Jeźdźcy-Prolog-Bo konie są niemodne
Przed barem stanęły cztery motocykle, masywne, czarne, niczym ze starych plakatów lat dziewiędziesiątych. Zanim się odwróciłem od półki ze szklankami, dzwonek nad drzwiami zadzwonił i do środka weszli nowi goście. Nigdy ich nie widziałem, zapamiętałbym.
Pierwszy był ogromnym, umięśnionym Murzynem, z dwoma magnum za pasem, blizną biegnącą przez lewe oko i brakującymi czterema palcami prawej ręki. Ubrany w czarną skórzaną kurtkę i biały t-shirt, przez co wydawał się być brutalnym, prymitywnym wręcz, facetem który nie boi się walki, czy na pięści, czy z użyciem broni.
Druga była kobieta, niesamowicie seksowna, ruda, z bladą twarzą opatuloną burzą loków, kilkoma piegami, które tylko dodawały uroku i oczami zmysłowymi jak u kota. Ubrana w skórzany kombinezon, rozpięty aż do pępka i chyba nic więcej, nie zwróciłem uwagi, ponieważ jej piersi mało na mnie nie wyskoczyły z tego frywolnego odzienia.
Trzeci wszedł gruby mężczyzna w podeszłym wieku. Gruby to w sumie mało powiedziane, jego tusza wylewała się wręcz spod czarnego podkoszulka i nawet pasek skórzanych spodni nie był w stanie utrzymać jej pod kontrolą. Z twarzy był typowym odwiedzającym fast-foodów, z niezdrowa, żółtawą cerą, masą wybroczeń pod skórą, a to wszystko w ramie z brązowych, przetłuszczających się, ściętych do uszy, włosów.
Ostatni wszedł młody chłopak, niesamowicie chudy, niezdrowo wręcz. Jeśli cała reszta biła skrywaną agresją, od niego czuć było chłód, w jego niebieskich jak lód oczach nie było żadnych emocji. Ubrany w długi czarny płaszcz, narzucony na czarny t-shirt. Dodatkowo nosił buty, które kiedyś można byłoby określić jako jeździeckie, on jednak przyozdobił je masą srebrnych dodatków, przez co wyglądał jak niespełniony grafik.
Jako dobry barman, ale jednocześnie mężczyzna, szybko podbiegłem do lady i zebrałem ich zamówienia. Każdy chciał coś innego, w kolejności jak ich wcześniej wymieniłem, wódkę, martini, piwo oraz whisky. Uznałem, że skoro są tu pierwszy raz, nawiązanie z nimi rozmowy może mi przynieść dobry napiwek, a kto wie, może i numer do rudej, albo jeszcze inny numerek.
– Kim jesteście? Pierwszy raz widzę was w moim barze. Czujcie się oczywiście jak u siebie. – Na to słowa Murzyn położył nogi na ladzie i rozparł się w swoim krześle.
– Czy to nie oczywiste? – Nie spodziewałem się tego, ale wyglądało jakby to młody był ich głosem. – Jesteśmy Końcem.
– Ciekawa nazwa gangu. Prosiłbym jednak, znając kulturę wam podobnych, byście nie wzbudzali tu niepotrzebnych rozruchów. Moi klienci lubią mój bar głównie ze względu na przyjazną atmosferę.
– Nie rozumiesz nas człowieku. Jesteśmy Końcem. Waszym Końcem. – W tym momencie odezwał się Murzyn, wyciągnął swoje magnum i wystrzelił w powietrze, na co czwórka mężczyzn przy najdalszym stoliku, o których wiedziałem, że są dobrymi przyjaciółmi, zaczęła się tłuc po mordach. – Jestem Wojną, tym co sami sprowadzacie na siebie, choćby w obronie nic nie wartej racji.
– Ja jestem tym co w sobie budzicie, gdy ktoś ma więcej niż wy. – Puściła oko do jednego z klientów, po czym na chwilę odsłoniła pierś, na co jego towarzyszka strzeliła mu liścia i opuściła bar. – Jestem Zawiścią lub Waśnią. Kiedyś byłam Zarazą, jednak wasz charakter lepiej was zabija.
– Ja jestem tym, co moglibyście zatrzymać, mimo to tego nie robicie. – Grubas uderzył pustą szklanką piwa o ladę z taką siła, że się roztrzaskała, po czym pstryknął palcami i wszyscy klienci rzucili się na jedzenie ze zwierzęcą wręcz zawziętością. – Jestem Głodem, niepokonaną siłą z którą walczycie od początków waszego świata.
– Ja przychodzę na końcu. Mój oddech każdy z was w końcu czuję. – Powietrze wokół niego było zimniejsze, nawet szklanka whisky, którą trzymał w dłoni pokryła się szronem, a alkohol zmienił się w kostkę, mimo to oblałem się potem, ponieważ już znałem jego odpowiedź. – Tak, jestem Śmiercią. Mrocznym Żniwiarzem, który czeka na was pomiędzy życiem a zaświatami. – Jedynie uderzył stopą o ramę krzesła, a wszyscy poza mną padli martwi w swoje talerze. – Ciebie oszczędzimy byś przekazał wiadomość gdzie tylko się pojawisz. Koniec się rozpoczął wraz z naszymi łowami, niech ludzie wypatrują nas na drodze, ponieważ Jeźdźcy Apokalipsy przybyli. – Zaczęli wychodzić przez drzwi, szli jednak powoli, jakby właśnie jechali na kręgle.
– Jak mamy was wypatrywać, skoro wyglądacie jak zwykli motocykliści? Czemu w ogóle motocykle? Dlaczego, skoro chcecie być widziani, nie użyjecie czegoś bardziej podejrzanego? – Odpowiedziała mi Zawiść, zdejmując górę kombinezonu.
– Konie są niemodne. A na tych stalowych rumakach czujemy się niemal równie dobrze.
Ostatnie co widziałem, zanim padłem nieprzytomny, to jak dziewczyna mówi do Śmierci, że trochę tu chłodno, na co on klasnął w ręce, a słońce stało się czerwone, a jego żar zaczął topić asfalt.
Komentarze (15)
Opowiadanie super, 5 ;)
"brązowych, przetłuszczających się, ściętych do uszy, włosów." uszu
"– Ja jestem tym co w sobie budzicie, gdy ktoś ma więcej niż wy." przecinek
"Jestem Głodem, niepokonaną siłą z którą walczycie od początków waszego świata." przecinek
"Mój oddech każdy z was w końcu czuję. " czuje
"Ostatnie co widziałem, zanim padłem nieprzytomny, to jak dziewczyna mówi do Śmierci, że trochę tu chłodno, na co on klasnął w ręce, a słońce stało się czerwone, a jego żar zaczął topić asfalt." to zdanie wydaje mi się strasznie zagmatwane
Dawno już nie widziałam tak pięknego pod względem estetyki tekstu. Ten zapis dialogów, podział tekstu, brawo! Aż chciało się czytać i trochę żałowałam, gdy nastał koniec. No ale cóż poradzić, nie można mieć wszystkiego.
Kilka usterek wypisałam powyżej, nie mogę nazwać ich nawet pełnoprawnymi błędami, bo znikają w gąszczu niezwykłego tekstu. Ale jak to mam w zwyczaju, nie mogłam ich tak po prostu zostawić. W niektórych miejscach chyba brakowało przecinków, ale tego sama nie byłam pewna. Więc je zostawiam i niech sobie tak bezczynnie trwają.
Za całość daję 5, bo jestem niemal zachwycona po przeczytaniu. :))
A treść jest zdecydowanie ciekawa i chętnie przeczytałabym więcej. Więc możesz mnie dopisać do listy chętnych!
No trudno, wyszło na to, że to jednak żart. Jakoś będę musiała to przetrawić i żyć dalej, cóż poradzić :(
"Uznałem, że skoro są tu pierwszy raz, nawiązanie z nimi rozmowy może mi przynieść dobry napiwek, a kto wie, może i numer do rudej, albo jeszcze inny numerek." ~ mihihi, i wydało się o czym MrJ myśli XD A na nas zgania, ech...
"Ja przychodzę na końcu. Mój oddech każdy z was w końcu czuję." ~ powtórzenie "końcu" (chyba, że specjalnie, to się nie czepiam) i nie jestem pewna, ale zamiast "czuję" powinno być "czuje"... XD
Opowiadanie fajne, możesz mnie zapisać do listy, choć nie są to zbytnio moje klimaty XD
5.5
Twoje rozpoczęcie historii wydało mi się nie wiadomym początkiem, jakbyś nie wiedział dokąd zmierzasz. Historia zaczęła przyciągać moja uwagę od dialogu, był dobry i prosty.
4
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania