Poprzednie częściChapter 1

Chapter 2

Gdy otworzyłam dziś oczy, mój zaspany wzrok napotkał różowy tiul wiszący przy oknie. Uśmiechnęłam się sennie i obróciłam na brzuch, zapadając jeszcze w krótką drzemkę. Gdy dzień definiował różowy, był to najlepszy dzień. Zawsze działo się wtedy coś, co wspominałam następne kilka tygodni, czasem miesięcy. W dzień różowy dostałam najlepszą ocenę w klasie za pracę projektową, wygrałam złoty puchar na zawodach, zdobyłam bilety na koncert... Chwila. Koncert. Zespół. Chłopaki. Przeprowadzka. Przeprowadzka! Zerwałam się na równe nogi z wesołym piskiem i wybiegając z pokoju wpadłam w drzwi naprzeciw.

- Diana! Diana, Diana, Diana, Diana! - Wskoczyłam na jej łóżko, odkrywając ją spod fioletowej kołdry.

- Jezu, przestań piszczeć... - Mruknęła sennie brunetka, na co tylko odsłoniłam ząbki w uśmiechu i położyłam się koło niej, po prostu leżąc i chichocząc jak wariatka. Czekałam cierpliwie aż sama rozbudzi się na tyle żeby wiedzieć, dlaczego ją zrywam. Nie musiałam czekać nawet dwóch minut.

- Catie! - Usiadła gwałtownie, wbijając we mnie wzrok z którego aż wypływały gwiazdki szczęścia. - Musimy iść się przywitać zanim zleci się tu cała dzielnica! Musimy się ubrać! Rusz się! - O mało co nie zleciała z łóżka gdy próbowała z niego zeskoczyć, na co parsknęłam wesołym śmiechem. Wstałam jednak tuż za nią, łapiąc ją za ręce.

- Wiem! Spotykamy się na dole za pół godziny! - Potrząsnęłam z nią energicznie głową, zaraz znów przebiegając do swojego pokoju i mało nie zdeptałam małej, puszystej kulki która zaspanym wzrokiem patrzyła na mnie. Uśmiechnęłam się łagodniej i poklepałam króliczkę po głowie.

- Przyjechali - Powiedziałam do niej, jakby wiedząc że mnie zrozumie. Jednak zanim w ogóle zdążyłaby odpowiedzieć, ja już stałam nad umywalką i myłam zęby, mało nie krztusząc się pianą ze śmiechu. Wyglądałam jak wariatka, ale mało mnie to teraz obchodziło. Przepłukałam twarz i podeszłam do szafy, po dłuższym zastanowieniu wyciągając z niej moją ulubioną sukienkę. Siadając przed toaletką sięgnęłam po szczotkę i spojrzałam na burzę rozczochranych rudych włosów. Przeciągnęłam szczotką po każdym pasmie, z zadowoleniem stwierdzając że różowy dzień robi swoje. Nie musiałam dzisiaj siedzieć nad nimi pół dnia żeby się ułożyły - same opadały mi aż do talii w urocze fale. Zrobiłam delikatny makijaż, nakładając na powieki odrobinę mieniącego się cienia i przeciągnęłam tuszem po rzęsach, po czym pomalowałam usta bezbarwnym błyszczykiem. Wstałam i założyłam swoje szczęśliwe majtki w kolorowe aniołki - przesądów nigdy za wiele - i wsunęłam się w sukienkę. Stanęłam przed lustrem tuż po tym jak zapięłam czarne kozaki na obcasie trochę za kolano. Wygładziłam długie rękawy szarej sukienki w całą masę róż, we wszystkich jej odcieniach. Była opięta od talii w górę, z bardzo płytkim dekoltem w półkole i sięgała luźno do połowy uda. Założyłam na to szary płaszcz, kolorowy szalik i czapkę z pomponem, wsunęłam rękawiczki i uśmiechnęłam się do siebie, zadowolona z efektu. Już po chwili zeszłam na dół, sprawdzając godzinę na zegarze w kuchni i zgarnęłam całą blachę ciasta czekoladowego, przykrytego lnianą ściereczką.

- Spóźniona, ty robisz dzisiaj kolację - Spojrzałam w stronę siostry, która wyciągała blond loki spod granatowego szalika ze złotymi nitkami.

- Czarodziej się nie spóźnia. Czarodziej sam decyduje, o której jest punktualnie.

- Taki z ciebie czarodziej, jak ze mnie kucharka - Pokręciła głową z uśmiechem, a ja, nie mogąc się powstrzymać, zawtórowałam jej. Chwyciłam klucze z półki i wyszłam z domu, zaraz go zamykając. W błyskawicznym tempie pokonałyśmy ledwo kilkanaście metrów dzielące nas od domu naprzeciwko. Wzięłam głęboki oddech i już miałam zadzwonić do drzwi, kiedy te nagle otworzyły się do zewnątrz. Poczułam tylko jak Diana próbuje utrzymać mnie w pionie, jednak bezskutecznie i zaraz leżałam plackiem na placku. A raczej w placku. Twarzą.

Przez pierwszą sekundę miałam nadzieję że obudzę się żeby dopiero teraz zobaczyć dzisiejszy kolor dnia. Podczas drugiej, zaklinała wszystkie siły na tym świecie żeby cofnąć czas o minutę. Podczas trzeciej, gdy usłyszałam śmiech bliżej nie określonej osoby, błagałam o to żeby stracić przytomność. Ale nawet to nie było mi dane. Cholera. Całkowitą resztę jakichkolwiek nadziei na farta zniwelował fakt, że nawet ta Bogu winna ścierka odleciała i ciasto z całą czekoladą na wierzchu wylądowało na mojej twarzy, włosach i dekolcie.

- Catie! - Usłyszałam głos siostry, i poczułam jak zsuwa ze mnie blachę, próbując zaraz usunąć ze mnie ciasto. Oczywiście pogarszając tylko sytuację. Ale śmiech nadal nie ustawał. Przetarłam oczy rękawiczkami, usuwając z nich ciasto i uniosłam wzrok, zamierając. Oczywiście, że w drzwiach musiał stać właśnie on. Nie było innej opcji. Nie było żadnej litości. Musiał to być ON.

- Hm, sama piekłaś? - Nadal chichotał gdy klękał przy mnie, jak gdyby nigdy nic nabierając na palec kawałek ciasta prosto z mojej twarzy. No pięknie. - Hmm... Nie jest takie złe - uśmiechnął się jeszcze szerzej, ale złagodniał znacznie gdy zauważył, że moje oczy zachodzą łzami. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Zakopać się w śniegu i zamieszkać z kretami. Ciekawe co robią w zimę? Na pewno nie leżą z ciastem na twarzy przed swoim idolem. Krety mają swoją godność.

- Hej, nie ma się co przejmować...! - Złapał mnie za ręce i pomógł mi wstać, bardziej ciągnąc mnie w górę, podczas gdy ja chciałam kompletnie pozostać na dole. Najlepiej jak najniżej. - To moja wina, więc ci to wynagrodzę. Co powiesz... Powiecie - poprawił się, posyłając łagodny uśmiech mojej siostrze - Na to, żebyście weszły, upieczemy ciasto od nowa i zaczniemy od początku? Jeśli chcesz, możemy nawet odegrać scenkę przed drzwiami i udam zaskoczenie.

W końcu lekko się uśmiechnęłam. Był miły. Przestał się nabijać. Nawet powoli przestałam mieć ochotę zamieszkać z kretami. ...Chociaż, jednak z tym bym jeszcze nie przesadzała.

- Catie, nie zbiłaś sobie nic? Uderzyłaś się w głowę? - Diana złapała mnie za ręce tuż po tym jak Złotowłose Bożyszcze postawiło mnie na nogi.

- Nie, spokojnie...!

- Catie? - Uśmiechnął się chłopak, a ja od razu zamarzyłam żeby wymówił moje imię raz jeszcze. I jeszcze. I znowu. - To jak, wejdziemy?

- Catie? - Z głębi domu moje imię wymówił drugi głos, podobny do pierwszego, lecz gdy tylko stanął w drzwiach od razu to odwołałam. Parsknął śmiechem tak głośno, że jestem pewna że usłyszał go nawet mój królik. - Nie Catie. Raczej... Chocatie. Bo mam nadzieję, że to czekolada? - Jeśli to możliwe, śmiał się jeszcze głośniej. A ja znów zapragnęłam zostać kretem.

 

*************************

Liczę na szczere opinie! :)

Następne częściChapter 3

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Canulas 03.12.2018
    "- Jezu, przestań piszczeć... - Mruknęła sennie brunetka, na co tylko odsłoniłam ząbki w uśmiechu"

    "- Przyjechali - Powiedziałam do niej, jakby wiedząc że mnie zrozumie. " - w obu przypadkach podialogowe wtrącenia z małej.

    " Podczas trzeciej, gdy usłyszałam śmiech bliżej nie określonej osoby" - nieokreślonej

    No i trochę zbyt dokładnie, jak choćby:

    "- Hej, nie ma się co przejmować...! - Złapał mnie za ręce i pomógł mi wstać, bardziej ciągnąc mnie w górę," - mnie/mi/mnie.


    Potwierdziłaś moje przepuszczenia, że:
    A.) To raczej nie dla mnie.
    B.) Znajdą się tu tacy, którym to siądzie.
    C.) Ładnie opisujesz kolory + ciekawy fragment, kiedy się szykowała.
    Pozdro.
  • IgnacjaM. 03.12.2018
    Dziękuję :)
  • Agnieszka Gu 03.12.2018
    Witam,

    drobiazgi:

    zapis dialogów lekko kuleje np. "- Jezu, przestań piszczeć... - Mruknęła" — "mruknęła" z małej litery.
    i tutaj: "- Przyjechali - Powiedziałam do niej" — "powiedziałam" z małej litery
    Canulsas powyżej wynotował inne zdania, gdzie słowa odnoszące się bezpośrednio do dialogu piszemy z małej litery.
    Tu znajdziesz cały opis tego co i jak: http://www.opowi.pl/art/jak-pisac-dialogi/

    Ładnie budujesz zdania. Opisy też są bardzo przystępne.
    Tematycznie nie dla mnie, ale samo opowiadanie wygląda na poprawnie prowadzone.
    Pozdrawiam
  • IgnacjaM. 03.12.2018
    Dziękuję :) Postaram się popracowac nad zapisem dialogów.
    Rowniez pozdrawiam :)
  • Elorence 03.12.2018
    Okej, ja podświadomie wiem, że jak dowiem się jaki to zespół, to stracę sympatię do tego opowiadania. Jakoś tak skojarzyło mi się z Tokio Hotel, potem z Jonas Brothers, a teraz to już nie wiem... TH miało swoje lepsze czasy, gdy byłam nastolatką. To samo z JB. Ale nie wiem, wciąż myślę. Bo uparłam się na podobne głosy, więc to chyba są bracia, tak? Raczej wątpie, aby to byli Marsi...
    Dobra, kończę tą wyliczankę :P
    Bardzo fajny rozdział. Can wspomniał o kolorach i dołączam się do tego. Zresztą, przypomniało mi się, że kiedyś uwielbiałam żółty, bo byłam przekonana, że przynosił mi szczęście. Sprawdziany szły mi lepiej, nigdy nie byłam pytana i same fajne rzeczy mi się przytrafiały. To samo z kolczykami. Miałam takie jedne, które ubierałam tylko w ważne dni.
    Jestem ciekawa ciągu dalszego, bo nie będę ukrywać, że to moje klimaty :)

    Pozdrawiam!
  • IgnacjaM. 03.12.2018
    Bardzo się cieszę że Ci podpasowało!
    Mogę powiedzieć, że żaden z wymienionych, ale na razie nie zdradzę nic więcej, wolę zaciekawić fabułą zanim zdradzę zespół ????⭐
    Pozdrawiam i dziękuję!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania