywnioskowałem, że nie ma pojęcia, co to znaczy „źle się prowadzić”, a w bazie (słuchawka w dupie) nie chcieli wytłumaczyć.

Zachowałem zimną krew i nie dałem się zastraszyć. Z pełną kulturą i spokojem zapytałem go:

-A zajebać ci? Widzisz tu gdzieś jakieś zwierzę, debilu?

Rzucił okiem w stronę domniemanych cygańskich dżentelmenów, oddających się rozrywce.

Kontynuowałem.

-Co, myślisz, że po to nie palę trzeci miesiąc, żeby teraz jarać! w galerii! handlowej! ze zwierzęciem! Czyś ty chłopie ochujał?

Chłop przeszedł od słów do czynów, szarpnął mnie za ramię, ale coś mu zatrzeszczało w słuchawce i pobiegł do KFC, zupełnie o mnie zapominając.

 

Po chwili podchodzi do mnie jeden z tych dżentelmenów.

-Słyszałem, że podobno umie pan rozmawiać ze zwierzętami, czy to prawda?

-Owszem – zgodziłem się.

-Może mi pan powiedzieć, co one o nas sądzą? – spytał grzecznie.

-Ogólnie? – spytałem. Facet odwrócił się do swoich, coś zagrzechotał w swoim narzeczu, tamci odgrzechotali, po czym odpowiedział mi, że tak, że ogólnie wystarczy.

-Ogólnie, to koty strasznie przeklinają, a psy lubią ogień – odpowiedziałem, a facet podziękował, uśmiechnął się i wrócił na swoje miejsce. Cała trójka radośnie wręcz grzechotała w tym swoim języku.

 

Po chwili podeszła do mnie Alicja.

-Widziałeś, że kot nasrał jakiejś babce do kubełka ze skrzydełkami?

-Widziałem, że wrzucił peta tamtej facetce we frytki.

-To patrz tam. Ale syf.

-...

-Gadałeś z nim?

-No.

-I co powiedział?

-Że kradnie zegarki metodą „na kotka”.

-I co to znaczy?

-Nie powiedział mi.

-...

-Idziemy?

-Chodźmy.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 12

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Kraszax 22.02.2016
    Całkiem ciekawie i z humorem napisane :) ode mnie 5 ;)
  • Nox 22.02.2016
    Dużo humoru, coś co lubię :) 5
  • Bardzo dobry tekst, napisany lekko i z humorem. 5 :)
  • buchling 22.02.2016
    Wesoło i lekko, jak wspomnieli poprzednicy. Gdzieś tam czają się przebłyski ironii, którą zawsze witam z otwartymi ramionami. Te przekleństwa też nawet mi tutaj pasują, nadają charakterku zarówno bohaterowi jak i kociakowi. Za to po oczach kłuje trochę zapis dialogów, po których raz zaczynasz z wielkiej, a raz z małej litery. Gdy zamierzasz użyć po wypowiedzi bohatera czasownika, np. "powiedział", albo "zapytał", to zaczynasz z małej litery i nie używasz kropki przed myślnikiem. Gdy po wypowiedzi nie występuje czasownik, np. "- Nie przyjdę. - Piotrek zrobił obrażoną minę.", to w takim wypadku zdanie po wypowiedzi zaczynasz wielką literą, a samą wypowiedź kończysz kropką. To takie techniczne rzeczy, ale w odbiorze są równie ważne, co styl i fabuła. W tekście, zwłaszcza na początku, mignęło mi chyba ze trzy razy "coś" . Też mi zawsze wszyscy tłuką bez końca, że zaimki są fuj, a nieokreślone to już w ogóle. Niemniej, pierwsze wrażenie pozytywne, bohater da się lubić. Życzenie z mojej strony - mam ochotę na coś dłuższego;)
  • Okropny 22.02.2016
    Wiesz, spoko, że napisałeś tak obszerny komentarz; że wskazałeś błędy - cieszę się, że ktoś czuwa. Ale nic z tym nie zrobię, bo - nie obraź się - wolę pisać nowe, niż się pierdolić z błędami, które nie mają większego znaczenia przy odbiorze (wg mnie oczywiście - co innego gramatyka i ortografia). Mam kilka tekstów, dłuższe powstają, jak chcesz, to Ci rzucę linkiem do nowo powstającego projektu.
    Pozdro!
  • Okropny 22.02.2016
    A, i jak chcesz dłuższy, to o świniach przeczytaj ;)
  • buchling 23.02.2016
    Całkowicie rozumiem twoje podejście do sprawy (każdy ma przecież swoje), więc spokojnie, nie ma bata żebym się obraziła. Zwyczajnie mam takie poczucie, że dłuższy i obszerniejszy komentarz mimo wszystko przyjemniej jest dostać, niż takie niezobowiązujące "super, pisz dalej!", co mi się od razu kojarzy z blogaskami nastolatek. Widać też wtedy, że, jak to ująłeś "ktoś czuwa" i nieco bardziej wgłębia się w tekst. A tak poza tym, to dopiero się zadomawiam, ale chętnie porozglądam się po reszcie twoich prac:)
  • Lotta 23.02.2016
    Ha, ha kocham te przeklinające koty i ogólne wyczucie kultury. xD
  • Neurotyk 23.02.2016
    Wartko się czytało, duża doza ironii oraz autoironii, której główny bohater sobie nie skąpi, a ja kocham autoironiczność i dystans do siebie bohaterów. O stylu wypowiedzi bohaterów nie ma co dyskutować, że przeklinają? – ktoś podał wątpliwość. I co z tego? Każdy ma swoją stylistykę, a jeśli chodzi o czytających to są gusta i... gusta. Mi stylistyka bardzo się podobała. Coś rodem z "Dnia świra" Koterskiego.

    A co mi nie odpowiadało? Brak refleksji podsumowującej, czyli jednym słowem brak sensu zaistniałej sytuacji. Można powiedzieć, że celem był "brak sensu" właśnie, aczkolwiek ja preferuje treści z "brakiem sensu" w jednej płaszczyźnie, zaś w drugiej – z ukrytą aluzją, aluzjami. Subiektywnie 4,5. Podobało mi się :)
  • Ritha 08.07.2016
    Wiesz, że nie znoszę kotów? Mówiłam Ci? Czy nie? Wszystkich, gadających i nie gadających. Jedyne zwierzątka futerkowe, za którymi nie przepadam :/ Małe tylko oblecą.

    „…oprócz lokalizacji dokładnie pośrodku niczego…” XD

    „A taka różnica, że jak Cię kopnę w dupę, to wolę wiedzieć, czy mam przygotowywać mowę dla animalsów, czy policji za napastowanie mniejszości etnicznej…” XD

    „-Ale już nie palę. Zresztą, skąd wiesz o kiepach? -Nie wiem, strzelałem.” XD

    „Poza tym, nie znasz ich, nie oceniaj” – a to mi akurat podniosło ciśnienie, zupełnie nie wiem czemu :PPP

    „-Dupę se pan poszarp, kurwa, robię ci coś? – zagaduję go grzecznie, bo przecież jestem kulturalnym człowiekiem po studiach i umiem się zachować w każdej sytuacji.” – XD ( i reszta tego dialogu też i mam w dupie, że moralność mi spada na łeb na szyję, całkowicie mam to w dupie)

    „-Pff – prychnął kot i zniknął” – ahahaha zmieniam zdanie, tego kota lubię, mądrze gada XD

    No nie mogłam się oprzeć, żeby tego nie posiekać :)
    Podobało się :) I komenty są czyli fejm się zaczął :P
  • Okropny 08.07.2016
    No, nie mówiłaś...a, siekaj sobie, jesli chcesz (:

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania