Awatar:Rozdział 2 Uczucia.

Z samego rana tak jak było przewidziane przyjaciele zmienili kierunek swojej podróży. Wszyscy nie chętnie ruszyli w drogę.

Tym razem, ani Sokka, ani Suki nie zaczęli kłótni. Toph szła w milczeniu, w ciszy, o którą prosiła od dawna. Nie chciała tego, co osiągnęła przerywać.

***

Dzień jak co dzień. Ciągła kontrola, zakaz wychodzenia bez ochrony, bezsensowne pytania. No tak, a czego mogła by się spodziewać, przecież na własne życzenie chciała tego co ma, życia u boku awatara. On teraz ćwiczy magię ognia z nowym władcą ognia, gdzieś na jakimś wzgórzu blisko jeziora (dla bezpieczeństwa), a ona siedzi w ich mieszkaniu pichcąc obiad. Teraz gdy o tym myśli, zdaje sobie sprawę, że nic innego nie robi od tygodnia. Po mału miała tego dosyć. Nagle usłyszała otwierające się drzwi. Spojrzała z nadzieją, że to być może jej brat, ale niestety ku jej rozczarowaniu to tylko Aang.

-Witaj skarbie co na obiad.- ucałował ją w czoło.

-Zupa wieloowocowa.-odpowiedziała beznamiętnie. Od dawna tego nie czuła, chociaż chodzi z Aangiem już prawie 2 tygodnie.

-Blee... To znaczy mniam musi być pyszna-podał jej miskę prosząc o troche.

- Aang muszę wyjść, wrócę wieczorem.

-Co? Gdzie!-spytał. Był bardzo o nią zazdrosny, nawet wobec przyjaciół nie miał zaufania takiego jak wcześniej.

-Uspokój się. Muszę odwiedzić Zuko- gdy usłyszał to imię, poczuł się jeszcze bardziej zazdrosny. Wszak władca ognia był od niego zwinniejszy, wyższy, przystojniejszy i starszy. Dokładnie starszy nie licząc stu lat w bryle lodu. Wiedział, że musi dać jej trochę luzu.

-Dobrze, ale powiedz mi w jakim celu.-próbował się opanować.

-Muszę mu zmienić opatrunek.- odpowiedziała ukrywając uśmiech. Gdy jest w pałacu królewskim nie wiadomo czemu czuje wolność. Wolność, której nie mogła zbyt dużo posmakować przez te 2 tyg.

-Okey rozumiem. Jakby co będe na targu.

Dziewczyna zdziwiona tym zachowaniem ucałowała go delikatnie w policzek i wyszła.

 

Katara pognała czym prędzej do królewskiego pałacu. Chciała spotkać przyjaciela. Gdy przechodziła obok ogrodu usłyszała znajomy śmiech. Postanowiła zerknąć przez krzaki kto to. Ujrzała młodego władce ognia ubranego a co dzień i jakąś dziewczynę ubraną w czerwoną do kolan sukienkę, przepasaną złotym paskiem. Na rękach miała czerwone bandaże do samych łokci. Włosy ma koloru brązowego. Rozpuszczone wyglądały jak nieodłączny element jej stroju.

Zastanawiała się kim ona jest i co tu robi. Ujrzała jak śmieją sie razem. Ganiali się nawzajem. Wtem Zuko stał koło stawu szukając jej wzrokiem, a ona szybko pchnęła go do wody. On jednak nie został jej dłużny. Pociągnął ją za ręke a po chwili obaj leżeli w wodzie. Katara nie mogła postrzymać się od śmiechu. Patrząc na nią, zdała sobie sprawę, że mogła to być ona. Nie chciała im przerywać wspólnej zabawy i ze łzami w oczach wolnym krokiem udała się do domu.

 

-Luna okeey okeey. Starczy-powiedział wysoki, czarnowłosy chłopak.

-Oj wybacz władco ognia -odpowiedziała kłaniając się przy tym.

Spojrzał na nią swoimi złotymi oczami. Chociaż znał ją od tygodnia, miał wrażenie, że zna przez całe życie. Nie potrafił się na nią gniewać.

- Zaraz wrócę.

-Wiesz co mi też przydałaby się inna sukienka- powiedziała z uśmiechem na ustach. Chociaż w sumie zawsze się uśmiechała. Nie pamiętał, żeby widział ją nieuśmiechniętą.

-Wiesz... Może znajdziemy coś po mojej siostrze.-wyobraził sobie ją w pięknych, drogich sukniach narodu ognia. Lekko zarumienił się. Ona tylko złapała go za policzek i pocałowała.

Stał jak wryty. Oczywiście dostał kilka pocałunków od Mai w policzek, ale za każdym razem miał wrażenie, jakby robiła to bez żadnych uczuć, co innego było z Luną. Złapał ją za ręke i ruszyli w stronę pałacu. Weszli do dużej, trochę zniszczonej komnaty i podeszli do szafy. Dziewczyna rozglądała się po pomieszczeniu. Nigdy by nie przypuszczała, że takie komnaty są w pałacu. Myślała, że każdą zniszczoną od razu naprawiano.

-Wow, co tu się stało-spytała nadal nie odrywając wzroku.

-Moja siostra się stała.-odpowiedział bez zastanowienia.

-Ale jak.... Co... Czemu?- mało wiedzała o narodzie ognia. Sama przecież była nomadem powietrza, jedynym, który przetrwał.

Ukrywała fakt, że nim jest z obawy, że nadal są łapankia jej rasy.

-Może ta sukienka będzie dobra.-przerwał jej rozmyślenia Zuko.

-Hmm... Co?

Nic nie odpowiedział tylko podał jej suknie i zaprowadził do wolnej komnaty. Weszła tam rozglądając się. Chłopak wyszedł, więc zaczęła trochę szperać. Zawsze była ciekawa świata, ale to co znalazła wywróciło jej świat do góry nogami. Ujrzała portret jakieś grupy, a wśród nich był chłopiec w tradycyjnym stroju nomadów powietrza. Na oko miał 13 lat. Odwróciła zdjęcie i zobaczyła napis. PAMIĄTKA DRUŻYNY AWATARA.

Awatara! Sama nie mogła uwierzyć! Myślała, że to koniec awatarów. Przecież ostatnim awatarem był Roko z narodu ognia, więc następny musiał być.... Właśnie z jej rasy. Spojrzała na pod skriptum. Było napisane KOMETA SOZINA. Przyjrzała się bliżej postaciom i rozpoznała Zuko. Stał za chłopakiem z rysunkiem, obejmując czarnowłosą dziewczynę. Odłożyła zdjęcie i westchnęła. Była tym wszystkim zaskoczona. Było już dawno po zmierzchu. Przebrała się i postanowiła pójść do przyjaciela, aby go wypytać w sprawie zdjęcia. Po cichu wyszła z pokoju. Szła długim korytarzem, a po chwili stanęła przed drzwiami jego pokoju. Pukała jakiś czas, a potem weszła. Zobaczyła jak leży na łóżku w samych spodniach. Zauważyła, że nosi bandarze. Prawa ręka spoczywała na brzuchu, a lewa zwisała z łóżka dotykając podłogi. Popatrzyła chwilę na niego po czym wyszła.

 

Następnego dnia, tym razem w lepszym humorze próbowała zobaczyć Zuko. Miała dobre przeczucia, więc znów udała się do jego komnaty. Otworzyła drzwi i ujrzała swojego śpiocha, który nadal śpi. Po cichutku na palcach udała sie bliżej jego łóżka. Usiadła na krawędzi. Popatrzyła na niego i na jej usta wdarł się uśmiech, tym razem w złym znaczeniu. Stanęła na równe nogi i mocno wybiła się w górę. Chwilę potem siedziała na jego plecach czochrając mu włosy. Leniwie otworzył oczy i próbował wstać, lecz coś mu nie dawało.

-Hej co ty tu?

- Wstawaj śpiochu! Niby doskonale włada ogniem, ale nie potrafi władać sennością. - zaczęła się śmiać. On zwalił ją z siebie. Teraz role się odwróciły on leżał na niej. Zdał sobie sprawę, że dawno tak dobrze się nie czuł w czymś towarzystkie tak jak w towarzystwie Luny. Wstał, trochę się przeciągnął po czym podszedł do szafy i wyjął szaty władcy ognia.

-Zuko mogę się ciebie o coś spytać-zaczęła niepewnie, ale tą niepewność starała się ukryć.

-Oczywiście.-uśmiechnął się najlepiej jak potrafi.

-Chciałam cię spytać o nomadów powietrza.

Zdziwiony chłopak nawet się nie odwrócił. Stał w milczeniu.

Po chwili odwarzył się odpowiedzieć.

-Dlaczego to cię ciekawi?

-Chciałam znać lepiej historię....poprzednich władców ognia.

-Chyba nie jesteś stąd co?

Dziewczyna nie wiedziała co odpowiedzieć. Musiała szybko coś wymyślić, aby chłopak o nic jej nie wypytywał.

-No.. Ja jestem.. Z koloni narodu ognia, tak!-nie wiedziała czemu wykrzyczała to.

-Okey, okey uspokój się. Zaraz wrócę. - wszedł do swojej łazienki zerkając na dziewczynę, która siedziała na jego łóżku po turecku. Tak zazwyczaj on siedział.

Luna usłyszała wodę, więc była pewna, że szybko nie wróci. Przeglądała jego szafki, po czym znalazła dziennik. Otworzyła na pierwszej stronie i zobaczyła adresy. DZIELNICA LUDU 14-Aang.

Aang... Nie kojarzyła teg imienia. Zamyśliła się i ne zauważyła gdy Zuko wychodził. Odłożyła dziennik do szafki z hukiem i szybko wskoczyła na łóżko.

-Heh ... Co to było i co ty robiłaś-spytał wskazując na rozwaloną po całym pokoju pościelą.

-No ja... Ale jestem głodna chodź szybko-powiedzała po czym szybko złapała go za rękaw i wyprowadziła z pokoju.

Wtedy zdała sobie sprawę, co do niego czuje.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania