Gale | Rozdział pierwszy

  Obudziła się o siódmej pięćdziesiąt, chwile potem do pokoju weszła jej mama.

  - Wsta... - przerwała na chwilę, spoglądając na córkę. - Widzę, że już nie śpisz. Ubierz się i zejdź na śniadanie.

  - Jest sobota - mruknęła Kate.

  - Musisz się zająć końmi, mamy dzisiaj sporo jazd.

  - To nie moja stajnia - odpowiedziała z oburzeniem.

  - Ale musisz mi pomagać - nie dając córce dojść do słowa, wyszła i zamknęła za sobą drzwi.

  - Super - odezwała się sama do siebie Kate.

  Wolno wstała z łóżka i poszła do łazienki trochę się ogarnąć.

  Gdy już była ubrana, uczesała włosy spinając je w kucyk. Zostawiła jedynie wycieniowane na przodzie włosy, opadające jej teraz na ramiona.

  Miała jasnoniebieskie oczy i długie rzęsy, mały zgrabny nos oraz cienkie brwi. Jej dolna warga ust, była pełniejsza od górnej. Jasnobrązowe proste włosy były zazwyczaj puszczone luźno, spinała je raczej tylko na jazdy.

  Ubrana była teraz w zwykłą czarną bluzkę i tego samego koloru bryczesy.

  Zeszła po schodach do holu, po lewej stronie był salon, a po prawej kuchnia i jadalnia.

  Przeszła szybko po holu, starając się żeby nie została zauważona przez rodziców. Jednak z kuchni dobiegł odgłos głosu jej mamy.

  - A ty dokąd się wybierasz bez śniadania?

  - Nie jestem głodna - burknęła, zakładając sztyblety.

  - Musisz coś zjeść - odparła stanowczo jej mama.

  - Nie muszę - jednym szybkim ruchem zdjęła z wieszaka bluzę i zawiesiła ją na sobie, zakładając kaptur na głowę.

  - A co, odchudzasz się? - odpowiedziała drwiąco mama Kate.

  - Nie - przewróciła oczami. - Idę do Gale'a, cześć.

  - Cześć - odezwała się już nieco ciszej.

  Wyszła z domu i pokierowała się w stronę stajni, stajnię od domu dzieliło jedynie kilkadziesiąt metrów.

  Dom, tak samo zresztą jak i stajnia, był zrobiony z drewna. Pensjonat dla koni, był bardzo duży. Padoki ogromne, oraz nie brakowało miejsca do oporządzania swoich podopiecznych.

  Kate podeszła do boksu, który znajdował się gdzieś mniej więcej na środku stajni. Na drzwiczkach od boksu zawieszona była tabliczka na której widniał napis ,,Gale'' a obok niej, znajdował się wieszak na kantary.

  Zdjęła z wieszaka kantar i pokierowała się w stronę pastwisk. Na jednym z nich pasał się Gale.

  Odpięła pastuch i podeszła do wałacha, zakładając mu na łeb kantar.

  Gale był już wcześniej wspomnianym wałachem, miał maść kasztanową i na lewej tylnej nodze białą skarpetkę. Kolor jego grzywy był również biały, a na czole widniała gwiazdka. Lecz gdy popatrzało się na jego oczy, a właściwie oko, którego nie miał. Warto wspomnieć że był to koń uratowany z rzeźni, matka Kate przyjechała z nim do stajni, a po ponownym przyzwyczajeniu do ludzi, postanowiła sprzedać. Lecz Kate się nie zgodziła i Gale był jej. Zresztą kto by chciał takiego konia? Chyba tylko ona.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Canulas 05.03.2019
    "Obudziła się o siódmej pięćdziesiąt, chwile potem do pokoju weszła jej mama." - chwilę.

    Czytałem już wielokrotnie podobne treści.
    Nie dla mnie, nie oceniam.
    Pozdrox

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania