Life in Metropoly - Prolog
Otóż rzecz ma miejsce w jednej z bogatszych dzielnic Nowego Yorku. Do kantoru wymiany walut wchodzą trzy osoby: jedna z nich jest zakapturzona, reszta ma twarze osłonięte kominiarkami. Ten zakapturzony wyciąga staromodnego, aczkolwiek skutecznego Colta, wymierza go sprzedawcy w skroń i mówi:
- Chyba nie muszę ci się przedstawiać? Wiesz też po co tu jestem? To czemu jeszcze nie wyciągasz hajsu! - Sprzedawca wciska guzik znajdujący się pod biurkiem. Drzwi zatrzaskują się, a Departament Policji w Nowym Yorku już wie o napadzie. Sprawca napadu nie wytrzymuje. Wciska spust. Na ścianę bryzga ogromna ilość krwi. Jeden z jego współpracowników podchodzi powoli, wyrywa mu broń i krzyczy:
- Po chuj Carlos?! Mogliśmy mieć zakładnika.
Mężczyzna nazwany Carlosem uśmiecha się drwiąco, lecz reszta tego nie dostrzega, ponieważ ma osłoniętą twarz.
- Spokojna głowa - mówi - damy sobie radę bez niego. Pół godziny później jest po wszystkim. Carlos Davison, Derek Rhobar oraz Shani Davison leżą skuci na podłodze kantoru. Shani nie może się powstrzymać i rzecze do brata:
- I co kurwa?! Twój niezawodny plan jak zawsze zawiódł.
Zaś w drugim końcu miasta Rhobert zrywa się z fotela, przerwawszy oglądanie dziennika informacyjnego. Musi zanieść wiadomość do kuzyna, że jego brat z siostrą jednak dali się złapać...
Komentarze (12)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania