Adoptowana 12
Następnego dnia rano, postanowiła, że znowu pojedzie do ośrodka, ale tym razem nastawi budzik, żeby nie zapomnieć o spotkaniu.
Napisała do Jacoba, że dzisiaj też będzie, na co on odpisał.
< Super, poznasz nowe dzieci.>
Po zjedzonym śniadaniu prędko pojechała w wyznaczony cel. Postanowiła, że po drodze zajedzie do papierniczego. Chciała kupić nowe kredki oraz flamastry, ponieważ tamte w ośrodku były już wypisane.
Weszła do tej samej sali. Zauważyła Jacoba, który bawił się z gromadką dzieci w berka. Na sam widok zaczęła śmiać się razem z dziećmi.
- A teraz berkiem jest pani Olivia! – krzyknął i mrugnął do niej.
- Taki jesteś, no dobra! Uwaga łapię! – zaczęła biegać za dziećmi, którym sprawiało to niesamowitą frajdę.
Po kilkuminutowej zabawie podeszła do torby wyciągając butelkę z wodą.
- Polubiły cię, wyczuwam konkurencję. – zaśmiał się podchodząc do niej.
- Przestań, nie wiedziałam, że taką radość im to sprawia. – odpowiedziała popijając wodę.
Stali tak oparci o parapet rozmawiając. Olivia dowiedziała się, że został adoptowany mając osiem lat. Pamiętał dzieciństwo, które tu spędził w przeciwieństwie do dziewczyny. Nie miał rodziców, zginęli w wypadku samochodowym, dlatego znalazł się w tym miejscu. Olivia zwierzyła mu się też z całej swojej historii. Nagle podszedł do nich Paul z siostrą Lorą.
- Mamy coś dla pani. – powiedziała dziewczynka z uśmiechem na twarzy. – Proszę.
- Ojej, dziękuję. A kto to jest na tym obrazku? – zapytała całując ich w czoło.
- To jest pani, na środku ja z Paul a obok Jacob. – odpowiedziała dziewczynka z dwoma długimi warkoczykami.
Spojrzała się na Jacoba. Stał uśmiechając się. Przypomniało jej się, że kupiła przybory do rysowania, które na pewno im się spodobają. Wyciągnęła z torby i wręczyła dzieciom.
- A ja mam coś dla was. Proszę.
- Dziękujemy! – krzyknęli wtulając się w dziewczynę, po czym szybko pobiegli pochwalić się prezentem innym dzieciom.
Nagle na twarzy Olivii pojawiły się łzy. W jej wyobrażeniach dom dziecka wyglądał jak miejsce gdzie panuje smutek i rozpacz. Po tym, co dzisiaj zobaczyła, radość u dzieci z byle małego prezentu czy wesołe miny, gdy bawiły się w berka zmieniły jej wyobrażenia. Poczuła radość w sercu, której dawno nie odczuwała.
- Chodź, zorganizujemy jakąś zabawę. – wziął ją za rękę i pociągnął w kierunku gromadki dzieci.
Po kilku godzinach usłyszała budzik, który oznaczał, że musi już wyjść. Dzisiaj pilnowała się czasu, gdyż nie chciała dać plamy po raz drugi. Żegnając się z dziećmi i Jacobem po godzinie wróciła do domu.
Szybko wzięła prysznic i zaczęła szperać w szafie.
- Co by tu założyć? – mówiła głośno.
Po długich poszukiwaniach głęboko w szafie znalazła czarna sukienkę z długim rękawem z wycięciem na plecach. Do tego założyła czarne szpilki i była gotowa do wyjścia. Gdy schodziła po schodach na dół jej stukot szpilek roznosił się na cały dom. Raptem wyskoczyła przed nią Bell.
- Uuu, ale się odstroiłaś! – krzyknęła co usłyszała jej matka.
- Za bardzo? – zapytała krzywiąc usta.
- Jest pięknie. – odpowiedziała matka zerkając na Olivię.
Nie oczekiwanie usłyszeli dzwonek od drzwi.
- Ja otworzę! – krzyknęła Bell, biegnąc w podskokach.
Olivia razem z matką wychyliły głowę patrząc, kto to. Był to Stev.
- Niech pan wejdzie. – powiedziała Bell.
- Jaki pan. Jestem Stev. – uśmiechnął się do dziewczynki i podał jej dłoń.
Widząc dalej w korytarzu Olivię odebrało mu mowę. Podszedł do niej i złapał ją za rękę.
- Pięknie wyglądasz. – powiedział całując ją w policzek.
- Dziękuje. A co ty tu właściwie robisz? Dopiero za godzinę miałam być u was. – rzekła patrząc się na chłopaka.
- Postanowiłem, że przyjadę po ciebie. Jedziemy? – zaproponował.
-- kilka minut później –
Znaleźli się przed domem. Był to duży, dwupiętrowy dom z ogrodem.
- Panie przodem. – powiedział uśmiechając się i wskazał ręką żeby weszła.
Gdy zauważyła rodziców siedzących w wielkim salonie przywitała się i obdarowała drobnym upominkiem. Podeszła do siedzącego na fotelu mężczyzny.
- Jak się pan czuje? – zapytała podając rękę na powitanie.
- Dobrze, już dobrze dziecko. Ostatnie wyniki badań były prawidłowe. – powiedział po czym kazał jej usiąść.
Usiadła niedaleko jego na dwuosobowej kanapie. Stev razem ze swoją matką przygotowywali stół do posiłku.
- Poznał pan swojego dawcę? – zapytała wpatrując się w obrazy wiszące na ścianie.
- Niestety nie. Chciałem odnaleźć to osobę i podziękować, ale niestety lekarze nie chcieli nic powiedzieć. – mówił gestykulując
- Najważniejsze, że wszystko dobrze przebiegło. – uśmiechnęła się.
- Zapraszam do stołu! – krzyknęła kobieta.
W tym samym czasie podszedł Stev i poprowadził nas odsuwając krzesła.
Po kilku minutowej rozmowie przy obiedzie, która przebiegała w miłej atmosferze przeszli do salonu. Ojciec Steva pokazywał album ze zdjęciami chłopaka jak był mały.
- A tu jak wchodził po drzewie i złamał rękę. – zaśmiał się mężczyzna.
- Oj tato, nie musisz przypominać. – rzekł Stev
- Taki łobuz byłeś. – zaśmiała się Olivia.
-- kilka minut później –
Olivia poszła do kuchni wskazanej przez matkę Steva, aby nalać sobie wody. Gdy to zrobiła ruszyła w stronę salonu, w tym samym czasie do kuchni wszedł ojciec chłopaka. Dziewczyna nie zauważając mężczyzny wylała wodę na jego koszulę.
- O Matko! Przepraszam pana bardzo. – powiedziała zakłopotana. – Naprawdę nie chciałam. – przerwał jej.
- Nic się nie stało dziecko, to nie moja jedyna koszula, w której chodzę zaraz zmienię. – powiedział rozpinając ją.
Dziewczynie zrobiło się niezręcznie, opuściła głowę. Na szczęście mężczyzna miał biały podkoszulek, który zauważyła kontem oka. Podnosząc głowę nagle spostrzegła na jego ramieniu czarny tatuaż z napisem. Gdy to zobaczyła opuściła szklankę z wodą na podłogę, która roztrzaskała się po całej kuchni.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania