Poprzednie częściŻywe Trupy #Prolog

Żywe Trupy #1

Dalej nie mogę w to uwierzyć. Za kilka godzin spuszczą to cholerstwo i nasz świat zmieni się o 180 stopni. Po co oni to robią ? Wybiją przez to prawie całą ludzkość. Może to tylko jakieś żarty, a ja głupia się nabieram. Jeśli tak by było to ten, co wymyślił ten żart, musi być chory psychicznie.

[Ja] - A jeśli to naprawdę jakieś żarty ? Może powinnam wrócić do domu ?

Odwróciłam się. Przeszłam spory kawał drogi. Moim celem jest znaleźć jakieś schronienie. Tylko ciekawe jakie.

[Ja] - Zaszłam już daleko. Głupie by było cofnięcie się taki kawał.

Wznowiłam podróż. Była straszna cisza, która sprawiała, że czuję niepokój. Ten niepokój wzrósł, gdy spojrzałam na zegarek. Miałam tylko godzinę.

[Ja] - Nie zdarzę. Już po mnie.

Przyśpieszyłam krok. Miałam nikłe szanse na dotarcie do miasta. A jeszcze znalezienie schronienia. Przygotowywałam się na najgorsze.

[???] - Hej, mała ! Gdzie tak pędzisz ?

Odwróciłam się. Za mną stał chłopak, o rok starszy ode mnie ? Sprawiał takie wrażenie. Blondyn o brązowych oczach. Coś tak 1.75. Tak na oko.

[Ja] - Cześć. Ty się nie szykujesz ?

[???] - Mówisz o tej bombie ? Ja już jestem gotowy. Zauważyłem, że się błąkasz tak sama, więc może chcesz pójść ze mną ?

Zastanowiłam się. Widzę go pierwszy raz na oczy. Nie wiem co to za typ, ale wydaje się miły. Może nie ma złych zamiarów i mi pomoże ? Nie zaufam mu bezgranicznie i będę go miała na oku. Może wtedy mi nic nie zrobi. Jeśli oczywiście chce mi coś zrobić.

[???] - To, co mała. Idziesz ?

[Ja] - Tak.

Poszłam za nim. Teraz myślę tylko o tym, żeby przeżyć.

[???] - Słońce powiesz, chociaż jak masz na imię ? Nie odzywasz się jakoś.

[Ja] - Kamila. I nie mów do mnie "słońce".

[???] - Zadziorna jesteś. Już mi się podobasz. Jestem John.

[Ja] - To gdzie masz to schronienie ? Daleko się znajduje ?

[John] - Zaraz dojdziemy. Spokojnie. Coś taka spięta ?

[Ja] - Bo jak się nie pospieszymy, to zginiemy ! Nie wiem jak ty, ale ja chcę przeżyć !

Zrobił się lekko irytujący. Jeśli zostanie mi z nim zostać, to uduszę go gołymi rękami.

[John] - Ej, nie denerwuj się skarbie. To już niedaleko.

Zrobiłam się czerwona z nerwów.

[Ja] - Co ja ci mówiłam, żebyś mnie tak nie nazywał !

[John] - Mówiłaś, żebym cię nie nazywał "słońce". O "skarbie" nic nie wspominałaś.

Westchnęłam. Nie mogę się denerwować. Nie teraz.

[Ja] - Dobra, prowadź. I spręż dupę !

Zaśmiał się. Cieszyłam się, że kogoś znalazłam, ale wolałam spotkać kogoś "normalnego". Czuję, że będę przez niego często się denerwować. Bardzo często.

 

***

 

[John] - Jesteśmy !

Tym schronieniem był stary dom. Na początku miałam mu powiedzieć "naprawdę", ale już wiem, gdzie będzie bezpiecznie. Przy ścianie znajdował się schron, którego używa się, żeby schronić się przed tornadem. Więc na bombę w sam raz !

[John] - I jak ? Dobrze, czy źle ?

[Ja] - Dobrze. Nawet bardzo dobrze ! Wiesz, że teraz mamy szansę na przeżycie ?

[John] - Wiem i to bardzo dobrze. Chodź, wejdziemy do środka.

Na dole nie było zbytnio przytulnie, ale dało się wytrzymać. Nawet mieliśmy gdzie spać.

[Ja] - Prześpijmy się, zanim to wszystko się zacznie. Nabierzemy wtedy więcej sił na dalszą podróż.

[John] - Mi pasuje. To, co... Śpisz ze mną ?

Poruszył znacznie brwiami.

[Ja] - Nie. Mamy dwa śpiwory, więc damy radę. I tak nie będziemy za długo spać.

Rozłożyłam sobie posłanie. Wcisnęłam się pod przykrycie.

[John] - To życzę ci miłych snów.

[Ja] - Nawzajem.

Nie było zbytnio wygodnie, ale dało się przecierpieć. Po paru minutach Morfeusz zabrał mnie do swojego królestwa......

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Piri 06.08.2016
    Ciekawy tekst, lecz gryzą mi się trochę te imiona, takie swojskie "Kamila" i typowy amerykaniec "John", to jedyna rzecz którą bym zmienił ;) masz 4
  • Magic_Star 07.08.2016
    W następnej części pojawią się inne postacie więc nazwę ich takimi imionami, które są mniej używane. I dziękuje za ocenę :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania