Poprzednie częściAgencja

Agencja początek

Był ciepły letni wieczór, taki jak kiedyś. Tak jakby nic się nie zmieniło. Od czasu do czasu powiewał wiatr, dookoła rozchodził się dźwięk natury, ptaków przede wszystkim. Siedziałem wtedy przed domem, rozmyślając nad swoim życiem i przyszłością, w końcu tak wiele się zmieniło i tak wiele możliwości jeszcze przede mną. Pewnie myślałbym tak do samego rana, gdyby nie wizyta dwóch mężczyzn. Nie wiedzieć dlaczego, mieli ubrane kapelusze i długie płaszcze.

- Dzień dobry, a raczej wieczór. - powiedział pierwszy z nich, był znacznie wyższy od drugiego.

- Dobry, tak, w sumie mamy już wieczór. - odpowiedziałem

- Przejdę od razu do rzeczy, jeżeli pan pozwoli.

- Rzeczy? O co chodzi?

- O zabieg.

- Już za wszystko zapłaciłem, jeżeli o to chodzi. - Odpowiedziałem lekko nerwowy.

- W zasadzie przyszliśmy poniekąd w sprawie pieniędzy.

- Czyżby jakieś kruczki w umowie? - Odburknąłem.

- Nie, nic z tych rzeczy. Jednak stał się pan nieśmiertelny, prawda?

- Tak, nie tylko ja, prawie wszyscy ludzie.

- Myślał pan już o przyszłości?

- Myślałem, ale mi w tym przerwaliście.

- Pracuje pan w pizzerii prawda?

- To jakieś przesłuchanie? Kim jesteście?

- Być może pańskimi przyszłymi pracodawcami.

- Nie szukam nowej pracy.

- Milion rocznie. - wtrącił się mniejszy mężczyzna.

 

Muszę przyznać, że mnie tym zainteresowali. To znacznie więcej niż w pizzerii. Chociaż może to pomyłka? Nie mam przecież żadnych umiejętności, które by były tyle warte.

- Milion? Rocznie? Chyba pomyliliście adresy.

- Nie, z całą pewnością nie, agencja nigdy się nie myli.

- Agencja? - Zapytałem z zainteresowaniem.

- Może wejdziemy do środka i porozmawiamy? Przysięgam, że nie mamy złych zamiarów.

- Powinienem kazać wam spierdalać, bo mówicie jakieś głupoty, ale ostatnio świat stanął na głowie, jasne pogadajmy. - po czym weszliśmy wszyscy do środka.

 

Moje mieszkanie nie było imponujące. Bliżej jej do meliny, niż apartamentu. Usiedliśmy przy stole, przy starym stole. Zaproponowałbym im kawę, ale nie pijam, a tak poza tym, sypana lub rozpuszczalna jest paskudna, a nie stać mnie na ekspres.

- Chyba nie płacą zbyt dużo z pizzerii. - powiedział mniejszy mężczyzna.

- Tak mało jak mogą. - odpowiedziałem pół żartem

 

Chociaż fakt, nie płacili mi za dużo. Lubiłem tę pracę, a raczej jeżdżenie, głównie to. Z resztą to bez znaczenia ile płacą, teraz mam praktycznie wieczność na uzbieranie pieniędzy.

 

- Niech pan wybaczy mojemu koledze, czasem nie wie kiedy być cicho.

- Nic się nie stało, tak właściwie to ma rację, ale nie przeszkadza mi to, w końcu czeka mnie wieczność.

- Czy chce pan spędzić wieczność w pizzerii?

- Nie myślałem o tym jeszcze, mam dużo czasu.

- Przejdę do sedna, szukamy ludzi do agencji, płacimy milion rocznie, kontrakt trwa sto lat. Oczywiście wypłata jest waloryzowana.

- Milion rocznie? Ciekawe za co. Brzmi zbyt pięknie, gdzie jest kruczek?

- Są dwa, wypłatę dostaje pan po zakończeniu kontraktu, czyli za sto lat. W tym czasie otrzyma pan niewielkie wynagrodzenie, na małe przyjemności. Agencja zapewni wszystko inne, lokum, wyżywienie, ubrania.

- Czyli bym musiał się wyprowadzić? Gdzie?

- Różnie, mamy zlecenia na całym świecie. - Odpowiedział, po czym wstał i zaczął się rozglądać po mieszkaniu.

- Dobra, do sedna, na czym polega ta praca?

- To jest właśnie drugi kruczek. Jak dobrze pan wie, zabieg sprawia, że ludzie się już nie starzeją. Pewne osoby w rządzie światowym, doszły do wniosku, że przyrost naturalny trzeba kontrolować.

- Tak, to logiczne, przecież nie ma już emerytur, rynek pracy się zmienia i nie potrzeba już tak wielu ludzi. Mam sterylizować ludzi? - odpowiedziałem śmiechem.

- Nie do końca, ale bardzo blisko. Lubi pan dzieci?

- Nie za bardzo, lubię pracę z nimi, ale ich samych nie za bardzo.

- W naszej pracy głównie pracujemy z dziećmi.

- Nie rozumiem? Do sedna. - odpowiedziałem zniecierpliwiony.

- Dobrze, szukamy ludzi, którzy będą zabijać dzieci.

 

Zamurowało mnie. Zabijać? Co? Dzieci? Chyba ich popierdoliło i to ostro.

- Co? Co ty kurwa powiedziałeś?!

- Wydaje mi się, że słyszał pan to doskonale.

- Chyba was pojebało! Nigdy bym tego nie zrobił, wypierdalać!

- Jest pan pewien? - odparł spokojnym tonem. - Agencja nas tutaj przysłała, a ona się nie myli.

- To tym razem się kurwa pomyliła.

- Dobrze pana już znamy, cierpisz na depresję prawda? Wiele razy mówiłeś psychologowi, że czujesz, hmm jak to ująłeś? Pustkę? Tak właściwie podobno niewiele czujesz.

- Kim wy kurwa jesteście? - zapytałem przerażony.

- Pracownikami agencji.

- Jakiej agencji do chuja?!

- Czy jest pan zainteresowany ofertą pracy? - odpowiedział spokojnym tonem.

- Nie! Spierdalaj! - odpowiedziałem nerwowym głosem.

- Jak pan sobie życzy. - Niższy mężczyzna wstał, po czym obaj udali się do wyjścia. - Do zobaczenia. - powiedział na koniec wyższy z nich.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Margerita 2 tygodnie temu
    Przeczytałam jednym tchem tak mnie historia wciągnęła
  • Sufjen 2 tygodnie temu
    Przeciętnie napisane opowiadanie. I technicznie, i fabularnie.
  • rozwiazanie tydzień temu
    Tekst komiczny i tragiczny w tym samym czasie. Bluzgi na miejscu. 5. Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania