Poprzednie częściMarta

Marta

Marta nie mogła uwierzyć, że to się dzieje. Przed chwilą była szczęśliwą żoną i matką, a teraz patrzyła na ciała swoich najbliższych, leżące bez życia na podłodze salonu. Ktoś włamał się do ich domu i zastrzelił jej męża i córkę, nie zostawiając żadnego śladu ani motywu. Marta czuła, jak jej serce pęka na kawałki, a łzy spływały po policzkach. Nie miała już nic, co mogłoby jej dać nadzieję.

 

Nagle usłyszała głos zza drzwi. To był policjant, który przyjechał na miejsce zdarzenia. Marta podniosła się z podłogi i pobiegła do niego, krzycząc o pomocy. Policjant spojrzał na nią z politowaniem i wyciągnął rękę, żeby ją przytulić. Marta poczuła, jak jego ciało drży. Zdziwiła się, dlaczego jest tak nerwowy. Spojrzała mu w oczy i zamarła. To były te same oczy, które widziała przez lufę pistoletu, kiedy strzelał do jej rodziny. To on był zabójcą. To on zniszczył jej życie. To on chciał ją teraz pocieszyć.

 

Marta nie zdążyła krzyknąć. Policjant zacisnął dłoń na jej szyi i zaczął ją dusić. Marta próbowała się wyrywać, ale była zbyt słaba. Widziała, jak jego twarz wykrzywia się w uśmiechu. Słyszała, jak szeptał jej do ucha:

 

- Kocham cię, Marta. Zawsze cię kochałem. Dlatego musiałem zrobić to, co zrobiłem. Nie mogłem pozwolić, żebyś była z kimś innym. Nie mogłem pozwolić, żebyś miała dziecko z kimś innym. Teraz będziemy razem na zawsze. Tylko ty i ja.

 

Marta czuła, jak jej powietrze ucieka z płuc. Czuła, jak jej oczy gasną. Czuła, jak jej dusza umiera. Nie miała już siły walczyć. Nie miała już siły żyć. Zostawiła się na łasce swojego oprawcy, który był jednocześnie jej zbawcą. Zanim straciła przytomność, pomyślała tylko jedno:

 

- Dlaczego?

 

<>

 

Policjant puścił Martę i położył ją obok ciał jej męża i córki. Spojrzał na nią z miłością i smutkiem. Wiedział, że właśnie popełnił największy błąd swojego życia. Nie mógł żyć bez niej, ale też nie mógł żyć z tym, co zrobił. Zabrał jej wszystko, co miała, a teraz sam nie miał nic. Był tylko mordercą i zdrajcą.

 

Wyciągnął z kieszeni telefon i zadzwonił na numer alarmowy. Powiedział, że jest policjantem i że właśnie znalazł trzy zwłoki w domu na przedmieściach. Nie podał swojego nazwiska ani szczegółów. Powiedział tylko, żeby wysłali karetkę i radiowóz. Potem odłożył telefon i wziął z kabury pistolet. Przyłożył go do skroni i nacisnął spust.

 

Ostatnią rzeczą, jaką usłyszał, był huk strzału i sygnał zajętości. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczył, była twarz Marty, która wyglądała na spokojną i szczęśliwą. Ostatnią rzeczą, jaką pomyślał, było:

 

- Przepraszam.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania