Dziennik Panny Dorofijew- Rozdział Drugi

Ubrałam granatową sukienkę do połowy ud, wysokie czarne szpilki i rozpuściłam rude włosy. Wychodząc musnęłam usta czerwoną szminką i opuściłam hotel.

Majka mieszkała w centrum miasteczka w piętrowym domu ze ślicznym ogrodem. Zaparkowałam przy krawężniku i klnąc pod nosem szłam po kamienistej dróżce do domu. Przywitał mnie niebieskooki blondyn przed trzydziestką i od razu wręczył kieliszek czerwonego wina. Miałam nadzieje, że nie porysuje swoimi szpilkami parkietu Majki.

- O już jesteś, wchodź, wchodź!- Krzyknęła Majka.

W przytulnym salonie ustawiała talerze na stole. Miękki dywan w kolorze hebanu zamortyzował stukot butów, gdy przechodziłam aby zasiąść na iście królewskiej kanapie.

Nie ma to jak wyjść za bogatego faceta- pomyślałam.

Zaproponowałam pomoc, ale koleżanka już kończyła. Po chwili do salonu wszedł Karol z wyższym od siebie ciemnookim brunetem. Kilkudniowy zarost doskonale komponował się z białą koszulą i narzuconą na nią skórzaną kurtką. Mężczyzna musiał być już po trzydziestce, z jego mimiki wywnioskowałam, że jest jednym z tych aroganckich i zarozumiałych. Bagatela zawsze kojarzyła mi się ze starszymi ludźmi, czekającymi aż Wszechmogący raczy ich zabrać do siebie. Chyba się nieco pomyliłam.

- Adrian, to koleżanka Majki- Natalia, a to mój znajomy Adrian.- Przedstawił nas sobie Karol i po chwili zniknął wymigując się pomocą żonie.

- Nigdy cię tu nie widziałem.- Zaczął siadając obok mnie.

- Bo rzadko tu bywam, praktycznie wcale.

Pociągnęłam łyk wina, jak dla mnie za wytrawnego.

- Wakacje? Tu chyba nie ma co zwiedzać, to raczej miejsce wypadowe emerytów.

- Sprzedaję dom, a wakacji nie miałam od kilku dobrych lat.

- Podobnie jak ja. Służba nie drużba.

Zakrztusiłam się. Był policjantem?

- Widzę, że masz alergię na stróżów prawa.- Zaśmiał się poklepując mnie po plecach.

Odzyskałam oddech i wyszłam do toalety pytając go przy okazji gdzie jest.

- Na korytarzu w prawo i po lewej ostatnie drzwi.

W pomieszczeniu było gorąco, puściłam na ful zimną wodę i opryskałam nią twarz. Na szczęście zaoszczędziłam makijażu i nie musiałam poprawić nic poza szminką. Usiadłam na zamkniętym sedesie i uspokajałam oddech. Przecież znajomości w policji też nie są złe. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Głęboki wdech i wróciłam do towarzystwa.

Siedzieliśmy we czwórkę przy suto zastawionym stole, gospodarz trochę nudny, aczkolwiek nieszkodliwy. Majka zapatrzona w niego jak w obrazek, popijała soczek bliżej nieokreślonego pochodzenia i od czasu do czasu gładziła brzuch.

Adriana za to przyłapałam jak kilka obrzucił mnie swoim spojrzeniem, speszony odwracał wzrok, a ja uśmiechałam się do siebie w środku. Ostatnio stanowczo za często to robiłam. Obawiałam się, że mogę popaść w samozachwyt.

Koło dwudziestej drugiej stwierdziłam, że jednak najwyższy czas opuścić to szanowne grono. Ale pojawiło się pytanie, jak? Dorwałam się do wina jak wyposzczona nastolatka zapominając, że prowadzę. Szczyt lekkomyślności i głupoty właśnie został osiągnięty.

- Ja też będę się zbierał.- Odezwał się Adrian.- Może cię podwieźć? Taksówki tu raczej nie uświadczysz.

Nie miałam ochoty na samotny spacer, o tej porze, po tym mieście. Nigdy więcej. Zgodziłam się ku widocznej uciesze policjanta. Pożegnałam gospodarzy i wyszłam żałując, że nie zabrałam ze sobą żadnej kurtki. Lipcowe powietrze w tym roku nie rozpieszczało przyjemnym ciepełkiem, za to owiał mnie wiatr.

Wsiadłam do samochodu Adriana. Wiedząc jak słabo opłacani są polscy policjanci, zwłaszcza na prowincji, zdziwiło mnie, że mężczyzna jeździ jednym z nowszych modeli audi.

- Policjanci mają tu co robić w ogóle? To chyba spokojna okolica.

- Teoretycznie. Zresztą... ja nie pracuje na tutejszym komisariacie, tylko w Sulejowie. To trochę większy komisariat niż tu. Gdzie cię zawieść?

Podałam mu nazwę hotelu i dalej studiowałam jego twarz. Kilka drobnych, ledwie widocznych zmarszczek wokół oczu, mała blizna na skroni, kwadratowa szczęka, pełne usta. Chciałabym zobaczyć go w akcji, podczas przesłuchania, pościgu. Przygryzłam dolną wargę wyobrażając sobie te sceny.

- Z czego się tak cieszysz?

Przyłapał mnie, choć cieszyłam się, że nie wie o czym właśnie myślałam.

Gdy na powrót skupił się na drodze sprawdziłam, czy jakaś ozdoba nie tkwi na jego palcu. Rozwodnik, wdowiec albo wieczny kawaler. Na ręce miał tylko zegarek.

Zatrzymał się na parkingu przed hotelem. Podziękowałam mu za transport i ruszyłam w stronę głównego wejścia.

- Hej!- Krzyknął idąc szybkim krokiem w moją stronę.- To tak gdyby potrzebna była interwencja.

Wręczył mi swoja wizytówkę i wrócił auta. Nieco oszołomiona poszłam dalej. Nie ukrywam, że zwykłym cześć na pożegnanie byłam odrobinę zawiedziona, ale teraz wracałam w pełni zadowolona.

Gorący prysznic rozluźnił spięte mięśnie i pozwolił pozbierać myśli. Przyjechałam w konkretnym celu, a że napatoczył się przystojny funkcjonariusz to musiałam go jakoś wykorzystać. Z tą myślą zasnęłam.

 

Rano korzystając z komunikacji miejskiej pojechałam po mój samochód. Nie miałam czasu odwiedzić Majki, więc od razu wróciłam. Przygotowanie do wieczoru zaczęłam zaraz po napisaniu krótkiego artykułu do mojej rubryki w gazecie.

Ubrana na czarno z peruką w tym samym kolorze wyglądałam fantastycznie. Musnęłam usta krwistoczerwoną szminką i jeszcze raz poprawiłam perukę. Nie chciałam, aby jakiś niesforny kosmyk wydostał się i wszystko zepsuł. Założyłam jeszcze soczewki, które zmieniły kolor moich oczu z zielonego na piwny.

Zabrałam ze sobą teczkę i sprawdzając, czy na korytarzu nikogo nie ma, wyszłam. Wcześniej sprawdziłam dokładny rozkład hotelu. Na szczęście nie było kamer, gośćmi byli głównie emeryci i nigdy nie dochodziło do żadnych przestępstw. Monitoring byłby zbędnych wydatkiem, pogwałcającym intymność gości.

Zeszłam po schodach dla personelu. Serce kołatało mi się w piersi jak młot pneumatyczny. O tej porze z obsługi powinien być tylko ten blady recepcjonista, więc teoretycznie nie powinnam się natknąć na nikogo.

Klucze do tylnego wyjścia wisiały na wieszaku obok drzwi, otworzyłam je i odwiesiłam pęk kluczy na swoje miejsce. Odległość od budynku do bramy przebiegłam. Specjalnie zostawiłam samochód ulicę dalej, aby nie wzbudzać wśród hotelowych gości ciekawości moim wyjazdem.

Na miejsce dojechałam w ciągu dwudziestu minut.

Dom był na szczęście na odludziu. Widać było już z daleka jego bogactwo. Czy tu wszyscy są tak obrzydliwie bogaci?- Pomyślałam parkując w cieniu.

Zgasiłam światła i czekałam.

Przygotowałam wszystko i w myślach powtórzyłam swoją kwestię. Ostatnio poszło gładko, teraz też musi. Choć tym razem istniało tylko pięćdziesiąt procent szans, że śledztwo zostanie umorzone.

Wreszcie z obserwowanej bramy wyjechał samochód. Gdy tylko zniknął za zakrętem wkroczyłam do akcji.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Anna Stranc 04.05.2017
    Czekam na ciąg dalszy. Ta część równie dobra jak poprzednia.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania