Klub i Villa Raj

KLUB I VILLA RAJ

 

Wczesne lata dziewięćdziesiąte dwudziestego wieku

 

Klub i Villa Raj był leżącym przy plaży, prężnie rozwijającym się hotelem z ogrodem i basenem, mieszczącym się na zwrotnikowej wyspie Raj, gdzieś w północnej części Oceanu Atlantyckiego.

 

Z jego usług korzystało tak dużo rozbawionych oraz całkowicie pochłoniętych wypoczynkiem turystów i turystek, że ten ledwo był w stanie ich wszystkich pomieścić. Jedni chłodzili się w basenie, inni bujali się na hamakach, tudzież na kilkuosobowych huśtawkach ogrodowych, kolejni poprawiali swoją kondycję fizyczną podczas gry w koszykówkę, a jeszcze następni zwiedzali przepiękne ogrody hotelowe z palmami, magnoliami, drewnianymi pergolami, murowanymi łukami i kolumnami oraz z fontannami.

 

Pewnego słonecznego dnia, znad morza przyleciało na jego teren kilka dokuczliwych mew, które rzucały śmieciami w turystów, zażywających kąpieli morskich i słonecznych na plaży. Wkrótce o tym zdarzeniu dowiedzieli się lokalny mechanik i konserwator, Repair oraz miejscowy kelner, Bailando. Repair miał dwadzieścia pięć lat, niebieskie oczy i jasne, raczej krótkie włosy. Bailando był w wieku dwudziestu lat, sylwetkę miał szczupłą, oczy brązowe, a włosy ciemne. Natychmiast ruszyli do akcji. Przygotowali procę i kamienie, którymi w krótkim czasie skutecznie odstraszyli nieprzyjaznych intruzów. Wkrótce wszystko wróciło do normy.

 

Środkowe lata dziewięćdziesiąte

 

Wczesne lato, rano. Na morzu, niedaleko Klubu i Villi Raj, kutry łowiły marliny i tuńczyki, aby zapewnić wyżywienie dla gości odwiedzających ten przytulny hotel z pięknymi ogrodami. Zanim statki dotarły do portu, coś przedziurawiło niektóre sieci i zjadło część ryb, zostawiając same ości. Poddenerwowani rybacy stwierdzili, że za te straty odpowiedzialne są rekiny. Jak się wkrótce miało okazać, niestety mieli rację. Kilka Drapieżników morskich podążyło za łodziami w stronę wybrzeża.

 

Gdy ludzie poszli na zaplecze hotelu i zniknęli za wysokim murem otaczającym budynek, rekiny zaczęły łamać przybrzeżny drewniany pomost i zatapiać kutry. Zauważyli to liczni plażowicze i zaczęli panikować. Wtedy zostali usłyszani przez Repaira i Bailando, którzy pożyczyli od rybaków harpuny, a następnie za ich pomocą przegonili krwiożercze ryby z okolicy ośrodka wypoczynkowego. Rekiny pojawiały się co jakiś czas w okolicznych wodach jeszcze przez kilkanaście lat, ale za każdym razem były pokonywane przez ludzi mieszkających i pracujących w tej okolicy, a także przez delfiny.

 

Późne lata dziewięćdziesiąte

 

Od wczesnych lat dziewięćdziesiątych, w przybrzeżnym miasteczku, w którym znajdował się Klub I Villa Raj, dziwne i groźne stworzenie, jedno lub więcej, pojawiało się nie wiadomo skąd, atakowało co jakiś czas turystów i szybko znikało gdzieś między budynkami lub wewnątrz nich. Od tamtej pory, wśród miejscowych krążyły miejskie legendy o potworze z bagien, który mieszkał pod ziemią, w kanałach, a czasami chował się w piwnicach. Zostało udokumentowane kilka ataków dużego tajemniczego stworzenia na gości ośrodka wypoczynkowego poprzez całe środkowe i późne lata dziewięćdziesiąte.

 

Rok 2000

 

Pewnego pochmurnego dnia, Repair i Bailando próbowali bezskutecznie uspokoić grupkę niegrzecznych turystów, którzy rzucali po pokoju jakimiś nasionami. Nagle, drzwi od piwnicy się otworzyły, a następnie wypełzł z nich kilkumetrowej długości oślizgły zielony stwór i przelazł przez korytarz do pomieszczenia, w którym znajdowali się Rapair, Bailando i trzy turystki. Istota złapała dwóch mężczyzn za nogi i zaczęła ich ciągnąć, próbując zabrać ich ze sobą z powrotem do piwnicy, ale wtedy nagle do budynku wtargnął zdenerwowany rybak z harpunem i rzucił nim w potwora, który natychmiast puścił pracowników, szybko wypełzł przez okno do ogrodu oraz dalej na plażę, po czym wskoczył do morza, zniknął pod powierzchnią wody i nigdy więcej już się w tej dzielnicy miasteczka nie pojawił.

 

Po południu chmury ustąpiły miejsca słońcu, a wieczorem odbyła się wesoła impreza taneczna przy muzyce disco i latino, obejmująca swoim zasięgiem teren całego ośrodka.

 

Koniec.

Następne częściKlub Zamek Forever

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • elenawest 07.01.2016
    Historyjki miałyby jakąś większą wartość, ale są według mnie idiotyczne. Wszystko opisane jest zbyt szybko, pomimo kilku ataków na turystów w tym opowiadaniu kompletnie nic się nie dzieje. Dwóch odważnych facetów na wyspie, którzy przeganiają złośliwe zwierzęta, też jakoś nie wzbudza sympatii. Scena z rekinami rozwalającymi kutry i pomost jest poniżej wszelkiej krytyki, przypomina mi to jakiś niskobudżetowy film, w którym występuje gigantyczny animowany rekin, rozwalający od spodu potężną wyspę - niestety ku własnemu żalowi nie pamiętam nazwy tego filmu.
    Wszelkie cyfry zapisujemy słownie. Nie dopatrzyłam się błędów ortograficznych, czy interpunkcyjnych, ani stylistycznych tym bardziej.
    Za ten tekst, choć napisany jest poprawnie, zostawiam tylko 2, bo historii tu za bardzo nie da się ocenić. Już się kończy, zanim na dobre się zaczęła. Gdyby to dopracować i na przykład umieścić tu ataki tylko tego stwora, może i wyszłaby fajna historyjka.
  • Piotrek P. 1988 19.01.2016
    Niektórzy lubią historyjki krótkie i niewymagające zbyt dużego myślenia, przy takich najlepiej się relaksują. Pozdrawiam.
  • Gdybyś rozwinął każdą z tych części na osobne opowiadanie, na pewno byłoby to znacznie lepsze. Szczególnie, że każda z tych historii ma potencjał (poza kilkoma dość naiwnymi pomysłami, czy zwrotami). W takiej formie to wyglada troszkę jak nagłówki artykułów - i to nie tych z pierwszych stron gazet. Poza tym dodanie opisów do całości uczyniłoby ją znacznie przyjemniejszą do czytania, niż podawanie samych, suchych faktów. Tekstu nie ocenię i życzę powodzenia w dalszym pisaniu.
  • Rasia 07.01.2016
    "kolumnami, oraz z fontannami." - bez przecinka. Przed oraz nie stawiamy przecinka, chyba że akurat skończyło się wtrącenie.
    "w turystów, zażywających kąpieli morskich" - bez przecinka
    "miał dwadzieścia pięć lat, niebieskie oczy i jasne, raczej krótkie włosy. Bailando był w wieku dwudziestu lat, sylwetkę miał " - powtórzenie "miał"
    "zaczęły łamać przybrzeżny drewniany pomost i zatapiać kutry. Zauważyli to liczni plażowicze i zaczęli" - zacząć x2
    "między budynkami, lub wewnątrz nich" - bez przecinka.
    "Od tamtej pory, wśród miejscowych krążyły miejskie legendy" - bez przecinka. Zawsze warto przeczytać sobie tekst na głos, by zobaczyć, czy ta spacja się tam tworzy czy nie :)
    "Nagle, drzwi od piwnicy się otworzyły" - bez przecinka, bo to nie wtrącenie
    Zgadzam się nieco z tą opinią, że gdybyś te wątki rozpisał, połączył w jedną całość i stworzył nawet kilka rozdziałów tej historii, to czytałoby się bardzo przyjemnie. Pomimo to mi się historia podobała, nie mam jej zbyt wiele do zarzucenia, lecz te urywane fragmenty troszkę przeszkadzały, dlatego 4. Trzymam kciuki za następne opowiadania :)
  • KarolaKorman 08.01.2016
    Można daty pisać w ten sposób w jaki napisałeś. Ode mnie 3.5 czyli 4 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania