Anonimowi Heretycy 1

Adrian kroczył korytarzem, a z każdym stuknięciem jego znoszonych glanów o podłogę coraz bardziej wątpił w normalność instytucji zwanej Kościołem Katolickim. Przemieszczał się po sfatygowanej podłodze, a towarzyszące mu ściany wyraźnie potrzebowały remontu. Na co idą te składki z mszy? - Zdążył jeszcze pomyśleć zanim dotarł do drzwi na których wywieszona była zaimprowizowana tabliczka z napisem:

 

ANONIMOWI HERETYCY

Od czwartku do piątku w godzinach 17:30 - 19:00

 

Chłopak westchnął ciężko i pchnął poobdrapywane z farby drzwi. Jego oczom ukazał się prostokątny pokój o wymiarach 4x3. Sporą część przestrzeni zajmowało nierówne kółko z krzeseł, w najdalszym rogu pomieszczenia stał mały kredens z czajnikiem elektrycznym, a obok niego znajdowały się drzwi z krzywo przyklejonym napisem TOALETA. Poza Adrianem jedyną osobą w pomieszczeniu była dziewczyna ubrana w przydługi płaszcz, z długimi, ciemnobrązowymi włosami, których dolna połowa ufarbowana była na fioletowo. Chłopak wybrał krzesło naprzeciwko niej.

- Chyba ktoś powinien nas pilnować, bo jeszcze zaczniemy tu wzywać demony, co? - próbował żartem zagaić rozmowę. Dziewczyna jednak nawet nie podniosła głowy znad, sądząc po okładce, bardzo starej książki.

- Uhm... ok. Jak nie chcesz gadać... - Adrian nagle poczuł się nieswojo. Wyciągnął z wojskowego plecaka mp3-kę i włożył słuchawki do uszu. Głowę wypełniły mu błogie dźwięki jedynej słusznej muzyki - metalu w jego najgłośniejszej odsłonie. "Satanistyczny jazgot" jak mówiła jego babcia, dzięki której trosce i religijności się tutaj znalazł. Jeden z kolegów doradził mu, że mógłby trochę złagodzić to typowo moherowe zachowanie gdyby trochę zmienił stylówę, ale długie włosy i ćwieki były warte każdego cierpienia.

Kiedy tak rozmyślał nad sensem swojego metalowego istnienia w rytm pomrukiwania ulubionych utworów (fioletowo włosa - dalej bez reakcji), do pokoju weszły kolejne dwie osoby. Dziewczyna z kolorową chustą na włosach o ewidentnie hinduskim pochodzeniu i chudy chłopak w okularach wyglądający na coś między dziewiątym a szesnastym rokiem życia (czyli pewnie był typowym niewyrośniętym gimnazjalistą), w za dużej koszulce z nadrukiem z Władcy Pierścieni i torbą na ramię, której oryginalnego koloru nie widać było spod niemożliwej ilości przypinek. Wyglądało na to, że należy do każdego fandomu od Gwiezdnych Wojen po My Little Pony. Hinduska usiadła i, tak jak wcześniej Adrian, próbowała porozmawiać z dziewczyną z fioletowymi włosami, a okularnik-świr zaczął coś mówić do bliżej nieokreślonego rozmówcy. Adrian pogłośnił muzykę. Spojrzał na zegar wiszący na ścianie naprzeciwko i niespecjalnie się zdziwił, widząc, że ich resocjalizator spóźnia się od piętnastu minut. Już miał zacząć podnosić się z krzesła, kiedy drzwi się uchyliły i wszedł przez nie średniej postury mężczyzna ubrany jak... cóż, ksiądz. Tego właśnie należało się spodziewać. Adrian niechętnie wyjął słuchawki z uszu.

- Dzień dobry. - powitał ich ksiądz łagodnym głosem

- Dzień dobry. - odparły chórem trzy osoby. Widząc, że farbowana dziewczyna nie reaguje, sługa Boży położył rękę na jej książce i przemówił spokojnie:

- Już zaczęliśmy, moja droga. Mogłabyś to odłożyć? - kiedy podniosła głowę, jej niebieskie oczy przez chwilę wyglądały jakby chciała kogoś zabić, ale dziewczyna opanowała się i schowała książkę do wewnętrznej kieszeni płaszcza - Może chciałabyś nam o sobie opowiedzieć? I tak ktoś musi zacząć. - ksiądz dalej starał się przemawiać łagodnie, ale coś w jego głosie zdradzało, że powoli zaczynał rozumieć problematyczność postawionego przed sobą zadania. Jednak dziewczyna mu odpowiedziała.

- Niedawno się wprowadziłam, więc rodzice stwierdzili, że powinnam tu kogoś poznać. Zapytaliśmy się jakiejś pani w parafii i od razu zaproponowała to kółko. - gdy skończyła mówić uśmiechnęła się lekko, unosząc głowę tak, że włosy odsłoniły pomalowane na czarno paznokcie. Adrian pomyślał, że jeśli zawsze wygląda tak jak teraz, to musiała przyjechać z bardzo daleka, żeby nie przewidzieć reakcji kobiety z parafii.

- To bardzo... interesujące. - ksiądz poluzował kołnierzyk jakby nagle zrobiło mu się duszno - A jak masz na imię, jeśli można wiedzieć?

- Lilith... em... Lily.

- Świetnie, świetnie... - ksiądz rozpaczliwie rozglądał się po pokoju poszukując najmniej destrukcyjnej duszy której można by oddać głos. W końcu skierował wzrok na chudego chłopaka.

- Może teraz ty...

- Kacper. - uśmiechnął się odsłaniając krzywy siekacz - Ojczym mnie tu wysłał, bo uważa, że moje książki są za bardzo... no, magiczne. I znalazł gejowskie fan fiction w moim komputerze. - wszyscy wytrzeszczyli na niego oczy, jednak Kacper, dalej z uśmiechem, przystąpił do wyjaśnień - Och, nie, nie. Nie moje. Koleżanka z hp.net poprosiła mnie o zredagowanie błędów ortograficznych.

Ksiądz ukradkiem otarł pot z czoła. Wskazał gestem zachęcającym do mówienia na hinduskę.

- Jestem Ishya. Trafiłam tu przez moją katolicką babcię, ona... no, w każdej chwili spodziewa się zamachu terrorystycznego.

Następny w kolejce mógł być już tylko Adrian. Na nieszczęście księdza, był on obdarzony niezwykle kreatywnym poczuciem humoru. Przybrał pusty wzrok i z całej siły starał się nie śmiać.

- Przybyłem z czeluści... - zaczął, w znacznie lepszym humorze niż się spodziewał.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Constantine 11.12.2015
    Z góry uprzedzam, że nie mam na celu Cię urazić oraz że ja również mogę się mylić. Dzielę się jedynie moimi spostrzeżeniami.

    Z mojego punktu widzenia....


    "Adrian kroczył korytarzem, a z każdym stuknięciem jego znoszonych glanów o podłogę coraz bardziej wątpił w normalność instytucji zwanej Kościołem Katolickim. " - przecinek po "podłogę"

    "Przemieszczał się po sfatygowanej podłodze, a towarzyszące mu ściany wyraźnie potrzebowały remontu." - powtórzenie "podłogę".

    "Zdążył jeszcze pomyśleć zanim dotarł do drzwi na których wywieszona była zaimprowizowana tabliczka z napisem:" - przecinek po "pomyśleć", "drzwi"

    "Jego oczom ukazał się prostokątny pokój o wymiarach 4x3" - "4x3" słownie

    "Poza Adrianem jedyną osobą w pomieszczeniu była dziewczyna ubrana w przydługi płaszcz, z długimi, ciemnobrązowymi włosami, których dolna połowa ufarbowana była na fioletowo. " - przecinek po "Adrianem". powtórzenie "długi", "była"

    ""Satanistyczny jazgot" jak mówiła jego babcia, dzięki której trosce i religijności się tutaj znalazł. " - przecinek po "jazgot"

    "Jeden z kolegów doradził mu, że mógłby trochę złagodzić to typowo moherowe zachowanie gdyby trochę zmienił stylówę, ale długie włosy i ćwieki były warte każdego cierpienia." - przecinek po "zachowanie"

    "gdy skończyła mówić uśmiechnęła się lekko," - przecinek po "mówić"

    "ksiądz rozpaczliwie rozglądał się po pokoju poszukując najmniej destrukcyjnej duszy której można by oddać głos" - przecinek po "pokoju"

    "uśmiechnął się odsłaniając krzywy siekacz " - przecinek po "się"


    Tekst średnio przypadł mi do gustu, chociaż sam pomysł wydaje się być ciekawy do realizacji. Dialogi i opisy mogłyby być według mnie bardziej rozbudowane, być może tego mi brakowało, żeby wczuć się w opowiadanie. Chyba tyle mogę powiedzieć. Poza tym, tekst czytało się szybko, jednak sam styl średnio przypadł mi do gustu. 3/5


    Życzę powodzenia w dalszym pisaniu o pozdrawiam ;)
  • Constantine 11.12.2015
    i pozdrawiam *
  • T. Weasley 11.12.2015
    Dzięki za opinię, ale to już ktòryś tekst z rzędu pod ktòrym pojawia się tylko taki komentarz. I ewentualnie kilka składajacych się z jednego słowa, jak np."fajne". Kiedy takich komentarzy jest za dużo, to jest to zwyczajnie denerwujace. Zawsze kiedy widzę dłuższy komentarz liczę, że będzie się odnosić do mojego zasobu słownictwa, emocji jakie wywołałam w czytelniku, czy też co mogłabym poprawić, żeby akcja nabrała odpowiedniejszego tępa. A tu - dupa, że tak pozwolę sobie na kolokwializm. Oczywiście, rady gramatyczne i ortograficzne to bardzo cenne rady, nie chcę mòwić, że nie. Ale mże mi je dać prawie każdy, od polonisty w szkole, po anonimowych ludzi w internecie. Komentarz odnoszacy się do samego stylu jest daleko cennniejszy i chciałabym otrzymywać takich więcej.
  • Amy 26.12.2015
    Nie znam się na profesjonalnym pisaniu, dlatego mój komentarz będzie raczej subiektywny, ale powiem Ci, co myślę o Twoim stylu. Przede wszystkim stylu nie da się narzucić. Musisz go sama wypracować. Dużo czytaj - to pomaga.

    "Jeden z kolegów doradził mu, że mógłby trochę złagodzić to typowo moherowe zachowanie gdyby trochę zmienił stylówę, ale długie włosy i ćwieki były warte każdego cierpienia."
    Po pierwsze: powtórzenie (trochę), po drugie: brakuje mi czegoś przy ćwiekach gdzie były umieszczone... no nie wiem... cokolwiek, co trochę rozbudowałoby opis. Może jakiś przymiotnik... A po trzecie: nie pasuje mi tu słowo "stylówę". Może gdybyś wrzuciła wypowiedź kolegi w cudzysłów... Kolokwializmy są dobre w tekstach z narracją pierwszoosobową, a nawet tam trzeba uważać, żeby z nimi nie przesadzić. Tutaj wypowiada się narrator nie biorący udziału w akcji, więc uważam, że powinien to robić bardziej formalnym językiem.

    To zdanie chyba najbardziej rzuciło mi się w oczy. Jak już mówiłam, jest to tylko subiektywna opinia, a styl i tak musisz wypracować sama. Pomysł wydaje się być ciekawy, ale opowiadanie mnie nie porwało. Popracuj nad stylem - dużo czytaj, czytaj na głos... to wszystko pomaga, a na pewno będzie lepiej. :)
  • Akwus 26.12.2015
    Krótki tekst by pisać o stylu, ale postaram się dać Ci choć namiastkę :)

    Przede wszystkim za dużo przymiotników. Starasz się strasznie szczegółowo opisywać otoczenie, nie pozostawiając czytelnikowi miejsca na rozkręcenie wyobraźni. Pamiętaj, że przymiotniki są nieostre, nieprecyzyjne, każdy przetłumaczy je sobie na obraz lekko inaczej i paradoksalnie, wstawiasz je by pomóc czytelnikowi zobaczyć dokładnie ten obraz, który sama widzisz w głowie, a zaczynasz się z ni coraz bardziej rozjeżdżać. Co więcej opisując detal zwracasz na niego uwagę czytelnika, a te detale okazują się wcale nie ważne w całości historii. Można więc było zastąpić to ogólnym opisem :) Zwracasz uwagę na nierówno ustawione krzesła i krzywo przyczepioną tabliczkę i żadne z nich nie gra dalej w historii, nawet nie stanowi tła.

    "gdy skończyła mówić uśmiechnęła się lekko, unosząc głowę tak, że włosy odsłoniły pomalowane na czarno paznokcie." - kilka razy analizowałem i nie potrafię wyobrazić sobie tego ruchu głowy odsłaniającego paznokcie :D

    Nie łapię czemu ten ksiądz jest taki wystraszony? Rozumiem, że może być młody, niedoświadczony, że wysłali go tu bo przegrał ciągnięcie zapałek, ale bez przesady, jednak nie powinien się lękać grupki dzieciaków.

    Zakładam, żę sam tytuł wyjaśni się jakoś w kolejnych częściach,do których usiądę zaraz po śniadaniu :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania