Mar, to niemożliwe. O tej pani domu były już kiedyś zdania i ja je pamiętam. Ale może później jest deko inaczej... czy opierasz się na wcześniejszych tekstach?
Mar, interpunckja swoją drogą, ale nadal masz literówki. Nie czytasz po prostu. "Lusi ostrożnie wstała w łazience wzięła poranną kąpiel, po której wróciła do sypialni, gdzie ubrania się". Pod groźbą surowej kary ubrania się dokuczania Mar! 😁 Puenta zajebista, taka Twoja.👍
Dom, w którym John Bell, mieszkał razem z żoną Lusi i nastoletnią córką Betsy, stał na przedmieściach Nowego Jorku.
Mężczyzna pracował w sądzie jako sędzia, a jego żona była z wykształcenia księgową. Po urodzeniu dziecka zrezygnowała z pracy i tak zostało.
Był grudniowy poranek, za oknem sypał śnieg, gdy John smacznie spał, pochrapując przy tym.
Lusi ostrożnie wstała, w łazience wzięła poranną kąpiel, po której wróciła do sypialni, gdzie ubrania się.
Następnie udała się do kuchni w celu przygotowania śniadania, gdy było gotowe, zawołała męża i córkę. Po chwili w drzwiach stanęła Betsy.
— Dzień dobry, mamo.
— Dzień dobry, córeczko. Myłaś ręce?— zapytała matka.
— Tak.
— To siadaj.
Dziewczyna usiadła przy stole, a matka postawiła przed nią talerz, po czym sama z posiłkiem na talerzu zajęła miejsce naprzeciwko córki.
Mamo, a wiesz, że za tydzień są święta? — zapytała Betsy.
— Wiem, kochanie tyle jest do zrobienia, że nie wiem, w co mam ręce włożyć.
— Po szkole ci pomogę.
— Dziękuję.
— Czy pojedziemy jutro na zakupy? No wiesz po choinkę, prezenty i takie tam.
— Tak
Betsy po śniadaniu wzięła plecak, pożegnała się z mamą i wybiegła. Pani domu, zbierając naczynia, zauważyła, że córka nie zabrała drugiego śniadania. Wybiegła za nią przed dom, ale jej już nie było.
Kobieta, zamykając drzwi, zauważyła, że po drugiej stronie ulicy. Naprzeciwko ich domu stał czarny furgon, natychmiast powiedziała o tym mężowi. Pan domu podszedł do okna i też go widział.
— Kochanie spokojnie pewnie towar przywieźli.
— Gdyby było tak, jak mówisz to, by sobie pojechali, a nie nadal stali i gapili się nam w okno.
— Jak chcesz, to mogę wyjść i z nami porozmawiać.
— Nie! — krzyknęła Lusi.
Mężczyzna pocałował żonę, po czym poszedł do kuchni, gdzie nałożył sobie śniadanie. Po jedzeniu zadzwonił telefon i John pojechał do pracy.
Pani domu po zostaniu samej zabrała się za mycie okien w kuchni. Ani się obejrzała, jak było już popołudnie i pojechała po córkę.
Młoda Bellówna po opuszczeniu budynku szkolnego na widok matki bardzo się zdziwiła, po czym wsiadła.
— Mamo, co tutaj robisz?
— Przyjechałam po ciebie.
— Sama bym wróciła.
— Wiem, że jesteś, już dużą dziewczynką, a do tego samodzielną, ale jest to wyjątkowa sytuacja.
— Co się dzieje?
— Od rana pod domem stoi czarna furgonetka.
— Widziałam ją, jak szłam do szkoły.
Po powrocie do domu Lusi zamknęła drzwi, po czym zabrała się za kolację, a Betsy poszła do swojego pokoju, który posprzątała. Następnie wróciła do kuchni, by matce pomóc.
Matka z córką same zasiadły do posiłku, bo John nie odbierał telefonu, więc postanowiły na niego nie czekać, po kolacji położyły się spać.
Następnego dnia z samego rana pojechały do centrum handlowego na zakupy, a w drodze powrotnej kupiły choinkę. Po dotarciu do domu kobiety zauważyły, że furgonetka zniknęła.
— Coś jest nie tak.
— Zgadzam się z tobą, mamo.
Dziewczyna pośpiesznie weszła do środka, stawiając torby z zakupami na blacie w kuchni i pobiegła szukać ojca, wołając go przy tym, ale nikt nie
Komentarze (35)
Czytałaś, co napisałaś?
cul8r
Dom, w którym John Bell, mieszkał razem z żoną Lusi i nastoletnią córką Betsy, stał na przedmieściach Nowego Jorku.
Mężczyzna pracował w sądzie jako sędzia, a jego żona była z wykształcenia księgową. Po urodzeniu dziecka zrezygnowała z pracy i tak zostało.
Był grudniowy poranek, za oknem sypał śnieg, gdy John smacznie spał, pochrapując przy tym.
Lusi ostrożnie wstała, w łazience wzięła poranną kąpiel, po której wróciła do sypialni, gdzie ubrania się.
Następnie udała się do kuchni w celu przygotowania śniadania, gdy było gotowe, zawołała męża i córkę. Po chwili w drzwiach stanęła Betsy.
— Dzień dobry, mamo.
— Dzień dobry, córeczko. Myłaś ręce?— zapytała matka.
— Tak.
— To siadaj.
Dziewczyna usiadła przy stole, a matka postawiła przed nią talerz, po czym sama z posiłkiem na talerzu zajęła miejsce naprzeciwko córki.
Mamo, a wiesz, że za tydzień są święta? — zapytała Betsy.
— Wiem, kochanie tyle jest do zrobienia, że nie wiem, w co mam ręce włożyć.
— Po szkole ci pomogę.
— Dziękuję.
— Czy pojedziemy jutro na zakupy? No wiesz po choinkę, prezenty i takie tam.
— Tak
Betsy po śniadaniu wzięła plecak, pożegnała się z mamą i wybiegła. Pani domu, zbierając naczynia, zauważyła, że córka nie zabrała drugiego śniadania. Wybiegła za nią przed dom, ale jej już nie było.
Kobieta, zamykając drzwi, zauważyła, że po drugiej stronie ulicy. Naprzeciwko ich domu stał czarny furgon, natychmiast powiedziała o tym mężowi. Pan domu podszedł do okna i też go widział.
— Kochanie spokojnie pewnie towar przywieźli.
— Gdyby było tak, jak mówisz to, by sobie pojechali, a nie nadal stali i gapili się nam w okno.
— Jak chcesz, to mogę wyjść i z nami porozmawiać.
— Nie! — krzyknęła Lusi.
Mężczyzna pocałował żonę, po czym poszedł do kuchni, gdzie nałożył sobie śniadanie. Po jedzeniu zadzwonił telefon i John pojechał do pracy.
Pani domu po zostaniu samej zabrała się za mycie okien w kuchni. Ani się obejrzała, jak było już popołudnie i pojechała po córkę.
Młoda Bellówna po opuszczeniu budynku szkolnego na widok matki bardzo się zdziwiła, po czym wsiadła.
— Mamo, co tutaj robisz?
— Przyjechałam po ciebie.
— Sama bym wróciła.
— Wiem, że jesteś, już dużą dziewczynką, a do tego samodzielną, ale jest to wyjątkowa sytuacja.
— Co się dzieje?
— Od rana pod domem stoi czarna furgonetka.
— Widziałam ją, jak szłam do szkoły.
Po powrocie do domu Lusi zamknęła drzwi, po czym zabrała się za kolację, a Betsy poszła do swojego pokoju, który posprzątała. Następnie wróciła do kuchni, by matce pomóc.
Matka z córką same zasiadły do posiłku, bo John nie odbierał telefonu, więc postanowiły na niego nie czekać, po kolacji położyły się spać.
Następnego dnia z samego rana pojechały do centrum handlowego na zakupy, a w drodze powrotnej kupiły choinkę. Po dotarciu do domu kobiety zauważyły, że furgonetka zniknęła.
— Coś jest nie tak.
— Zgadzam się z tobą, mamo.
Dziewczyna pośpiesznie weszła do środka, stawiając torby z zakupami na blacie w kuchni i pobiegła szukać ojca, wołając go przy tym, ale nikt nie
cul8r
Literkowa
Zapraszamy na Forum:https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-glosowanie-w935/
Czytamy, komentujemy i nagradzamy.
Głosowanie potrwa do 27 grudnia /sobota/ do godz. 23:59
Literkowa
Pozdrawiam serdecznie,
Miłego wieczoru
Pozdrawiam😉
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania