Baza - część 3
Po długim czasie mocowania się z więzami i przeklinania na nie, Johnny’emu udało się uwolnić. Na szczęście dwa bezgłowe ciała nie wstały i nie próbowały go molestować, jak to często zdarzało się na filmach. Niewidzialni oprawcy, czy cokolwiek to było, również nie dawali śladów życia.
Wyszedł z pomieszczenia wprost do przestronnej hali, zastawionej szafkami z pojemnikami zawierającymi chemiczne roztwory. Pośrodku zaś w szklanej kopule, podłączone kablami biło ogromne serce.
- Co tu się wyprawia? – rzekł do siebie John. Nagle ktoś mu odpowiedział. Niewidoczna istota o głosie starej kobiety.
- Te mendy nas tu uwięziły.
- Eee… Jest tu ktoś?
- Tak, my – odparł szorstki głos o innej barwie. – I tylko my. Nie zrobimy ci krzywdy, ale musisz nam pomóc. Przesuń dźwignię i uwolnij nasze siostry.
- Nikogo nie widzę.
- Zamknij się i rób co mówię!
- Obiecajcie, że wyjdę stąd cały i… Okej, już idę.
Johnny szybko zlokalizował dźwignię i ją pociągnął. Na oko nic się nie wydarzyło.
- Tak! Wreszcie wolne! – dobiegły zewsząd głosy. – Dziękujemy ci. Teraz możesz odejść.
- O nie! Nie! Aaaargh!
Johnny poczuł ucisk, a potem miał wrażenie, że coś próbuje oderwać mu głowę.
- Zostaw go, siostro. Pomógł nam – rozległ się jeszcze inny kobiecy głos.
- Chciałam się tylko zabawić.
- Teraz mamy dużo innej roboty. Cały świat do zniszczenia.
Johnny’emu pociemniało w oczach. Po chwili znajdował się już na zewnątrz. Cała baza naukowa płonęła.
- Lepiej tu nie stać – pomyślał.
Zbiegł ze wzgórza. Zobaczył nadlatujące światełka. Czyżby to znów te bezszelestne helikoptery? Wolał by go ponownie nie dostrzegli. Wrócił do chatki i schował się pod kołdrą.
- Wujku, jesteś tu? – zapytał po chwili.
Nie było odpowiedzi. Johnny chciał, by to wszystko było tylko snem. Żadnych szalonych naukowców, potworów i głosów w głowie.
- Mówiłem, że nic tam nie ma – powiedział Carl, wchodząc do chatki. – Gamoń! Straciłem tylko dużo mojego pieprzonego czasu!
- Jesteś wreszcie – wykrzyknął Johnny, rzucając się na wujka.
- Puszczaj! Nie było mnie raptem pół godziny.
- Jak to? Nie uwierzysz, co mi się przytrafiło.
- Znów będziesz opowiadał bajki?
Johnny zastanowił się. Czyżby rzeczywiście jego bujna wyobraźnia zbytnio się rozhuśtała? Przecież to nie był sen. Wolał jednak zachować pewne rzeczy dla siebie.
- A taki koszmar miałem. Jutro ci opowiem.
Wkrótce Johnny zapadł w niespokojny sen. Tymczasem kilka kilometrów dalej w leśniczówce czuwali Stan i Wick.
Komentarze (2)
No to teraz nie ma już odwrotu.
Stan i Wickiem muszą to powstrzymać
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania