Gwiezdne Wojny rozdział 10

Tymczasem Generał Organa dalej czeka na swoją podopieczną. Jej statek umieszczony był nie tak daleko od Zamku Vadera ale wystarczająco, aby schować się przed oddziałami szturmowymi. Szczęście, że ów statek swą kolorystyką był bardzo podobny do Transporterów Najwyższego Porządku, lecz co mniej pocieszające wielkością do Transportera wroga podobny już nie był. Dlatego też nie dziwnym był fakt, iż Leia nie należała do najspokojniejszych osób na statku. Leia co chwilę stukała palcami prawej ręki o jeden z łokietników swojego fotela, nie mogła przestać pocierać ręką za rękaw swojej purpurowej szaty by odczuć spokój bawełnianego materiału i choć na moment się nie zamartwiać. Nie wspominając już o tym, iż jej długi i ciężki oddech tylko potęgował jej niespokojne samopoczucie a zimny pot spływający z jej zmartwionej twarzy wręcz ją dobijał.

 

,, Rey, gdzie ty się podziewasz kochanieńka" – pomyślała Leia po czym postanowiła przekuć swoje myśli na czyny.

 

Jakieś wieści od Rey? – zapytała z nadzieją, lecz bez entuzjazmu

 

Niestety, nie pani Generał – odezwał się Kazuda Xiono pilot Transportowca i członek załogi. – Od czasu ostatniej wysłanej wiadomości nie dostaliśmy żadnego komunikatu zwrotnego. – dopowiedział.

 

W chwili tej Leia po kolejnym już niełatwym wdechu decyduje się po raz kolejny włączyć komunikator.

 

Rey, jeżeli słyszysz tę wiadomość daj znać, że żyjesz, a jeśli tak to, kiedy wrócisz. - powiedziała Leia nie mając już zbyt wielkich nadziei. - Większość wojsk Ruchu Oporu już jest poza planetą. Czekają na moje rozkazy, ale nie mogę wylecieć bez ciebie. - wyjaśniła-Odpowiedz jak tylko będziesz mogła. - zakończyła Leia po bezsilnym westchnięciu.

 

Chwilę potem Leia spojrzała na mały lokalizator na swoim nadgarstku wierząc głęboko, że Rey z niego skorzysta. Sekundy po tym jak pani Generał wypowiedziała ostatnie słowa atmosfera w Transporterze zrobiła się jakby cichsza. Załoga Transportera także chciała by dziewczyna się odnalazła, lecz wnioskując jak długo musieli na nią czekać mało kto w to wierzył. W pewnej chwili Leia została zaczepiona przez Kazudę Xiono członka załogi siedzącego na działku.

 

Przepraszam pani Generał - rozpoczął

 

Słucham Cię Kaz - odrzekła Leia zwracając się zdrobnieniem

 

No właśnie nie chciałbym zarzucać jakiś klątw ani niczego tego typu.

 

Słucham Cię nadal - powiedziała spokojnie

 

ale chciałbym przypomnieć, że próbowała się Generał skontaktować już dwa razy i nie było żadnego odzewu. Sądząc po czasie jaki upłynął od obu tych wiadomości raczej nie nastawiałbym się na to, aby miało się to zmienić. Równie dobrze może się okazać, że czekamy tu na darmo. - powiedział wreszcie

 

Rozumiem twój tok rozumowania Kaz- przyznała szczerze - ale osobiście nie uważam, aby ten scenariusz okazał się prawdziwy. Przeżyłam z Rey niejedną misję. Niejeden raz ratowałam ją z różnego rodzaju tarapatów w które często wpadała przez - Generał w tym momencie znacznie urwała przy zastanowić się. Uciekła umysłem na trochę by pomyśleć jakiego to słowa użyć a następnie powiedziała - swoją osobliwość, tak - utwierdziła się jeszcze. - zdarzyło się to niejedne raz i po prostu przeczuwam, że jest dobrze, ale po prostu nie wszystko ma pod kontrolą. – skończył.

 

O? - zaskoczona Leia spojrzała na dotychczas martwy o odpowiedzi komunikator, który akurat w tamtej chwili zabzyczał. Była to informacja o połączeniu przychodzącym

 

O Bancie mowa. Słyszysz Kaz wiedziałam, że da radę - to powiedziawszy Leia z ulgą odebrała komunikator – Jak się trzyma nasza młoda Jedi? Nie odpowiadałaś na moje wiadomości.

 

Tak, tak. Jest dobrze trzymam się trzymam i to bardzo dobrze - Stwierdziła Rey głosem wyrażającym tyle samo niechęci do rozmowy co sarkazmu – Mam tu małą niezbyt przyjemną wymianę poglądów ze szturmowcami. Ale spokojna głowa zabiorę się na statek jak tylko skończę.

 

Długo Ci to zejdzie? - spytała ze szczerymi obawami Leia

 

Długo to raczej bym nie powiedziała, ale wiem co może Generał zrobić by przyspieszyć ten proces.

 

A co to takiego? - zagabnęła Leia zdziwieniem, z którego konsekwentnie spadało zainteresowanie

 

No wie Generał - rozpoczęła Rey odbijając kolejny już z rzędu deszcz strzałów skierowanych w jej stronę - jakby mi pani Generał przestała wysyłać te głośne komunikaty, że by to pomogło - powiedziała dziewczyna nie owijając w bawełnę

 

Nie bardzo rozumiem, co to ma wspólnego - Leia dość mocno ożywiła się.

 

Bo wie pani - znów zaczęła łagodnie - generalnie to, eh nie wiem, jak to łagodnie powiedzieć - przyznała szczerze.

 

Zgodnie z prawdą - odparła Leia głosem zmęczonym dłużyzną całej rozmowy

 

Wie, pani no mogłaby pani. No, no. No bo to właśnie przez te wiadomości teraz muszę się użerać ze szturmowcami – wykrztusiła w końcu po czym zabrała się za wykańczanie kolejnych szturmowców

 

Oh, naprawdę? – Leia doznała mocnego zdziwienia

 

No tak. – Rey podjęła luźnym tonem nie wycofując się ze swojej tezy. – bo tak ogólnie to nie miałam w planach się użerać, że szturmowcami. Chciałam się posłuchać za pani radą o tym, że miecz świetlny nie musi być rozwiązaniem na wszystkie problemy i próbowałam się przemknąć. Tylko że właśnie jak próbowałam się przemknąć to komunikator mi zadźwięczał i włączyła się pani wiadomość. Ci z Porządku się skapnęli i teraz jest jak jest.

 

Oh, ojej – skomentowała Leia czując w sobie ogromne pokłady wstydu, zakłopotania, zażenowania i wielu innych bardzo nieprzyjemnych emocji w jednym momencie – hm, no dobrze – wykrztusiła z siebie po serii kolejnych jąkań, zastanowień i oddechów. – cóż mogę rzecz spełnię zatem twoją prośbę i pozwolę ci działać. – Leia zrobiła krótką przerwę by pozwolić, aby ciarki wstydu nie spieszyły się by obiec jej ciało – a więc do zobaczenia tutaj na Transporterze. Współrzędnych to ci chyba nie muszę wysyłać, prawda?

 

Prawda utwierdziła ją Rey

 

No i dobrze a swoją drogą miło, że zapamiętałaś moją radę odnośnie miecza choć przyznam szczerze, nie do końca to miałam wtedy na myśli.

 

A o co takiego? – zdziwiła się Rey

 

Aj, później ci wytłumaczę. Jak przyjdziesz na statek. – odparła od niechcenia Leia pragnąc szczerze zakończyć połączenie jak najwcześniej by odkleić się od ogromnego wstydu będącego wyznacznikiem jej nieprofesjonalnej postawy. – do zobaczenia – wymówiła to ostatnie słowo, dzięki któremu ta rozmowa nie musiała już dłużej trwać.

 

Sekundy później, gdy Leia mogła odpocząć choć na (no właśnie) sekundę wykorzystała ten czas, aby trochę się uspokoić. Wystarczyło jej na to niewiele czasu tylko wzięła wdech wydech 3 stuknięcia rękojeścią laski o skroń by utwierdzić się w swojej bezmyślności by potem znów wziąć wdech i wydech tylko tym razem dłużej i bardziej przerywane a wszystko to zwieńczone lekkim przyłożeniem do skroni blaszanego komunikatora jąknięciu i przypomnieniu sobie, że cała załoga właśnie na nią patrzyła. Nie było to zbyt miłe uczucie, lecz z pewnością konieczne, bo gdyby to ktoś z zewnątrz by jej o tym przypomniał to najpewniej nie miłe byłoby jeszcze bardziej. Mimo to Leia nie bez powodu pełniła funkcję Generała. Wiedziała, że sama nie była idealna a wiedza ta bardzo jej pomogła bowiem na tą sytuację reaguje szczerym dystansem do samej siebie bowiem chwilę po przeżyciu kolejnej po wyznaniu Rey niemiłej i przy tym niezręcznej sytuacji jej następny ruch to prychnięcie lekkim śmiechem. Następnie odwróciła się w stronę swojej załogi by powiedzieć.

 

No co? Czemu się tak na mnie patrzycie – spytała – ja tylko pielęgnuję, nasze ideały jak każdy inny członek Ruchu Oporu. Solidaryzuje się z moimi ludźmi w najbliższy rzeczywistości sposób. Wszyscy jesteśmy istotami żywymi wszyscy jesteśmy równi i abyśmy mogli się rozwijać musimy sobie pomagać i dzielić się po równo obowiązkami albo jeśli zajdzie taka potrzeba służymy pomocą w ich wykonywaniu – kontynuowała Leia gdy jej żołnierze odczuwali dziwne zainteresowanie tym co powie dalej. Na moment jednak nastała cisza, Leia wykorzystała ją, aby jeszcze raz spojrzeć na każdą twarz z osobna i podjąć. – No co się tak na mnie patrzycie przecież taką samą przyjacielską relację próbuję pielęgnować z Rey musimy przecież pomagać sobie nawzajem. Czasami ją o mało nie tracę życia przez Rey, ale też czasami ona o mało nie traci życia przez moją osobliwość. Co jakiś czas się trzeba wymieniać tymi obowiązkami. Wtem na całym Transporterze rozległy się luźne prychania śmiechem każdego z osobna na pokładzie. Atmosfera rozładowuje się wtedy na pewien czas. Organa odczuwa wtedy wewnętrzny spokój utwierdzona w poczuciu satysfakcji udanego żartu. A jednak mimo wszystko dalej nie pozbyła się tego nerwowego uczucia niepewności odnośnie dziewczyny.

 

Tymczasem ona sama odbywała potyczki ze szturmowcami. Wcale nie takie łatwe potyczki. W walkę z nimi musiała bowiem włożyć dużo więcej czasu i siły by oczyścić sobie drogę. No właśnie więcej czasu i więcej siły. Siły, żeby móc jeszcze jakkolwiek oddychać po każdym kolejnym ciosie. Tu już nie chodziło o to, że wykonywała ogromną ilość ciosów w ciągu sekund i ze zmęczenia ledwo łapała tlen, lecz chodziło przede wszystkim o to, iż podczas tejże walki dzielił ją jeden ruch, dzielił ją jeden błąd, jedno nieprawidłowe machnięcie mieczem i mogła witać się ze śmiercią jak z najlepszym przyjacielem. Walka ze szturmowcami, wcale nie była łatwa bardzo trudna wręcz. Szturmowcy atakowali ją z bardzo wielu stron jednocześnie. Szczerze sama nie mogła nie mogła ostatecznie zliczyć, ile konkretnie. W każdym razie z tylu, że ledwo co odbiła jeden strzał z blastera i już nastawiała się by odbić kolejny były na porządku dziennym. Ba sama chęć, aby wyczuć intencje następnego szturmowca i zastawić się na odpowiedź kosztowała Rey wiele straconych sił, które skumulować się musiały na refleks by móc kolejno odwrócić się z jednej strony na drugą w celu uniknięcia strzału. Przewidzieć, kiedy jeden szturmowiec odda strzał, kiedy drugi odda strzał i sprawić, żeby przytuliły one pancerz kolegi. Robić salta, skacząc do góry jak najwyżej się da bądź też wykonując rozgwiazdy, jeśli chciała bardziej rozejrzeć się w terenie i przy okazji efektownie powalić na glebę wielu szturmowców i to nie ważne czy przecinając komuś kończynę czy zwyczajnie powalając. Oczywiście cykliczny grad pocisków który w każdej chwili mógłby przyszyć ją na wylot nie był w stanie ustać, dopóki ostatni szturmowiec nie rozstałby się z bronią. Dziewczyna zdawała sobie z tego sprawę aż za dobrze, dlatego też, nie miała zamiaru się poddawać, mimo że nie raz ani nie dwa zdarzały się sytuacje w których zwyczajnie padała na kolana albo też siadała i z trudem próbowała zaczerpnąć oddech chociaż na krótką chwilę. Chociaż żeby ustał ból głowy, ból w okolicach klatki piersiowej przez który bała się, że jej płuca zaraz siądą i wiele innych bólów które z każdym kolejnym ciosem zdawały się ją prześladować. Ale zazwyczaj, kiedy już czuła, że nie daje rady wykorzystała dostępne siły by dosłownie powalić szturmowców na ziemię. Wtedy to korzystała z okazji by pobiec z stronę Transportera, na którym znajdowała się Leia. Cieszyła się wtedy niezmiernie, lecz jej uśmiech był brutalnie niweczony przez fakt, że farba transportera Porządku i Ruchu Oporu była bardzo podobna i niejednokrotnie myliła je. Wtedy niestety, ale musiała przywitać kolejnych szturmowców, było już tak trzy razy. Musiała już trzy razy tyle samo biegać skakać i wywijać mieczem. Za pierwszym razem, gdy była w pełni sił przeszła przez nich jak przez masło i pobiegła dalej, gdy w oddali zobaczyła statek o szarym kolorze to nie myśląc długo skierowała się w jego stronę. Zdawała sobie sprawę, że środek transportu, którym poruszała się Leia był dużo dalej niż ten na który spojrzała, lecz w zasadzie o to chodziło. Była bowiem przekonana, iż pojazd ten to jeden z tych co nie zdążyły jeszcze opuścić planety. Dziewczyna zamierzała wykorzystać tą okazję, żeby nie musieć słuchać kolejnych już któryś tam z kolei narzekań Lei na to, że się spóźniła. Już wcześniej miała tego po dziurki w nosie, poza tym nie miała zbyt udanego dnia a po spotkaniu z Leią mógł okazać się jeszcze gorszy. Niestety jej scenariusz nie doszedł do skutku, bo im bardziej zbliżała się do statku tym wyraźniej przypatrzeć się mogła jego obudowie a ta pod żadnym względem nie przypominała statków jakimi poruszali się Rebelianci. W efekcie swojej lekkomyślności musiała stawić czoło kolejnym garnkotłukom. Jak już się z nimi rozprawiła mogła iść dalej, lecz pech a także w niemniejszym stopniu niechęć do przyznania się do kolejnego błędu sprawiły, że dziewczyna podjęła kolejną próbę pójścia na skróty wierząc, że tym razem się nie pomyli, ale pomyliła i kolejny raz musiała wyciągnąć jednostronny niebieski oręż i rozprawić się z wrogami. Za trzecim razem jednak nie była już aż tak głupia. Po obu tych niełatwych starciach odczuwała niemałe zmęczenie czuła, że jeszcze jedna taka walka i skona z wycieńczenia. Już wtedy zaczęło się jej odechciewać walczyć. Nogi zaczęły jej drżeć coraz bardziej, coraz trudniej jej się oddychało i coraz wolniej wymachiwało jej się mieczem. Coraz trudniej przełykało ślinę i coraz bardziej żałowało, że nie poszła od razu tam, gdzie powinna. Jej styl walki także ulegał pogorszeniu. Wcześniej dziesiątki szybkich ciosów i machnięć, które teraz ograniczane były tylko do tych najważniejszych. Mniej skoków i mniej Salt, tu już nie chodzi o to, żeby się pobawić, ale żeby przeżyć. Tylko jedna rzecz nie uległa wtedy zmianie denerwujące pociski, wystrzeliwane z każdej i jednocześnie żadnej strony. Od ciągłego odwracania wzroku w jedną czy drugą stronę powoli zaczynało ją mdlić i kręcić w głowie do kompletu. Szczerze nie miała już siły walczyć. Miała już dość ciągłego machania mieczem na lewo i prawo, marzyła tylko o tym, aby wylądować na jednym statku z Leią już wolała słuchać godzinnego gderania niż umrzeć. Marzenie to w pewnym momencie pomogło jej znacząco, gdy brakowało jej tchu. Gdy odtrącała od siebie kolejnych garnków za pomocą miecza by później przejść do następnych. W pewnym momencie akcji dostrzegła jednak pewną okazję. Otóż w trakcie wielu odbić strzałów często musiała cofać się o krok o 2 o 3 albo też posuwać się do przodu i to szturmowców zmuszać do tego poprzez stosowanie odważniejszych ruchów. Podczas pierwszego starcia ze szturmowcami może nie miało to większego znaczenia, ale uzyskało je, kiedy kolejna potyczka rozgrywała się na grząskiej ziemi a nie na twardym betonie lądowiska przy zamku. Takiej ziemi, która składa się z miliardów ziarenek spopielonego węgla i towarzyszącemu mu piachu. Pod wpływem nagłego geniuszu Rey zaskoczyła szturmowców używając mocy i zrzucając na ich głowy tonę czarnego piachu. Dało to jej ogromną przewagę, w takiej ciemności na wizjerze garnki były jak dzieci które zgubiły się we mgle pomocny dla dziewczyny był także fakt, iż pora walki także nie była zbyt jasna. W ostatecznym rozrachunku udało jej się pokonać kogo trzeba i wbić miecz świetlny tam, gdzie trzeba, lecz cena za chwilę odpoczynku jaką mogła zyskać, była ogromna. Po tej walce już szczerze ledwo zipała. Poczęstowała jeszcze mieczem ostatniego i jej nogi zamieniły się w galaretę. Ciężko jej było wstać, w ogóle nie mogła tego zrobić. Potrzebowała odpoczynku, ale nie mogła tak zwyczajnie się położyć, bo nie minęłoby wiele czasu a już by jej nie było na świecie. Potrzebowała gdzieś się ukryć więc zrobiła mały rekonesans swoimi oczyma, w jego trakcie zauważyła stertę czarnych skrzyń pokaźnej wielkości i natychmiast udała się w ich stronę a właściwie to czołgała. Nie było to zbyt daleko więc ból i zmęczenie aż tak nie doskwierały a przynajmniej nie na tyle aby zemdlała z bólu. Dla niej jednak największą wagę miało to, że w końcu może odpocząć. W końcu może spokojnie odetchnąć i zacząć zamartwiać się w jak głębokie bagno wpadła na własne życzenie. Nie ma co się oszukiwać to jej wina. Po raz kolejny chciała pójść na skróty i po raz kolejny nieświadomie porwała się z motyką na słońce i po raz kolejny ma przez to przekichane. Leia powiedziała, że za takie akcje kiedyś się doigra a może to kiedyś to właśnie, teraz?

 

,,NIE'' - odpowiedziała stanowczo w myślach. Nie, to się tak nie skończy, to nie może się tak skończyć. - uspokajała siebie samą. - Leia, Leia powiedziała ze kiedyś się doigra, ale nie powiedziała tego raz. - Powiedziała to wiele razy, bardzo wiele i ostatecznie się nie doigrała, ostatecznie nie zginęła z ręki żadnego ze szturmowców z którymi kiedykolwiek miała styczność. Przecież nie raz dane jej było pakować się w krzywe akcje jak ta i wracać. No tak, o to chodzi. To nie jest jej pierwszy raz. Poradzi sobie tak samo jak radziła sobie wcześniej. - zmotywowana do dalszej walki dziewczyna bierze dłuższy oddech i lekko bije się w pierś. Oddech ciężki nie ciężki, a bicie się w pierś niezbyt mocne zważywszy na utracone siły, lecz nie to się liczy. Liczy się to, że jej psychika pozostała cała i dzięki niej tak samo jak kiedyś wyjdzie z tej sytuacji. Odnajdzie w sobie siłę, aby wstać później, aby biec przed siebie aż do statku Lei. Potem co prawda wysłucha ochrzanu, lecz później odlecą tam, gdzie Porządek ich nie do padnie. Następnie wygrają całą wojnę. -

 

Pod wpływem adrenaliny i emocji dziewczyna podniosła się. Lecz, wstała zbyt szybko więc na starcie przywitały ją bóle i zawroty głowy uczucie drżenia kończyn znów dało o sobie znać. Pod wpływem tej nagłej zmiany dziewczyna osłabła. Aby nie zemdleć musiała natychmiast się czegoś złapać więc nie zastanawiając się zbyt długo opiera się na te same skrzynie, za którymi wcześniej się chowała.

 

,,Spokojnie'' - pocieszała się -,, spokojnie, spokojnie, spokojnie, spokojnie, powoli, powolutku. Nie wszystko od razu, nie wszystko na raz. Nie rwij się z motyką na słońce jak przedtem.'' - chcąc przestrzec samą siebie przed zrobieniem głupstwa. -powoli, zrobię to wszystko, ale powoli. - pomyślała, lecz tym razem na głos, żeby jeszcze bardziej utwierdzić się - wszystko w swoim cza... o nie! – krzyknęła. Niespodziewanie w przeciągu jednej sekundy podejście Rey zmienia się diametralnie. A to za sprawą jednej rzeczy, jednej kwestii, przez którą oprócz ponownych zawrotów głowy dostaje nowy cel. Nagle, ni z tego ni z owego Rey wyczuła, wyczuła obecność, której nie czuła od. - mam co do tego złe przeczucia – powiedziała Rey przez nieludzko bolące gardło, przez które z trudem przełykała ślinę. Teraz, miała inne zadanie, nie miała potrzeby udawać się do statku krok po kroku. Ona musiała tam biec na jednym tchu. Bo jeśli jej obawy okazałyby się prawdziwe musiałaby już w tej chwili być na statku, a jak nie to odszukać jakiś. Jeżeli jej przeczucia byłyby prawdziwie to czeka ją niepowtarzalna konfrontacja.

 

Rey biegła zatem ile sił a raczej tego, ile z tych sił jeszcze zostało. Jak nietrudno się jest zatem domyślić próba dojścia do punktu docelowego okazała się swojego rodzaju wyzwaniem. O ile wcześniej przebiegłaby po prostej niszcząc każdego kto strzeli w jej stronie jedynie odbijając strzał tak teraz jest znacznie, ale to znacznie gorzej. Na początku było najtrudniej głównie dlatego że nie miała wcześniej wystarczająco dużo czasu, żeby odpocząć choć trochę więc nie dziwne, że kiedy wychyliła się zza skrzyń i próbowała biec to kwestią czasu było aż potknie się o własne nogi. Kiedy to się stało Rey przypomniała sobie o denerwującym szczerze bólu nóg, ścierpniętych stopach, rozgrzanych podeszwach i ogólnej niechęci do robienia czegokolwiek. Normalnie to pewnie przystanęłaby na chwilę, żeby złapać oddech i zrobiła to tylko że tylko to i nic więcej. Teraz nie mogła sobie pozwolić na żadną zmianę planów już wystarczająco dużo czasu zmarnowała tylko dla tego, że próbowała oszukać system. Im dłużej będzie się ślimaczyć tym większe jest prawdopodobieństwo, że ta szansa ucieknie jej sprzed nosa. Niestety jej determinacja wola walki nie przyniosły oczekiwanych przez nią skutków. Jej duch był bardzo silny, lecz nie miała się dobrze. Już przed biegiem była mocno osłabiona i była zmuszona odkaszlnąć, żeby się nie zapowietrzyć. Dlatego też nie miała zamiaru bawić się z nikim w żadne gierki, dlatego też od razu jak zauważała szturmowca to nie przedłużała zbytnio tylko od razu używała mocy, żeby zabrać mu broń albo nakierowując jego broń tak by żołnierz sam przestrzelił sobie rękę i nogę. Robiła tak co kilkadziesiąt kroków, co kilkadziesiąt kroków słyszała odgłos krzyku szturmowca lecącego razem ze swoją bronią w prawo albo w lewo, jęków szturmowców, którzy musieli pożegnać się ze swoją kończyną albo też jak ból ucisk i presją czasu doprowadzały ją do szału to nie tylko odbijała strzały szturmowca, ale też rzucała w niego mieczem. Niestety, gdy szturmowcy zaczęli zbierać się w większe grupy i wykonywać zmasowane ataki taktyka ta nie przyniosła większych rezultatów. Zmusiło to dziewczynę do zmiany swojego stylu walki czego szczerze nie chciała raz dopiero co przyzwyczaiła się do oszczędnego w ruchach sposobu na potyczkę a dwa zdawała sobie sprawę, że nie ma co go zmieniać, bo inaczej zbyt długo nie pociągnie. No i co tu dużo mówić miała rację dziewczyna.

 

Na początku nie było aż takiej tragedii. Owszem była zmęczona, ale nie na tyle by przestać orientować się w terenie. Nadal umiała się schylić, nadal umiała skoczyć i nadal umiała ciachnąć tam, gdzie trzeba. Lecz później było tylko gorzej. Na pewno kategorycznym błędem, że strony dziewczyny było wykorzystanie wszystkich sił by zniszczyć szturmowców, którzy są najbliżej. Wykonywanie szybkich i nagłych zamachów było koszmarnym głupstwem zważywszy także na to, iż zrobiła to tylko po to by później żałować tego, gdy przyszedł następny, oddział Szturmowców który tak samo jak poprzednik próbował ją zniszczyć zmasowanym atakiem. W momencie tym zaczyna dziać się dramat, bo jej już się szczerze walczyć nie chciało się. Pot lał się strumieniami, podczas wykonywania każdego pojedynczego kroku bolały ją zarówno nogi jak i każda część ciała. Inna w zależności od strony w jaką akurat się obracała. Nie było to zbyt przyjemne a jeszcze należałoby dorzucić do tego jeszcze jedną rzecz. Brud. Brud od popiołu od piachu i zwęglonej ziemi oraz żwirku sprawił, że po pewnym czasie bud stał się nieodłącznym elementem jej cery. Wyglądała wtedy, jak gdyby ktoś rzucił w nią siatką pełną węgla a ona próbowała go odbić mieczem. Poza tym także mentalnie nie miała siły walczyć czuła, że tym razem jest ich za dużo, nie zdoła sama ich wszystkich zniszczyć nie ważne, ile razy użyłaby mocy. Zwyczajnie nie wytrzymała tępa które sobie nadała dokładnie tak samo jak nie dawała rady znieść bagażu oczekiwań jaki stawiają na nią inni. Mimo to dalej walczyła

 

,,Nie, nie. To się, to się tak nie skończy. Jeszcze, jeszcze chwila. Jeszcze tylko kilku i wyjdę na 0. Spokojnie'' - pocieszała się próbując przekonać siebie samą, że nie jest aż tak źle. Że jeszcze tylko kilka chwil a koszmar się skończy. Przykro jest na to patrzeć zważywszy na to, że jej wiara w końcowe zwycięstwo nie pokrywała się z rzeczywistym przebiegiem wydarzeń

 

Doskwierało jej zmęczenie i widać to było bardzo wyraźnie. Gdy brała zamach mieczem jedyne z czego mogła się cieszyć to z faktu ze wcześniej było lepiej. Jej ruchy były bowiem ciężkie, powolne i mało w nich było efektywności. O ile wcześniej pluła sobie w brodę jak nie trafiała w jakiegoś garnka tak w tamtym momencie cieszyła się, że wystrzeliwane przez nich strzały nie zraniły jej. To był straszny zjazd formy, tym bardziej że u szczytu możliwości była tak dobra, że niektórzy szturmowcy nawet bali stawić się jej czoło. Nie ukrywając zwyczajnie spadła z formy, ale to i tak nic, bo z czasem było niemniej okropnie. Z każdym kolejnym ciosem bardziej opadała, bardziej się męczyła, strzały padały bliżej niej. Jej ciało stopniowo odmawiało posłuszeństwa a stawiane przez nią ruchy bardzo ją bolały. Zaczęła stopniowo opadać z sił. Co z tego, że miała wolę walki godnej niejednego, skoro jest ciało wolę utraciło dawno. Nie wspominając już o tym, iż bezsilność powiązana z niemocą zrealizowania swoich celów doprowadzała ją do szału. Mimo tego wszystkiego w głębi duszy nadal czuła, że jej się uda tym bardziej iż stosując się do swojego nowego stylu walki koniec końców wykończyła wszystkich szturmowców. Chwila ta posłużyła jej jako ponowny moment by uwierzyć w swoje możliwości, lecz raczył on prysnąć jak bańka mydlana, kiedy to siadając odruchowo na podłodze ze zmęczenia i starając się choć trochę otrzeć z kurzu spojrzała w dal skąd zobaczyła kolejny oddział szturmowy sunący w jej stronę.

 

,,To koniec'' - pomyślała i miała w tym trochę racji. Nie była już w stanie nic zrobić. Nie miała siły niczego ponieść. Ani swoich nóg, żeby, ponownie walczyć. Ani ręki, żeby podnieść miecza i ewentualnie obronić strzały ani samego miecza, którego wypuściła odruchowo po skończonej walce. Nie była w stanie nic zrobić, jedyne co mogła to szykować się na śmierć. Patrzeć, jak wychodzą szturmowcy i celują w nią, bronią.

 

Szturmowcy podczas biegu przybliżali się coraz bardziej, pada jeden strzał, nie trafia. Przybliżali się jeszcze. Pada kolejny. Trafił blisko niej, lecz nie w nią samą. Niezależnie od tego, gdzie powędruje kolejny strzał Rey już wie co się właśnie stanie.

 

,,Za chwilę zginie" - przyznała w duchu choć nadzieja jaka przepełniała jej duszę odparła ,,nie''

 

,,Za kilka chwil Leia przekonana, że wróci do niej cała i zdrowia sama zostanie tego zdrowia pozbawiona'' - stwierdziła ponownie, lecz nadzieja znów doszła do głosu mówiąc to samo słowo ,,nie''

 

,,Siły Porządku rozniosą w tym czasie pył Ruch Oporu. Statek po statku, przyjaciela po przyjacielu aż w końcu straci ich wszystkich. - depresyjna rzeczywistość znów dała o sobie znać, lecz podświadomość znów się sprzeciwiła.

 

,,Kiedy ona będzie umierać Ben Solo nie będzie dane wysłuchać ostatniego głosu rozsądku i zatraci się w ciemności na zawsze.''

 

Wtem wydarzyło się coś niespotykanego. Coś poza zasięgiem. Na milisekundy Rey nagle ogłuchła, jej ciało zdawało się być błahe na wszystko co je otacza. Nic jej nie obchodziło. Rey była głucha, ponieważ w uszach jej zaczęło mocno szumieć. Ciało błahe było, na to wszystko, lecz nie jej dusza. Świadomość pełna ogromnej nadziei, lecz także stres, presja, złość ze swojej niesamodzielności i jeszcze by tak długo można wymieniać. Wszystko to skumulowało się w jednej sekundzie. By w tej jednej chwili wszystkie te okropności przeszyły jej duszę. Przeszyły ją, kiedy akurat szturmowcy przyszli się na tyle aby zakończyć to wszystko. Bohaterka odruchowo podniosła ręce w znak swej rozpaczy krzycząc przeraźliwie.

 

NIEEEEE-

 

A wtem z palców dziewczyny przerażonej i jednocześnie ze swą klęską pogodzonej wystrzeliwują błyskawice mocy. Strumień energii wytrysnął z jej palców niczym pocisk z Gwiazdy Śmierci nagle, niespodziewanie, szybko niczym światło. Elektryczny pocisk został wyrzucony z jej palów i powalił na ziemię wykonujących strzał szturmowców. Pocisk okrutnie potężny i szeroki w działaniu na miejscu powalił szturmowców, każdego z osobna bez wyjątków. Promień elektryczny roznosi także w pył Transportery, na których przybyli szturmowcy. Ich dźwięk w ułamku sekundy stał się hałasem, od którego aż bolały uszy.

 

Na tą chwilę dziewczyna energicznie wstała błyskawiczny zapominając o dręczącym ją bólu. Wstała, nie mogła uwierzyć, to.

 

,,Ta energia, ten ból, ten strach, ta ciemność. To wszystko wypłynęło z ze mnie.'' - Przez swoją rozpacz i przez swą nierozwagę przez łzy porażki zdecydowała się posmakować ciemności postąpiła jak Sith.''

 

,, I po co mi to było.''

 

Kiedy piorun uspokoił się i przestał tryskać z jej palców Rey odruchowo wykorzystała tę chwilę, aby lepiej się im przyjrzeć. Dowiedzieć się czy wszystko z nią dobrze, czy błękitna wiązką nie uderzy ponownie i by dowiedzieć się co się właściwie stało. W tymże momencie nie miała pojęcia co powinno bardziej ją przerażać to, że użyła ciemnej strony czy fakt, że rozwiązała ona jej wszystkie problemy. Oczyściła jej całą drogę prowadzącą aż do najbliższego lądowiska. Dzięki wyrzuceniu z siebie tego wszystkiego stała się silniejsza. Cały ból jaki otaczał jej ciało dzięki błyskawicom momentalnie zaniknął cały syf jaki miała w głowie również. Czuła się wolna, lżejsza i z pewnego punktu widzenia nawet spełniona. To dziwne i absurdalne, lecz niestety prawdziwe.

 

Bohaterka od natłoku tych wszystkich wydarzeń, myśli oraz informacji aż nie może uwierzyć. Najpierw od tego wszystkiego aż łapie się lewą ręką za usta. Potem obiema za głowę nadal nie mogąc przetworzyć informacji by następnie dalej nie móc w to uwierzyć podczas trzymania się obiema rękami za biodra. Wtedy jednak podczas nerwowego chodzenia wokoło siebie w końcu się ogarnęła. Dzieje się to za sprawą omyłkowego nadepnięcia na miecz świetlny którego wcześniej opuściła. Skierowała głowę w dół i spoglądając na broń od razu przypomniała sobie, dlaczego właściwie tu jest. Po co to robi i co zrobić powinna. Jedyne pytanie, na które odpowiedzieć sobie nie mogła było

 

,,więc po co czekać.'' - I z tą właśnie myślą użyła mocy by chwycić broń jednym sprawnym ruchem przyczepić ją do pasa i uciec. Po całej tej sytuacji Rey zaczęła mieć dużo większe niezbyt przyjemne przypuszczenia względem przedmiotu, który odnalazła w zamku. Najpewniej nie bez powodu był czerwony.

Następne częściGwiezdne Wojny rozdział 11

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania