Poprzednie częściFabryka Zła – Część I (Tw 16)

Fabryka Zła – Część II (Tw 16)

Po tamtym incydencie czułem, jakbym utracił część siebie, coś niesamowicie ważnego. Zabiliśmy wszystkich bezbronnych uciekinierów, nienawistne epitety moich kompanów, czy duma w ich głosach, nie odegnały wyrzutów sumienia, usprawiedliwiając me czyny. Morderstwo nie zmieniło się w konieczność. Chciałem uznać poległych za nic, za po prostu zwykły cel na strzelnicy, ale twarz zmarłego wciąż pokazywała się w mych snach, nie pozwalała zapomnieć. Zabijałem już wcześniej, czy to czerwonego, czy herbacianego Imperialistę i wielu, wielu innych. Jednak każdy z nich miał broń, czułem, że wygrywałem walkę o życie, nigdy nie byłem katem, strzelającym do bezbronnego.

Zagłuszyłem niewesołe myśli, dołączając do biegu.

— Ciągle masz w głowie tamtych Aliantów? — zagadał Helmut. Widocznie wszystko miałem wypisane na twarzy.

— Przeżyłem wiele bitew i widok zabitego wroga to nic nowego, ale zamordować jeńca? Czym różnimy się od normalnego mordercy? — Ściszyłem głos, by nikt nie usłyszał rozmowy.

— Jeśli spytasz się jakiegoś oficera, to dostaniesz jasną odpowiedź. Wykonywałeś rozkazy, skup się na tym. Myślenie zostaw wyższym rangą od siebie. — Spojrzał na Leutnanta pilnującego Ofenbacha. Kruger zdążył złożyć naszemu oddziałowi wizytę, słysząc o ponownym zmoczeniu materaca. Kara, jak zwykle okrutna, stanie z rękoma w górze, na których zawieszone jest jakieś ciężkie żelastwo.

— Myślenie to cecha ludzka, czym więc się staniemy bez tego?

— Androidami albo gorszymi maszynami. Zobaczysz, że jeśli przegramy wojnę, to będzie to wymówka większości. Ja tylko wykonywałem rozkazy, to przyszła bajeczka na wielu ustach.

— Czyżbyś wprowadzał w nasze szeregi defetyzm? Wstydź się rekrucie Loreen — odpowiedziałem, parodiując Hauptmanna Krugera. Roześmialiśmy się głośno i kontynuowaliśmy maraton.

Minął miesiąc, pisząc dziennik, czy też pamiętnik, nie zrobiłbym większych postępów. Każdy wpis wyglądałby tak samo. Pobudka, toaleta, gimnastyka, kilka godzin szkolenia politycznego, znowu ćwiczenia fizyczne i inne podobne manewry, w międzyczasie oczywiście jakiś posiłek, składający się z brei i szklanki wody. Jesteśmy niby elitą, a nasze żarcie nie odbiega od tego zwyczajnego poborowego.

Pewnego dnia, gdy już szykowaliśmy się do snu, do baraku wpadł nasz kochany oficer z monoklem na oku. Wtargnął, jak burza, niektórzy w samych gaciach musieli stać na baczność.

— Jako nadludzie musicie być zawsze czujni! Macie obowiązek zachowywać się zawsze wzorowo. Nie pałętać się z kobietami podludzi, a tym bardziej nie wylądować z nimi w łóżku, pić alkohol w umiarze i zawsze mieć porządek. — Otworzył szafkę Ofenbacha. Wszystko ładnie złożone pod regulamin. Według mnie nikt nie mógł się do niczego przyczepić. Ach te złudne nadzieje. — Co to ma być za bałagan? Jesteś hańbą dla jednostki! — krzyknął, wyrzucając wszystko na zewnątrz.

Złapałem się na tym, że było mi obojętne, co stanie się z Ludwikiem. Czyżbym utracił zdolność empatii?

— Pozbierasz mi to wszystko i widzimy się na zewnątrz. Nie ubierasz się, idziesz tak, jak jesteś. Kółka nauczą cię rozumu.

Spotkaliśmy go dopiero nazajutrz. Wyglądał mizernie, a w oczach nie było już pewności siebie, tylko strach i poczucie beznadziei. Kruger naprawdę uparł się na tego chłopaka.

Fritz zaprowadził nas w nowe miejsce, dużego, szerokiego rowu, gdzie stała jedna skrzynia.

— Dzisiaj będziemy miotać granaty z zapalnikiem czasowym. Zapewne ci, którzy przyszli z innych jednostek doskonale znają te maleństwa, ale trochę przypomnienia nie zaszkodzi. — Podszedł do wieka i je uchylił. Po czym wyciągnął przedmiot z długą rączką. — Jest to granat zaczepny wzór dwadzieścia cztery. Doskonały przykład na potęgę naszego przemysłu zbrojeniowego. Wytwarza on energię na dość małym dystansie, która tylko dzięki niej unieszkodliwia wroga. W porównaniu do wersji odłamkowej ta nie zawiera żadnych dodatkowych części po wybuchu, więc najlepiej stosować go do ciasnych pomieszczeń, rączka umożliwia stabilny rzut. Aby go odbezpieczyć, przekręcacie końcówkę trzonka i wciskacie go do oporu. Po czym macie około pięciu sekund na rzut. — Wykonał czynności według wcześniejszej instrukcji, po czym potężnym machnięciem posłał go w dal. Zabrzmiał huk i błękitny blask. — Pora na was.

Po kolei stawaliśmy i używaliśmy granatów. Nie było to trudne i skomplikowane. Wreszcie przyszła kolei na jednego z żółtodziobów, których przysłała nie armia, tylko partia. Chwycił za niebezpieczny przedmiot, odbezpieczył go i nic... Trzymał go nadal w dłoni.

— Idioto! Rzucaj go! — krzyknął podporucznik, lecz ten, jakby nie słyszał. Wreszcie oprzytomniał, wypuszczając granat z ręki. Na wszystkich padł blady strach, nie było czasu, by go wyrzucić, czy uciec z pola rażenia. Gdy już widziałem oczyma wyobraźni wybuch, stało się coś nieoczekiwanego. Z szeregu wyskoczył Ludwik Ofenbach i ciałem nakrył materiał wybuchowy. Po sekundzie kawałki ciała i krew obryzgała wszystkich wokół. Byliśmy cali, ale za jaką cenę?

Dwa dni później odbył się pogrzeb, wszyscy odziani w galowe mundury i dębowa trumna stojąca na środku z medalem przypiętym do niej, lecz ta błyskotka nie ukoi żalu płaczącej matki, której lament niósł się echem po kaplicy.

— Zmarły wykazał się hartem ducha i niezwykłą odwagą, ratując swoich kolegów... — Przemowę prowadził Hauptmann, ten zakłamany skurwiel teraz niemal śpiewał hymny o swojej dawnej ofierze. Czy on w ogóle może spojrzeć w lustro? Jeszcze miał czelność złożyć kondolencje rodzinie. Ceremonia skończyła się dość szybko, zakopali biedaka, a raczej to, co z niego zostało na miejscowym cmentarzu i to było na tyle.

— Wiesz, co Hans? Wszyscy mówią o tych nadludziach, wspaniałości Konfederacji, ale ja tego nie widzę. Rzygać mi się chce, gdy mam takim ludziom służyć. — Wściekły zamknął swoją ulubioną książkę. Coś w jego głowie uległo zmianie, gdybym wiedział co, zamiast pójść spać, zareagowałbym, nie dopuszczając do późniejszych tragicznych wydarzeń.

Wszystko zaczęło się normalnie, zwykły dzień i trening. Dopiero w południe nasz instruktor wyprowadził nas na zamarznięte jezioro, gdzie zostały wybite dwie dziury.

— Hauptmann Kruger z uwagi na wcześniejsze wydarzenia uznał, że wasz trening jest zbyt łagodny. Dzisiaj będzie coś innego.

Zastanawiało mnie, gdzie jest Oberst Willhelm, niby istniał, ale nigdy go nie widzieliśmy. Widocznie tu nie liczyła się ranga, tylko siła polityczna. Fritz wbił kołek z liną energetyczną, a drugi koniec podał jednemu z naszych najlepszych ludzi. Na całe szczęście nie byłem to ja.

— Zanurkujesz i przeciągniesz to pod lodem, po czym wypłyniesz na powierzchnię. Zrozumiałeś?

Zapytany kiwnął głową, zdjął wszystkie ciuchy aż do bielizny i zaczął wykonywać trudny rozkaz. Na minutę, dwie zniknął, by następnie pojawić się po drugiej stronie. Zmarznięty wbił koniec za ostatnią przeręblą. Wiedzieliśmy już, co nas czeka. W odstępach kilku sekundowych wchodziliśmy do lodowatej wody. Ciemna toń przesłoniła mi oczy, całe szczęście, że lina świeciła, rozświetlając choć trochę mrok. Tuż przede mną pływał Helmut, czułem, że coś jest nie tak. Odwrócił się do mnie i uśmiechnął przepraszająco, po czym puścił sznur. Przez zmarznięte kończyny nie zdążyłem go złapać, mogłem tylko obserwować, jak zapada się w nienasyconą otchłań. Z powodu braku tlenu musiałem opuścić jezioro, ze smutkiem spoglądałem na daremne próby ratunku, dygocząc z zimna. Było już za późno. Uwolnił się od ojca na zawsze.

Kolejna śmierć, lecz tu nie było ciała, nie miałem z czym się pożegnać. Moje serce znów utraciło ważną cząstkę, a ciemność powoli zapełniała ubytki.

Skupiłem siły na moim psie i na szkoleniu, tylko to mi zostało, jeśli zacznę myśleć, pogrążę duszę w szaleństwie. Powoli przedzierałem się przez niezliczone testy, zacząłem traktować kolegów, jak części, nie jako ludzi. Każdego można wymienić, każdy się nada, słabi odpadną w naturalnej selekcji. Tak można było podsumować moje nastawienie.

Wreszcie nadszedł ostatni moment, po ostatecznym teście będę mógł stać się Mrocznym Żniwiarzem, a moja rodzina wreszcie będzie żyć w dostatku. Wszedłem do pokoju, gdzie czekał Kruger, trzymając w dłoniach blaster.

— Brawo żołnierzu! Przeszedłeś przez wszystkie przeszkody, stałeś się godny miana elity. Teraz pozostał ostateczny sprawdzian twojej miłości dla ojczyzny. Weź broń i zabij to, co znajdziesz za drzwiami. Konfederacja na ciebie liczy.

W głowie zawył alarm, jeśli wymyślił to ten łajdak z monoklem, będzie to coś naprawdę trudnego, nieważne pozbędę się wszystkiego, byle tylko bliscy mogli żyć dobrze. Odebrałem oręż i przeszedłem przez następne drzwi, usłyszałem szczekanie, a mym oczom ukazała się znajoma sierść.

„Nie, nie tylko nie to. Tylko nie on”, słowa panicznie brzmiały w myślach. Miałem do wyboru jego albo krewnych. Powoli wycelowałem blaster w ufne oczy, które spoglądały na mnie tak spokojnie i bez lęku. Drżącym palcem powoli pociągałem za spust. Wybacz przyjacielu, błysk i psi skowyt świadczył o wykonaniu zadania.

Ostatni fragment z mego serca odpadł, pozostała tylko pustka i ciemność. Nie słyszałem gratulacji, nie byłem sobą przy wręczeniu dyplomu i rozkazu nowego przydziału. Niczym robot zapakowałem swe ciało do transportowca na inną planetę, obojętność otaczała wszystko. Wylądowałem wraz z innymi żołnierzami na parceli, na pobliskim placu stały długie budynki, otoczone drutem kolczastym, w oddali kominy dymiły czarnym smogiem, jakby pracowały starodawne piece, smród niósł się po okolicy, a wynędzniali ludzie spoglądali na mnie. Nie obchodziło mnie to, to nie ludzie, to tylko nic...

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (33)

  • Witamy drugą część tekstu! :)
    (Co za tempo!)
  • krajew34 02.09.2019
    I tak się, jak zwykle błędy zdarzą. Wena przybyła, więc napisałem, ale czy przypadnie do gustu, to się okażę.
  • jesień2018 02.09.2019
    To ja pierwsza - przeczytałam całość.
    Na wstępie Ci powiem, że sf wojenne to tak bardzo nie mój klimat, jak tylko się da. To na pewno ma wpływ na odbiór.
    Ładny początek, przyjemnie się wchodzi w opowieść. I dobre zakończenie, ale o tym później.
    Z minusów - jest trochę naiwnych zdań, takich nieporadnych, jest też trochę błędów różnego rodzaju (nawet ortograficznych, niedobrze). Lepiej po napisaniu zaczekać choćby z jeden dzień, uważnie przeczytać chociaż ze dwa razy i dopiero wrzucać.
    Ale historia mi się podoba, choć jest bardzo przygnębiająca. Zakończenie dość przewidywalne, i może ciut za bardzo dopowiedziane, ale z drugiej strony - mocne i straszne. Dokładnie czuję, co się stało z bohaterem i jest mi go żal.
    Dałam 4.
    Pozdrawiam:)
  • krajew34 02.09.2019
    Dzięki za wpadniecie, zapewniam, że tekst przejrzałem kilkakrotnie wszerz i wzdłuż, a co do zostawiania tekstu, nie wiem, po prostu nie cierpię zostawiać dłużej niż dzień. Postaram się jeszcze raz wszystko przepatrzeć, ale jestem deklem w edycji i wielu rzeczy nie wyłapuje. Dzięki za wpadnięcie.
  • krajew34 02.09.2019
    Oparłem tekst na filmie o tym samym tytule, który w dzieciństwie oglądałem. Jeszcze raz przepraszam za błędy, ale po prostu jestem tłuk i je nie widzę. Oprócz edycji zawsze tekst przewertuje ortografem, a potem kilka razy samemu, ale jak widać bezskutecznie.
  • szopciuszek 02.09.2019
    Spoilery
    Nie sądziłam, że kozioł ofiarny zginie w ten sposób, miałam nadzieję, że ukaże się coś jeszcze, co da nam wgląd w jego psychikę. Ale może to tylko wpływ Full Metal Jacket ;)

    Śmierć Helmuta była dla mnie niezrozumiała. Nie wyczułam wcześniej, że aż tak mu źle.

    Końcówka - czyli że trafili do obozu koncentracyjnego? Jako strażnicy/kaci?
    Dla mnie zaskoczenie.
    A, i nie musisz odpowiadać na pytanie, jeśli nie chcesz. :)

    Bohatera tu już bardziej lubię, nie ma już tej początkowej buty w nim. Szkoda go.

    W drugim zdaniu trzeba jakoś zmienić szyk, bo "nie wytłumiły wyrzutów sumienia" jakoś źle mi brzmi.

    Jeszcze raz podziwiam za szybkość ;)
  • krajew34 02.09.2019
    Dzięki za wpadnięcie. Kozioł ofiarny zginął dość szybko to prawda, wprawdzie mogłem go bardziej opisać, ale streszczałem się, by nie wyszło ponad dwie części.Więcej sposobów znęcania się i tak dalej, jednak zauważ, że główny bohater nie chce za bardzo wchodzić w relacje z innymi. W czasie wojny najczęściej znasz kogoś do następnej wojny. Stąd takie oschłe zachowanie.
    Co do śmierci Helmuta poznajemy go dość późno, kiedy już jest styrany emocjonalnie z powodu ojca, jego śmierć była również zaskoczeniem dla jego przyjaciela. Wiedział, że jest mu źle, ale nie żeby aż tak.
    Tak trafiają do obozu koncentracyjnego, jako strażnicy. Stąd jego słowa: to nie ludzie, to tylko nic...
    Z tym zdaniem się pobawię, ale nie potrafię go porządnie ugryźć, dwa razy zmieniałem, postaram się coś z tym zrobić. Co do pytań to pytaj, jeśli taka wola, zawsze odpowiadam, choć nie zawsze mądrze. :
  • szopciuszek 02.09.2019
    krajew34 Oki, będę pytać i dzięki za wyjasnienia ;)
  • krajew34 02.09.2019
    *do następnej bitwy miało być, eh. Mój błąd.
  • Ozar 02.09.2019
    Kurde drugi raz napisze, że mi się podoba. Zabić swojego psa czyli w zasadzie jedynego przyjaciela w ty koszmarze to wielka rzecz, choć nie wiem czy warto się tym chwalić. jak mi sie wydaje mógłbyś pociągnąć to dalej, może nie teraz ale kiedyś. 5
  • krajew34 02.09.2019
    Dzięki za wizytę, ale wyczerpałem to, co miałem na to. :) Nie chce brać sobie kolejnej serii, szczególnie, że Zmierzch Ostrza pisze mi się bardzo, ale to bardzo dobrze. Czy w przyszłości? Raczej nie, dwie części to chyba wystarczające.
  • Ozar 02.09.2019
    krajew34 oki zerknę na zmierz ostrza, choć szkoda bo opowieść bardzo ciekawa i wręcz domaga sie dalszych części
  • krajew34 02.09.2019
    Ozar Tekst oparty na filmie Fabryka Zła, akademii elitarnej dla młodych nazistów. Zresztą podoba mi się koniec, który napisałem. Jasne mógłbym to poprowadzić, choć wtedy musiałbym przeprowadzić lepszy wywiad w internecie o tym temacie, a z racji na dość tragiczny, wręcz makabryczny obraz, wolałbym se tego oszczędzić.
  • Ozar 02.09.2019
    krajew34 No kurde właśnie to mi trochę przypominało szkolenie elewów SS, choć nie chciałem tego pisać.
  • krajew34 02.09.2019
    Tak naprawdę tekst jest o hitlerowcach, mogłem Krugerowi dorobić czaszkę na czapce. :) Zresztą koniec opowiadania odnosi się do obozu koncentracyjnego, główny bohater zostaje w nim strażnikiem, całkowicie wyprawy z empatii i innych ludzkich uczuć.
  • pkropka 08.09.2019
    Witaj Krajewie :)
    Historia bardzo mi się podobała, ale nasadziłeś błędów. Przejrzyj, masz trochę ogonków, trochę powtórzeń i całą masę zaimków.
    Scena pod lodem mogłaby być trochę dłuższa i nie pogardziła bym większym fragmentem o psiaku. Jak tylko go dostał, wiadome było jak skończy, więc powinieneś zbudować więź między czytelnikiem, a nim. Żebym zapomniała co się święci i poczuła stratę, którą poczuł bohater.
    Ale ogółem jestem bardzo na tak. Masz smykałkę do tworzenia historii.
  • krajew34 08.09.2019
    No cóż błędy to moja walka z wiatrakami. Co do psiaka, to rzeczywiście, ale nadal ćwiczę krótkie formy, w głowie masa pomysłów i weź to ścieśnij do dwóch części. Dzięki za wpadnięcie, przejrzę tekst, ale nie spodziewam się czegoś wielkiego. :)
  • Jestem,
    Dość ciekawie opisałeś mechanizm psychicznej przemiany, jaką zachodzi w człowieku, pod wpływem odpowiedniego szkolenia.
    To straszne i okrutne, choć może być prawdziwe.
    Dobrze i starannie napisane opowiadanie.
    Pozdrawiam
  • krajew34 12.09.2019
    Miło, że się podoba. Każdego człowieka idzie złamać i odpowiednio wytrenować, taka jest niestety smutna prawda. Umysł ludzki ma swoje granice wytrzymałości.
  • Mane Tekel Fares 14.09.2019
    Mam trochę problem z tymi Twoimi tekstami. Obserwuję Cię od pewnego czasu i nie podchodzi mi to. Nie pytaj dlaczego. Nie potrafię wiarygodnie uzasadnić Na pocieszenie powiem Ci, że nie podchodzi mi też Sanderson i Dan Brown. Niby ludzie się zachwycają, a dla mnie to jakoś "nie po mojemu". Każdy autor ma swój styl. Odbiorca też. Moze dlatego nie wszyscy piszą identycznie. :-)
    Powinieneś, moim zdaniem popracować trochę nad zdaniami, ich sensem. Czy można wstać, a raczej próbować, a potem biec? Postaraj się też bardziej uczłowieczyć bohaterów, tak by od początku czytelnik mógł polubić albo znienawidzić bohatera.
  • krajew34 14.09.2019
    Jeden woli ryż,, drugi ziemniaki. O gustach się nie dyskutuje, tak już po prostu jest. Też mam takich autorów na opowi, co mógłbym czytać, ale z jakiegoś powodu mi nie podchodzą. No cóż szkoda, że "nie siadło", cieszę się i tak z twej wizyty. Co do TW, raczej używam go do eksperymentów, nadal próbuje sił w formie krótkiej. Fabryka Zła nie jest złym tekstem, choć mógłby być lepszym, lecz nie sądzę, by bohaterowie nie byli w nim ludzcy, tu się z tobą nie zgodzę, aczkolwiek szanuje opinie. Zdania? Hm... Zobaczę, może coś pokombinuje, może nie.
  • Mane Tekel Fares 14.09.2019
    krajew34 Nie czepiam się, tylko podpowiadam, co można poprawić. Zobacz tu: "Zabrzmiał huk i błękitny blask". Co jest szybsze dźwięk, czy światło? Z takiej odległości dla ludzkich zmysłów to równoczesne zdarzenia, ale aż się prosi, by zrobić myk na odwrót.
  • krajew34 14.09.2019
    Mane Tekel Fares ależ tak to nie odebrałem, przez ostatnie zdanie mej powyższej wypowiedzi przechodzi tylko lenistwo, nie pretensje. :) Jasne mógłbym grzebać godzinami w tekście, analizując zdania, tyle że nie mam ani czasu, ani chęci, ale wezmę se twe rady do serca.
  • krajew34 14.09.2019
    W końcu tekst już się tak osuszył, że nie ma czego ruszać. :)
  • Mane Tekel Fares 14.09.2019
    krajew34 OK. Dużo piszesz. Wydaj sobie coś w końcu.
  • krajew34 14.09.2019
    Mane Tekel Fares może kiedyś, może.
  • Ritha 16.09.2019
    Dalej zaimkoza.
    „ale twarz zmarłego wciąż pokazywała się w mych snach” – po co tych „mych”? Przecież wiadomo, że jego, do wywalenia

    Tak patrząc na całość tego opowiadania, to błędów na pewno jest mniej niż dawniej. No el wciąż.
    „Zagłuszyłem niewesołe myśli, dołączając do biegu.
    — Ciągle myślisz o tamtych Aliantach?” – powtórzenie myśli/myślisz
    „Wstydź się rekrucie Loreen. — odpowiedziałem” – bez kropki
    „do naszego baraku wpadł nasz kochany oficer” – naszego/nasz
    „Wszystko ładnie złożone według regulaminu. Według mnie nikt nie” – 2x według
    „— Zanurkujesz i przeciągniesz to pod lodem, po czym wypłyniesz na powierzchnie” – powierzchnię*

    Wiedziałam od początku, że będzie musiał zabić tego psa, bolesne i emocjonalne, ale… przewidywalne :p Krajew, niby jest ok, tematyka moja, narracja też niby ok, historia ciekawa, bohaterowie – owszem, ale czegoś mi brakuje. Na pewno masz skłonność do snucia długich opowieści, co jest świetna cechą do pisania serii, natomiast przy krótszych opowiadaniach brakuje Ci zwięzłości lub (a nawet bardziej) stopniowania napięcia, przez co momenty kulminacyjne (wyłapałam trzy – granat, topielec, pies, noo może cztery jeśli policzyć katowanie na wstępie) giną w tej narracji, zlewają się z nią, nie wstrząsają tak, jakby mogły, ponieważ nie zatrzymujesz się przy nich, nie wyodrębniasz, nie oddajesz emocji, nie przeżywasz ich, jedynie opowiadasz z pozycji bocznego, zdystansowanego narratora i przez to Twoje naprawdę dobre historie są przyjmowane ze średnim entuzjazmem. Musisz stopniować napięcie i bardziej się wczuwać w sytuacje.

    No, tyle mądrzenia się, komplet gwiazd ode mnie pod obiema częściami, bo opowieść w moim guście i podobała mi się.
    Pozdrawiam
  • krajew34 16.09.2019
    Nadal ćwiczę krótkie formy, jak zresztą widzisz. Słusznie zauważyłaś, że moją domeną są raczej długie, opasłe serie, gdzie wszystko mogę zrobić po kolei i powoli. Uważam, że ten tekst trochę lepiej wyszedł,w porównaniu do poprzedniego (nie mylić z częściami). Wciąż na drodze nauki, miło mi, że pomimo tego znalazłaś coś dla siebie.
  • Ritha 16.09.2019
    krajew34 dobrze, Krajew, walcz
  • Canulas 16.09.2019
    Lepsza część. trochę dookreśłiłeś przemianę głównego. Ma to sens. Zajebisty ten granat, spodobał mi się. Trochę też kalki. Zwłąszcza z ta brawurą i śmeircią w wybuchu. Natomiast snem z powiek jest dla mnie 2minutowe zanurkowanie pod lodem na golasa.
    Nie ma na to szans. Kimkolwiek nie jesteś, po 15 sekundach cały układ w Tobie nie istnieje. Sugeruję znacząco skrócić, bo niby szczegół, ale...
  • krajew34 16.09.2019
    Z tym nurkowaniem zaraz coś pokombinuje, a z tą śmiercią bardziej chodziło o zakończenie koszmaru, niż uratowanie kolegów. Oczywiście zaraz to wykorzystano. Dzięki za wpadnięcie.
  • Canulas 16.09.2019
    krajew34, no i zabicie psa to już nawet dla takiego laika jak ja budzi oczywiste skojarzenia :)
  • krajew34 16.09.2019
    Canulas wzorowałem się na pewnym filmie o tym samym tytule, to skojarzenia na pewno będą.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania