Jeszcze jedeń dzień, zanim umrzemy
‘’Co w życiu każdego człowieka jest najważniejsze? Dlaczego tak wielu z nas pragnie sławy, pieniędzy? Właściwie… po co się starać? Wyznaczać sobie cele, realizować swoje marzenia? Na lekcjach uczą nas, że życie nie powinno być piaskiem, które szybko i z łatwością przesypujesz przez palce. Kim są nauczyciele, którzy uczą nas szacunku, a sami pełni są nienawiści?’’- Pan Stonem odłożył zeszyt z powrotem na biurko i sięgnął po długopis.
- Cieszę się, że postanowiłaś o tym napisać. Jestem z ciebie dumny, robisz postępy.
- Naprawdę?- powiedziała patrząc się mu w oczy, jednak szybko odwróciła wzrok.
- Naturalnie, że tak! Megan, posłuchaj. Każde słowo, które tutaj napiszesz, może tobie pomóc. Pamiętasz swoje pierwsze zajęcia?- kiwnęła głową- Nic nie mogłaś z siebie wydusić. Byłaś bardzo zamknięta. A teraz?- mówił spokojnym, cichym głosem, a na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Megan odwróciła twarz. Spojrzała na obraz, wiszący po jej lewej stronie. Była na nim mała łódka, swobodnie unoszona przez fale oceanu.
- Twoi rodzice przyjadą jutro, po czternastej. Uwierz mi, będą bardzo szczęśliwi.- Pan Stonem spojrzał na dziewczynę, dając jej znak, że może opuścić salę.
Nie działo się tutaj zbyt wiele. Była to placówka, dla nastolatków, którzy zmagają się z różnymi problemami. Mniejszość spotkała się z alkoholem i przemocą w rodzinie, większość z nich była po próbach samobójczych. Wszyscy uczęszczali na lekcje, aby pod koniec semestru zdać przedmioty obowiązkowe i przejść do kolejnej klasy, a w razie poprawy wrócić do domu. Nie działo się to jednak zbyt często, pomimo tego, iż posiadano tutaj najlepszych psychologów i psychiatrów.
****
- Jak tam?- Megan spojrzała w stronę chłopaka, stojącego przy jej łóżku.
- Cześć Freds, siadaj- powiedziała i uśmiechnęła się.
- Słyszałem, że wracasz do domu. I kto tu ma szczęście!?- roześmiał się. Wstał, zamknął drzwi i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. – Cholera. Masz ogień?- Dziewczyna wstała i podeszła do szafy. Następnie wyciągnęła walizkę i włożyła rękę do kieszeni.- Proszę.- rzuciła.
- Dzięki, skarbie.- zaciągnął się.- Ile już tu jesteś?
- Rok, odkąd… - odwróciła się do niego plecami i wyjrzała przez okno.
- No tak, mówiłaś. Biedna Lily.. Wiesz co, gdyby była moją siostrą zabiłbym tego gościa!
- Przecież to zrobiłam.- odwróciła się i delikatnie uśmiechnęła.
- Tylko raniłaś. Nożem, tak?- roześmiał się.- I wsadzili cię tutaj… No ale zrobiłaś poprawę.- zbliżył się w jej stronę, odgarniając włosy i podtrzymując jej podbródek. Megan zmarszczyła brwi.
- Nawet nie próbuj. – Chłopak uśmiechnął się i szybko pocałował ją w policzek.- Ty kłamco!- krzyknęła, próbując wyrwać się z jego objęć.
- To o której przyjeżdżają?
- O 14.
- I już nigdy cie nie zobaczę? Zrób coś! Zabij kogoś, a znów tu przyjedziesz.
- Chcesz, by twoją przyjaciółką była morderczyni?
- Chcę, aby moją przyjaciółką była Megan. Ta Megan, nie ważne co zrobi, co powie.- ściszył głos. Mamy cztery godziny, nie zmarnujmy ich. Pokażę ci jedno miejsce. Chowałem się tam, gdy przyjechałem tutaj pierwszy raz. - Wyszli na korytarz i zeszli na pierwsze piętro, Freds otworzył drzwi, które prowadziły do ogrodu. Znajdowało się tu kilka osób. Opiekun: pan Wolly (od zajęć plastycznych), dwie dziewczyny i grupa chłopaków grających w piłkę.
- Na moje trzy, pobiegniemy do tamtego drzewa, widzisz?- Odwrócił się, aby upewnić się, że nikt ich nie obserwuje.- TRZY!- rzucili się w stronę wyznaczonego celu, biegli szybko trzymając się za rękę.
- Boże! Daj mi chwilę, muszę złapać oddech.
- Nie mamy czasu Meg.- Freds znów się roześmiał.- Podniosę cię, wejdź na ten mur i przejdź na druga stronę.
- Oszalałeś? Nie możemy tego robić.
- A co jeżeli możesz? Jesteś wolna, Meg. Jak ptaki. Spójrz!- wskazał palcem dużego kruka przelatującego przez ogród.
- Nie dam rady Freds. On jest taki silny.- mówiła nie odrywając głowy od zwierzęcia.
- Masz racje. One mają swoich przewodników. Jeden kieruje całym stadem. Patrz na mnie i zrób dokładnie to samo.- wspiął się na mur, zwinnie, bez żadnego problemu. Wyciągnął rękę w jej stronę. Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Jak ptaki.- szepnęła i po chwili, znaleźli się po drugiej stronie.
Komentarze (10)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania