Poprzednie częściKrzyk duszy - Prolog

Krzyk duszy - Rozdział 8. - Dusze ludzkie

Nie śpię.

Jest dopiero 5 nad ranem, a ja nie mogę spać. Mój umysł nie chce spać.

Dlatego myślę.

Myślę nad tym, że już jutro muszę iść do szkoły. Że znów będę traktowana jak jakieś dziwne zjawisko. Jak chora psychicznie.

Muszę się uspokoić. Oczyścić umysł. Znam na to jeden sposób.

Cmentarz o tej porze jest wyjątkowo cichy.

To jeszcze jeden powód, przez który inni uważają mnie za freaka. Potrafię godzinami przesiadywać wśród tych pomników.

Oni tego nie rozumieją. Dla mnie jest to ucieczka od rzeczywistości. Wśród grobów i drzew panuje spokój. Jedynymi przewijającymi się tu uczuciami są lekki smutek i żal, wywołujące u mnie melancholię. Rzadko czuję tutaj jakieś gwałtowniejsze uczucia.

Nie widuję duchów. To nie moja działka. Ale czasami od niektórych grobów wyczuwam pewien rodzaj energii, której sama nie umiem nazwać i której źródła nie mogę zlokalizować. Nie wiem co to. Ale najprościej można to wytłumaczyć jako duszę ludzką. Obecną, chociaż niewidzialną.

Cmentarz jest dość rozległy. Rozciąga się na lekko pofałdowanym terenie porośniętym w niektórych miejscach przez drzewa, które idealnie do niego pasują. W najdalszym jego kącie, przylegającym do lasu, znajduje się większa górka o dość łagodnych zboczach. Na niej znajduje się kaplica.

Niewielki, biały budynek widać już z daleka. Wystaje ponad drzewami, przyciągając wzrok kontrastującymi z jego bielą czarnymi balustradami.

Powoli przechodzę między grobami. Od niektórych promieniuje znajome ciepło, inne jak zawsze są obojętne. Tu czuję się naprawdę dobrze. Lepiej niż w większej części własnego domu.

Po wąskich schodach wchodzę pod górkę. Przed kaplicą rozciąga się mały taras otoczony czarną, kutą balustradą. Siadam na nim po turecku, a głowę opieram o barierkę. Oddycham głęboko.

Znajoma atmosfera uspokaja mnie. Patrzę przed siebie i przyglądam się znajomym kształtom. Świat zmienia się bez przerwy. Niekoniecznie na lepsze. A tutaj prawie wszystko jest zawsze takie samo. Tylko co jakiś czas przybywa nowy obywatel tego terenu.

Wśród pomników ciągnie się mgła. Wysoka na tyle, że zakrywa wszystkie niższe płyty. Dzięki temu cmentarz wygląda tajemniczo i, jak dla mnie, magicznie.

Czyjaś obecność wdziera się do mojego umysłu zakłócając te rzadkie chwile spokoju. Prostuję się. To dziwne. Czuję czyjąś obecność, ale nie czuję... uczuć. To dla mnie nowość.

- Oj, sorry. Nie wiedziałem, że ktoś tu jest.

Odwracam powoli głowę. Po prawej stronie, trochę za mną, stoi jakiś chłopak. Wysoki. Jego ciemne, niedbale ułożone (lub po prostu w ogóle nie stylizowane) włosy kontrastują z jego dosyć jasną karnacją i jasnoszarymi oczami. Wygląda... miło. Ale ludzie często sprawiają mylne pierwsze wrażenie.

Nasze spojrzenia się spotykają. Wydaje się zmieszany, ale mimo widocznego zakłopotania robi krok do przodu.

Grzebię w kieszeniach skórzanej kurtki i z jednej z nich wyciągam notatnik i wieczne pióro. Wszędzie mam je pochowane.

- Dobra. Widzę, że nie masz humoru i ogólnie przeszkadzam. Narka.

- "Nie przeszkadzasz. I nie mam monopolu na to miejsce. Chcesz, to siedź".

Nie odwrócił się jeszcze, więc dostrzega kartkę, którą wyciągam w jego kierunku. Czyta ją szybko.

- Jesteś niema?

Widzę, że jest zaskoczony, ale prawie wcale tego nie czuję. Jakby jego uczucia tylko lekko mnie dotykały, ale nie przenikały przeze mnie. Zaczyna mnie intrygować.

Nadal siedząc, odwracam się w jego stronę. Zdejmuję ciemne okulary, za którymi często się chowam. Patrzę prosto w jego oczy, ale widzę, że jego ciało się wzdryga. Naturalna reakcja ludzi na mój wzrok.

- Vivien Mist?

Nie dziwię się, że mnie zna. Kojarzę go ze szkoły. A tam znają mnie wszyscy. Wśród uczniów jest tylko jedna taka wariatka jak ja. Zakładam znów okulary. Trzymam głowę tak, że widzę wszystko ponad ich szkiełkami.

- To może nie będę ci przeszkadzać?

- ''Lepszym pytaniem jest to, czy ja nie będę przeszkadzać Tobie?''

Moje pismo jest równe niczym czcionka w komputerze. Przez tyle lat je ćwiczyłam, że potrafię podrobić każdy podpis i pisać najróżniejszym ozdobnym pismem.

- Czemu miałabyś mi przeszkadzać?

- ''Bo jestem taka, a nie inna?''

- I co w związku z tym? - Spogląda na mnie zaciekawiony.

- ''Wiem, co mówią o mnie inni. Wiem, jaką mam opinię. Nie musisz się zgrywać''.

- Widzisz... - Podchodzi bliżej i siada obok mnie. Tak blisko, jak jeszcze nikt, kto mnie zna (nie licząc oczywiście Petera). - Zazwyczaj istnieje pewna rozbieżność między tym, co mówią inni, a tym, jak naprawdę jest. Zaletą opinii jest to, że każdy może mieć własną. A ja należę do tej grupy, która woli zdać się na swój rozum niż wyrażać się zdaniem innych.

- ''A co jeśli ci inni mają rację?''

- Nie wydaje mi się. Uważam, że po prostu postrzegasz świat trochę inaczej niż my. Nie jesteś tak ograniczona.

- ''Skąd takie wnioski?''

- Mam swój rozum i umiem z niego w miarę korzystać. No i nie jestem ślepy.

- ''Czyli nie uważasz się za cześć tego ograniczonego i stereotypowego społeczeństwa?''

- Chyba można to tak ująć. - Uśmiecha się patrząc na mnie, a ja zauważam, że podczas tego asymetrycznego uśmiechu w jednym policzku robi mu się dołek.

- ''To gratuluję. Reprezentujesz wymierający gatunek, kolego''.

- Filip Pettry jestem.

- ''Miło Cię poznać, Philipp''.

- Nie Philipp, tylko Filip. Przez F, bez h i tylko jedno p.

- ''A zatem miło Cię poznać, Filip''.

- Filipie. Ale już prawie dobrze. Ciebie też miło poznać, Vivien.

- ''Właściwie, to mam na imię Viviannet. Ale używam formy Vivien''.

- W takim razie miło Cię poznać, Viviannet...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Króliczek 06.09.2015
    Świetne! Boże cudowne po prostu ❤ zdecydowanie 5!!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania