Bękart diabła - Rozdział I
Wanessa spojrzała przez okno na bawiącego się na podwórku siedmioletniego chłopca. Pamiętała dzień, gdy znalazła Gabriela pod ich drzwiami. Małe, nagie, porzucone, płaczące niemowlę. Policja długo próbowała dowiedzieć się, kim jest jego matka, ale nie udało im się znaleźć na to odpowiedzi. Wanessa od pierwszego wejrzenia zakochała się w chłopcu, jednak adopcja dziecka przez samotną kobietę jest niedozwolona. Mimo wszystko Wanessa postanowiła za wszelką cenę próbować wszystkiego, aby udało jej się zdobyć opiekę nad maleństwem. Mimo, iż prawie nie wierzyła, że może jej się udać, powierzono jej pieczę nad chłopcem, za co dziękowała Bogu każdego wieczora.
- Gabriel! Wracaj do domu na obiad! - zawołała syna przez okno.
Siedmiolatek, który przez dłuższy czas wpatrywał się lekko w górę, powoli odwrócił wzrok w stronę mamy i bez słowa wszedł do domu. Kobietę zdziwiło nieco to, że ten ruchliwy dotąd chłopiec, stał tyle czasu w bezruchu, ale po chwili pomyślała, że pewnie zapatrzył się na przelatujący samolot, co często mu się zdarzało.
Jednak gdy wszedł do domu, nadal był nie swój. Nawet nie tknął jedzenia, patrzył jedynie w dół, nie wypowiadając ani słowa.
- Kochanie nie smakuje ci? - zapytała Wanessa, jednak Gabryś jej nie odpowiadał. - Dobrze się czujesz?
Wtedy chłopiec chwycił talerz z jedzeniem i rzucił nim o podłogę, z tą samą kamienną miną. Kobieta nie krzyknęła na niego. Była zbyt zdziwiona, bo chłopcu nigdy dotąd nie zdarzały się takie sytuacje. Kładła duży nacisk na jego wychowanie i miało to pozytywne efekty, gdyż jej syn był niezwykle grzecznym dzieckiem, za co często chwalili go sąsiedzi i przedszkolanki. Chłopiec miał niedługo iść do szkoły, więc takie zachowanie mogło być wywołane na tle nerwowym i póki co w każdej sytuacji wolała chwytać się tego wytłumaczenia, nawet gdy coś w jej głowie podpowiadało jej, że chodzi o coś większego
Poza tym incydentem, Gabriel do końca dnia zachowywał się normalnie.
*******
W nocy Wanessa nie mogła spać. O trzeciej postanowiła wyjść na taras, aby odetchnąć nocnym powietrzem. Przechodząc koło pokoju Gabrysia, usłyszała jak chłopiec cichutko mówi coś przez sen. Patrząc na księżyc, rozmyślała o swoim synku. Nie mogła zrozumieć, jak ktoś mógł porzucić to niewinne stworzenie. Wiedziała, że kiedyś będzie musiała powiedzieć mu prawdę i mimo, że to wydaje się być dalekie, czas płynie nieubłaganie szybko i ten moment w końcu nadejdzie. Jak się wtedy będzie czuł? Do tego jeszcze martwiła się tym, jak poradzi sobie w nowej szkole. Dotąd cieszył się na myśl o szkole, nie rozumiała więc, skąd wziął się nagle ten cały stres. Będzie musiała z nim o tym jutro porozmawiać.
Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk tłuczonego szkła. Wróciła do domu, gdzie zobaczyła dwa stłuczone talerze na podłodze. Kobieta była zaskoczona. Jakim cudem one same z siebie spadły na podłogę? Najwyraźniej musiały stać na krawędzi blatu i mocniejszy podmuch wiatru je zrzucił. To w każdym razie wydawało jej się najbardziej logicznym wyjaśnieniem. Postanawiła się tym nie przejmować i wróciła do sypialni.
Szkoda, że Wanessa nie usłyszała słów rzekomo śpiącego Gabrysia, ani głosów jego rozmówców.. Mogłaby wtedy połączyć fakty, ale z drugiej strony to i tak nie powstrzymałoby horroru, jaki miał spaść na nią i jej syna.
Komentarze (6)
Pozdrawiam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania