Poprzednie częściGwardzistka - rozdział I

Gwardzistka - rozdział III

Poszłam do pokoju i spojrzałam na godzinę. Dopiero dziewiąta, do przyjazdu delegacji z Invei miałam ponad cztery godziny. Właśnie zastanawiałam się, co zrobić z tym czasem, kiedy moja komórka zabrzęczała. "Pora na herbatę, pani generał". Jak miło, hrabina Henriette już zagospodarowała mój czas. Uśmiechnęłam się, a potem ubrałam w mundur galowy. Jednak wolałam się do niego przyzwyczaić przed przyjazdem gości. Granatowa, plisowana spódnica do kolan, balerinki i góra od munduru. I właśnie na tej "koszuli" lśniły ordery zasługi i odznaka generała. Na lewej piersi wyhaftowany herb królestwa. Włosy związałam w warkocz. Powoli wyszłam z kwater i do zamku. Przeszłam przez hol, potem do małego salonu, gdzie zawsze się spotykałyśmy. Cały był utrzymany w kolorach ciepłych, dominował jasny żółty połączony z białym. Na fotelu siedziała Harbina, na sofie królowa. Skłoniłam się przed nimi i usiadłam powoli, by przypadkiem nie usiąść na pięknej sukni jej wysokości.

-Amelie, jak miło cię widzieć. Powiedz, nadal tak dużo pracujesz? - odezwała się uradowana hrabina.

-Zacznijmy od tego, że "dużo" jest pojęciem względnym, madame. -uśmiechnęłam się. - Jak dla mnie nie jest to zbyt duży zakres obowiązków, właściwie, generał powinien tylko wszystkim dowodzić, a ja mam warty bo tego chcę.

-Moja droga, już nie bądź taka skromna, przecież te wszystkie ordery masz nie bez przyczyny. Sama ci jeden wpinałam. - powiedziała królowa z łagodnym i ciepłym uśmiechem.

-Wiem wasza wysokość, pamiętam. To była Róża Krwi, ale za co ją dostałam, pozostaje dla mnie tajemnicą. Ciągle ją noszę, tylko jako wisiorek. - pokazałam srebrno-czerwony naszyjnik na rzemyku.

-Jak miło, że ciągle o nim pamiętasz. To odznaczenie za to, że przyjęłaś na siebie kulę, która miała mnie zabić. Już zapomniałaś? Będę ci za to dozgonnie wdzięczna.

Przypomniałam sobie ten atak, kiedy akurat byłam blisko rodziny królewskiej. Kula miała trafić królową, ale ja wbiegłam przed nią, a pocisk przeszył moje ramię. Po wyjęciu kuli, spędziłam miesiąc w szpitalu zamkowym.

-To był mój obowiązek, wasza wysokość. - powiedziałam, biorąc filiżankę z herbatą.

-Jesteś chyba najbardziej zasłużoną osobą w gwardii.- wtrąciła się hrabina.

-Są osoby dużo bardziej zasłużone niż ja. U mnie po prostu obserwuje się zwyczaj bycia we właściwym miejscu i czasie.

-Dobrze to ujęłaś Amelie, ale jesteś też bardzo utalentowana.- królowa uśmiechnęła się do mnie ciepło. - Dzisiaj masz wolne, prawda?

-Nie, wasza wysokość. Mam pilnować księcia Cavara z Invei. Zostałam jego osobistą ochroną.

-No, to wielki zaszczyt. W końcu to syn pary królewskiej, jedyny następca tronu. No i jest całkiem przystojny. - powiedziała hrabina, puszczając do mnie oko.

-Nie mnie to oceniać, nawet go nie pamiętam.

-Masz prawo, ostatni raz był tutaj ponad osiem lat temu. Miałaś ledwie dziesięć lat, o ile mi wiadomo. Jak miałabyś go pamiętać? - powiedziała królowa, trzymając filiżankę.

-Ale w wiadomościach międzynarodowych występuje regularnie. Jego ojciec już przygotowuje go do objęcia rządów. Podobno jest świetnym strategiem wojskowym. - wtrąciła hrabina.

Strateg? No, tego nie słyszałam. Chociaż, znając królewskie standardy, to tylko kierował wojskiem z pałacu. Żadna królewska głowa tego pokolenia nigdy nie widziała okropieństw wojny. Tylko jego ojciec i ludzie w jego wieku, jak nasz król, walczyli na froncie. Cavar nigdy nie zobaczy koszar, okopów i nie doświadczy śmierci przyjaciela z plutonu.

Rozmowa potoczyła się na temat badań, mających znaleźć księżniczkę. Królowa lekko posmutniała, słysząc o ukochanej, ale utraconej córce, jednak w jej oczach była mała iskierka nadziei.

-To prawda, że ogłoszenie wyników zostanie odłożone w czasie aż do wyjazdu reprezentacji z Invei? - zapytała hrabina.

-Tak, z mężem uznaliśmy, że to będzie dobre wyjście, ze względu na ruch, jaki będzie wtedy panował w pałacu.

-To była dobra decyzja, wasza wysokość. - wtrąciłam się. - Zdążymy nałożyć nowy plan ochrony zamku, przydzielimy jej osobistych strażników, a ją samą wyszkolimy, aby sama umiała sobie poradzić. Nie dopuścimy, aby stała jej się krzywda.

Królowa spojrzała mi w oczy.

-Amelie, moja kochana... Czy mogłabyś chronić moją córkę osobiście? Tobie w tym zamku ufam najbardziej.

Wyprostowałam się i z całą powagą odpowiedziałam:

-To będzie dla mnie zaszczyt.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Stern 09.03.2016
    Świetne, bardzo lubię twoją serię, ale w kilku miejscach znalazłem coś typu "kwa-ter". Poza tym świetnie, dlatego daję 5. Pisz dalej!
  • Rock.roll.angel 10.03.2016
    Word jak zawsze pomocny... poprawię to ;)
  • Alesta 26.01.2017
    kiedy następne?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania