"Dom na wzgórzu" cz.3

- Od jak dawna twój wujek mieszka w tym domu?

 

- Właściwie to od niedawna.Kilka miesięcy.

- Jak to się stało, że ja nawet nie miałam wcześniej pojęcia o tym domu?

- Mogłaś nie zwrócić uwagi,z tego co wiem to ten dom przez długi czas stał pusty. Wujek odziedziczył go nie dawno po śmierci jakiejś krewnej, potrzebnych było kilku napraw ale teraz jest ok.

- Byłam kilka razy w pobliżu ale nigdy nikogo nie zauważyłam.

- Cóż, jakby to powiedzieć, mój wujek jest nieco zdziwaczały. Nie przepada za towarzystwem.

- Też odniosłam takie wrażenie.

- Mama mówi, że kiedyś taki nie był. Podobno mieszkał w tej okolicy w czasach młodości a nawet miał tutaj narzeczoną. Wiem tylko, że wydarzył się jakiś tragiczny wypadek po którym wuj stał się zgorzkniały i stroniący od ludzi.

- Wypadek? Jaki wypadek?

- Tego nie wiem, nikt nie chce o tym mówić. Odnoszę wrażenie, że to jakaś wielka tajemnica.

- Tajemnica?

- A właściwie to co ty tak wypytujesz? Zawsze taka ciekawska jesteś, czy też to moja skromna osoba cię tak zafascynowała?

 

Właśnie w tym momencie, spiekłam raka po raz drugi tego dnia i to z powodu tej samej osoby.

 

- Nie pochlebiaj sobie. Po prostu przez bardzo długi czas byłam strasznie ciekawa tego domu i jego mieszkańców a tu nagle zjawiasz się ty.

- Może moglibyśmy się gdzieś spotkać i spokojnie pogadać? Na przykład jutro?

- Możemy, ale jutro odpada. Do popołudnia mam szkołę a wieczorem mnie mama nie puści. Nie lubi kiedy chodzę gdzieś sama po nocy.

- Rozumiem.

 

Uśmiechnął się jakoś tak trochę kpiąco.

 

- A ty nie chodzisz do szkoły?

- Tak właściwie to ja pracuję ale teraz mam coś w rodzaju urlopu.

 

No pięknie- pomyślałam- teraz jeszcze wyszłam na głupiutką smarkulę. Coraz to lepiej.

 

- Przepraszam, myślałam, że jesteśmy mniej więcej w tym samym wieku.

- Nie przepraszaj, to był dla mnie komplement. Ja mam dwadzieścia jeden lat a ty?

- YYY.... szesnaście, ale czuje się starsza.

- Wyglądasz starzej.

 

Mrugnął do mnie a ja odniosłam wrażenie, że się ze mnie zwyczajnie nabija.

Wyraz oczu miał taki, jakby doskonale wiedział ile tak na prawdę mam lat, lekko drwiący.

Miałam nadzieję, że moje drobne kłamstewko nie wyjdzie na jaw a tak poza tym to coś mi się wydawało, że w tej jego historyjce też jest jakiś fałsz.

 

- W zasadzie to nie wiem czy mam to uznać za komplement czy też raczej się obrazić.

- Miał to być komplement ale traktuj go sobie jak chcesz, a wracając do tematu to co z tym spotkaniem?

- Wiesz co? Mam świetny pomysł, może wpadłabym do ciebie, powiedzmy w Sobotę i przy okazji przedstawiłbyś mi swojego wujka?

- Nie.

 

Powiedział to z takim zdecydowaniem, że aż się przestraszyłam.

Przez chwilę miałam wrażenie, że jest na mnie zły, ale to był ułamek sekundy po, której do jego ust znów przylgnął ten dziwny uśmieszek.

Sama nie wiem czy był bardziej uroczy czy też zarozumiały.

 

- Wolałbym raczej pójść do jakiejś knajpki jeśli nie masz nic przeciwko. Chyba jakieś tu macie?

- Pewnie, że tak, nawet kilka.

- To co? Może faktycznie zostawimy to na Sobotę, koło szesnastej pasuje ci?

- Czy ty mnie zapraszasz na randkę?

 

Zmierzył mnie spojrzeniem typu- nie umawiam się z dziećmi- a potem powiedział:

 

- Nie zrozum mnie zle, pochlebia mi twoja propozycja ale najpierw może trochę lepiej się poznamy? Opowiesz mi trochę o okolicy, co warto tutaj zobaczyć a na co lepiej nie tracić czasu?

 

Przyznam, że poczułam się nieco dotknięta.

 

- Spotkajmy się tutaj w Sobotę o szesnastej a ja zabiorę cię potem do takiej małej kawiarenki tu nie daleko .

Można tam zjeść coś ciepłego i napić się herbaty, może tak być?

- Jasne. To jesteśmy umówieni?

- Ok. Muszę już lecieć więc do Soboty.

- Do zobaczenia.

 

Odwróciłam się i ruszyłam powoli przed siebie, czułam na plecach palący ciężar spojrzenia ale postanowiłam, że się nie obejrzę, nie dam mu tej satysfakcji.

Cała ta niesamowita historia była według mnie, delikatnie mówiąc, grubymi nićmi szyta.

Dziwny wydawał się już sam fakt, że tak po prostu, nagle wpadłam na mieszkańca mojego nawiedzonego domu, jak zwykłam go już nazywać.

Najbardziej zdumiewała mnie jednak irytacja w jaką niezmiennie wpadał mój nowy znajomy na najmniejszą nawet wzmiankę o wujku.

Coś tu było bardzo ale to bardzo nie tak.

Kiedy byłam już na tyle daleko, że Kamil mógł mnie ledwo dostrzec, obejrzałam się, byłam pewna, że już go tam nie zobaczę.

Myliłam się, stał nadal w tym samym miejscu, jakby wmurowany.

Jego sylwetka wydała mi się teraz jakby dziwnie zgarbiona lub pochylona bardziej do przodu.

Przez głowę przebiegła mi niedorzeczna myśl, że postać stojąca na wzgórzu, węszy.

Przeszły mnie ciarki i po raz pierwszy od spotkania chłopaka pomyślałam, że być może sama na siebie ściągam kłopoty.

Szarpnęłam Bestię za smycz by ją popędzić i ze zdziwieniem zauważyłam, że pies kuli się za moimi plecami.

Dotarło do mnie, że ta sytuacja trwała od czasu spotkania tajemniczego chłopaka, pies był wyraznie przestraszony a to nie wróżyło nic dobrego.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • katharina182 07.02.2017
    Dawno Cię nie było; ) witam z powrotem.
    A więc tak: jak dla mnie dużo dialogu, mało opisów. Ale to tylko moje skromne zdanie. Lubię jak jest coś więcej napisane o odczuciach bohaterów i o otoczeniu w którym się znajdują.
    Dni tygodnia pisze się z małej litery tak jak miesiące czy pory roku. Więc "sobota" z małej literki; )
    Czasami brakowało spacji po znakach interpunkcyjnych.
    Ok. Tyle znalazłam. Mam nadzieję że pomogłam.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny do dalszego tworzenia. Może tym razem następny rozdział pojawi się wcześniej.
  • kasjopeja 07.02.2017
    Dziękuję za poprawki.Postaram się następny rozdział dodać szybciej, mam to wszystko w głowie tylko jakoś ciężko mi się ostatnio zmotywować by to napisać.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania