Poprzednie częściKosmiczno-Tropikalno-Morska Podróż

Kosmiczno-Czasoprzestrzenny Wojownik

"Kosmiczno-Czasoprzestrzenny Wojownik"

 

gatunek: sny/fantastyka/akcja/przygoda/surrealizm

 

Było ciepło i słonecznie, a tajemniczy nieboskłon miał jasne odcienie barwy błękitnej.

 

Jedna połowa mieszkańców i mieszkanek starożytnej planety Mysteryoancientozina była ubrana w długie, jasne szaty, a druga połowa zaś nosiła założone na siebie barwne, fantazyjne stroje, często przyozdobione pióropuszami bądź grzebieniami. Życie w antycznym, majestatycznym, plażowo-ogrodowym mieście można było spokojnie określić mianem sielankowego. Do potężnych drzew podlatywały różowe, zielone i pomarańczowe słonie ze skrzydłami jakby pożyczonymi od gigantycznych ciem. W tym przedziwnym świecie, odpowiednikami ludzi były różnorodne, humanoidalne zwierzęta oraz rośliny. Raczej nieliczne spośród tych istot przypominały ludzi swoim wyglądem.

 

Postacie owe spędzały czas wolny, którego miały bardzo dużo, na podróżowaniu po całej planecie, imprezowaniu na plażach i statkach, jeżdżeniu na fruwających krokodylach, bawołach oraz delfinach, relaksowaniu się w rozległych ogrodach z drzewami, palmami, tarasami i basenami, a także na przeskakiwaniu między magicznymi lustrami oraz ramami drzwiowymi, a nawet okiennymi, będącymi zakamuflowanymi portalami czasoprzestrzennymi, mogącymi teleportować różne postacie i istoty do innych, zadziwiających światów oraz wymiarów.

 

Jednego razu odbywały się dwie wesołe, radosne, beztroskie imprezy. Jedna na plaży i w całej przybrzeżnej części miejscowości, a druga na żaglowo-wiosłowym statku, powoli oraz rekreacyjnie pływającym po horyzoncie.

 

— BBBUUUUUMMM!! — mniej więcej tak właśnie brzmiał niespodziewany, głośny huk, jakby wybuch albo wystrzał chyba z jakiejś armaty, który nagle rozległ się zarówno nad lądową, jak i morską częścią całej okolicy.

 

Niebo w kilka minut zmieniło kolor z jasnoniebieskiego na żółty, różowy, czerwony, fioletowy, brązowy oraz pomarańczowy. Pojazd wodny został zaatakowany i zatopiony przez wielkie drapieżne ryby oraz głowonogi, kontrolowane zdalnie przez złowrogą, podwodną cywilizację kijankokształtnych istot z innego wymiaru, nazywających się Sharkoorcosquido.

 

W pobliżu miasta wylądowała licząca kilkadziesiąt gatunków banda zbójców z różnych stron kosmosu. Agresywne i niszczycielskie istoty zaczęły demolować miejscowość rogami, szponami, kłami, kijami, kamieniami, mieczami, włóczniami i granatami. Miejscowi szybko schowali się w domach, hotelach, ośrodkach wypoczynkowych, klubokawiarniach, dyskotekach, sklepach, tawernach, pizzeriach, pałacach, zamkach.

 

Nagle na pola, znajdujące się w pobliżu miasta, z jednej z chmur sfrunął tajemniczy bohater. A nazywał się on: Kosmiczno-Czasoprzestrzenny Wojownik. Został tu wysłany z innego, lepszego wymiaru aby przegonić złośliwych, agresywnych, niszczycielskich najeźdźców.

 

— Dokładnie tak! Miasto wygląda pięknie jak na pocztówkach, tylko że zostało najechane przez różne wredne, niewdzięczne stworzenia, i ktoś musi uprzątnąć to pobojowisko. A na tego kogoś zostałem wytypowany ja. Więc ruszam do przebojowej akcji! — skomentował pozaziemski bohater, który następnie zaczął przeganiać złe stwory za pomocą mieczy, włóczni, toporów, pistoletów, karabinów, wyrzutni rakiet, łuku i strzał, a nawet piły łańcuchowej.

 

Szczątki tych rozbójników, co nie przetrwali, zostały zebrane i zjedzone przez bezkręgowce wielkości foteli, krzeseł, zlewów oraz wanien. Pozostała przy życiu część agresorów ukryła się wśród ruin i innych obiektów, ale wkrótce wszyscy oni zostali nagle uprowadzeni przez wielki, tajemniczy spodek, który w pewnym momencie przeleciał nad miejscowością. Niebawem, miejscowi wyszli z wnętrz pięknych budowli oraz okrzyknęli Kosmiczno-Czasoprzestrzennego Wojownika bohaterem planety.

 

Duży obiekt odfrunął w daleki kosmos, a nad miasto nadciągnął gigantyczny statek kosmiczny w kształcie podobnym do wielkiej okrągłej tarczy. Wojownik uniósł się w powietrzu i już niedługo potem znalazł się na pokładzie wielkiego pojazdu kosmicznego, którym następnie odleciał do kolejnej galaktyki. Ale nie był sam. Zabrał on bowiem ze sobą kilkuset miejscowych, chętnych polecieć na obce, egzotyczne, tropikalne planety. Niebo na powrót zmieniło swe barwy na jasne odcienie błękitu oraz lazuru.

 

Ośmioro spośród tych, którzy zostali na planecie, postanowiło przespacerować się do dużego parku na przedmieściach, umiejscowionego między bajecznie pięknymi willami a słonecznymi, sielskimi polami, łąkami, sadami i ogrodami. Stamtąd rozpościerały się przepiękne, zapierające dech widoki. Rozległy ogród był otoczony żywopłotami, które zazwyczaj obficie kwitły, oraz przyozdobiony pawilonami, łukami, kolumnami, fontannami, rzeźbami i płaskorzeźbami, a miejscami także potężnymi, lecz krótkimi murami.

 

W pewnym momencie, grupka podziwiających krajobrazy osób usiadła na ławkach, otaczających jeden ze stawów. Każde z nich wyciągnęło zza swych pleców po gitarze i wszyscy razem zaczęli grać piękne melodie, a kolorowe nuty wyskakiwały z instrumentów oraz radośnie tańczyły wysoko w powietrzu, nad ludźmi, rybami, żabami, traszkami, jaszczurkami, żółwiami, ważkami i łabędziami.

 

Tymczasem na pokładzie gigantycznego statku kosmicznego, właśnie sięgającego srebrnych oraz złotych, mrugających gwiazd, miała miejsce zabawna impreza dyskotekowa. Pojazd galaktyczny, z którego okien wydobywały się kolorowe, migające światła, wesoło i beztrosko kołysał się na boki w rytmie muzyki disco, funk, dance, rap, reggae oraz rock and roll.

 

— dokąd dzisiaj lecimy? — spytała istota pozaziemska, która była sternikiem frunącego obiektu powietrznego.

— Jest tu gdzieś w pobliżu jakaś planeta, na której lubią rock and roll? — spytał jeden z pasażerów.

— Są tu nawet dziesiątki takich planet!

— No to polećmy dziś na jedną z nich!

— Dobrze, ha ha ha!

— Ha ha ha! — zaśmiali się wszyscy na pokładzie.

 

Wkrótce, statek kosmiczny, niczym owoc w kompot, wpadł w atmosferę planety mającej kształt gitary. Przefrunął obok kilku obłoków wyglądających jak cheeseburgery, frytki, kawałki pizzy, wafelkowe rożki z kremem, puszki od oranżady i butelki z lemoniadą, a wszystko wielkie chyba jak Karaiby oraz wyglądające, jakby było uformowane z żółto-różowo-niebiesko-zielono-pomarańczowej waty cukrowej. A czas swojej wizyty pojazd galaktyczny wytypował bardzo trafnie, bo wylądował na słonecznej, nostalgicznej, beztroskiej, wyluzowanej plaży, gdzie właśnie trwał koncert rock and roll. Wszyscy bawili się świetnie. Nawet ryby, delfiny, rozgwiazdy, krewetki i ośmiornice w wodzie tańczyły.

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Dekaos Dondi 5 miesięcy temu
    Piotrek P. 1988↔Barwnie, dziwnie, bogato we wrażenia→widokowo-słuchowe, a nawet najazd tych złych, którzy zostali przepędzeni przez Kosmiczarowoja. W sumie gdyby sobie ową rzeź wyobrazić, to chyba najkrwawszy kawałek w Twoich opkach? No ale, koniec jak zwykle barwny i optymistyczny, co napawa nadzieją. Bardziej akcjowy tekst!
    Pozdrawiam😀:)
  • Dekaos Dondi 5 miesięcy temu
    P.S→Kosmiczasowoja miało być😀:)
  • Piotrek P. 1988 5 miesięcy temu
    Dekaos Dondi; kiedyś napisałem kilka opowiadań, które również były pełne bardzo mocnej akcji, ale gdzieś mi się zapodziały wiele lat temu. Tymczasem część z planowanych przeze mnie opowiadań ma nieco więcej akcji, a część: trochę mniej 😄.

    Dziękuję i pozdrawiam 😀

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania