Dziedzic Cesarskiego Smoka 1 :prolog

prolog

 

W środkowej części krainy pod podnóżem małego pasa górskiego z wysokimi i nieprzebytymi górami w kształcie litery U mieściło się małe miasteczko ludzkie. Z trzech stron było otoczone górami. Miało zaledwie 500 mieszkańców. Od strony północnej gdzie rozpościerała się równina zbudowany został 4 metrowy mur z kamienia. Wokół miasta było jeszcze kilka małych wiosek.

Około 2 km na północ od miasta było niewielkie wzgórze na którym stał oparty o swój prawie dwumetrowy oburęczny miecz wysoki mężczyzna. Miał 18 lat.

Ubrany był w dobrze zrobioną i zadbaną zbroję. Nie nosił hełmu, twierdził, że jest mu nie potrzebny i że przeszkadza mu w walce.

Miał krótkie czarne włosy, szpiczasty i lekko zakrzywiony nos, a jego duże ciemnozielone oczy połyskiwały w brzasku wschodzącego słońca . Na lewym policzku miał podłużną bliznę po mieczu, która wcale nie odejmowała mu wdzięku. Pasowała do niego. Ponadto posiadał krótki zarost.

Za nim stało 20 rycerzy ubranych w podobną zbroję co on. Byli oni pod jego komendę. Każdy z nich był doświadczonym wojakiem. Dosiadali oni wielkich bojowych rumaków, koloru czarnego niczym ciemna bezgwiezdna noc. 21 kolejnych koni stało w stadzie kilkadziesiąt metrów dalej. Były one grupy osób, która wyruszyła na zwiady.

Gdy ich przywódca wpatrywał się w mały punkt na horyzoncie skąpany w promieniach wschodzącego słońca, który był miastem oraz ich celem, niepostrzeżenie i bezszelestnie zbliżył się do niego cień. Mężczyzna do którego należał cień był o głowę niższy od rycerza i był od niego rok młodszy.

W ręce trzymał pięknie wyrzeźbiony łuk z rzadkiego ciemnego drewna, które było bardzo lekkie i wytrzymałe. Pod płaszczem nosił skórzaną zbroję, która nie krępowała mu ruchów. W walce stawiał na wytrzymałość i zwinność w przeciwieństwie do swojego przyjaciela. Miał też pod płaszczem ukrytą małą, zakrzywioną szablę. Do tego miał dwa sztylety, tak na wszelki wypadek. Krótszy trzymał przypięty do lewej nogi poniżej kolana , a dłuższy miał przypięty do pasa. Kołczan z 30 strzałami luźno zwisał mu na plecach. Jego 20 towarzyszy miało podobne wyposażenie.

- O czym tak rozmyślasz, bracie? - zapytała zakapturzona postać.

-O niczym ważnym Markelu. Tylko o tym czy to co robimy ma sens. - odpowiedział rycerz zadumanym głosem.

-A czy to ważne, najważniejsze jest to że nikt z naszych jeszcze nie zginął. Plądrujemy wioski, okradamy co bogatszych kupców świetnie się przy tym bawiąc, nie? ..........Aha ,chyba że chodzi o to, że jeszcze nie przywykłeś do zabijania. - dodał z nutką rozbawienia w głosie.

-Po chwili Dragonar odpowiedział. - Nie martw się, już do tego przywykłem.

-Właśnie ,pamiętaj że zabijamy tylko tych co staną nam na drodze, a resztę zostawiamy w spokoju.

Kobietom nic nie robimy , tylko je trochę straszymy. - Po chwili dodał z rozbawieniem - Widok ich zapłakanych buziek jest naprawdę uroczy. -

Dragonar przyglądał mu się przez chwilę.

Już czas -powiedział Markel - teraz jest najlepszy moment na przypuszczenie ataku. - w jego głosie nie było słychać żadnych emocji. Plądrowanie i zabijanie było dla niego codziennością.

-Co zrobią wieśniacy?- zapytał Dragonar

-Nie są zadowoleni z rządów tego władyki, więc nie kiwną palcem jeżeli tym razem w drodze wyjątku zostawimy ich w spokoju. Wtedy powinniśmy zakończyć to do następnego dnia.

-A więc chodźmy! -krzyknął do wszystkich Dragonar -Nasz cel : Olmuz!

42 konnych zaczęło nieśpiesznym galopem zbliżać się do miasta. Było około 7 rano.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • NataliaO 03.06.2015
    Ciekawa historia, ładny i zgrabny początek 4:)
  • Dandon 03.06.2015
    Dziena , jest to pierwsze opowiadanie, które pisze , bo chce, a nie ze musze bo szkola. To naprawde motywuje , mam juz pomysl na 2 kolejne czaptery i jedno osobne opowiadanie w tym samym uniwersum.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania