Co się wydarzyło w czasie opowijskiego spotkania? - wersja Tomasza (Fanthomasa) część 2
Znaleźliśmy Marka przy ruinach. Kreślił jakies dziwne wzory na ścianach z nieprzytomnym wyrazem twarzy. Nieźle mu dały w kość te jagody. Bełkotał jeszcze bardziej bezsensownie niż ja po kilku głębszych. W ręce trzymał kawałek węgielka, który wytrzasnął nie wiadomo skąd. Zabraliśmy naszego ziomka stamtąd, choć wyraźnie się ociągał. Pewnie chciał tworzyć dalej swoje dzieło, które przyćmiłoby prace niektórych surealistów. Trzymało go jeszcze z godzinę, a potem odzyskał sprawność umysłu. Nic nie pamiętał.
***
Zawitał do nas niezwykły gość i nie był to bynajmniej niedźwiedź psychopata, a zwykły myśliwy, który polował w okolicy i zauważył niezwykły ruch dookoła chatki. Zaprosiliśmy go do środka i przywitaliśmy metaforycznym chlebem i solą, czyli kilkoma jagodami, które zostały nam w kieszeniach. W zasadzie tylko ja je zabrałem, choć wywoływały najwyraźniej srakę i halucynacje, ale były smaczne. Myśliwy skosztował kilka i opowiedział nam o okolicy. W pobliżu leży tylko jedna mała wioska - Suche Cypky. Dość rzadko kursował tamtędy zdezelowany autobus i jeśli chcieliśmy zdążyć na ostatni kurs to musieliśmy się prędko zbierać.
***
Jednak zostaliśmy. Znów dostaliśmy sraki i niemocy i za nic nie udało się wyjść poza granicę lasu. Postanowiliśmy się przespać na podłodze, a rano wyruszyć w drogę. Pieprzony zlot na który nikt oprócz nas nie przybył. A może próbowali, ale zbłądzili po drodze? I gdzie Maciej organizator? Kto tam wie. Na tym zadupiu nie ma zasięgu. Klasyka. Na szczęście Filip ma telefon "cegłę", który wytrzymuje długo bez ładowania. Jutro zobaczymy co będzie dalej. Kończę notatki, bo robi się ciemno. I straszno.
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania