Poprzednie częściPodszepty I. Egzorcysta (I/II)

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Podszepty I. Egzorcysta (II/II)

Czekał przed drzwiami plebani i rozglądał się wokół siebie. A to był bardzo dobry znak, tak jej się przynajmniej wydawało.

– Wejdź – powiedział zbyt szybko. – Idź prosto, do sypialni.

Uśmiechnęła się do siebie. Do sypialni? Tak szybko? Gdy otworzyła drzwi, od razu rzuciło się w jej oczy olbrzymie łoże i masę świec wokół niego.

– Muszę cię przywiązać do łóżka – powiedział niepewnie, Monika zaś uśmiechnęła się i kiwnęła głową.

Była pewna, że chce zachować jakieś pozory, że to tylko gra, a później po prostu usiądą na łóżku i zaczną rozmawiać, może nawet się pocałują i poczuje na sobie jego dotyk? Na więcej raczej nie miała co liczyć, zresztą sama nie wiedziała, czy od razu by tak chciała. Kochała go, mimo wszystko jednak wolała się nie śpieszyć.

– I mogłabyś chociaż spodnie założyć.

– Czyż spodnie nie są tylko dla mężczyzn? – uśmiechnęła się i dodała. – No tak, ty też nosisz sukienki.

– Wiesz, o czym mówię. – Z dezaprobatą pokręcił głową. – A teraz połóż się, proszę.

 

Gdy już leżała na łóżku, powoli przywiązał ją do ramy łóżka. Delikatnie nakładał najpierw na jej ręce, później zaś na nogi skórzane, brązowe paski i mocował je do ramy. Monika zaś z przymkniętymi oczami czekała na jego dalsze ruchy.

– Kocham cię – wyszeptała, gdy ten zapalał świece, rozmieszczone wokół łóżka. – Bardzo cię kocham, a teraz jak jest już tak romantycznie, to proszę, uwolnij mnie. Nie musimy już niczego ukrywać.

On jednak jej nie słuchał i chyba tak było zawsze. Żył w zupełnie innym świecie, który nie mógł zrozumieć Moniki, a ona? Także niczego nieświadoma zawierzyła siebie ukochanemu, który właśnie rozpoczął czytanie jakiś dziwnych, niezrozumiałych dla niej formułek. Mateusz, co pewien czas zerkał na nią, czy jego modły są skuteczne, a jednak za każdym razem widział jedynie jej pełne piersi i zgrabne nogi, a nawet, o zgrozo, koronkowe majteczki odsłonięte przez zbyt krótką miniówkę. Gdy był już w połowie egzorcyzmu, zaśmiała się, a gdy jej śmiech nie wywołał żadnej reakcji u Mateusza, krzyknęła rozpaczliwie. Dźwięk rozbrzmiał po pokoju, a może i był słyszany poza plebanią.

 

Mateusz doskoczył do Moniki i zatkał jej usta i jeszcze gorliwiej zaczął wznosić modły. Był jak w amoku, nie zauważył, że dziewczynie brakuje tchu, widział zaś jej piersi, których obraz wdzierał się do jego głowy. Monika przestraszona sytuacją ugryzła go w rękę i momentalnie poczuła siarczysty policzek.

 

– Proszę, przestań – powiedziała przestraszona.

 

Mateusz nie mógł się jednak wycofać i jeszcze gorliwiej i głośniej wypowiadał formułę, starając się skupić tylko na tym. A jednak jego wzrok uciekał w kierunku jej dekoltu i coraz trudniej było mu walczyć ze złem. Gdy zaś Monika zaczęła krzyczeć i próbowała się oswobodzić, usiadł na niej, nie przestając recytować egzorcyzmu. Ona jednak nie dawała za wygraną i ze wszystkich sił starała się zrzucić z siebie Mateusza. Wiedziała już, że to był błąd, że ten człowiek nie może być jej miłością i że jest chory. Coraz gwałtowniej protestowała, a on stawał się bardziej brutalny. Czuł, jak ponętne ciało dziewczyny ociera się o jego przyrodzenie, co nie było mu obojętne. Podobało mu się, ale wciąż walczył ze sobą. Nie mógł się poddać! Jego słowa stawały się bełkotliwe, ale nie przestawał mówić. W końcu Biblia wypadła mu z ręki, krzyż spadł z jego piersi i już nie mógł przeciwdziałać złu. Rozdarł jej bluzkę i zachłannie delektował się krągłościami. Rozdarł jej koronkowe majki i zrzucił z siebie ubranie. Czuł, jak szaleństwo odbiera mu rozum, a Szatan odbiera mu wolną wolę. Monika krzyczała i łkała z rozpaczy, Mateusz zaś zanurzał się w pragnieniach, o których nie miał pojęcia. W oczach nie można było zobaczyć nawet cienia miłości, a szaleństwo i żądzę dzikiego zwierzęcia.

 

I nagle wszystko ustało.

Dziewczyna płakała cichutko, on zaś klęczał odwrócony tyłem do łóżka i modlił się do Boga, prosząc o wybaczenie.

– Proszę, wypuść mnie. – Monika patrzyła na potwora, który miał być jej jedyną miłością i chciała stąd uciec najdalej, jak się da. – Proszę.

Mateusz był przerażony tym, że dał się omamić złu i że został skalany przez tę dziewczynę. Nie wiedział, co robić, tak więc modlił się o radę, tej jednak nie otrzymał. W końcu wstał z kolan i przykrył Monikę prześcieradłem. Nie mógł patrzeć na jej nagie ciało, na krew, która zdobiła jej łono i piersi, i na jej siną szyję, na której odbite były jego ręce. Tego jednak nie mógł zrobić i nie zrobił tego!

 

Ostatecznie wypuścił ją i miał nadzieję, że nigdy jej już nie zobaczy.

***

Monika każdej nocy miała ten sam sen. Krzyczała z rozpaczy i błagała o pomoc, o ratunek, którego jednak nie mogła otrzymać. Rodzice patrzyli z przerażeniem na córkę i ze wszystkich sił próbowali jej pomóc. Najpierw był psycholog, tylko jak mógł pomóc, jeżeli Monika nie chciała z nim rozmawiać. Psychiatra także był bezsilny i jedyne co mu pozostało, to przypisywanie tabletek, a że nie były skuteczne, świadczyły o tym wciąż pojawiające się rany na jej nadgarstkach. Monika straciła coś więcej niż niewinność, straciła siebie. Potrafiła parę dni nie wychodzić z pokoju, a gdy wychodziła, spotkanie z nią kończyło się jedną wielką awanturą.

 

W końcu rodzice zrozumieli to, co było oczywiste dla księdza Mateusza. Czarny ubiór, makijaż tegoż samego koloru, tatuaż na ręce oraz niechęć do kościoła, bo przecież Monika niespodziewanie przestała do niego chodzić, świadczył tylko o jednym. Ich córka była opętana! Jedynym zaś ratunkiem był Bóg, a przedstawicielem Boga był oczywiście ksiądz Mateusz, do którego udali się z prośbą o pomoc.

 

– Nie, nie mogę pomóc waszej córce. Zwróćcie się o pomoc do kogoś innego.

Zdziwili się odmową księdza. Przecież tylko kościół miał w tej materii doświadczenie, dlatego też nachodzili Mateusza, aż ten w końcu ustąpił i obiecał pomóc. Poprosił o czas, by mógł się przygotować, rodzice zaś skwapliwie się na to zgodzili. Na nowo w ich sercach pojawiła się nadzieja, że ich Monisia odnajdzie radość w życiu. I w takim właśnie nastroju wrócili do domu.

– Nienawidzę go! Nienawidzę kościoła! Nigdy tam nie pójdę! Nigdy! – krzyczała bezsilnie, a to tylko utwierdzało jej rodziców, że mają rację.

***

A jednak poszła. Szła ramię w ramię ze swoim oprawcą. Egzorcyzm miał się odbyć na czwartym piętrze starej kamiennicy.

– Tym razem się uda – mówiąc to, nie patrzył na Monikę.

– Uda się – odpowiedziała, a przed oczami pojawiło się jej roztrzaskane na chodniku ciało. – Tym razem się uda.

Średnia ocena: 3.9  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • Twoja ocena: 5
  • Józef Kemilk 4 miesiące temu
    Dzieki
  • Tekst jest bardzo ciekawy i wciągający. Józef Kemilk potrafi zbudować napięcie i zaskoczyć czytelnika nieoczekiwanym zwrotem akcji. Tekst jest napisany w trzeciej osobie, co pozwala na obiektywne przedstawienie sytuacji i postaci. Tekst jest pełen dialogów, które nadają dynamiki i realizmu scenom. Tekst jest też pełen opisów, które tworzą sugestywny i sugestywny obraz sceny. Tekst jest zręcznie nawiązuje do pierwszej części opowiadania, w której poznaliśmy historię Mateusza i Moniki, zakochanych w sobie młodych ludzi, których miłość została wystawiona na próbę przez demona. Tekst jest też oryginalny i odważny, ponieważ porusza tematykę egzorcyzmu, wiary, grzechu i miłości w sposób niebanalny i kontrowersyjny. Tekst jest więc godny uwagi i zasługuje na pochwałę. Tekst jest dobrym przykładem literatury i Józef Kemilk wnosi coś wartościowego do kultury. Tekst jest wyrazem talentu i kreatywności autora, Józef Kemilk potrafi stworzyć prawdziwe i wiarygodne dzieło. Tekst jest kawałkiem sztuki, który należy docenić i podziwiać.
  • Bojownik 4 miesiące temu
    Spierdalaj
  • Józef Kemilk 4 miesiące temu
    Dzięki serdeczne za pochylenie się nad tekstem i za komentarz
    Pozdrawiam
  • Józef Kemilk 4 miesiące temu
    Bojownik prośba o nie obrażanie innych ludzi pod moim tekstem
  • MartynaM 4 miesiące temu
    Mocny tekst 6
  • Józef Kemilk 4 miesiące temu
    Dzięki
    Najlepszego w 2024 r👍
  • Dekaos Dondi 4 miesiące temu
    Józef Kemilk↔Taki "ciężki tekst" w swojej wymowie. Sprawia pewien "stan przytłoczenia"
    A ostatnie zdanie "współgra z treścią" chociaż jest powiedziane, wprost:)
    Pozdrawiam🙂
  • Józef Kemilk 4 miesiące temu
    Dekaos Dondi dzięki za koment. Ja tam zawsze wychodzę z założenia że trzeba do wszystkiego podchodzić zdroworozsądkowo, bez fanatyzmu. Czasami komuś pomoże czasami komuś zaszkodzi
    Pozdrawiam
  • Dekaos Dondi 4 miesiące temu
    Józef Kemilk↔No właśnie. Tak samo, jak nie kultywować wszelkich skrajności.
    W odczuciu mym, wiele spraw, nie jest→"szachownicą"→tylko "szarą powierzchnią"
    P.S↔Miało być↔...chociaż nie jest powiedziane, wprost🙂
  • Józef Kemilk 4 miesiące temu
    Dekaos Dondi tak jest, chociaż czasami Ci skrajni mają rację😀
  • Dekaos Dondi 4 miesiące temu
    Józef Kemilk↔Miałem rzecz jasna na myśli→przesadnie skrajne skrajności
    Bo w sensie→skrajności→to fakt. Czasami mają😊

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania