Anime Story.:Wyprawa do nikąd.Rozdział 1

,,Na początku tak bez większej akcji. Zacznę ją gdzieś w 3-4 rozdziale więc spokojnie z tym. Miłej lektury :-)"

 

Wszyscy spakowani czekali na przystanku na autobus. Chodź padało, to i tak trzeba było udać się do szkoły. Szczęścia dzisiaj nie mieli. Wszyscy ubrani ,,letnio" stali i mokli.

-Kurde, kiedy przyjedzie nasza limuzyna-zadrwiła Yuki. Bardzo często to robiła, więc nikt nie zwrócił jej uwagi.

Udawali, że tego nie słyszeli. Gdy przestali wierzyć, że przyjedzie szczęśliwi kierowali się ku domu, ale Selena (miłośniczka nauki) zaczęła prawić im morały. Tylko Herri przyznawał jej rację, jak zawsze, z jednego powodu-zadużył się w niej. Ross w ogóle ich nie słuchał, Yuki przyglądała się bilbordowi, a Mako pisał coś na telefonie. Zapowiadał się normalny dzień.

-Hej! Patrzcie nareszcie przyjechał autobus.!-ucieszyła się Selena. Wszyscy jak jeden pies westchnęli.

Dwadzieścia minut później weszli do ogromnego budynku. Na powitanie wyszła im wysoka, czarnowłosa kobieta w średnim wieku. Na ich widok przybrała sztuczną radość.

-Widzę, że jesteście zaskoczeni wielkością naszej szkoły. Ale....następnym razem zmieńcie ubrania na bardziej...dostojne.

Przyjrzała się wszystkim. Każdy stał na baczność jedynie Mako nie odrywał wzroku z telefonu. Przyglądała mu się wzrokiem bazyliszka, lecz on ją unikał. Miał tego dość i odważył się odezwać.

-Czy coś ...nie tak?-spytał bezinteresownie.

-Chłopcze mam nadzieję, że nie będziesz ....farbował włosów-powiedziała wskazując z odrazą jego piękne, lśniące granatowe włosy. On natomiast spojrzał na nią krzywo.

-Ee..ja nigdy nie farbowałem?

Wszyscy powstrzymywali się od śmiechu.

-Haha on po prostu wylał na siebie puszkę farby, aby wyglądać jak żywe arcydzieło-nie wytrzymał Ross, a inni razem z nim zaczęli się śmiać. Mako zafundował mu kuksańca.

Kobieta zasłoniła ręką usta i głośno wciągnęła powietrze ustami.

-Cóż to za zachowanie! Niczego was nie nauczyli?-zdziwiła się nauczycielka.

Przyjaciele spojrzeli po sobie porozumiewawczo. Wkońcu tylko Yuki tak samo jak rodzeństwo Ross i Selena mieli rodziców, chociaż jednego z nich. Yuki uciekła, a tata rodzeństwa nie ma czasu.

-Możemy już zwiedzić szkołe-powiedział Herri omijając temat, który każdemu sprawiał ból. W tym bólu właśnie się poznali.

Po zwiedzaniu mogli już iść do domów. Każdy oceniał panią dyrektor, natomiast Mako nadal sprawdzał komórkę.

-Co ty tak patrzysz na ten telefon co 5 min?-nie wytrzymała Selena.

Ten jedynie pokręcił oczami.

-No...na nic.

-Trudno, jak będzie trzeba to się dowiem.-wzruszyła ramionami. Przed nią żadna tajemnica się nie ukryje. Weszli do domu rzucając plecaki pod drzwi. Porządkiem zbytnio się nie interesowano. Wszystko wracało do normy.

Mako jednak gdzieś wyszedł.

-Gdzie jest Gaga?-zaśmiała się Yuki.

-Nie wiem....komuś powiedział tak w ogóle?

Każdy milczał.

***

W mieście było wyjątkowo cicho. Większość rodzin odpoczywa po letnich wyjazdach, a niektóre jeszcze je przeżywają. Wydaje się wszystko wracać do zwyczajnego trybu życia.

Zamaskowana para ludzi zakradała się do dzielnic najbogatszych rodów.

-Wiesz co robisz? - spytała kobieta.

-To najbogatsi ludzie w obrębie dwustu kilometrów. Nie zauważą jak zniknie im pare drobnych.-odpowiedział mężczyzna. Zapukali w drzwi jakby nigdy nic i szybko ukryli się w krzakach.

Nikt nie odpowiadał. Chłopak podszedł do drzwi, po czym wsuwką otworzył je. Weszli ostrożnie do środka. Dziewczyna natomiast nie była ostrożna.

-Stój. Tu są lasery-szepnął.

-To co mamy robić?-zaczęła machać dłońmi.

-Na początek może wyłącz kamery?- powiedział sarkastycznie-ja natomiast przejde dalej-ta tylko na znak zgody pomachała głową. Każdy zajął się teraz swoją misją. Ona nie wiedziała jak się wyłącza takie kamery. Wzięła szczotke i zwaliła je, w efekcie niszcząc. On natomiast wykorzystując swoją zwinność jak wąż prześlizgnął się na drugą stronę. Zabrał cenną figurkę po czym wykonał te same ruchy wydostając się z tamtąd.

-Załatwione?-spytał łapiąc oddech.

-Załatwione, a teraz w nogi. -złapała go za ręke i wybiegli.

Siedząc w kryjówce pokazał łup. Dziewczyna jednak nie ukrywała swojego niezadowolenia.

-Co to ma być?-wskazywała na nią palcami z miną obrzydzenia.

-Spokojnie. To może kosztować dużo, bardzo dużo, a teraz uciekał z tym lub bez jeśli chcesz.-powiedział stanowczo.

Ta jednak nie miała nic do stracenia i zabrała skarb. Chłopak rozejrzał się. Nikogo na szczęście nie było. Teraz się tylko modlić, aby nikt nic nie zauważył inaczej po nim i jego wspólniczce. Wybiegł z miejsca zwanego kryjówką w normalnym ubraniu, chowając tam przebranie.

To miał być ostatni raz. Miał taką nadzięję. Niestety mylił się. Jednak nie będzie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania