Poprzednie częściCelibatowe opowieści cz1

Celibatowe opowieści cz.5

Czasami cisza dudni nam w uszach głośniej niż burza z piorunami. Ja myślałam, że moje uszy wręcz krwawią. Bardzo powoli podniosłam głowę i spojrzałam z ukosa na przjaciela.

Drgnęłam, gdy zamiast nadętego, czerwonego od powstrzymywanego śmiechu, bądź patrzącego na mnie z niekrytą odrazą, zobaczyłam Iba wpatrzonego w zagięty róg futrzanego dywanu. Miał ściągnięte brwi i zamyśloną twarz i...sprawiał wrażenie zupelnie nieobecnego.

-Ib? - pisnęłam cicho - Myślisz, że to źle? Albo...albo, że ja jestem zła? Bo wiesz, ja nie chciałam. Mogę być potępiona? On jest taki...taki dojrzały i męski. A do tego czuję, że coś niewidzialnego, taka jakby nić...cały czas mnie do niego przyciąga...

Chłopak odwrócił głowę w moją stronę i w jego czarnych oczach zobaczyłam odbicie własnej twarzy. Była to przerażona, niepomalowana dziewczynka z nierozczesaną burzą złotych włosów.

Tragedia.

-Będziesz się smażyć w piekle - powiedział z pełną powagą, po czym zrobił nad moją głową znak krzyża. Już miałam otworzyć usta i wygłosić pełną kontraargumentów, bohaterską przemowę, gdy na śniadą twarz Iba wpełz złowieszczy uśmieszek.

-Wiedziałem! Ja WIEDZIAŁEM! Nie mogłem tylko połączyć faktów...coś mi zaczęło światać, kiedy rzygłaś na jego widok. - wyprostował się triumfalnie.

-Czy ty rozumiesz powagę sytuacji?! Chciałam, żebyś mnie wspierał! - Ib kompletnie mnie ignoryjąc, wiercił się na łóżku, wydając zwycięskie odgłosy.

Poczułam, że zadrwiono z mojej kobiecej delikatności, którą i tak rzadko przed kimkolwiek ujawniam. Zawsze starałm się być silna i niezależna. Kłopoty są przecież po to, żeby je rozwiązywać, prawda? Lecz jak ja miałam wypędzić z opustoszałego dotąd serca kogoś, kto się już w nim na dobre rozgościł? I dlaczego czuję, że po twarzy spływa mi łza?

Szybko odwróciłam głowę, żeby ukryć słabość. Tylko tego brakowało. Płacząca Simona! Przez miłość do sługi bożgo! Ha!

Ale zrobiłam zbyt gwałtowny ruch, co nie umkło uwadze wracającego do powagi Iba.

-Simono...ty płaczesz? - zapytał nieśmiało

-A przestań. O takie bzdury? W jakim świecie ty żyjesz? Że...że jak ktoś nie zwraca na moje cierpienie uwagi, to ja od razu łzawię? O nie - niechcący pociągnęłam nosem - NIe ja. A w ogóle słyszałeś o Powstaniu Krwawych Maczet w Rwandzie? Bardzo smutna historia...mogę ci opowiedzieć. A więc, jest sobie takie plemię Hutu, które nienawidzi plemienia Tutsi i one...CO TY ROZBISZ?!

Bez ostrzeżenia skoczył na mnie i przygwoździł do łóżka. Miotałam się, nazywałam go Ibrahimem i kilkoma mniej kulturalnymi wyzwiskami...ale on nie chciał ze mnie zejść, a jego ręce nieubłagalnie ściskały moje ramiona. Beznamiętna twarz czekała, aż łaskawie się uspokoję.

-Nie płakałam - wydyszałam.

Ib zaśmiał się ironicznie i pokręcił głową.

-Miałaś niekontrolowany słowotok. Zawsze, kiedy masz stan depresyjny, paplasz bez sensu.

Zmarszczyłam brwi

-Hutu naprawę mordowało Tutsi. Trwało to ponad 100 dni, zanim...

-Simono - przerwał mi wywracając oczami - Ja...ee...przepraszam? Za to, że nie powiedziałem od razu czegoś budującego...ale dla mnie jest to zupełnie nowa sytuacja... No bo jak prosiłaś mnie o poradę w sprawie sukienki - żaden problem. Albo żebym zapoznał cię z Krisem - zrobiłem to. Teraz powiem ci, że miłość nie wybiera, tylko losowo uderza nam do głowy...a ksiądz to również jest człowiek...tylko taki, który kocha Boga, a nie złotowłose kobiety...

-Możesz ze mnie zejść - zapytałam powstrzymijąc płacz - noga mi zdrętwiała..

-Jeszcze nie skończyłem - odchrząknął - Nienawidzę patrzeć jak płaczesz, bo nie wiem co mam powiedzieć - wytarł od niechcenia łzę na moim policzku - Będę cie wsperał i nikomu nie powiem... ale usuń ten folder, bo jak nie to...

Nie dowiedziałam się, co zamierza mi zrobić, ponieważ drzwi otworzyły się i stanęła w nich mama, trzymająca tacę z dwoma kubkami kakao.

-Przyniosłam wam kakałko...Ohhhh - na widok siedzącego na mnie okrakiem Iba, w scenerii pomiętej pościeli i porozrzucanych poduszek, wydała z siebie zduszony okrzyk i upuściła tackę, rozbijając przy tym kubki w kształcie świnek. Moje ulubione...

Ib również krzyknął, lecz w panice i pośpiesznie zsunąl się z łóżka, cały czas tłumacząc się, że nic się nie działo.

Mama wachlowała się i biadoliła, Ib co chwilę pokazywał zapiety rozporek i rozpaczliwie tłumaczył swoją niewinność, a ja zbierając kawałki rozbiitych świnek, śmiałam się i płakałam równocześnie.

Następne częściCelibatowe opowieści cz.6

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • ausek 14.11.2015
    Końcówka rozbawiła mnie na maksa!
    '' rug '' róg
  • Hosseni 14.11.2015
    Już poprawiam! : ')
  • Angela 14.11.2015
    Popieram poprzedniczkę, zakończenie MEGA : ) 5
  • Hosseni 14.11.2015
    Huh dzięki :D
  • comboometga 14.11.2015
    Jeju, uśmiałam się na końcu jak głupia :) Świetna część, bardzo mi się podoba :3 5! Pisz dalej kolejną część :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania