Poprzednie częściBadlands?
Pokaż listęUkryj listę

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Badlands? - rozdział 2

Sen mnie ujął, moje ciało było dość wyniszczone bezsennością. Cieszyłbym się jednak o wiele bardziej, jeśli zasnąłbym na łóżku, a nie na środku korytarza... Hej szklanka do połowy pełna! Przynajmniej ktoś zwrócił na mnie uwagę... Pobyt w szpitalu zaliczyłbym nawet do przyjemnych, gdyby nie pielęgniarka według której byłem uzależnionym od komputera kretynem, bez planu na życie. Bingo! Pani zgarnia główną nagrodę, moje życie to internet i neurozy... Gdy wróciła do mnie świadomość, przetarłem oczy, i spojrzałem w stronę drzwi..Stała tam urocza, wysoka, szczupła, czarnowłosa dziewczyna, na oko w moim wieku. Spoglądała na mnie, potrzebowałem czyjejś uwagi, przez to w mojej głowie zamiast pytania "Gdzie ja kurwa jestem?" zaczęła kiełkować chęć poznania. Miała ogromną bliznę na przedramieniu, wydawała się świeża. Próbowała się zabić? Jeśli tak... To dlaczego? Może do niej zagadam... Już to widzę... "Smutny chuj, pedant i psychol, tak to ja, Kidski miło mi, moja pasja to obserwacja i użalanie się nad sobą..." Tak... Z pewnością się zaprzyjaźnimy...

Po chwilowym bujaniu w obłokach, zauważyłem że dziewczyna sobie poszła i gapię się prosto na starą pielęgniarkę, która właśnie dłubała w nosie, podając jednocześnie leki pacjentowi usytuowanemu przy drzwiach... Jednakże większym przejawem niewychowania jest utrata przytomności... Po całym dniu leżakowania i kilkunastu badaniach stwierdzono przemęczenie. 2 dzień w szkole i już przynajmniej tydzień wolnego. Może ktoś tęskni... Nie... Jano, nikt Cię tam kurwa nie zna. Mam dość "bezpiecznych" ścian mojego jakże przytulnego pokoju. Te ściany krzyczą, bije od nich samotność. Nie chcę do domu...

 

Moi rodzice nie tryskali optymizmem z powodu mojej wizyty w szpitalu, jednak mama zawsze potrafi poprawić humor!

-Dobrze się czujesz Janeczku? - spytała troskliwie podczas powrotu do domu, to nie był już mój pierwszy raz na niespodziewanych badaniach...

-Tak mamo. Nie mogę spać po nocach, wylądowałem w szpitalu i na obiad znowu rosół. Po prostu doskonale. - stwierdziłem ironicznie z wyrazem twarzy który znienawidziła połowa społeczeństwa. Mama zachichotała na swój uroczy sposób, szkoda że tak rzadko przyszło mi oglądać jej uśmiech.

-Oh Janek, ty i to twoje poczucie humoru. Dlaczego wszystko zamieniasz w żart?

-Śmiech to zdrowie, a aspołeczny jestem z natury. - odpowiedziałem, nie świadomy jak bardzo zabolał... Mnie samego.

-No tak... Zapomniałam Ci powiedzieć...

-O czym? - wtrąciłem - O czym zapomniałaś mi powiedzieć? - te słowa nigdy nie wiązały się z niczym przyjemnym. Same "No tak", wydawało się jak sierpowy Mike'a Tyson'a.

-Postanowiliśmy z ojcem znowu wysłać Cię na terapię... - No i knock out...

-Nie... nie, nie nie... Mamo, wykluczone, nie wrócę tam, pod żadnym pozorem. Dobrze wiesz że po tych pigułkach czuję się jeszcze gorzej. Mamo to nie jest wyjście z tej sytuacji!

-Janie- zawsze się tak do mnie zwracała kiedy próbowałem postawić na swoim.- bez dyskusji, stwierdziliśmy z ojcem że tak będzie najlepiej. Dobrze wie...

-Dobrze wiem co?! - krzyknąłem przerywając monolog matki- Że nie chcecie babrać się moimi problemami?! Że nie ma was nigdy kiedy was potrzebuję?! - ostatnie zdanie zanim ujrzało światło dzienne, musiało przedrzeć się przez napierające łzy, wzrastające spięcia mięśni spowodowane moim afektem oraz, mimo wszystko, miłość do tej kobiety. Jak zwykle dodała tylko "bez dyskusji". Nie potrzebuję kolejnych wizyt u psychoterapeutów, czy następnych ton piguł, potrzebuję odrobinę uwagi.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania