Pokaż listęUkryj listę

Look at the stars, look how they shine for you - 1 - Gwiazdy

-Twój ojciec jest już powiadomiony i będzie czekał na Ciebie na lotnisku punktualnie o dwudziestej. Czeka na ciebie nowe życie. – dyrektorka wykrzywiła swoje wąskie usta w czymś, co w założeniu chyba miało być uśmiechem, a potem wlepiła we mnie swoje wiercące spojrzenie.

Siedziałam na twardym, plastikowym krzesełku w gabinecie zarządu ośrodka opiekuńczego w Detroit w stanie Michigan. Dłonie zaciskałam w pięści tak mocno, że kłykcie całkowicie mi pobielały, podczas gdy ona mówiła. W ostatnim czasie dorośli bardzo często próbowali ze mną rozmawiać, jednakże po kilku próbach odpuszczali, nie doczekując się z mojej strony żadnej reakcji. Co innego ta kobieta – wciąż zasypywała mnie gradem pytań, często nie słysząc na nie odpowiedzi.

- Dziękuję pani bardzo, za wszystko. – wstałam i odstawiłam szklankę z herbatą na biurko. Potem skinęłam jej głową i wyszłam, cicho zamykając ze sobą drzwi. Skierowałam się ciemnym korytarzem w stronę przedsionka, gdzie w jednej z wielkich szaf odnalazłam swój płaszcz. Założyłam buty i wyszłam na zewnątrz, natychmiast wciągając do płuc mroźne, orzeźwiające powietrze wieczoru. Na tyle budynku rósł ogromny dąb, który stał się miejscem moich codziennych ucieczek z gwaru ośrodka. Rzadko kto tam zaglądał – oprócz dębu znajdował się tam jeszcze zapomniany kompostownik i psia buda bez lokatora. To było naprawdę idealne miejsce do rozmyślań – szczególnie gdy weszło się najwyższą z gałęzi starego drzewa.

Podciągnęłam się i usiadłam, opierając głowę o chropowaty pień. Patrzyłam w czyste, ciemne niebo, i cicho powtarzałam konstelacje, przypatrując się każdej z migoczących gwiazd przez krótką chwilę. Mama zawsze lubiła gwiazdy – pewnego razu, gdy byłam mała, urządziłyśmy sobie w środku nocy piknik pod gwiazdami. Szybko zrobiłyśmy kanapki, ubrałyśmy się i pojechałyśmy, zostawiając za sobą cichy dom. Naszym celem było niedaleko położone, zdziczałe jezioro, gdzie mama rozłożyła koc, wyjęła z kosza przekąski, a potem uczyła mnie wszystkich konstelacji po kolei – konstelacji, które teraz cicho powtarzałam.

W ostatnim czasie wspomnienia były jedyną rzeczą należącą do mnie, mającą jakiekolwiek znaczenie. W ośrodku spałam w nieswoim pokoju, nieswoim łóżku, jadłam przygotowane obcymi rękoma jedzenie, otoczona ludźmi, których nie znosiłam. Jutro miało się to skończyć – miałam ponownie zamieszkać w domu, choć ten dom miał być inny od tego, jaki znałam całe swoje życie.

Ojciec zostawił nas, gdy miałam niecałe pięć lat – jak się później dowiedziałam, miał dziecko z inną kobietą, którą całe życie winiłam za rozpad swojej rodziny. Doskonale wiedziałam, że była to głównie wina ojca, ale łatwiej było mi nienawidzić jej niż jego.Wyjęłam z kieszeni pogięte zdjęcie, które tata przysłał mi wczoraj pocztą razem z dziwnie optymistycznym dopiskiem „Oto my!”. Na fotografii stały obok siebie trzy osoby. Pierwszą, na którą zwróciłam uwagę, był ojciec – dziwnie było ujrzeć go znów po niemalże dwunastu latach. Ojciec regularnie przysyłał pieniądze, ale nigdy nie dzwonił, nigdy nas nie odwiedził. Starałam się myśleć, że to wszystko jej wina,tego, że kazała mu mieszkać tyle kilometrów stąd – w Nowym Yorku. Teraz nie byłam już tak naiwna – doskonale wiedziałam, że on chciał o nas zapomnieć, zostawić za sobą niczym niewielki błąd, który już dawno przestał mieć znaczenie.

Ojciec uśmiechał się, ale na jego twarzy widać było zmęczenie. Obejmował ramieniem stojącą obok niego ładną, rudowłosą, wysoką kobietę o poważnej twarzy, która zwrócona była do roześmianej nastolatki. „Ona” pomyślałam, dotykając palcem jej zastygłego uśmiechu „ona zamiast mnie”.

- Mam nadzieję, że jesteś idealną córcią swojego tatusia. – wysyczałam do zdjęcia, a potem wcisnęłam je z furią do kieszeni. Zeskoczyłam z drzewa i poszłam z powrotem do budynku. Rzuciwszy płaszcz na solidnie przepełniony wieszak, weszłam po schodach do swojego pokoju. Gdy otworzyłam drzwi, poczułam unoszący się w powietrzu mocny zapach acetonu, a Lilianne, jedna z moich współlokatorek, leżała na łóżku malując paznokcie.

- Jak tam pogadanka? – rzuciła, nawet na mnie nie patrząc.

- Jak zwykle. – odpowiedziałam tym samym tonem – Dużo mówi, mało słucha.

Lilianne pokiwała głową i syknęła, gdy lakier spłynął jej na skórkę.

- Jak wszyscy ludzie, którym wydaje się, że są wspaniałymi psychologami. Sądzi, że zna twoje myśli lepiej od ciebie samej.

- Ale stara się. – coś kazało mi bronić dyrektorki – Wszystko pozałatwiała, tak, żebym niczym nie musiała się martwić.

- A, właśnie. – Lilianne nagle podniosła zaciekawiony wzrok – Gdzie ty się w końcu przeprowadzasz?

- Nowy York. – wymruczałam niechętnie.

- Nowy York! – Lilianne poderwała się z łóżka – Zawsze chciałam tam pojechać! Ale ci zadroszczę! Zaprosisz mnie, prawda?– popatrzyła na mnie błagalnie.

- Oczywiście, że tak. – uśmiechnęłam się do niej z otuchą.

-Przysiegnij. –wyszeptała Lilianne – Przecież wiesz, jak marzę o tym, żeby choć na chwilę wyrwać się z tej dziury! – wskazała rękoma na pokój, który faktycznie znajdował się w nienajlepszym stanie.

- Okej, przysięgam. – uniosłam ręce w obronnym geście, a usatysfakcjonowana Lilianne opadła z powrotem na łóżko.

Lilianne była jedną z tych szczupłych, wysokich blondynek marzących o międzynarodowej karierze modelki. Mieszkanie w ośrodku wychowawczym nie ułatwiało jej tego – podczas, gdy nasze rówieśniczki miały możliwość chodzenia na castingi i próbowania swoich sił, nieszczęśliwa Lilianne tkwiła latami w ośrodku, odliczając do swojej osiemnastki.Choć znałam ją zaledwie dwa tygodnie – tyle, ile byłam w ośrodku wychowawczym – wiedziałam, że muszę jej pomóc, tak jak ona pomogła mnie.

Lilianne była pierwszą osobą, którą poznałam w ośrodku. Zaraz po przyjeździe, gdy tylko odstawiłam swoje rzeczy do pokoju, wyszłam na zewnątrz i usiadłam na jednej z rachitycznych ławeczek ustawionych w różnych miejscach w ogrodzie. Ukryłam twarz w dłoniach i płakałam, nie mogąc już dłużej powstrzymywać łez, co udawało mi się przez cały dzień. Nagle usłyszałam, że ktoś przysiada się do mnie, a potem poczułam mocny zapach lakieru do paznokci. Dziewczyna usiadła obok mnie i powiedziała:

- Wiesz, to nigdy nie mija. Z czasem przyzwyczajasz się do tego. – zamilkła na chwilę, a potem dodała:

- Będzie lepiej, zobaczysz.

Spojrzałam na nią po raz pierwszy, ale jedynym, co udało mi się dostrzec były włosy – tak jasne, że były pierwszą rzeczą, która rzucała się w oczy.

- Wiesz, nauczyłam się, że są w życiu rzeczy, który nigdy się nie zmieniają. Przyjaźń, miłość, to są dwie stałe. Choćby nie wiem co się działo, zawsze natkniesz się na nie w którymś momencie swojego życia. Są jak gwiazdy, które podczas gdy na ziemi panuje zamieć, świecą nadal tak jasno i mocno, jak podczas spokojnych nocy. – popatrzyła przez chwilę w niebo a potem znowu na mnie.

- Popatrz na nie, są zawsze takie same. Dzięki temu wskazywały drogę zagubionym. – zamilkła, a potem dodała:

-Przyjaciele są tacy sami, pomagają nam, gdy błądzimy. Pomogę ci, dobrze?

Wstała z ławki i otrzepała kurtkę, a potem podała mi rękę i powiedziała:

-Jestem Lilianne. Chodźmy do środka, bo spóźnimy się na kolację, a pani McPhee robi straszne problemy, gdy prosi się o późniejszy posiłek. Myślę, że nie jest to osoba, którą chciałabyś poznać pierwszego dnia pobytu tutaj.

 

Szłam za nią, a pod moimi butami chrzęścił świeży śnieg. W mojej głowie wykluła się wtedy myśl, że na moim niebie chyba pojawiła się nowa gwiazda.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • BreezyLove 18.02.2015
    Fajne, 4 :)
  • Megi :3 18.02.2015
    Zaciekawiłaś mnie. Mogłabyś wymyślić jakieś synonimy do słowa Lilianne. Chwilami jest go za dużo. Na początek 5. Czekam na kolejny rozdział ;)
  • Annie56 18.02.2015
    Dziękuję :))
  • wolfie 18.02.2015
    Bardzo dobrze prowadzisz narrację, dodajesz opis tam, gdzie trzeba. Przeczytałam z przyjemnością Twoje opowiadanie. Fakt, to imię współlokatorki pojawia się trochę za często, ale to drobny błąd. Czekam na kolejną część :)
  • Dummy 18.02.2015
    Opowiadanie zapowiada się naprawdę ciekawie. :)
    Pojawiło się kilka błędów interpunkcyjnych, ale zrzucę to na pośpiech lub niedopatrzenie. W reszcie zgadzam się z powyższymi wypowiedziami. :)
  • KarolaKorman 18.02.2015
    Naprawdę bardzo ładnie napisane. Lilianne mogłabyś zastąpić czasem jakimś zaimkiem np; dziewczyna, one, jej. Całość oceniam na 5 :D
  • KarolaKorman 18.02.2015
    Ona oczywiście :D
  • Annie56 19.02.2015
    Dziękuję! :)
  • Luka888 20.02.2015
    Świetnie, bardzo mi się podobało, 5 :).

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania