Życie zirytowanej dziewczyny - Rozdział 18
Do mieszkania weszła Klara. Gdy zobaczyła w czym nam przeszkodziła, trochę się zmieszała.
- Yyy... To ja nie będę przeszkadzała, przyjdę kiedy indziej.
- Teraz jak już przerwałaś to zostań - powiedziałam ze śmiechem.
Dziewczyna natychmiast się rozpromieniła. Usiadła przy stole i zapytała:
- Może gdzieś pójdziemy we trójkę? Czy chcecie urządzić sobie romantyczny wieczór?
- Skończyłaś już z tym dupkiem? - odpowiedział pytaniem na pytanie Mateusz.
- To tylko znajomy, ogarnij - powiedziała i natychmiast zmieniła temat - to jak, idziemy?
- Nie, wole ten wieczór spędzić z moją królewną - odparł Mateusz, a Klara zrobiła zawiedzioną minę - oj, żartuje. To gdzie chcesz iść?
- Nie wiem, chodźmy poprostu. Po drodze coś wymyślimy.
Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy przed siebie bez konkretnego celu. Klara zaczęła opowiadać różne historie z dzieciństwa. W niektórych momentach Mateusz zatykał jej usta, żeby nie mówiła pewnych rzeczy na głos. W efekcie dziewczyna opowiadała coraz więcej i coraz to śmieszniejsze rzeczy.
Idąc, natknęliśmy się na Kubę i Patryka. Oboje mieszkają w domu z moim chłopakiem. Jejku, jak to brzmi "z moim chłopakiem", chyba sama nie wierzę w to, że jestem z tym chodzącym ideałem. Ale mniejsza o to. Razem z chłopakami poszliśmy... Na piwo. Niezbyt spodobał mi się ten pomysł, ale nie protestowałam.
Wszyscy zamówili alkoholu oprócz mnie - bo nie lubię i Patryka - bo prowadził. Ogólnie było fajnie. Klarze nie zamykała się przez cały czas buzia, a po dwóch piwach stała się jeszcze bardziej rozgadana. O ile to w ogóle możliwe.
Koło dziewiątej, skończyliśmy Nasze spotkanie. Do parkingu, na którym stał samochód chłopaków trzeba było trochę dojść, więc ruszyliśmy. Ja z Mateuszem na przodzie, reszta za nami.
Szliśmy w milczeniu. Nagle chłopak powiedział:
- Kinga, musisz wiedzieć, że jeśliby mi się kiedykolwiek coś stało i nie było by mnie już tutaj na tym świecie, to chce żebyś Ty była szczęśliwa. Z kimś innym, ale szczęśliwa.
- Co Ty wygadujesz? Chyba za dużo wypiłeś - postukałam go po głowie.
- Mówię całkiem serio - spojrzał mi w oczy, a minę miał poważną.
- Ty jesteś całym moim światem i z Tobą będę - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Ale gdyby coś... Masz nie rozpaczać po mnie, nie chce tego. Chce szczęścia dla Ciebie.
- Przerażasz mnie - odparłam, czując, że ogarnia mnie lekki strach. Co mu przyszło do głowy żeby mówić takie rzeczy?
- Mówię tak na wszelki wypadek. Nigdy nie wiadomo co się może stać.
Zatrzymałam się bo doszliśmy do parkingu.
- Nic się nie stanie - przytuliłam go mocno do siebie.
- Ale obiecaj - dodał jeszcze.
- Obiecuje - powiedziałam to chociaż nie wiem, czy dobrze zrobiłam. Przecież gdyby go zabrakło... Nie, nie chce nawet o tym myśleć.
Pocałowaliśmy się i Mateusz razem chłopakami pojechał do domu. Ja z Klarą wróciłam do mieszkania. Przez całą drogę śmiała się z niczego i zaczepiała ludzi. Patrzyli się na nią jak na nienormalną. I mieli trochę racji bo nie należała do normalnych ludzi.
Następnego dnia czekał mnie lekki zawód. Mateusz musiał gdzieś pojechać i cały dzień go nie było. Nie tylko w pracy, ale także po niej.
Ale przecież nie jestem małym dzieckiem i nie będę z tego powodu płakała. Zaraz po przyjściu do pracy zadzwoniłam do Klary - ku mojemu zdziwieniu nie obudziłam jej, mimo że było dość wcześnie - i umówiłam się z nią po południu na zakupy. Naturalnie się ucieszyła i zaplanowała nam już resztę dnia. Jednak nie chciała powiedzieć jak.
Po rozmowie z nią humor mi się znacznie poprawił. Zabrałam się do pracy, starając się nie myśleć o innych sprawach. Szybko zleciało do przerwy i już siedziałam z chłopakami w stołówce. Oktawian nie podszedł do nas. Cieszyło mnie to bo wcale nie miałam ochoty na niego patrzeć i siedzieć z nim przy jednym stole. Wyrzuciłam go z myśli i zajęłam się rozmową. Kątem oka zobaczyłam, że opuszcza salę dziesięć minut przed końcem przerwy. Trochę mnie to zdziwilo, ale w końcu Jego zachowanie ostatnio w ogóle było dziwne. Wróciłam do rozmowy, przestając się nim przejmować.
W końcu jednak trzeba było wrócić do pracy. Pobiegłam jeszcze do szatni, żeby schować telefon do torebki bo trochę mi przeszkadzał. Gdy podeszłam do swojej szafki, zobaczyłam przyklejoną do niej kartkę. Oderwałam ją i zaczęłam czytać.
"And I would've did anything for you
To show you how much I adored you
But it's over now, it's too late to save our love
Just promise me you'll think of me
Every time you look up in the sky and see a star
'Cuz I'm a
I'm a space-bound rocketship and your heart's the moon
And I'm aimin' right at you
Right at you
250, 000 miles and a clear night in June
And I'm so lost without you
Without you
Without you"
Tłumaczenie:
"Zrobiłbym wszystko
By pokazać, jak bardzo cię uwielbiam
Ale to już skończone, za późno by ocalić naszą miłość
Ale obiecaj mi tylko, że pomyślisz o mnie za każdym razem kiedy zobaczysz gwiazdę na niebie
Bo ja...
Jestem rakietą kosmiczną, a twoje serce jest księżycem
I zmierzam dokładnie do ciebie, dokładnie do ciebie
250 tysięcy mil na czystym czerwcowym niebie
jestem zagubiony Bez ciebie, Bez ciebie, Bez ciebie"
Do liściku były również przyczepione dwa bilety na koncert. Koncert Eminema w Polsce. Gdy to zobaczyłam, nie byłam w stanie się poruszyć.
Nie znałam pisma, ale od razu wiedziałam doskonale kto jest nadawcą kartki. Tylko jedna osoba wie, jak bardzo lubię piosenkę, z której pochodzą te słowa. Tylko jedna osoba wie, że Eminem, który jest autorem tej piosenki, jest ważną postacią w moim życiu. Ta osoba wie także, że tylko Jego piosenki pomagają mi w każdej sytuacji i przynoszą ulgę. Wie o tym i wie, że oddałabym wszystko żeby iść na ten koncert. Teraz i wy pewnie wiecie o kogo chodzi.
To Oktawian. Oczywiście pisałam mu milion razy o tym, jak "kocham" Eminema. On też go lubił. Kolejna rzecz, która nas łączyła. Pamiętam, jak nie jeden raz płakałam słuchając piosenek tego rapera. Nikt inny nie potrafi tak dobitnie wyrazić emocji jak on.
W momencie, gdy zaczęłam go słuchać, wpadłam i nie mogłam przestać. To jak narkotyk. Jego muzyka towarzyszy mi wszędzie. Jak dla mnie jest doskonałym artystą i nigdy nikt go nie przebije. Oktawian zna wszystkie moje uczucia i wie, jak ważny jest dla mnie ten koncert.
Patrzyłam na te bilety jak zaczarowana. Były dwa. Cholera, co mam zrobić? Poprosić, żeby poszedł ze mną? Nie... Przecież to głupie. Nienawidzi mnie. Ale jednaj kupił dla mnie bilety... Ciekawe czy liczy na to, że będzie mógł mi towarzyszyć.
Nie mogę z nim iść. To byłoby głupie i nie fair wobec Mateusza. To z nim pójdę.
Siedziałam tak dobre pół godziny. Zupełnie zapomniałam, że przecież jestem w pracy! Szybko schowałam bilety do torebki i pobiegłam na dół. Rozglądałam się, ale nigdzie nie było Oktawiana.
Po jakimś czasie zauważyłam, że idzie w moim kierunku. Jednak nie zatrzymał się, tylko poszedł dalej. Poszłam za nim.
- Poczekaj chwilę - powiedziałam, a on stanął w miejscu i powoli odwrócił się w moją stronę - chciałam Ci podziękować za bilety.
- Nie ma sprawy. Wiem, jakie to dla Ciebie ważne - odparł normalnym tonem - chyba nie przestałaś mieć świra na Jego punkcie? - dodał i prawie niewidocznie się uśmiechnął.
- Nie - odpowiedziałam i sama się uśmiechnęłam - jeszcze raz dzięki.
- Miłej zabawy - powiedział i szybko odszedł.
Stałam przez jakiś czas w miejscu, myśląc o tym, czemu nie możemy się normalnie dogadywać.
Komentarze (22)
kocham literaturę kobiecą. Nadal wierze w Oktawiana : ) 5
Tak literatura to pokazuje, ale w życiu jest inaczej. :(
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania