Poprzednie częściAutentyczna Kolęda
Pokaż listęUkryj listę

Autentyczna Kolęda kontynuacja

Kiedy nasza wieś Tomkowa za sprawą naszego księdza dobrodzieja stała się sławna na terenie całego kraju i w wielu miejscach za granicą, szczególnie w tych gdzie przebywają Polacy, jakaś część tej chwały niespodziewanie udzieliła się i mojej najbliższej rodzinie. Nagle o naszym istnieniu przypomniała sobie bliższa i dalsza część rodziny oraz szerokie grono znajomych. Zaszczyty te zawdzięczamy tegorocznej nowatorskiej wizycie duszpasterskiej, dzięki niej o każdej porze dnia odbieramy telefony z prośbą o szczegóły kolędy. Spowodowane jest to tym, że należymy do tej części lokalnego społeczeństwa, która przyjęła wysłanniczki proboszcza. Pozostali mieszkańcy we wtorek niestety już nie wykazali się taką tolerancją dla płci, jaką ja z rodziną okazałem niewiastom. Nawet złość na księdza mnie opuściła, gdy zrozumiałem jego troskę o swoje owieczki. Kiedy niemoc dotknęła go podczas posługi kapłańskiej we wsi Kalno, jak dostał w kopercie dwadzieścia złotych, pełen obaw o nasze dusze wysłał panie z kapłańską misją. Czyż nie jest to dowód, dobrej zmiany w kościele. Największa innowacyjność duchownego przedstawiciela polegała na zmianie kolorów sukienek, widocznie kobiety w własnych szafach nie posiadały czarnych. Gdyby wysłał wdowy odpowiednio ubrane z pewnością wierni nie przeżyliby takiego szoku i obyłoby się bez skarg do kurii.

Nikogo nie trzeba przekonywać na istnienie odwiecznych antagonizmów, zazdrości i zawiści poszczególnych wsi. Podobnie jest w naszym przypadku i mieszkańców wsi Bolesławice. Choć tam mieści się kościół filialny, do którego chodzimy, to za sprawą mediów i Internetu staliśmy się sławni, zaczęto mówić tylko o nas, a nie o naszych sąsiadach. Poczuli się zepchnięci na plan dalszy, ponieważ w ich ocenie laury im się należały i zapragnęli za sprawą duchownego wybić się ponad przeciętność panującą w kraju. Jeżeli raz mu to się udało niewielkim nakładem własnym, to i następnym razem powinno przynieść podobnie doskonałe wyniki. W tym celu wysłano delegację pierwszych gospodarzy na parafię z prośbą, o kontynuowanie awangardowej kolędy. Jednak pani kucharka i kościelna zdecydowanie odmówiły dalszego udziału w chodzeniu po kolędzie, przez niewłaściwe, ich zdaniem, potraktowanie przez autochtonów drugiego dnia pełnienia posługi w Tomkowej. Strasznie obrażone za niezrozumienie i niedocenienie intencji, jaka im przyświecała zabarykadowały się w parafialnej kuchni.

Skoro kobiety nie chcą współpracować, postanowiono wzorem zagranicznych korporacji zorganizować na plebani burzę mózgów. Z pierwszym pomysłem, po pociągnięciu mszalnego z kielicha, zapoznał pozostałych z gremium, najbogatszy gospodarz we wsi, pan Mieczysław.

- Musimy wysłać kolędników, którzy dokonają zbiórki funduszy na spłatę należności dla biskupa.

Problemów ze skompletowaniem obsady nie było, ponieważ starsze pokolenie doskonale pamięta barwnych kolędników chodzących po wioskach w okresie Bożego Narodzenia. Jeszcze wcześniej nawet w miastach można było na ulicach spotkać turonia, gwiazdora z gwiazdą, śmierć, króla Heroda, diabła, żołnierza, żyda, trzech królów, dziada, babę, cygana, policjanta, kominiarza, pasterzy. Skoro kiedyś obchód kolędniczy był wyczekiwanym wydarzeniem, a pominiecie domu uważane było za zły znak, więc nie powinno być problemów z zamykaniem przed nosem drzwi. Formę ogólnej wesołości, jaka towarzyszyła kiedyś takiej grupie można było sobie darować, lecz zbiórkę funduszy już nie. Początkowo plan wydawał się doskonały, nawiązywał do tradycji, zapewniał doskonałe rezultaty. Jednak przy przydzielaniu ról, wynikły pewne komplikacje, które nie zapewniały po zbiórce bezpieczeństwa kościelnych funduszy. Diabeł był poza podejrzeniem, gdyż był najbardziej uczciwy z całego towarzystwa, księdzowego by nie ruszył. Najbardziej skłonna do defraudacji była śmierć, ponieważ żadnej kary za złe uczynki się nie bała. Postanowiono jednogłośnie wykluczyć śmierć z grupy kolędniczej, ostatecznie nikt nie powinien protestować, ponieważ nie powinno być chętnego do spotkania z nią, a zwłaszcza, gdy jest się w podeszłym wieku.

Kilka telefonów do rodzin pozostawionych w domach nie załatwiły sprawy skompletowania garderoby, tylko uwidoczniły problem z przeodziewkiem kostiumowym. Lata nieużywania i braku konserwacji zrobiły swoje. Odzież niewietrzona i trzymana w wilgotnych pomieszczeniach nadawała się tylko do wymiany. Najbardziej ucierpiał kostium turonia, którego mole i myszy nie oszczędziły. Przystąpiono do szacowania kosztów zakupu nowych strojów kolędniczych, jednak ich wartość przekraczała znacznie spodziewane zyski z chodzenia po domach. Genialny na początku pomysł zdobywania funduszy i jednocześnie gwarantujący przedarcie się na pierwsze strony krajowych wiadomości dnia, musiał umrzeć śmiercią naturalną przez poniechanie.

Konsternację i patową sytuację w obradach parafialnych, przerwał gospodarz obiektu, mówiąc.

- Kolega w wierze z Szalejewa Górnego…

- Znam proboszcza, Krzyśka – wtrącił się w wypowiedź strasznie niecierpliwy, sędziwy Norbert.

Proboszcz skarcił go wzrokiem, chrząknął głośno trzy razy i po chwili mierzenia wzrokiem interesantów kontynuował dalej.

- Ksiądz Krzysztof po trzydziestu dwóch latach został odwołany przez naszego biskupa, za brak kartotek na parafian. Mętnie tłumaczył ich brak, poznaniem przez lata posługi duszpasterskiej problemów wszystkich wiernych z Szalejewa Górnego, Dolnego i Wolan. Jego ekscelencja w jego miejsce powołał mojego druha, księdza Dariusza, na stanowisko administratora. Właśnie on zorganizował dla wiernych wspólną mszę kolędową, zbierał na niej hurtowo koperty z pieniędzmi. W zamian za nie udzielił instrukcji parafianom, w jaki sposób kolędę mają sobie sami zrobić w domu.

Moja propozycja dla wszystkich prawych parafian jest następująca. Ksiądz będący w zastępstwie nie posiada certyfikatu dopuszczającego do kartotek parafialnych, więc nie może chodzić po domach. Dlatego podczas niedzielnej mszy ogłosi zbiórkę kopert wypełnionych pieniędzmi za kolędę opisanych imieniem i nazwiskiem. Na udzielanie instrukcji samoistnego kolędowania mu nie pozwolę, ponieważ wiernym powinien wystarczyć mój stan zdrowia i pobyt w szpitalu.

Spotkanie po tych słowach zakończono i delegacja mieszkańców wioski Bolesławice wróciła do swoich domów. Wszyscy uczestnicy rozmowy w Wierzbnej, treść omawianych tam tematów pozostawiła dla siebie.

W niedzielę jak zwykle do kościoła w Bolesławicach ściągnął tłum wiernych, wśród nich byłem i ja ze swoją rodziną. Ksiądz zastępujący proboszcza odprawił mszę i wypalił o zbiórce pełnych kopert. Wtedy zrobiłem pierwszy błąd, głośno mówiąc.

- Może będzie prościej i łatwiej jak ksiądz poda numer konta naszego proboszcza, przelejemy szmal i będzie po sprawie.

Wtedy dostałem silnie łokciem w bok, aż moja nerka odbiła się od kręgosłupa. Kilku równie upierdliwym jak ja wytłumaczono, że księdzu trzeba ufać i nie uchodzi żeby urząd skarbowy znał prawdziwe dochody osoby duchownej. Usprawiedliwieniem braku kolędy był pobyt proboszcza w szpitalu w Wałbrzychu, wtedy popełniłem kolejny nietakt i zapytałem.

- W jakim konkretnie jest szpitalu? Ja osobiście znam trzy, a chciałbym odwiedzić księdza i zadać pytanie o z zakresu Prawa Kanonicznego chodzi o Kanon 529, zwłaszcza interesuje mnie § 1.

Zamiast usłyszeć odpowiedz spod ołtarza, dostałem z tyłu od wiernego kopa w dupę. Widocznie ta i inne osoby świeckie, a szczególnie duchowne nie chcą pamiętać tego, co tam jest zapisane i ustalone.

Kan. 529 - § 1. Pragnąc dobrze wypełnić funkcję pasterza, proboszcz powinien starać się poznać wiernych powierzonych jego pieczy. Winien zatem nawiedzać rodziny, uczestnicząc w troskach wiernych, zwłaszcza niepokojach i smutku, oraz umacniając ich w Panu, jak również - jeśli w czymś nie domagają - roztropnie ich korygując. Gorącą miłością wspiera chorych, zwłaszcza bliskich śmierci, wzmacniając ich troskliwie sakramentami i polecając ich dusze Bogu. Szczególną troską otacza biednych, cierpiących, samotnych, wygnańców oraz przeżywających szczególne trudności. Stara się wreszcie o to, by małżonkowie i rodzice otrzymali pomoc do wypełniania własnych obowiązków oraz popiera wzrost życia chrześcijańskiego w rodzinach.

W trosce o rozwój duchowy społeczeństwa, jaki mną kieruje i wychodząc naprzeciw rosnącym oczekiwaniom w przyszłym roku moja firma sprowadzi z Chin do Polski wodę i kredę święconą. Niestety z rodzimej produkcji te wyroby nie mogą pochodzić, ponieważ wszystkie istniejące organy kontrolujące w Polsce dopatrzą się natychmiast całej masy niedociągnięć i uchybień. Natomiast produkty sprowadzane posiadają już w fazie projektowej wszelkie możliwe i niemożliwe certyfikaty, atesty, uzgodnienia, dopuszczenia do obrotu na terenie całej Unii, rekomendowane będą przez Instytut Matki i Dziecka, Centrum Zdrowia Dziecka, Wojskową Akademię Techniczną, wszystkie Instytuty Chemii, Fizyki krajów europejskich oraz orbitalną stację kosmiczną. Zostanie to zapakowane w pudełko pochodzące z recyklingu z dołączoną instrukcją użytkowania i stosowania ogłoszoną przez administratora w kościele Kotliny Kłodzkiej w Szalejewie Górnym roku pańskiego dwa tysiące siedemnastego.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Pasja 27.01.2017
    Książ znany ze złotego pociagu a Tomkowa z kolędy. Może coś wymyślić i zarobić. Tłumy turystów zaczną przybywać. Może jakiś pomnik wybudować? Piątka i zdrówko
  • Freya 27.01.2017
    Znowuż te krzywdzące zarzuty, jakoby Kościół nie potrafił zadbać o swoje uświęcone bożą wolą interesa, a w szczególności o pieniądze wiernych owieczek. A przecież historia Banco Ambrosiano spektakularnie daje świadectwo prawdy, iż jego intencyje są podyktowane wyłącznością dobra i miłością - czystą... ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania