LBnP 29 Taniec uczuć

Jestem w szpitalu, jak co dzień. Moja ukochana Zuzanna jest sparaliżowana od pasa w dół. W dodatku choruje na nieznaną chorobę. Lekarze nie mogą na to nic poradzić, dlatego coraz bardziej słabnie, aż w końcu zgaśnie. Świadomość tego była przerażająca. Rozpacz nie dawała mi spokoju. Dlaczego? Dlaczego ona musi odejść tak wcześnie? Próbowałem znaleźć odpowiedź na to pytanie, lecz bezskutecznie. Mimo wszystko starałem się maskować swoje cierpienie, strach. Chciałem być silny, dla niej. Zuzanna wiedziała, że to tylko pozory, lecz starała się podtrzymać mnie na duchu. Pomóc mi. Zawsze była taka pogodna, uśmiechnięta. To dodawało mi siły, sprawiało, że jeszcze się nie rozsypałem.

Najgorsze w tym wszystkim było to, iż na jutro mieliśmy przygotowaną ceremonię ślubną. Zdawaliśmy sobie sprawę, że prawdopodobnie będzie to niemożliwe do zrealizowania, ze względu na stan mojej kochanej Zuzi. Poprosiła mnie jednak, aby ceremonia się odbyła. Co miałem zrobić? Zgodziłem się. Wszystko odbędzie się zgodnie z planem.

Siedziałem przy łóżku i trzymałem jej dłoń. Spała, prawdopodobnie zmęczyła się rozmową o ślubie. Patrzyłem na niegdyś piękną twarz, teraz wyniszczoną chorobą. Dla mnie jednak nadal była najpiękniejsza. Nie mogłem znieść faktu, że byłem bezsilny wobec jej losu. Nie mogłem nic zrobić. Czułem się strasznie. Ból, cierpienie i rozpacz. Wszystkie te emocje powodowały, iż ogromna gula podchodziła mi do gardła. Bałem się, że zwymiotuję, albo zemdleję. Nic takiego się nie stało, gdyż z rozmyślań wyrwała mnie Zuzanna. Obudziła się.

- Kochanie - powiedziała słabym głosem.

- Tak, skarbie? - spytałem czule.

- Przepraszam cię za wszystko. Za to, że jestem sparaliżowana i chora, za to, iż nie będę na naszym jutrzejszym ślubie. Niestety, ale brakuje mi sił. Tak bardzo chciałabym przypieczętować nasz związek i zatańczyć z tobą nasz weselny taniec, jednak po prostu nie mogę - powiedziała i zakasłała z wysiłku, a w jej szmaragdowozielonych oczach pojawiły się łzy.

- Proszę cię, nawet tak nie mów - zaprotestowałem. - Nie masz za co przepraszać. To nie twoja wina. To ja, ja powinienem cię przepraszać i błagać na kolanach o przebaczenie za to, że jestem taki słaby, beznadziejny i nie potrafię ci pomóc. Powinienem być dla ciebie oparciem, podporą w tych trudnych chwilach. Zamiast tego, to ty musisz wspierać mnie. Przepraszam cię, tak bardzo przepraszam - powiedziałem, ale głos mi się załamał. - Pamiętaj - powiedziałem po chwili. - Dla mnie jesteś moją żoną, teraz i na zawsze - rzekłem, wstałem i pogłaskałem ją po twarzy, jednocześnie całując w czoło.

- Dziękuję, ty za to pozostaniesz na zawsze moim ukochanym mężem - wyszeptała.

W tym momencie miarowe pikanie na aparaturze zastąpił jednostajny dźwięk.

 

*

 

Widziałam mojego męża rozpaczającego i wylewającego łzy nad martwym już ciałem, gdy moja dusza je opuszczała. Chciałam coś zrobić, ukrócić jego cierpienie, lecz nie byłam w stanie.

Chwilę potem poczułam się tak, jakby moja świadomość została wyłączona. Nie wiem, ile to trwało, ale miałam wrażenie jakby całe wieki.

Nagle na powrót została uruchomiona. Wyglądało to tak, jakby ktoś robił reset komputera. Naprawdę dziwne uczucie.

Otworzyłam oczy. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Stałam pośród chmur. Miałam na sobie białą szatę. Zdziwiło mnie, że byłam boso. Przede sobą widziałam schody ciągnące się, aż do dziwnego świetlistego miejsca na ich szczycie. Obok zauważyłam znak z napisem "Podążać schodami". Pomyślałam sobie, iż to dziwne, że ktoś umieścił tu znak. Przecież i tak nie było innego wyjścia, jak iść tymi schodami. Ruszyłam w drogę.

Nie wiem, ile trwała wspinaczka, gdyż o dziwo nie potrafiłam rozeznać się w czasie. Co to za dziwne miejsce - pomyślałam. Same schody wyglądały, jakby były stworzone z białego marmuru. Nie czułam jednak żadnego zimna pod stopami. Muszę przyznać, że była to solidna robota.

W końcu dotarłam na sam szczyt. Stała tam olbrzymia brama, najprawdopodobniej ze złota. Za nią rozciągało się to światło, które widziałam już u podnóża schodów. Obok bramy stał jakiś mężczyzna. Może on mi wytłumaczy co to za miejsce - zastanawiałam się.

Postanowiłam do niego podejść. Gdy się zbliżałam, rzekł:

- Witaj, Zuzanno.

- Czekaj, skąd znasz moje imię? - spytałam zdziwiona.

- Znam je, ponieważ jestem aniołem. Strażnikiem bramy do Nieba.

- Strażnikiem bramy do Nieba? - powtórzyłam głupio. - O czym ty mówisz?

- Mówię prawdę. Umarłaś i trafiłaś do Nieba - powiedział anioł.

- Naprawdę? - nadal nie dowierzałam.

- Tak. Byłaś dobrym człowiekiem, dlatego zasłużyłaś, aby tu trafić.

- Dziękuję - powiedziałam niepewnie, w końcu nie sądziłam, że trafię do Nieba. Za co? Przecież byłam po prostu sobą, nikim wyjątkowym.

Anioł, widząc moją zamyśloną twarz, rzekł:

- Każdy, kto trafi do Nieba, ma prawo do jednego życzenia. Może życzyć sobie wszystkiego poza stałym ponownym powrotem do życia, oczywiście.

Nie mogłam uwierzyć w to, co powiedział. Miałam taką możliwość? Takie wspaniałe prawo?

- Naprawdę? Naprawdę mogę sobie czegoś zażyczyć? - spytałam niemal krzycząc ze szczęścia.

- Tak - odparł po prostu anioł.

Nie zastanawiałam się długo. Wiedziałam, czego chcę.

- W takim razie proszę o...

 

*

 

Po śmierci mojej ukochanej Zuzi byłem załamany. Myślałem, że oszaleję z rozpaczy. Chciałem wylewać łzy nad jej stratą, jednak nie miałem na to czasu. Musiałem spełnić jej ostatnią wolę, czyli mimo wszystko sprawić, aby ceremonia ślubna się odbyła.

Tak też się stało.

Było już praktycznie po wszystkim. Po uroczystości w kościele. Teraz wszyscy byli na sali i mimo okoliczności bawili się i świętowali. Tego chciała moja żona. Dziękuję im wszystkim za to, że uszanowali jej prośbę. Ja jednak nie mogłem już wytrzymać. Kotłowały się we mnie wszystkie emocje. Radość z powodu tego, iż dotrzymałem obietnicy, smutek, rozpacz i cierpienie, gdyż w końcu straciłem kobietę mojego życia, a nie miałem jeszcze nawet chwili na żałobę, na danie upustu tym wszystkim uczuciom. Myślałem, że eksploduję od środka, dlatego też wyszedłem z sali, chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza. Była piękna, letnia noc. Ciepła, ale nie parna, więc powietrze naprawdę było wspaniałe.

Wtedy ją ujrzałem. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Była przepiękna, ubrana w białą aksamitną suknię ślubną. Miała długie lśniące złociste włosy. Jej twarz nie była zniszczona, lecz wyglądała tak, jak przed chorobą. Odjęło mi mowę. Patrzyłem na nią wielkimi oczami, nie dowierzając.

- Zuzanno, przecież, przec... ty umarłaś - wydukałem łamiącym się głosem.

Podeszła do mnie, jej suknia sunęła elegancko po ziemi.

Chwyciła moje dłonie.

- Tak. Trafiłam do Nieba, gdzie anioł powiedział mi, że mam prawo do jednego życzenia. Dlatego tutaj jestem - powiedziała i przytuliła mnie.

- Naprawdę? Czego sobie życzyłaś, kochana? - spytałem już pewniej. Wiedziałem, że to naprawdę ona. W końcu potrafiłem rozpoznać własną żonę.

- Chciałam spędzić z tobą jeszcze jeden dzień. Dzień naszego ślubu. Chciałam usłyszeć od ciebie jeszcze raz, że mnie kochasz i zatańczyć na własnym weselu - powiedziała i uśmiechnęła się.

Nie wiedziałem co zrobić. Z jednej strony byłem naprawdę szczęśliwy z powodu tego, iż mogę ją zobaczyć. Cieszyło mnie to, że trafiła do Nieba. Z drugiej jednak czułem dojmujący smutek i rozpacz, że jednak umarła i zostanie ze mną jeszcze tylko jeden dzień, a potem odejdzie w niebiosa. Wszystko to dosłownie kotłowało się w mojej głowie. Mimo wszystko dostaliśmy taką szansę. Nie mogłem tego zaprzepaścić jakimiś wątpliwościami. Chciałem, aby zapamiętała ten dzień, więc rzekłem:

- Rozumiem. W takim razie również spełnię twe życzenie.

Ukłoniłem się szarmancko i wyciągnąłem przed siebie prawą dłoń.

- Mogę prosić? - spytałem i uśmiechnąłem się.

Przyjęła moją dłoń.

Jak na zawołanie z sali zaczęła grać muzyka, która była doskonale słyszalna na zewnątrz. Przy tym akompaniamencie ruszyliśmy w tan. To był naprawdę taniec przy magicznej scenerii. Po pierwszych krokach do melodii granej przez orkiestrę dołączył świerszcze ze swoją nocną pieśnią. Księżyc wespół z gwiazdami świecił tak, jakby chciał rozświetlić nam parkiet. Nie pozostało nam nic innego jak tańczyć i podziwiać przepiękną aranżację stworzoną przez samą naturę.

Suknia Zuzanny przy każdym obrocie wirowała wyglądając przy tym jak pięknie zakwitły kwiat, a światło gwiazd sprawiało, iż była jakby posypana srebrem. Tańczyliśmy ile tchu, obrót za obrotem, układ za układem. Moja ukochana co prawda nie potrafiła tańczyć, lecz dzięki mojemu prowadzeniu radziła sobie świetnie.

Wyglądało to tak, jakbym tańczył z najprawdziwszym aniołem. Mogliśmy wyglądać na najszczęśliwszych ludzi na świecie.

Były to jednak pozory. Podczas tańca nasze twarze wyrażały radość, lecz w oczach można było ujrzeć nasze cierpienie. Widziałem to ja, jak i Zuzanna. Wiedzieliśmy co tak naprawdę nam w duszach gra. Co prawda byliśmy szczęśliwi, mogąc spędzić ze sobą ten dzień, jednak zdawaliśmy sobie sprawę z upływającego czasu i czekającej nas długiej rozłąki. Wszystko było jeszcze zbyt świeże, aby tak łatwo się z tym pogodzić.

Dlatego, nie tylko my tańcowaliśmy. W naszych sercach tańczyły również szczęście i rozpacz. Ramię w ramię wirowały ze sobą, powodując ból.

 

Mimo wszystko był to słodki ból.

 

Bowiem te roztańczone emocje i uczucia nie były niczym innym, jak po prostu miłością.

 

Shogun

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 12

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (37)

  • Brawo! Witamy pierwsze opowiadanie w Bitwie. Jeszcze proszę wrzucić link na Forum:
    http://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-linki-do-w934/
    Pozdrawia Literkowa
  • Shogun 18.02.2020
    Może takie głupie pytanie, ale jak to zrobić? W sensie, który link do opowiadania wrzucić?
  • Pasja 18.02.2020
    Shogun swojego opowiadania: skopiuj http://www.opowi.pl/lbnp-29-taniec-uczuc-a58060/ i wklej w podany link na forum.
  • Shogun 18.02.2020
    pasja dziękuję za pomoc. Teraz już będę wiedzieć na przyszłość :).
  • Kocwiaczek 18.02.2020
    Duża = dusza
    Miałam wrażenie
    Podnóża schodów- może się mylę ale czy to się odmienia?

    Dobra... spłakałam się jak głupia. 5 ode mnie. Idę chlipać dalej.
  • Shogun 18.02.2020
    Dziękuję za wskazanie literówki. Zaraz poprawię.
    Cóż, szczerze nie mam pojęcia czy to się odmienia. Napisałem tak, aby pasowało w zdaniu :D.
    Toż ja do takiego stanu cię doprowadziłem Kocwiaczku? Nie spodziewałbym się tego, ale poniekąd chciałem, aby historia była wzruszająca. Przyjmę to więc jako dobry znak :).
  • Kocwiaczek 18.02.2020
    Shogun szok prawda? :) już jest lepiej, ale dałeś radę trafić w mój czuły punkt. Powodzenia w bitwie:)
  • Shogun 18.02.2020
    Kocwiaczek prawda, szok. Całe szczęście, że jest lepiej. Nie chciałbym, abyś była zbyt długo zapłakana.
    Dziękuję za wsparcie w bitwie ;).
  • Dekaos Dondi 18.02.2020
    Shogunie→Mnie się bardzo podoba. Jest takie jakby baśniowe, a jednocześnie takie ludzkie.
    Faktycznie→radość i rozpacz. Dobrze opisane i ta sekwencja za schodami też. Mogła już normalnie iść. Nawet się wpinać.
    I zatańczyć. I to zagubienie w ''czasie''. Jej już nie dotyczył. Przestała przemijać.
    Szkoda, że nie wszystko w czasie→teraźniejszym opisałeś. No ale...
    Mógłbyś też podzielić na akapity, w miejscach cofniętych. To jeno sugestia→Pozdrawiam:)→5.
    ,
  • AlaOlaUla 18.02.2020
    Shogunie,
    Twoje opowiadania wywołują ogromne emocje. Zmuszają także refleksji.

    Tutaj mam cierpiącego bohatera, któremu ostatni raz Los zsyła ukochaną w objęcia.

    Pisz, bo dobrze Ci to wychodzi. :)
  • Shogun 18.02.2020
    Bardzo dziękuję. Cieszę się, gdyż taki był mój zamysł.
    Piszę, piszę i nie zamierzam przestawać :).
  • Bożena Joanna 18.02.2020
    Chciałem - chyba powinno być chciałam
    Szalenie emocjonalne opowiadanie, wzruszające i piękne. Pozdrowienia!
  • Shogun 18.02.2020
    Dziękuję za miłe słowa i wskazanie literówki.
    Również pozdrawiam :).
  • Bajkopisarz 18.02.2020
    „choruję na nieznaną chorobę”
    Choruje
    „Bowiem, te roztańczone emocję i uczucia,:
    Emocje

    Potęga miłości. Szkoda, że w większości przypadków ukazuje cały swój majestat, ogrom i spiżową wręcz trwałość dopiero w towarzystwie śmierci. Jakby sama czasem nie wystarczała i musiała prosić starszą siostrę o wsparcie. Kochać pomnik czy wspomnienie jest łatwiej niż żywą osobę.
  • Shogun 18.02.2020
    Dziękuję za czujne oko i wyłapanie niedociągnięć. Dokładnie, dlaczego tak jest? Nikt nie wie. Może miłość to coś, co pomimo upływu wieków nie zostało jeszcze do końca zrozumiane przez człowieka, dlatego też ma mniejszą moc i prosi o wsparcie? Kto wie.
    "Kochać pomnik czy wspomnienie jest łatwiej niż żywą osobę." - doskonałe podsumowanie.
  • Bajkopisarz 18.02.2020
    Shogun Bo śmierć jest wieczna, miłość jest ograniczona życiem ;) A czasami pożądaniem. Albo snem - w krainie snu nie ma miłości ("Sandman" się kłania)
  • Shogun 18.02.2020
    Bajkopisarz i to może być odpowiedź na to pytanie. Pozostaje jednak jeszcze jedna kwestia. Czy to się kiedyś zmieni, i czy w ogóle może się zmienić? Czy miłość dorówna śmierci w długowieczności? Chciałbym aby odpowiedź była twierdząca.
  • Bajkopisarz 18.02.2020
    Shogun - Używanie kwantyfikatora "nigdy" nie jest najlepszym pomysłem, więc odpowiem tylko, że pozostaje to daleko poza granicami mojej wyobraźni.
  • Shogun 18.02.2020
    Bajkopisarz cóż, mojej również. Idąc tym tokiem myślenia, nie używanie słowa "nigdy" sprawia, iż jest nadzieja. Podoba mi się ta odrobina optymizmu :).
  • droga_we_mgle 19.02.2020
    ,,Jestem w szpitalu[,] jak co dzień".
    ,,- Witaj[,] Zuzanno."
    ,,Była piękna[,] letnia noc".
    ,,Jej twarz nie była zniszczona, lecz wyglądała tak[,] jak przed chorobą".
    ,,Czego sobie życzyłaś[,] kochana?" - Takie tam, brakujące przecinki.

    ,,Suknia Zuzanny przy każdym obrocie wirowała wyglądając przy tym, jak pięknie zakwitły kwiat"
    ,,układ, za układem" - A tu są zbędne.

    ,,Tak. Byłaś dobrym człowiekiem, dlatego zasłużyłaś, aby tu trafić". - Na początku wypowiedzi zgubił się myślnik.
    ,,w jej szmaragdowo zielonych oczach pojawiły się łzy". - szmaragdowozielonych
    ,,Natomiast, to ty musisz wspierać mnie". - ,,Natomiast, to" brzmi trochę nienaturalnie. Może ,,Zamiast tego" albo jakieś inne wyrażenie?
    ,,Zdziwiło mnie, że byłam boso. Przede mną były schody" - 2 razy ,,być" dość blisko siebie
    ,,nie miałem nawet jeszcze chwili na żałobę" - ,,jeszcze nawet"?
    ,,wydukałem z siebie łamiącym głosem". - ,,wydukałem łamiącym się głosem"

    Opowiadanie miało być wzruszające, i jest, ale momentami - w moim odczuciu - aż za bardzo. Jestem dość wyczulona na tym punkcie (i dlatego zazwyczaj unikam historii miłosnych). Żeby nie być gołosłowną, parę przykładów, przy których miałam wrażenie przesytu:

    ,, - Ty... Ty jesteś całym moim światem, bratnią duszą, aniołem, który przypadkiem zabłąkał się na Ziemię i nie wiedzieć czemu, wybrał mnie na swojego towarzysza życia." - Za ,,słodko". Za dużo tego.
    ,,Moje światło, jedyne światło we wszechogarniającej ciemności życia zgasło bezpowrotnie". - Nie wiem, jak inni, ale z dotychczasowej lektury zdążyłam się już połapać, że jest dla niego najważniejsza, nie trzeba tego aż tak akcentować.
    ,,Widziałam mojego męża rozpaczającego i wylewającego strumienie łez nad moim martwym ciałem, gdy moja dusza je opuszczała". - ,,moim" i ,,moja" blisko siebie, ,,strumienie łez" - ta metafora też przesadzona.

    Bohater jak na kogoś przytłoczonego i zrozpaczonego bardzo poetycko się wyraża. Uczucia bardziej opisane, niż pokazane, jakby miejscami sam się od nich dystansował, opowiadał je, a nie przeżywał.

    Ogólnie godna podziwu szybkość wstawienia opowiadania do Bitwy, ale mam wrażenie, że tekst na niej ucierpiał. Sporo z powyższych pewnie dałoby się zauważyć, gdyby parę dni odleżał.

    Może ja czegoś nie wiem, ale jak ceremonia ślubna mogła się odbyć, jeśli panna młoda nie żyje? Chyba, że ta ,,uroczystość w kościele" to pogrzeb...

    ,,Po pierwszych krokach do melodii granej przez orkiestrę dołączył świerszcze ze swoją nocną pieśnią. Księżyc wespół z gwiazdami świecił tak, jakby chciał rozświetlić nam parkiet. Nie pozostało nam nic innego jak tańczyć i podziwiać przepiękną aranżację stworzoną przez samą naturę". - dołączyły. A to bardzo ładne. I ostatnie zdania też na plus.
    Z jednej strony otrzymali dar w postaci ostatniego wspólnego tańca, z drugiej - czy późniejsze rozstanie nie będzie przez to cięższe? Ode mnie 4, bo ,,rdzeń" jest dobry, a byłoby jeszcze lepiej, gdyby historia zamiast ,,krzyczeć", że jest wzruszająca, pozwoliła sobie po prostu taką być.

    Mnie samą przeraża długość tego komentarza...
    Pozdrawiam.
  • droga_we_mgle 19.02.2020
    W ostatnim zdaniu dwa pierwsze przecinki też zbędne. Zauważyłam dopiero teraz.
  • Shogun 19.02.2020
    droga_we_mgle mnie nie przeraża :). Dziękuję, że zadałaś sobie tyle trudu pisząc go. Wezmę sobie te wszystkie wskazówki do serca. Co do tego, że tekst jest aż nazbyt wzruszający. Poniekąd chciałem, aby taki był. Uczucia również miały być opisane. Moim zamiarem był, aby czytelnik mógł sobie to wyobrazić, zobaczyć je przed swoimi oczami dzięki temu.
    Co do "ślubu". Nie był to pogrzeb. Jego ukochana chciała, aby ceremonia się odbyła, pomimo tego, że mogło jej tam nie być. Miała odbyć się tak, jakby tam była. Można powiedzieć tak jej ostatnia wola.
    Jeszcze raz dziękuję za tak wyczerpujący komentarz. Z pewnością skorzystam ze wszystkich uwag.
    Tak, dlatego mimo, że są szczęśliwi z takiej szansy, to przemawia przez nich również smutek i cierpienie. Właśnie z powodu czekającego ich rozstania.
    Również pozdrawiam :).
  • .Milky. 19.02.2020
    Ja przepraszam ale 5. Niestety więcej nie umiem z siebie wydusić ? Piękne. Czekam na więcej! :D
    Pozdrawiam! :)
  • Shogun 19.02.2020
    Bardzo dziękuję. Z pewnością będzie więcej :D.
    Pozdrawiam :).
  • sisi55 29.02.2020
    Pierwsza scena przesłodzona i to o wiele. Rozmowa z aniołem mnie rozbawiła: Gdzie jestem? - w niebie? - Naprawdę - tak - Ale naprawdęee? xd. Taniec i opis muzyki wzruszający.
  • Shogun 29.02.2020
    Cóż, nie jesteś pierwszą osobą, która o tym wspomina, więc coś z tym jeszcze będę musiał zrobić. Dobrze słyszeć, że scena z aniołem Cię rozbawiła, bo taki był jej cel. Widzę, że taniec i muzyka również spełniły swoją rolę, co mnie cieszy.
    Dziękuję za komentarz i za to, że wpadłeś :).
  • Anonim 08.03.2020
    Shogunie,
    tekst byłby świetny, gdyby go mocno poprawić. Wybacz, ale nie napisałeś tego naprawdę dobrze. Pewnie się dopiero uczysz, więc wszystko przed Tobą. W przyszłości będziesz czuł, co powinieneś pisać, a czego nie, bo na razie to piszesz, co Ci się wydaje, tak to czuję. Ale powiem Ci, że mimo iż jeszcze nie osiągnąłem stylu zadowalającego, 3 lata temu ja pisałem o wiele gorzej niż teraz, więc nauka nie idzie w las. I tak będzie też w Twoim przypadku.

    W tym momencie miarowe pikanie na aparaturze zastąpił jednostajny dźwięk. Wiedziałem już, co to oznacza.
    Straciłem ją bezpowrotnie.
    dwa ostatnie zdania wyrzuciłbym. Daj czytelnikowi szanse na choćby drobne domysły, jeśli napiszesz wszystko, tekst staje się nudny.

    Widziałam mojego męża rozpaczającego i wylewającego łzy nad martwym już ciałem, gdy moja dusza je opuszczała. Był to strasznie smutny widok.
    wyrzuciłbym ostatnie zdanie. W pierwszym zdaniu zawiera się informacja z drugiego.

    Patrzyłem na nią wielkimi oczami, nie dowierzając mojemu zmysłowi wzroku.
    zakończyłbym na: ...oczami, nie dowierzając.

    To był naprawdę taniec przy magicznej scenerii. Po pierwszych krokach do melodii granej przez orkiestrę dołączył świerszcze ze swoją nocną pieśnią. Księżyc wespół z gwiazdami świecił tak, jakby chciał rozświetlić nam parkiet. Nie pozostało nam nic innego jak tańczyć i podziwiać przepiękną aranżację stworzoną przez samą naturę.
    Wybacz, ale tu pojechałeś w kicz. Po prostu to przesłodzone, trywialne i jak jeleń na rykowisku ;)

    A tak podobało mi się, temat świetny.

    Pozdrawiam.
  • Shogun 08.03.2020
    Dziękuję za konstruktywną krytykę Antoni, naprawdę to doceniam. Tak, dopiero się uczę. W zasadzie moja przygoda z pisaniem zaczęła się od momentu, gdy zalogowałem się na Opowi, czyli dwa miesiące temu.
    Doskonale to ująłeś, gdyż ten tekst, to był impuls, po prostu przyszedł mi do głowy i musiałem go napisać. Spędziłem kilka godzin na poprawkach, ale nie wszystko autor jest w stanie wyłapać, dlatego potrzebne jest oko czytelnika :D.

    Jeśli Ty zrobiłeś wraz z czasem tak postęp, to może też mi się uda :).
    Dziękuję za wskazówki. Zastosuję się do nich i może dzięki temu tekst będzie lepszy.

    Dzięki za tak wiele słów ;).
    Również pozdrawiam.
  • Pasja 08.03.2020
    Połączyłeś baśń z rzeczywistością i muszę przyznać, że bardzo przekonująco zdziałało na moje zmysły. Czasem strata kogoś i ból wywołuje takie chwile, że wydaje nam się że ten ktoś jest z nami. Jednak nie powinno się zbyt emocjonalnie kultywować pamięci o naszych bliskich którzy odeszli. Trzeba pogodzić się i zakończyć żałobę. Pozostawić wspomnienie i żyć dalej.
    Ciekawe połączenie przemijania i śmierci i życia po śmierci.
    Pozdrawiam
  • Shogun 08.03.2020
    Dziękuję pasjo. Naprawdę miło mi to słyszeć :).
    Dokładnie tak, mimo, że ten ktoś odszedł, mamy wrażenie, iż nadal jest z nami.
    Racja, nie można zbyt długo obchodzić emocjonalnej żałoby, gdyż nie jest to dla nas zbyt "zdrowe", że się tak wyrażę. Lecz mimo wszystko, wspominki od czasu do czasu, czy chociażby odwiedziny grobu zmarłej osoby, to dobre rzeczy. Nie są na tyle częste, aby pochłonąć człowieka całkowicie, ale też nie na tyle rzadkie, aby nie pamiętać o kimś kto odszedł.
    Również pozdrawiam :).
  • pkropka 10.03.2020
    Witaj :)
    Masz sporo dookresleń w stylu "nasz". Na początku trochę za dużo ekspozycji i streszczenia, niektóre rzeczy lepiej pokazać, niż wyjaśniać. Np nie musiałeś pisać że jest chora, wystarczy szpital, kaszel, niemożność bycia na weselu.
    Co do ślubu - np we Francji można wziąć ślub z kimś, kto nie żyje. Musi tylko odpowiednią ilość osób (w tym rodzina) potwierdzić narzeczeństwo. Jest to bardzo stare prawo, ale chyba aktualne.
    Całość wzruszająca. Choć nie wiem, czy tym życzeniem nie sprawiła mu większego bólu
    Czasem lepiej odejść w ciszy.
    Temat wykorzystałeś w pełni ;)
  • Shogun 10.03.2020
    Witaj :)
    Dziękuję za wszystkie sugestie. Jest jeszcze trochę czasu, więc może uda mi się jeszcze co nieco poprawić. Co do ślubu, to nie wiedziałem, że we Francji rzeczywiście można coś takiego zrobić. Będę musiał poczytać, bo temat ciekawy :).
    Cóż, być może sprawiła, ale w końcu, to miłość, a miłość to nie tylko szczęście, lecz również ból.
    Pozdrawiam ;).
  • Rozpoczynamy głosowanie!
    Zapraszamy Autora do czytania i zagłosowania.
    Gosowanie potrwa do 20 marca / piątek / godz. 23:59
    Literkowa pozdrawia i życzy przyjemnej lektury
  • Nie jest to konstruktywna krytyka, tylko niewielka garść moich odczuć.
    Ciekawe opowiadanie, sporo emocji i to mocnych. To plusy.
    Na minus, jak na mój gust lekko sztucznie Ci wychodzi, nie wiem te przemyślenia bohatera tak jakoś nieco nienaturalnie jak dla mnie, może to przez to, że potrzebujesz się po prostu bardziej wprawić, a może to tylko moje subiektywne odczucia, no nie wiem nie znam się :)
    Ale żeby nie było, tak ogólnie to podoba mi się:)
  • Shogun 17.03.2020
    Dziękuję Maurycy :). Konstruktywną czy nie, są to Twoje odczucia, które szanuję. Cóż, może masz rację, że muszę się jeszcze wprawić. Będę starał się rozwijać :). Mimo wszystko cieszę się, że w ogólnym rozrachunku Ci się podoba.
    Dziękuję za garść szczerych słów i pozdrawiam :)
  • Onyx 16.11.2020
    Rozpłakałam się...
    Piękne...
  • Shogun 16.11.2020
    Dziękuję

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania