Poprzednie częściDwa światy-Dzień 1

Dwa światy-Dzień 2

Dzień 2

Obudziłem się jeszcze przed budzikiem. Było mi niewygodnie, niesamowicie gorąco, a dodatkowo przez noc przywaliłem kolanem w stolik do kawy. Nadal nie docierało do mnie, że w mojej sypialni śpi siedemnastoletnia dziewczyna. Podniosłem telefon, wyłączyłem budzik i ruszyłem do kuchni. Po drodze zauważyłem, że drzwi do mojego pokoju są ciągle zamknięte, czyli Milena wciąż spała. Z kuchni chwyciłem sok jabłkowy, wypiłem szklankę i próbując odstawić ją do zlewu, upuściłem na podłogę. Zły omen czy przypadek? Oczywiście, nie wierzę w omeny, ale jakoś cała niedorzeczność sytuacji wzbudziła we mnie paranoję. Szybko zgarnąłem szkło, wrzuciłem do kosza, na karteczce typu post–it zostawiłem Milenie swój numer i wyszedłem. Już w drzwiach miałem pecha, potknąłem się o próg i upadając rozdarłem rękaw koszuli. Zrzuciłem ją z siebie i schowałem do torby, próbując zdążyć do tramwaju. Gdy wysiadłem, zauważyłem, że nie mam swojej karty mieszkańca, miałem więc szczęście, że kanar się nie napatoczył. W biurze podbiłem godzinę i ruszyłem do biurka. Jakoś tak się złożyło, że jeszcze nie wynieśli śmieci z mojego działu, więc znalazłem kopertę z wczoraj i ją otworzyłem. W środku rzeczywiście nie było ulotek akwizytora, a list na żółtym papierze, pachnącym perfumami.

 

Drogi Marcinie

Wiem, że dawno się nie odzywałam i moje życie prawdopodobnie mało cię interesuję, ale mam do ciebie prośbę. Otóż, muszę wyjechać na dłuższy czas, właściwie nie wiem kiedy wrócę, a nie ma kto się zająć Mileną. Wiem, że ma siedamnaście lat i prawdopodobnie umie o siebie zadbać, ostatnimi czasy jednak miałam z nią sporo problemów i boję się zostawić ją samą. Nie wiem, kiedy dostaniesz ten list, ale mam nadzieję, że wystarczająco szybko, byś mógł się przygotować. Normalnie zadzwoniłabym, ale nie mam twojego numeru. W razie czego, pytaj Milenę, poinstruowałam ją, co i jak. A, i nie podchodź do niej jak wujek do siostrzenicy, ja też traktuję ją bardziej jak siostrę, mimo, że mówi do mnie mamo.

 

Przerwałem czytanie, ponieważ na monitorze wyskoczył mi monit o awarii sieci. Sprawdziłem raport, połączenie było przerwane na recepcji. Ruszyłem do wejścia, dziś za biurkiem siedziała jakaś starsza kobieta. Powiedziałem w czym jest problem i poprosiłem o chwilowe opuszczenie miejsce pracy. Okazało się, że recepcjonistka prawdopodobnie szarpnęła kabel stopą i oderwała wtyczkę Ethernet. Odciąłem zepsuty kawałek kabla, wyciągnąłem nową nakładkę, zacisnąłem na przewodzie i wróciłem do biurka. Dalej w liście nie było nic szczególnego, Agnieszka po prostu przepraszała mnie za kłopot. Przesiedziałem w pracy jeszcze jakiś czas, w pewnym momencie podeszła do mnie sekretarka.

 

– Przepraszam, ale wcześniej zapomniałam panu przekazać.

– Słucham?

– Pani Marta prosiła, żeby panu to przekazać i powiedzieć, coby zadzwonił pan po pracy– Trzymała w dłoni karteczkę z numerem telefonu.

– Nie rozumiem. Właściwie, dlaczego nie ma jej dziś w pracy?

– Widzi pan, pani Marta jest nową sekretarką, więc chwilowo pracuje na pół etatu, dopóki ja za miesiąc nie pójdę na emeryturę. Dziś akurat miałam zrobić archiwizację, więc ma wolne.

– Teraz rozumiem. Dziękuję w takim razie za przekazanie wiadomości, napewno zadzwonię.

– Czy mogę coś powiedzieć? –Oczywiście nie czekała na moje pozwolenie. – Powinien pan uważać na panią Martę. To naprawdę atrakcyjna dziewczyna, ale jednocześnie jest tego świadoma i potrafi to wykorzystać.

– Co ma pani na myśli?

– Nie chcę rozpuszczać plotek, ale jak dziewczyna po technikum, bez studiów dostała pracę w takiej firmie? Ludzie mówią.

– To na pewno tylko plotki. Ludzie lubią być zazdrośni.

– Ja tylko mówię.

 

Zacząłem się zbierać, wziąłem telefon i zadzwoniłem do Marty. Umówiliśmy się do kawiarni dwie ulicę od biura, za pół godziny, więc miałem jeszcze chwilę. Ruszyłem powoli na miejsce, łapiąc jakiegoś pączka po drodze. Do kawiarni doszedłem dziesięć minut przed czasem, przysiadłem więc na ławce i zacząłem się zastanawiać nad tym co powiedziała mi recepcjonistka. Czy naprawdę Marta po prostu mogłaby mnie do czegoś wykorzystać? Przecież ja byłem tylko początkującym informatykiem w firmie, co miałem jej do zaoferowania? Takie myśli krążyły w mojej głowie do czasu, gdy zobaczyłem Martę wchodzącą na taras kawiarni. Rzeczywiście była świadoma swojej atrakcyjności. Obcisłe jeansy, wysokie buty i opinająca koszulka. Jej figura była tak podkreślona, że siedemdziesiąt procent facetów obejrzało się by tylko złapać choć trochę perfekcyjnych linii. Gdy podeszła do mojego stolika, czułem się jak największy szczęściasz świata i tak też na mnie patrzyli.

 

– Co jest, Marcin? Zatkało cię?

– Co? A, przepraszam. Po prostu... wyglądasz świetnie. Ciężko oderwać wzrok. – Starałem się to ukryć, ale wodziłem oczami po całym jej ciele. – Usiądź, ja zamówię kawę. Niech zgadnę, espresso?

– Pudło, mokka. I jabłecznik, jeśli mają. Uwielbiam jabłka. – A więc owoce grzechu? Cóż, nie powiem, też miałem wtedy ochotę na jakiś grzech.

 

Wstałem z krzesła i ruszyłem do baru. Zamawiając kawę zauważyłem przez drzwi dla personelu, że na zmywaku stoi Maciek. Zapytałem barmana czy mógłby go zawołać. Nie mieli jakichś obiekcji, więc wypuścili mojego kumpla z kuchni. Wydawał się dość zaskoczony moją obecnością.

 

– Marcin? Co tu robisz?

– Wpadłem na kawę z koleżanką. A ty? Od kiedy pracujesz na zmywaku?

– E, nieważne. Gdzie ta twoja koleżanka?

– Na zewnątrz, przy stoliku po prawej.

– O, to chyba poproszę Roberta, żeby pozwolił mi zanieść wam zamówienia. A co z tą całą Mileną? Pozbyłeś się jej?

– Nie, mieszka u mnie. Moja siostra wyjechała, więc podrzuciła mi ją.

– A czyli nie mogę wpaść dzisiaj? Szkoda, powypytywałbym cię.

– A wpadaj, chyba ci nie przeszkadza. Tylko weź jakiś film, to będzie miała czym się zająć, jak my będziemy gadać.

– Dobra, to wpadnę. A teraz leć do tej swojej dziewczyny. Tylko szybko, bo ci ucieknie.

 

Wróciłem do stolika, Marta coś sprawdzała w telefonie. Nadal nie mogłem się nadziwić mojemu szczęściu. Marta miała nie tylko świetną figurę, ale ogółem była piękna. Twarz w kształcie serca, lekko wystające kości policzkowe, błękitne oczy i usta w kolorze malin. Uwielbiam maliny. Moja wyobraźnia zaczęła działać, ale szybko się ogarnąłem. Obserwowałem nadal. Mały nosek, miała na nim też kilka piegów, przez co wyglądała uroczo. Drobna blizna nad wargą mogłaby być skazą, ale nie była jakoś widoczna. Możnaby pomyśleć, że była idealna. Nawet włosy miała takie, jakie wyobrażam sobie jako perfekcyjne, jasno brązowe, naturalnie faliste.

 

– Co tak się we mnie wpatrujesz? Obcinasz?

– Przepraszam, po prostu zadziwia mnie jakie mam szczęście, że dałaś się zaprosić na kawę.

– Cóż, nie często spotyka się tak normalnego informatyka. Jak to się w ogóle stało, że dwudziestolatek dostał pracę w tak dużej firmie, bez studiów i tytułów?

– Znasz ten rodzaj genialnych dzieci? – Kiwnęła głową, aż jej włosy zawalowały. – Więc byłem jednym z nich. Spędziłem całe dzieciństwo przy komputerach, więc już w liceum stwierdzili, że w sumie nie mają co mnie nauczyć. Wysyłali mnie na konkursy na coraz wyższych progach, aż w końcu na konkursie krajowym poznałem profesora Misiaka z Politechniki Warszawskiej, który postawił mi referencje na studia, tylko po to żebym mógł dostać tytuł magistra, ale ja poszedłem do pracy, a dyrektor gdzieś mnie znalazł i zaproponował pracę. – W międzyczasie przynieśli nam kawę i dwa ciasta, jabłecznik i sernik z malinami. Maćkowi się udało dogadać, tylko po to żeby rzucić okiem na Martę. – To by było na tyle. A ty?

– Nic wielkiego, po technikum nie było dla mnie wielkich szans na studia, więc złapałam jakieś ogłoszenie o poszukiwaniu sekretarki, a że miałam doświadczenie w księgowości, zgłosiłam się z wyszczytowanym CV i dostałam pracę.

– Wyszczytowanym? Znaczy oszukiwałaś? – Czyżby recepcjonistka miała rację co do charakteru Marty?

– Nie do końca, po prostu poprawiłam je trochę. A to podałam inny poziom językowy, a to dodałam język, którego prawie nie znam. Typowe zagrywki.

 

Miała trochę racji. Wielu ludzi tak robiło, więc trzeba było zwalczać ogień ogniem. Ale czy na pewno było to fair? Rozmawialiśmy jeszcze trochę, ale o niczym ważnym, więc nie będę wam tego przytaczał. Koło osiemnastej odprowadziłem ją do domu, uścisnęliśmy się na pożegnanie, umówiliśmy na kiedy indziej. Ogółem wieczór udany, wracałem więc do mieszkania wesoły. Dopiero huk na klatce ściągnął mnie na ziemię. Ruszyłem na górę, otworzyłem drzwi i zobaczył Milenę, skaczącą po mieszkaniu w rytm jakiegoś starego rocka. Szybko znalazłem pilot od wieży stereo i ją wyłączyłem. Dziewczyna rzuciła mi tylko złe spojrzenie.

 

– Czemu? Słuchałam tego.

– To słychać aż na parterze. Nie chcę, żeby sąsiedzi dzwonili po policję za naruszanie ciszy.

– Daj spokój, tu mieszkają same stare pryki. Dla nich to tyle, co cichy szum nad głowami.

– Uwierz mi, że większość z nich ma całkiem niezły słuch. Co cię w ogóle napadło, żeby słuchać tego tak głośno?

– Nudziło mi się. Ty się gdzieś szlajasz, a ja nie ma gdzie wyjść, nikogo tu nie znam. Gdzie w ogóle byłeś?

– Wyszedłem na kawę z koleżanką. To grzech? Masz siedemnaście lat, chyba potrafisz o siebie zadbać przez jeden dzień.

– Potrafię. Ale nudno jest. Z kim wychodziłeś? Komu próbujesz się dobrać pod spódnicę?

– Nie za młoda jesteś na takie tematy? Co zjemy na kolację? – Otworzyłem lodówkę, szukając czegoś co można by szybko przygotować.

– Daj spokój, w moim wieku seks to normalny temat. Zjadłabym omlety. Lubisz omlety? – Podeszła do mnie i ponad moim ramieniem zaglądała do lodówki. – To co to za jedna? – Boże, ale ona była ciekawska. Zacząłem wyciągać jajka, olej i resztę składników, bo w sumie narobiła mi ochoty na te omlety.

– Sekretarka ode mnie z pracy. Nic poważnego, niezobowiązujący flirt. Podasz mi patelnię? Jest w szafce nad zlewem.

– Jasne. – Wyciągnęła ją i wrzuciła na kuchenkę, ja w tym czasie mieszałem ciasto. – Tak swoją drogą, czym się zajmujesz, bo wiem, że chodzisz do pracy, ale nie wiem gdzie?

– Jestem informatykiem, naprawiam komputery albo internet jak wysiądzie w biurze. Przez większość czasu jednak gram w pasjansa. Poza tym studiuję, ale to w domu i chodzę tylko na egzaminy i kolokwia. Tyle, że ten rok już skończyłem.

– Nuda. – Patrzyła się na patelnię, na której jeden placek już się ładnie złocił.

 

Gdy tylko zobaczyła, że jest gotowy, porwała go na talerz i usiadła przy blacie w kuchni. Miałem jedną z tych nowoczesnych kuchni, gdzie blat na środku działa jako stół jadalny. Całkiem dobre rozwiązanie jak się nie ma miejsca na jadalnię. Milena wchłaniała omleta, jadła go z twarogiem i szczypiorem, a ja przyglądałem jej się, smażąc drugiego. Dzisiaj wyglądała inaczej niż wczoraj, nie była umalowana, nie ubrała się na typową punkówę, tylko założyła za duży biały t–shirt i krótkie spodenki. W sumie wyglądała teraz na całkiem normalną dziewczynę, może poza czerwonym pasmem włosów biegnącym od szczytu głowy przez grzywkę. Po chwili usiadłem naprzeciw niej, zacząłem jeść i chciałem ją wypytać o Agnieszkę.

 

– Wiesz jak długo masz tu zostać?

– Nie mam pojęcia. Pewnie koło miesiąca. Za dwa miesiące powinnam wrócić do szkoły, chociaż mam to tak naprawdę gdzieś.

– Znalazłem dziś list od Agnieszki. Nie wiesz gdzie ona musiała wyjechać?

– Nie. Właściwie zdecydowała o tym z dnia na dzień. Powiedziała mi, że muszę wyjechać i tyle. – Jej głos zaczął się zmieniał, czuć w nim było frustrację.

– A Paweł? Czemu nie mogłaś z nim zostać? – Paweł był mężem Agnieszki, od około trzech lat. Jednak na wspomnienie jego imienia oczy Mileny stały się duże, a ja zauważyłem, że mają lawendowy kolor.

– Nie wspominaj nawet tego sukinsyna. – Machnęła ręką, talerz odleciał, twaróg wylądował na ziemi. – Ten skurwysyn nie ma prawa pojawiać się w naszym życiu. – Wstała błyskawicznie i ruszyła do sypialni. Coś było nie tak.

 

Ruszyłem za nią, zdążyła jednak przekręcić zamek i nie mogłem wejść. W tym momencie dostałem sms od Maćka z pytaniem czy na pewno może wpaść. Odpisałem, że może lepiej nie i stanąłem pod drzwiami. Nie miałem pomysłu, co zrobić z Mileną. Żeby imię faceta, który był dla niej odpowiednikiem ojca, wywołał taką reakcję, dość niecodzienne. Nie mogąc nic zrobić poszedłem pod prysznic, umyłem się i wróciłem do salonu. Znów dostałem wiadomość, tym razem jednak nie od Maćka, a od szefa. Napisał, że jutro mogę przyjść później do pracy, ponieważ mają jakąś archiwizację dokumentów, więc nie będę potrzebny. Cóż skoro tak, mogę skorzystać i się wyspać. Chwilowo odpaliłem laptopa i zacząłem przeglądać internet. Po chwili pomyślałem, żeby sprawdzić czy nie ma żadnych wiadomości o mojej siostrze, jej mężu albo Milenie. W końcu Agnieszka pisała coś o kłopotach. Wrzuciłem w google "Agnieszka Gniewek, Kraków". Nic poza linkiem do jej portalu społecznościowego. Zmieniłem na "Milena Gniewek". Tu było coś więcej. Kilka wiadomości o pobiciach, bez dowodów jednak i to Milena miała być ofiarą, wywiad z dyrektorką liceum do którego chodziła dziewczyna. Martwiące rzeczy, ale nic szczególnego na dany moment. "Paweł Gniewek". Tu zaskoczenie. Google były czyste. Nic, a wiem, że miał kiedyś profil i jego firma miała kiedyś stronę internetową. Tak jakby ktoś to wyczyścił. Dziwna sprawa. Poszukiwania zajęły mi kilka godzin, poszedłem więc spać. Sprawa robiła się nieciekawa.

Średnia ocena: 3.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (24)

  • levi 20.08.2015
    łoł zaciekawiłam się :) 5
  • MrJ 20.08.2015
    ktoś pisze 5 a ja mam anonimową kosę najs, poziom spada i spada
  • MrJ 20.08.2015
    chyba, że mam uznać, że Levi kłamie i postawił kosę pisząc, że pięć(tak dla ścisłości, w dupie mam tego hejtera, bo mam pewne podejrzenia kto to), więc prosiłbym bez takich, bo nagle zaczynam żałować wycofania Śpiewu
  • Anonim 20.08.2015
    Jeśli myślisz, ze to ja, to się mylisz ;)
    Poza tym płaczesz o jedynkę? Serio? Ja też mam hejtera, ale mówi się trudno.
    Na dodatek sam sobie na jedynkę zapracowałeś poprzez "śpiew". Mogłeś się spodziewać, że dojdzie do czegoś takiego.
    Ale dam ci piątkę, żeby nie było, że to ja, mimo że od pewnego czasu ocen nie zostawiam.
  • levi 20.08.2015
    sory sory to nie chcący nie zrozumiesz naprawdę przepraszam
  • MrJ 20.08.2015
    nie rzucam się o hejtera, to spostrzeżenie, chociaż przyznaję, że cię podjerzewałem. Levi, spoko rozumiem, na telefonie też mi się zdarza nie to kliknąć, po prostu ze względu na sytuację ostatnio, chciałem wyjaśnić co i jak.
  • Anonim 20.08.2015
    Nie, po raz kolejny robiłeś z siebie ofiarę.
    Podejrzewaj mnie dalej! Ja nic, tylko Ci anonimowe jedynki wstawiam, bo nie mam co robić XD Przykro mi, ale nie jesteś dla mnie nikim ważnym, bym sobie Tobą dupę zawracała.
  • MrJ 20.08.2015
    Jej, Shiro znów nie umie czytać ze zrozumieniem i zgrywa królową. Mogę być ofiarę, mi tam wasza nienawiść nie przeszkadza. Adios, seniorita, ja czekam na inne opinie, nie zawracam sobie dupy dyskusją.
  • Anonim 20.08.2015
    Mówię Ci prawdę i od razu zgrywam królową, ech... No cóż, ludzie i parapety, jak to mówią!
  • levi 20.08.2015
    jest mi teraz strasznie głupio przepraszam jeszcze raz, nie chciałam niechcący
  • MrJ 20.08.2015
    Looz, nie ma problemu. I tak mam dokument w którym spisuje sobie oceny tak jak je wyliczę, więc skoro wiem, że miało być 5 to wpiszę 5(w ten sposób wiem co dostałem anonimowo)
  • levi 20.08.2015
    :):):) to dobrze to liczy się to 5 :D
  • NataliaO 20.08.2015
    Od tego momentu fajnie mi się czytało -Wróciłem do stolika, Marta coś sprawdzała w telefonie. Nadal nie mogłem się nadziwić mojemu szczęściu. Marta miała nie tylko świetną figurę-
    Zaczyna się poważnie, rozkręca historia. 4:)
  • MrJ 20.08.2015
    Patrze za kazdym razem podoba ci sie od fragmentu w polowie, musze chyba przestac opisywac codziennosc. Dzieki za 4.
  • Dominik 20.08.2015
    Ciekawie, jednak brakuje trochę naturalności. Jest za poważnie, trochę to przynudza, że postacie są tak porządnie poukładane. Chodzi mi o fakt, że jak o nich czytam to jakbym czytał o czterdziestolatkach, a nie młodzieży.
    4
  • MrJ 20.08.2015
    Mój błąd, popracuję nad nimi(chociaż przyznaję, że Marcin miał być taki, nastolatek, który za szybko się zestarzał)
  • NataliaO 20.08.2015
    pisz codzienność, ale on jest tutaj za bardzo na pierwszym planie, tak mi się wydaje
  • MrJ 20.08.2015
    Cóż, jest bohaterem, a tutaj w przeciwieństwie do Popiołów, próbuję jednego punktu widzenia. Ale dzięki, popracuję nad tym, trzeci dzień będzie wymagał sporo pracy.
  • Dominik 20.08.2015
    Nawet jak za szybko się zestarzejesz to nadal powinien mieć coś z dziecka.
    Tak jak u Natalii chłopak ma 19 lat, jest poważny, a jednak ma w sobie nadal tylko dzieciaka.
  • MrJ 20.08.2015
    Słuszna uwaga. Czeka mnie sporo pracy. Dzięki za rady
  • Dominik 20.08.2015
    Nie musisz się stosować do rad. Ja tylko mówię o swoich spostrzeżeniach.
  • MrJ 20.08.2015
    Nie podchodzę do tego, że piszę to tak jak mi się podoba, chcę by to było przyjemne dla mnie do pisania, dla was do czytania. Podejście autora
  • Dominik 20.08.2015
    Wydaje mi się, że jak na młodego człowieka za poważnie podchodzisz do swoich bohaterów. Daj im coś z siebie, jakąś młodość trochę szaleństwa. Coś niech wda się sarkastycznego, zabawnego, a może jakieś myśli i uczucia.
    Nie chce się powtarzać, jak czytasz Natalię to rozumiesz o co mi chodzi. Ona ma taką dawkę emocji, że chętnie się wraca do niej. A tutaj drugi rozdział i ciągle nie ma iskierki.
  • MrJ 20.08.2015
    Czuję, tyle, że nawet ja nie jestem szczególnie energicznym gościem, więc muszę trochę nad tym popracować, stworzenie iskry wymaga ode mnie trochę wysiłku

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania