Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Kochanki Cz. 1

Ogary poszły w las. W okolicy szalała burza. Wgryzały się w moje drewniane ciało. Czas przebudzenia nadszedł. Odbijałam się po lesie różnymi odgłosami. Jako "złośliwe" echo.Coraz głośniej. Coraz częściej. Ludzie pochowali się w domach. Z każdym psim ugryzieniem czułam ulgę. Czas przebudzenia nadszedł. Tysiąc lat minęło. Kontrakt się dopełnił. Macocha Natura stopniowo puszczała mnie ze swych szponów. Moja Dusza wracała do życia. Najpierw z drzewa wyłoniła się prawa noga. Potem lewa. Z kolejnymi ugryzieniami dołączyły ręce. Natura najbardziej walczy o głowę. Psy nie poddają się. Gryzą, jak opętane. W końcu słyszę głośny trzask. Ogromny piorun rozdarł niebo na pół, obwieszczając światu, że już się uwolniłam.

 

Stanęłam naga przed resztkami dawnego więzienia, szczęśliwa, że wreszcie zobaczę bliskich, których tak dawno opuściłam. Ostatni raz widzieliśmy się na cmentarzu. Stali w milczeniu nad zamkniętą trumną. Nikt nie płakał, nie okazywał żadnych emocji, choć dało się wyczuć tęsknotę i żal. Zabili mnie za kilka błyskotek i wrzucili do rzeki. Próbowałam wołać wszystkich żałobników, powiedzieć, że przecież stoję za nimi, ale mój głos tylko wywołał ich panikę. Wtedy zrozumiałam, że mnie nie widzą. Zamiast iść na Sąd, oddałam swą duszę matce naturze. W zamian za ponowne przebudzenie, z całej siły wysysała moją energię życiową. Także teraz z mej silnej duszy została blada poświata. Dobre i to.

 

Wróciłam do domu. Nic się nie zmieniło, poza tym, że teraz zamieszkiwała go jakaś obca rodzina. Zapewne mieli dość miejskiego życia i postanowili skorzystać z wycieczki na wieś. Uśmiechnęłam się. W Domu też były zaklęte dusze. Musiały być w każdym przedmiocie, we wszelkich drewnianych częściach, inaczej świat uległby całkowitej zagładzie. Weszłam do środka i moją uwagę od razu zwrócił rządek dziecięcych butów ustawionych przy drzwiach. Dokładnie sześć par. Musiały należeć do nowych mieszkańców. Weszłam po schodach na górę. Zajrzałam do pierwszego pokoju. W ustawionych obok siebie łóżkach spała grupka dzieci: trzech chłopców i dwie dziewczynki. Po całym piętrze roznosił się słodki, znajomy zapach. Przynosił miłe wspomnienia pewnej osoby, mej ukochanej. Tylko ona roztaczała wokół siebie hipnotyzującą woń, której nie mógł się oprzeć żaden mężczyzna. I ja. Więc jednak poszła na sąd. Z radością skierowałam się w stronę swojej dawnej sypialni, największego pokoju w całym domu. Drzwi były zamknięte, ale nie stanowiło to dla mnie żadnego problemu gdyż weszłam przez dziurkę od klucza. Od razu ją poznałam. Leżała w białej pościeli na ogromnym łożu z różowym baldachimem. Jednak moja radość zgasła, kiedy tylko zobaczyłam, że przytula się do niej jakiś mężczyzna. Bez większego namysłu ściągnęłam kołdrę. Oboje się obudzili.

 

Przerażona, mocniej wtuliła się w kochanka i zapytała, co to było. Naprawdę słodko wyglądała w błękitnej koszuli nocnej, a czarne, długie loki idealnie pasowały do opalonej skóry. Jednak najważniejsze było pozbycie się tego faceta. Rozglądając się wokół, nawet nie zauważył, jak za jego plecami uniosła się ogromna siekiera. Nie miałam zamiaru go zabić, tego by mi nie wybaczyła, ale musiałam go jakoś unieruchomić. Wycelowałam w jego rękę i uderzyłam. Krew obryzgała podłogę i ściany, a samo ramię odleciało gdzieś na bok. Z przerażenia był blady, jak ściana. Dziewczyna próbowała z krzykiem uciec, ale dopadłam ją i mocno przycisnęłam do ściany. Zaczęłam zrywać z niej ubranie. Niebieska koszula nocna szybko zamieniła się w strzępy. Na początku przykro się słuchało jej krzyków, ale gdy zobaczyłam duży ciężarny brzuch, poczułam, że nie mogę tego tak zostawić. Złamała obietnicę. Jedną ręką cały czas przyciskałam ją do ściany za gardło, a drugą zsunęłam koronkowe majteczki. Pamiętam, że taką samą miała na sobie, kiedy po raz pierwszy weszłam do jej pokoju. Zastałam ją wtedy tylko w tym i od tamtego czasu byłam pewna naszego przeznaczenia. Bez ostrzeżenia wepchnęłam jej do pochwy trzy palce, od razu starając się włożyć się je do samego końca, choć było bardzo ciasno. Jeszcze za poprzedniego życia przyrzekła mi, że będę pierwszą i jedyną dla której odda swe ciało. Śmierć, nowe życie, a nawet nie pamięć nie zwalniały z danego słowa. Czułam się oszukana i wściekła, że jakikolwiek mężczyzna skalał jej świętość. Zaczęłam wpychać kciuk między w jej śliczną dupeczkę. Specjalnie poluzowałam trochę uścisk, aby usłyszeć jęknięcie i jęknęła, a z jej zaciśniętych oczu poleciały łzy.

 

– Wiesz, że sama sobie na to zasłużyłaś, suko? – Strzeliłam jej solidnego klapsa w tyłek.

 

– Ah! – jęknęła znowu. Pewnie najbardziej bolało ją to, że tak naprawdę sprawiałam jej przyjemność. Przyjemność dużo większą niż tamten mężczyzna.

 

– Odpowiadaj! – Rozglądnęłam się po pokoju w poszukiwaniu czegoś większego. Mimo wszystko moje palce były za małe, aby ta zabawa szybko się nie znudziła mojej Księżniczce. W kącie zobaczyłam miotłę. Wykręciłam jej ręce i popchnęłam w stronę starego biurka. Jędrne piersi zwisały chętne do pieszczoty, a pupa wypięła się gotowa do zabawy. Sięgnęłam po miotłę. Jej oczy zrobiły się wielkie z przerażenia. To dziwne, że obawiała się tego bardziej niż zjawy. Jedną ręką ścisnęła pierś, a drugą wepchnęłam kijek między pośladki, znów z całej siły, do samego końca. Pociekła stróżka krwi. Wierciłam nim przez jakiś czas, czerpiąc nieopisaną przyjemność z obserwacji słodkiego, falującego ciałka. Wtedy po raz pierwszy żałowałam, że nie jestem mężczyzną, gdyż nie mogłam używać obu rąk do zabawy piersiami. Na chwile przestałam i otworzyłam szafę. Znalazłam w niej długi sznurek i telefon. Przywiązałam jej ręce do nóg biurka, a telefonem wykonałam zdjęcie. Chciałam się bawić tak jeszcze długo, ale nagłe pierwsze uderzenie zegara uświadomiło mi, że zaraz będzie świtać. Odrzuciłam miotłę, szybko obróciłam Księżniczkę twarzą do siebie i obdarowałam namiętny pocałunkiem dzięki któremu dusza opuściła ciało. Od razu mnie rozpoznała.

 

– Przepraszam – wyszeptała cicho i rzuciła mi się w ramiona.

 

– Zawsze jesteś tylko moja, zapamiętaj to. Następnym razem zabiję każdego kto cię dotknie bez mojej zgody – przytuliłam ją mocno. W dłoniach trzymała jakieś zawiniątko, za pewno Duszyczkę nienarodzonego dziecka. – Wychowamy je wspólnie w naszym świecie, dobrze?

 

– Tak – z radością skinęła głową. Zniknęłyśmy. Rankiem obok niej pojawił się lekarz. Była martwa.

Następne częściKochanki Cz. 2

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • sisi55 27.01.2020
    ale mój głos tylko wywołał ich panikę.— Chyba ,,wywołał u nich panikę" tak mi się wydaję, Zaczęłam wpychać kciuk między w jej śliczną dupeczkę.— albo między albo w jej. Na początku zapowiadało się nawet ciekawie, ale potem... Oj potem się porobiło. Czy ja dobrze rozumiem, czy jakaś zbłąkana dusza zgwałciła miotłą swoją byłą i zabiła, a ta druga się z tego cieszy? I na dodatek wyfruwają gdzieś szczęśliwe w niebiosa. Może jakby było to przedstawione w inny sposób, trochę mniej wulgarny, np. zamiast ,,dupeczka" coś pośladki to bardziej by mi się spodobało. No nie wiem, w sumie to się nie znam na erotykach, ale takie słownictwo nie odpowiada mi.
  • madoka 27.01.2020
    w sumie racje, troche przegielam z wulgarnoscia, ale ogólnie o to chodziło. były sobie dwie lesbijki, które sobie umarły, a potem duch jednej spotyka drugą :3
  • Lotos 28.01.2020
    Podoba mi się oprócz zakończenia, moim zdaniem "- Przepraszam - wyszeptała i upadła na podłogę" i koniec, wystarczy. To potem jest już kiepskie. No i w pewnym momencie za dużo powtarza ci się: ściana, ściany, ścianie.
  • Bajkopisarz 28.01.2020
    „Ogary poszły w las. W okolicy szalała burza. Wgryzały”
    Zamieniłbym kolejność zdań, zaczynając od burzy. Jeśli to ogary się wgryzały, to powinny stać bliżej owego wgryzania
    „Natura najbardziej walczy o głowę”
    Dlaczego czas teraźniejszy akurat tu?
    „koronkowe majteczki. Pamiętam, że taką”
    Takie – bo to chyba o majteczki chodzi?
    „nawet nie pamięć”
    Niepamięć
    „Rozglądnęłam się po pokoju”
    Rozejrzałam
    „za pewno Duszyczkę”
    Zapewne

    Przyznam, że się pogubiłem. Jedna dusza zostaje uwięziona w drzewie na tysiąc lat. Ok. Po tysiącu lat wychodzi z drzewa i idzie do domu. Swojego. Jakiż to dom przetrwałby tysiąc lat?
    Chyba że wszystko to dzieje się w jakimś świecie bez czasu (ale wtedy co to ma za znaczenie czy minęło tysiąc lat czy milion czy jedna sekunda), że po karencji duch wraca do innego ducha, który w tym czasie miał dzieci z innym duchem. Albo nie duchem, tylko śmiertelnikiem. Czyli jeden duch był uwięziony, a drugi przez tysiąc lat sobie cieleśnie żył.
    No, nie, pogubiłem się.
  • madoka 28.01.2020
    Nie planowałam, ale będzie jednak druga część by wytłumaczyć te absurdy (niektórych sama nie widziałam) xd ale w skrócie: były sobie dwie lesbijki i jedna (już zdradzę, że Eliza) obiecała drugiej, że odda jej swe dziewictwo, ale tą drugą zabili. Potem umiera też eliza. ta druga postanowiła nie iść na sąd, aby za 1000 lat wrócić (jako duch) do domu. Tam spotyka odrodzona Elize, która jest na wycueczce na wsi z mężem i dziećmi. Duch tej drugiej postanawia siłą odebrać to, co mu obiecano, a potem "wysysa" jej duszę z ciała, bo chce, aby eliza stała się jej własnością :3
  • madoka 28.01.2020
    I pierwotnie chciałam pisać w czasie teraźniejszym
  • Bajkopisarz 28.01.2020
    madoka - no teraz jak wyjaśniasz to już rozumiem i jest ok :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania