Anioł
Nie dało się przejść obok niej obojętnie, mimo że nie wyglądała ani wyzywająco, ani krzykliwie. Ubrana była zazwyczaj w jeansy podkreślające miłe dla oka kształty, nieco zbyt luźną bluzkę, a na nogach miała zwyczajne buty sportowe. Nadużyciem byłoby jednak stwierdzenie, że jest zwyczajna, gdyż zdecydowanie miała w sobie coś wyjątkowego, nieuchwytnego powodujące szybsze bicie serca. Może był to jej delikatny uśmiech, a może oczy? To było chyba właśnie to. Gdy patrzyłeś w zieleń jej oczu, to starałeś się być lepszy i zauważałeś, że każde słowo ma znaczenie i dlatego też dobierałeś je w odpowiedni sposób.
– Cześć, jesteś taka piękna, taka... – zagajałeś do niej i nie czułeś się zażenowany marnym chwytem, który na prawie żadną kobietę by nie zadziałał.
– Cześć, miło cię poznać – przerywała i nieznacznie się uśmiechała, tak jakby oczekiwała na początek nowej przygody.
– Wiesz, może to brzmi głupio, sam nie wiem jak to powiedzieć... – plątałeś się w zeznaniach, zastanawiając się, jaka siła cię tu przygnała. – Nie mogłem przejść obok ciebie obojętnie. – Ostatecznie wyrzucałeś z siebie.
– To chyba dobrze, prawda?
Wciąż uśmiechając się, zapraszała cię do skrawka jej życia, a była w tym taka naturalna. I jak umiała słuchać! To dlatego, gdy ją spotkałeś, to chciałbyś spędzić z nią resztę życia. Niestety, zerknięcie na jej palec serdeczny prawej ręki, pozbawiało cię nadziei na wspólne życie. Jednak nie odczuwałeś tego jako stratę, w końcu zawsze pozostawała przyjaźń.
– Tak, mam męża, bezgranicznie go kocham – mówiła o mnie z roziskrzonymi oczami. – Nie mamy przed sobą żadnych tajemnic, a on zawsze mnie wspiera. Jest cudowny i taki oddany – wzdychała i wydawało ci się, że zatapia się w naszym szczęściu.
Jej słowa działy kojąco i miałeś wrażenie, że świat jest lepszy, a czarne myśli niepotrzebnie zakłócają myśli. Ba..., nie wiadomo było, skąd mogły wypłynąć w morzu zalewającej cię dobroci. Była taka delikatna w tym, co robi, a gdy z gracją podnosiła dwoma palcami filiżankę kawy, wydawało ci się, że jest to najcudowniejsza czynność na świecie. Patrzyłeś na nią i gdy tylko przychodziły ci do głowy nieczyste myśli, odrzucałeś je zawstydzony. Tak właśnie się przy niej czułeś. Szczęśliwy i onieśmielony.
– A może opowiesz coś o sobie? – mówiła do ciebie słodkim głosem, a ty pewny byłeś jednego, że nie możesz mieć przed nią żadnych tajemnic.
– Wiesz, mam dziewczynę – mówiłeś zmieszany. – Tylko czasami, a może coraz częściej, sam nie wiem... – plątałeś się w zeznaniach. – Tak jakbym jej nie rozumiał. Czuję, że budujemy między sobą mur, którego nie sposób skruszyć. A ja ją kocham, tam mi się wydaje.
– Wydaje? – pytała, a ty czułeś cholerny wstyd. W końcu tego uczucia się da się pomylić z czymkolwiek innym.
– Nie kocham jej – słowa same wypływają z twoich ust. – Ona chyba też nie – Trzeźwo oceniasz sytuację.
– To po co z nią jesteś?
Słyszysz w jej głosie napięcie, a może ci się tylko tak wydaje. Nie wiesz i nie jesteś pewny własnych myśli, tak jakby jej obecność ogłupiała cię do reszty.
– Nie wiem, może z przyzwyczajenia – odpowiadasz i zaczynasz śmiać się nerwowo.
– To może pójdziemy do mnie? – Nieoczekiwana propozycja zaskakuje cię i nawet nie wiesz, co odpowiedzieć. – To nie jest to, co myślisz – dodaje, jakby czytała w twoich myślach. – Będziemy sami i tam będziesz mógł powiedzieć wszystko, a ja gwarantuję, że uwolnisz się od złych myśli.
– Gwarantujesz? – pytasz ogłupiały, a ona potakuje głową, wciąż się do ciebie uśmiechając. – A mąż?
– Poradzę sobie bez niego – śmieje się wdzięcznie i nieco poważniejszym tonem dodaje. – Do czasu.
I nawet nie wiesz kiedy, a siedzisz na tylnej kanapie taksówki, a obok ciebie jest kobieta anioł, z którą chciałbyś być do końca życia, ale nie śmiesz jej dotknąć, by nie zbrukać jej doskonałości. W końcu dojeżdżasz do naszego domu i ona cię tam zaprasza. Czujesz się nieco nieswojo, ale to wszystko mija, gdy zaprasza cię do pokoju i prosi, byś usiadł na czarnym jak noc fotelu. Zapadasz się w nim i czujesz się jak zagubione dziecko, które w końcu musi wyjawić prawdę. Po tylu latach tułaczki jesteś w końcu we właściwym miejscu.
– Gdy tylko skończyłem szkołę średnią, musiałem się wyrwać z mojego miasteczka. Uciekłem najdalej jak mogłem, a to i tak zbyt mało, bo przed dzieciństwem nie można uciec – opowiadałeś klasyczną historię wielu z nas. – Niemal codziennie znęcałem się nad takim chłopakiem, byłem chyba zbyt młody, by zauważyć, że to co robię, jest złe, bardzo złe – mówisz ze smutkiem i chciałbyś soczyście przekląć, ale ona się do ciebie uśmiecha, więc nie możesz. Wydaje ci się za to, że uzyskujesz tak bardzo wyczekiwane rozgrzeszenie. – Po latach pojechałem do Piotrka, bo on miał tak na imię, chciałem go przeprosić, jakoś naprawić krzywdy... – zacinasz się, gdyż w końcu wydusiłeś głęboko schowane wspomnienie. – Otworzył mi drzwi, i mimo że był już dorosłym facetem, to zaczął się trząść z przerażenia. Nie wiedziałem, co robić, więc uciekłem – schowałeś twarz w dłoniach, ona najpierw podała ci chusteczki, a później, gdy nieco ochłonąłeś szklankę z napojem.
Mówiłeś coraz mniej składnie, słowa przestały się kleić do siebie, a przecież jeszcze chciałeś tyle powiedzieć. Walczyłeś z niemocą, patrząc w zieleń jej oczu i wyrzucałeś pojedyncze słowa, żywiąc nadzieję, że zrozumie i wybaczy. W końcu twoje usta przestają się poruszać, a serce przestaje bić. Ona jeszcze przez dłuższą chwilę sieci w fotelu i przygląda ci się, by w końcu wstać i pójść do jej jedynej miłości – do mnie.
– Odszedł – szepcze mi do ucha. – Tak bardzo cierpiał – mówi ze smutkiem.
Patrzę na jej przyblakłe zielone oczy i czuję rozlewający się bezgraniczny smutek. Tak właśnie reaguje za każdym razem, a ja nie umiem jej powiedzieć, że to co robi, jest złe, cholernie złe.
– Kocham cię – odpowiadam w zamian i przytulam ją do siebie. – Bez ciebie nie umiałbym żyć.
– Ja też nie – odpowiada i całuje mnie w usta, tak delikatnie i zmysłowo jak tylko ona potrafi.
Komentarze (6)
Jak zawsze u Ciebie. Ciekawie. 5
Pozdrawiam
Pozdrawiam ?
Pozdr
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania