Poprzednie częściPodszepty I. Egzorcysta (I/II)

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Podszepty III. Mateusz

Czuł wściekłość i pożądanie, zdarł ubranie z Moniki i bezceremonialnie w nią wszedł. Słyszał jej szloch i błagania, ale to jeszcze bardziej go nakręcało. Była jego! Ręce oplotły jej szyję i zaczął ją delikatnie podduszać, a jego ruchy stał się jeszcze bardziej gwałtowne. Była jego i nie mogła uciec. Zaśmiał się chrapliwie, a gdy usłyszał swój głos, poczuł się niezwyciężony. Wokół łóżka paliło się mnóstwo świec, a w powietrzu unosił się zapach kadzideł zmieszany z ich potem. Wydawało mu się, że przechadza się z uśmiechem między świecami, a przecież czuł wyraźnie jej zbyt kościste ciało i agresję własnych ruchów. Podniósł wzrok znad zbyt płaskich piersi gwałconej dziewczyny i zobaczył własne odbicie, te oczy, w których widać było jedynie obłęd i uśmiech szaleńca. Spojrzał w lewą stronę i przez ułamek sekundy zauważył mglistą, niewidzialną postać. To był on!

– Szatan – szepnął do ucha gwałconej dziewczyny i zaczął się histerycznie śmiać. – Ja jestem w tobie, a on we mnie.

 

I nagle wszystko ustało. Usiadł na łóżku i wpatrywał się w ciemność, która wydawała się nieznacznie pulsować, a może tańczyć? Nie, to były jedynie omamy i podszepty wyrwane z pozostałości koszmaru.

– Taki jesteś. – Wyraźnie usłyszał zbyt słodki głosik. – Nie wyprzesz się.

– To tylko, sen, koszmar – powtarzał w myślach, ale w zaprzeczeniu czuć było fałsz.

 

A obok niego nieświadoma niczego leżała Alicja, jej spokojny oddech nie dawał mu jednak ukojenia. Była przy nim zawsze, a i on wspierał ją na każdym kroku. Miłość od pierwszego wejrzenia? Chyba tak właśnie było, bo przecież, gdy pierwszy raz ją zobaczył, nie mógł oderwać wzroku od jej… dekoltu? Tak właśnie było, a przecież chodziło o coś innego, ona jednak widząc jak bezczelnie wlepia wzrok w jej kształtne piersi, zaśmiała się. A później popłynęli w rozmowie, zapominając o otaczającym ich świecie. Mateusz patrzył w roziskrzoną zieleń jej oczu, na delikatny uśmiech i rozwiane blond włosy, a i ona nie mogła oderwać od niego wzroku. Patrzyła, jak porusza ustami, z pasją opowiadając o rzeczach błahych i to jej wystarczało. Magnetyzm serc, to było chyba właśnie to, a gdy pojawiły się dzieci, najpierw Malwinka, a później Łukasz, oni wciąż nie mogli nacieszyć się sobą.

 

Nie zasnął już tej nocy, a rano wyglądał jak po potężnym kacu.

– Nic ci nie jest? – Alicja przyglądała mu się, jego podkrążonym oczom i po raz pierwszy w życiu poczuła niepokój. – Wyglądasz jakby inaczej, jak nie ty.

– Źle spałem.

Uciekł od niej wzrokiem. Alicja czuła, że jest coś w nim nie tak, tylko co?

– To może zostań w domu? – zaproponowała, zdziwiona, że nie patrzy na nią.

– Nie, dzisiaj akurat muszę być w firmie. Wiesz, przyjeżdżają z Austrii, pamiętasz, jak ci o nich mówiłem.

– Że to wielka szansa – odpowiedziała i się uśmiechnęła. – Pamiętam.

 

***

 

Przed oczami pojawiła mu się własna twarz, w której można było wyczytać jedynie bezgraniczne szaleństwo. I zobaczył to ubranie; pod szyją miał białą koloratkę! Prawie wyparł z pamięci epizod, bo tak to można nazwać, ściślejszego związku z kościołem. Nawet dostał się do seminarium, w którym pozostał tylko jeden dzień. Wtedy za bardzo nie wiedział, dlaczego zrezygnował. Przecież był przekonany, że jego przyszłość związana będzie z kościołem, nawet mu się wydawało, że miał powołanie. I właśnie do niego dotarło, że stało się tam coś jeszcze. Przed snem długo się modlił i prosił Boga o znak, o wskazanie, czy jego wybór jest właściwy. W końcu zmęczony zasnął, a może jedynie przymknął oczy. Do dzisiaj nie pamiętał niczego, a teraz tamta rozmowa wydawała się tak wyraźna.

– To nie twoja droga Mateuszu. – Powiedział do niego…, anioł? Miał białe szaty i najprawdziwsze skrzydła. – Nie tym razem.

– Dlaczego? Przecież miałem powołanie.

– Powołanie? – Zobaczył na twarzy anioła smutny uśmiech. – Widziałem, co z niego wyniknie.

– Nie rozumiem. To co mam robić?

– Często, gdy oczy są zamknięte, są otwarte.

– Ale co to wszystko znaczy?

– Że w morzu możliwości tylko pojedyncze wybory są właściwe.

A później poczuł promień słońca skierowany wprost w jego oczy. Zacisnął je z całej siły i ponownie otworzył. Leżał w łóżku, a obudziła go jaskrawa smuga wschodzącego słońca. Nie wiedział dlaczego, ale czuł, że seminarium nie jest dla niego i tegoż samego dnia je opuścił.

 

***

 

Udało mu się jakoś pozbierać i wyszedł wraz z dziećmi z domu. Malwina wesoła gderała, jak na ośmiolatkę przystało, natomiast pięcioletni Łukasz poszedł przodem, wesoło przy tym podskakując. Mateusz zaś wciąż zastanawiał się nad nocnym koszmarem i tym, dlaczego akurat dzisiaj przypomniał mu się sen sprzed kilkunastu lat. Jak nie on, nie słuchał Malwiny i nie przekomarzał się z nią, a Łukasza wydawał się zupełnie nie dostrzegać.

– Tato, słuchasz mnie?

– Tak, Malwinko, słucham – odpowiedział i przez chwilę faktycznie starał się słuchać.

I wtedy to się stało, Łukasz znudzony zbyt wolnym marszem, wyrwał jak z procy wprost nad nadjeżdżające auto. A furtka niestety była otwarta! Mateusz patrzył na zbliżający się samochód, na pędzącego syna i ruszył za nim. Wiedział, że będzie za późno, nie miał żadnych szans, by powstrzymać Łukasza. Z jego ust wyrwał się krzyk, ale i on był spóźniony. Słyszał pisk hamującego samochodu i zobaczył, jak tuż przy synu pojawiły się tańczące czarne wstęgi, łączące się ze sobą, i w które jego syn wpadł.

 

– Czy to pana zguba? – spytała się kobieta w czerni, gdy tylko do nich dobiegł.

– Tak, dziękuję – odpowiedział zdyszany.

Patrzył w jej oczy, na jej twarz, a przez jego ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. To była kobieta z koszmaru!

– Nic panu nie jest? – patrzyła na niego badawczo, a w sercu poczuła delikatne ukłucie i bliżej nieokreślony niepokój. Ona go znała?

– Dziękuję, uratowała mi pani syna. Boże, nigdy się pani nie odwdzięczę.

– Chyba tak faktycznie będzie. – Miała nieodparte uczucie, że coś straciła i nigdy tego nie odzyska. – Do widzenia panu. – Mówiąc to, miała nadzieję, że to będzie początek ich znajomości i zaraz usłyszy zaproszenie na kawę, czy też herbatę.

Mateusz zaś patrzył za oddalającą się kobietą, chciał krzyknąć, by zaczekała, że może w ramach podziękowań zaprosi ją do kawiarni. A jednak coś go powstrzymywało, niewidzialna siła, która nie pozwalała im na zawarcie bliższej znajomości.

 

Jako, że byli już spóźnieni, pogonił dzieci, by szybko wsiadły do samochodu i odwiózł Malwinę do szkoły, Łukasza zaś do przedszkola. W firmie poranne zdarzenia zeszły na dalszy plan, bo przecież goście z Austrii byli najważniejsi. Rozmowy z nimi poszły nawet lepiej, niż pierwotnie zakładał, a na jego twarzy pojawił się ponownie uśmiech. Miał szansę na skokowy rozwój firmy i być może późniejszą możliwość jej sprzedaży. A to by oznaczało zapewnienie bytu do końca życia i wiele beztroskich lat z rodziną.

 

***

 

Niedaleko siedziby firmy, zauważył na drzwiach jednej z mijanych kamienic napis: „Wróżka” i mimowolnie się zatrzymał.

– W sumie, czemu nie – powiedział do siebie i popchnął drzwi.

Na trzecie piętro wspinał się starymi drewnianymi schodami, na których gdzieniegdzie widać było jeszcze ślady zielonej farby. Schody trzeszczały przy każdym jego kroku, ale nie musiał się obawiać, były naprawdę solidne. W końcu stanął przed drzwiami z numerem dwanaście, nacisnął przycisk i zamiast usłyszeć dźwięk, zapaliło się światło. Nie widząc innego przycisku, zapukał.

– Proszę – usłyszał stłumiony głos i nacisnął klamkę. – Niech pan idzie do końca korytarza i w lewo.

– Dziękuję – odpowiedział i uśmiechnął się do siebie, uzmysławiając sobie, że powiedziała: „pan”. Wiedziała, bo była wróżką?

 

– Proszę usiąść, panie Mateuszu – powiedziała do niego na oko trzydziestoletnia dziewczyna, a bujnych czarnych, kręconych włosach i przenikliwych niebieskich oczach.

– Ale, skąd zna pani moje imię?

– Przecież umówił się pan telefonicznie. – Wydawała się zaskoczona pytaniem. – Podobno jest pan zaniepokojony snami.

– Tak, tak – odpowiedział automatycznie.

Niczego nie rozumiał, a jednego był pewien. Nie dzwonił do żadnej wróżki, a już szczególnie to tej atrakcyjnej kobiety! Nie mógł oderwać wzroku od jej roziskrzonych oczu, a jej delikatne smukłe palce wywoływały u niego obrazy, których wstydził się przed sobą. Czuł też zapach kadzideł, jak z nocnego koszmaru, tylko w tym przypadku wywoływał u niego pozytywne uczucia. Chciał przytulić nieznaną mu dziewczynę i powiedzieć, że będzie dobrze, że jest w stanie zrobić dla niej wszystko. Dla niej?

 

– Siada pan?

– Tak, oczywiście – odpowiedział i usadowił się na fotelu.

Był jeszcze bliżej niej i oprócz aromatu kadzideł poczuł także jej słodkie perfumy. Gdy poprosiła go, by podał jej lewą rękę, bez wahania spełnił jej życzenie i patrzył jak ta, palcem wskazującym delikatnie dotyka jego linii życia.

– Nie powinieneś przychodzić do wróżki – usłyszał skrzekliwy głos, tylko że nie należał od już do wróżki! – Ale skoro tu jesteś… – zaśmiała się starucha. – To słuchaj uważnie.

Jej słowa wybrzmiewały w głowie Mateusza niczym ostrzeżenie. Patrzył w bielma oczu pomarszczonej staruchy i nie wiedział, co robić. Starał się wyrwać rękę z jej dłoni, ale jej uścisk był mocny i zdecydowany.

 

– Nieraz zabijałeś Mateuszu, ale każda dusza może znaleźć drogę, która będzie wolna od zła. Nie możesz iść za podszeptami, je zostaw daleko za sobą.

– Nie zabijałem! Co ty mówisz!

Starał się wyrwać rękę z ucisku staruchy i wyjść jak najszybciej, ta jednak wydawała się nie zauważać jego prób.

– Jedna dusza, wiele ciał. Tak to wygląda, Mateuszu. A wokół inne dusze, na zawsze zaklęte w kręgu nieskończonej możliwości. Sen, jaki miałeś, to jedna z alternatyw. On cię ostrzegł przed błędem, jaki mogłeś popełnić i ukazał innego ciebie. I udało się. Zaniechałeś spotkania.

– Ale…

– Niestety, niewiele mogę wyczytać z pana ręki – powiedziała do niego niebieskooka dziewczyna. – Jakby było na niej wypisanych wiele dróg. Nie wiem, jak to zinterpretować. To tak, jakbym oglądała dłonie kilku różnych osób. Mogę jeszcze powróżyć z kart. Chce pan?

– Nie, dziękuję – odpowiedział i zszokowany patrzył na dziewczynę.

Nie rozumiał, o co w tym wszystkim chodzi.

– To tylko iluzja – usłyszał szept. – I prawdziwe życie.

– A starucha? – wyrwało mu się.

– Nie rozumiem. – Wróżka spojrzała na niego uważnie. – Jaka starucha?

– A nic, to tylko moja wyobraźnia.

– To chce pan, bym jeszcze powróżyła panu z kart.

– Nie, dziękuję. Na dzisiaj wystarczy mi wrażeń.

 

Gdy Mateusz znalazł się na dworze, poczuł ulgę. Wiedział, że będzie dobrze, ale tylko wtedy, gdy będzie przy nim Alicja. Ale to przecież, wiedział niemal od zawsze. Sprężystym krokiem udał się na parking, gdzie zawsze parkował samochód. Wsiadł do czarnego BMW i ruszył z piskiem opon. Czuł, że musi natychmiast wyrwać się z miasta i poczuć tę wolność, jaką daje zbyt szybka jazda. Mknął wąską drogą, z uśmiechem na twarzy obserwując zlewające się w jedną ścianę wielkie dęby. Tego właśnie potrzebował.

– Przyśpiesz – usłyszał szept.

Jeszcze mocniej nacisnął pedał gazu.

Średnia ocena: 2.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Grafomanka 4 miesiące temu
    Jego dusza to w takim mroku, że sam ze sobą nie może już wytrzymać, nie dziwne więc że pędzi byle dalej i szybciej, a jak skończył - wiemy
  • Grafomanka 4 miesiące temu
    Trzymasz poziom. 6
  • Józef Kemilk 4 miesiące temu
    Grafomanka dzięki za przeczytanie i koment
    Pozdrawiam
  • słone paluszki 4 miesiące temu
    Matusz w pornosie? Nie, chyba sobie daruję.
  • Józef Kemilk 4 miesiące temu
    Ciekawie klasyfikujesz gatunki
    Pozdr

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania