Marudzenia Szalonego Królika (25) Ekologia
"Gdy coś przekracza granicę zrozumienia, staje się religią. Czyż nie tak jest w przypadku ekologii"
Ekologia, czyż nie pięknie to brzmi i czy to słowo nie kojarzy się nam z czystą wodą, pięknymi lasami i czystym powietrzem? Tak właśnie kiedyś je odbierałem i chyba takie znaczenie miało. W PRL nie mówiliśmy o ekologii (jako religii), jednak niedobór wielu produktów stworzył system, który dzisiaj nazywały gospodarką obiegu zamkniętego. Tym samym butelki po wypitym napoju sprzedawaliśmy w sklepie, papier zanosiliśmy do skupu makulatury, lub też z braku innych możliwości zużywaliśmy jako substytut papieru toaletowego, złom szedł do skupu złomu i tak to się wszystko kręciło. No i plastiku nie było. A jednak woda była brudna i powietrze też nie było czyste, a więc głównego celu nie osiągnęliśmy. Zawiódł nas przemysł oraz infrastruktura, czyli przede wszystkim brak filtrów na kominach oraz oczyszczalni ścieków.
Minęły lata, przeszliśmy do tak zwanej gospodarki wolnorynkowej (raczej pseudo) i przy przytłaczającej zgodzie Polaków znaleźliśmy się w Unii Europejskiej. Zaczęliśmy walczyć o klimat. W odstawkę poszły słomki plastikowe, nie możemy palić ogniska, pozostawiono nam jedynie odkurzacze o niskiej mocy przy okazji zaś zarówno w Polsce, jak i w całej UE systematycznie (lub szybko jak w przypadku Polski – początek lat dziewięćdziesiątych) pozbywaliśmy się znacznej części przemysłu. Walka jednak wciąż trwa i niedługo nie będzie można kupić nowego samochodu spalinowego, mimo iż diesel nowego typu jest bardziej ekologiczny od elektryków (patrząc na całe życie produktu, to jest od wyprodukowana poprzez długość użytkowania i kończąc na utylizacji), by ostatecznie w 2050 roku osiągnąć neutralność klimatyczną. Powstała religia klimatyczna, a ekologia stała się brutalnym narzędziem do podporządkowania sobie całych krajów. Polska (a raczej firmy polskie) odczuwa to poprzez dotkliwe ceny uprawnień do emisji CO2.
Zobaczmy, jak nasza walka z ograniczeniem emisji CO2 wygląda w liczbach. W 2021 roku światowa emisja CO2 jest najwyższa w historii i w porównaniu z rokiem poprzednim wzrosła o 6%, osiągając poziom 36,3 mld ton metrycznych. Największymi trucicielami na świecie są Chiny (29% globalnej emisji)*, co raczej nie dziwi, gdyż mieszka tam najwięcej ludzi i dodatkowo kraj ten stał się fabryką świata, a więc truje "dzięki" likwidacji przemysłu między innymi europejskiego. Drugie są Stany Zjednoczone i ich wkład w globalną emisję CO2 wynosi 14%*. Biorąc pod uwagę, że liczba ludności USA stanowi 4% ludności naszego globu, to 14% robi wrażenie. Niemcy mają swój skromny wkład w wysokości 2%* globalnej emisji CO2, jednak Niemcy stanowią 1% światowego zaludnienia, a więc o co chodzi? To oni tak bardzo krzyczą: "Ekologia!" (ale nie dla nich?). Na UE przypada 10%* światowej emisji CO2, przy 5,7% udziale w liczbie ludności – nie wygląda to dobrze. Na Polskę zaś 1%*, a jej udział w ludności światowej wynosi 0,5%. Dla porównania Indie wnoszą swój wkład w liczbie 7% z udziałem w ludności światowej na poziomie 17,8%.
Mówi się, że liczby nie kłamią, a jednak ten przypadek skrajnie odbiega od postrzegania Unii Europejskiej. Przemysłu się pozbyliśmy (a więc jednego z głównych źródeł emisji CO2), a jednak wciąż emisja CO2 na osobę jest znacznie wyższa niż średnia światowa. O co w tym wszystkim chodzi? Konsumpcja – tak właśnie to jedno słowo. Europejczycy są bogaci, a więc wydają więcej. Kupują nowe samochody, telewizory, pralki, telefony, meble i tak dalej i tak dalej. Mniej osób mieszka w jednym domu, mieszkaniu, a to przecież ma istotny wpływ na emisję CO2. Rodzina jest ekologiczna, o czym zapomina się w nowoczesnej Europie. Europejczycy więcej podróżują to samochodami, to zaś samolotami. Lot z Warszawy do Chicago to emisja 624 kg CO2**, natomiast spalenie tony węgla w piecu domowym 900 kg CO2.
Jeżeli chcemy być ekologiczni, to wstrzymajmy się z zakupem nowych rzeczy, a kupujmy używane, ograniczmy przemieszczanie się, odpuśćmy wakacje za granicą – im dalej, tym gorzej. Możemy pić tak zwaną kranówę, dzięki czemu mniej plastiku przejdzie przez nasze ręce. Omijajmy produkty pakowane w kilka warstw pudełek. Segregujmy też śmieci, ale przede wszystkim mniej ich produkujmy. I oderwijmy się od magicznego "CO2", bo to jest raczej symbol.
Problemem jest brudna woda, a więc naciskajmy włodarzy miast na budowę oczyszczalni ścieków, tak by przysłowiowe i dosłowne gówno nie płynęło w rzece. Bo ono płynie! Dla nas wszystkich lepsza jest oczyszczalnia ścieków niż stadion, czy też nawet nowa droga. A więc do ekologii podchodźmy zdroworozsądkowo, a nie dogmatycznie. Nie śmiećmy w mieście, w górach, w lesie, to jest nasz świat i chyba wszyscy chcemy, by był czysty i piękny. Jak masz własny ogródek, to wyhoduj własne warzywa i owoce, będą na pewno zdrowsze niż te ze sklepu.
Ekologia to dbanie o czystość wokół nas, to przemyślane zakupy, to czyste powietrze i woda, to kupowanie produktów wytworzonych najbliżej naszego domu. Ekologią jest także uśmiech na twarzy każdego z nas. A więc uśmiechajmy się.
*https://naukaoklimacie.pl/aktualnosci/najwieksi-emitenci-co2-przeglad-431/
**https://smoglab.pl/kalkulator-lotow-emisja-co2/
Komentarze (92)
Łukasz Jasiński
Zmanipulowani ludzie to ludzie, którzy bezkrytycznie wierzą we wszystko, co usłyszą lub zobaczą. Takich ludzi znajdziesz w każdej grupie wiekowej. Młodzież nie jest tak naiwna, jak to się przedstawia.
Jeśli chcemy zakazać młodzieży głosować, bo jest zbyt naiwna, to i zakażmy starszym osobom, bo wpadają w podobną naiwność. Więc co? Uprawnieni do głosowania, to jedynie ludzie w wieku 25-60? Ciekawy pomysł, ale nie przejdzie. Demokracja nie jest idealna, ale nic lepszego nie wymyślono. Lepiej przy niej nie grzebać.
Dzięki za koment i wizytę
Pozdr
>>>> Osobiście chce mi się śmiać, gdy pomyślę, że istnieją osoby, którzy myślą, że ta cała Greta uczyniła cokolwiek dla środowiska.
Jednym z postulatów Grety Thunberg była promocja transportu kolejowego zamiast transportu lotniczego. W efekcie Szwecja odnotowała 4% spadek w krajowych przewozach lotniczych oraz 8% wzrost przewozów kolejami, które są nieomal całkowicie zelektryfikowane.
Oczywiście komentujący tutaj oraz ich dzieci zrobili dla środowiska o wiele więcej, dlatego Polska jest dziś najczystszym krajem Europy.
>>>> krowy które głośno muczą mało mleka dają...
To nie jest żaden argument, tylko niczym nie poparty punkt widzenia.
Greta Thunberg nie jest dla mnie żadną bohaterką, nie należę również do rzeszy jej zwolenników, ponieważ zapatruję się na zagadnienie zmiany klimatu sceptycznie, ale nie jestem w swoich poglądach zaślepiony i potrafię docenić cechy charakteru nawet w przeciwniku: Trzeba dużo odwagi, żeby stać przed gmachem parlamentu, dzień po dniu, przez trzy tygodnie, z tablicą w rękach. Miała tylko piętnaście lat. Ile znasz dzieci, które mogłyby to zrobić?
Swoją determinacją potrafiła wpłynąć na rodziców, którzy przeszli na weganizm, przesiedli się na rowery, ograniczyli podróże samolotem, co w wypadku jej matki oznaczało zakończenie kariery śpiewaczki operowej.
To nie jest ryczenie jakiejś krowy, to są fakty, dlatego nie pisz bzdur, że nie zrobiła niczego.
Czyli co z tego wynika, że ozdabiają się tacy, który nie zwracają na siebie uwagi rozumem, bo go nie posiadają.
Ludzie prześcigają się w pomysłowości, żeby tylko zwrócić uwagę: jedni ozdabiają skórę tatuażem, inni piszą artykuły. ?
Hipokryzja rządzących polega na odwlekaniu niewygodnych decyzji: jutro posprzątamy, jutro przestaniemy śmiecić, jutro będziemy żyć oszczędnie, ale dziś róbmy wszystko po staremu, żeby się nie pozbawiać zysku.
Pozdr
Akurat w Australii używają jeszcze innego przelicznika: ilość emisji CO₂ na km², co plasuje Australię o powierzchni około 7,6 mln. km² w czołówce najczystszych krajów świata.
Gdyby nie Chiny, Taiwan, Korea Południowa, Tajlandia, to w ogóle byś tego artykułu nie opublikował, bo większość mikroprocesorów i innych komponentów używanych w komputerach i w sieci jest wywarzana właśnie w tych krajach.
Każdy gra w to, w co wygrywa. ?
https://www.wnp.pl/energetyka/australia-emituje-najwiecej-co2-na-jednego-mieszkanca,505686.html
populacja Australii stanowi około 68% populacji Polski, natomiast jeśli chodzi o wydobycie surowców, takich jak: ruda żelaza, węgiel kamienny, rudy niklu, uranu, złoto, by wymienić tylko kilka pierwszych z brzegu, Polska w porównaniu z Australią jest jakbyś rzucił pudełkiem zapałek w Pałac Kultury. Nic dziwnego, że kraj wydobywający tyle minerałów, przy stosunkowo niedużym zaludnieniu, będzie mieć większy odcisk CO₂ na jednego mieszkańca.
Byłeś kiedyś w Australii? Jeśli nie to przyjedź: łykniesz powietrza w Sydney, w Melbourne, w Adelajdzi, że już nie wspomnę o Alice Springs lub Byron Bay, a później wróć do Warszawy, Krakowa, Katowic, a poczujesz własnym nosem gdzie się przyjemniej oddycha. Nos i płuca to znakomity miernik, lepszy niż statystyka, którą można manipulować, żeby przedstawić rządzących w korzystnym świetle.
Prawda jest prozaiczna, bogate kraje wytwarzające najwięcej śmieci, będą pouczać biedne, gdyż zdają sobie sprawę, że gdyby wszyscy robili jak oni, to Ziemia tego nie udźwignie. Oczywiście można udawać, a jak...
Emisja CO₂ na jednego mieszkańca w tonach w roku 2019:
Australia: 15,2
Polska: 7,8
Źródło: https://data.worldbank.org/indicator/EN.ATM.CO2E.PC?locations=AU-PL
https://data.worldbank.org/indicator/EN.ATM.CO2E.PC?locations=AU-PL-DE-US-JP-CA
Te wykresy niewiele mówią, bo statystycznie to można się utopić w stawie o przeciętnej głębokości jednego metra, a idąc z psem na spacer mamy średnio po trzy nogi.
Australia nigdy nie zejdzie do polskiego poziomu emisji CO₂ na jednego mieszkańca, a to ze względu na niedużą gęstość zaludnienia i gospodarkę opartą na górnictwie i ekstensywnym rolnictwie.
Chociaż mieszkam w ponad pięciomilionowym mieście do najbliższego sklepu mam dwa i pół kilometra i to takiego z małym wyborem artykułów, do najbliższego centrum sklepowego dwa razy dalej, dlatego bez samochodu nie da się żyć. Mój ojciec w Warszawie ma przystanek pod samym blokiem, trzy linie autobusowe, serwis co pięć minut, a jeden autobus to równowartość kilkunastu samochodów, czyli znaczna redukcja emisji CO₂.
Metro i inne środki transportu publicznego są nieopłacalne w miastach o rzadkiej zabudowie. Jedyna nadzieja to samochody elektryczne bez kierowcy, sterowane komputerem i zabierające pasażera na żądanie, ale jak pan Józef wspomniał powyżej, mają one gorszy wpływ na środowisko niż turbo diesle, ze względu na olbrzymi koszt produkcji.
Mógłbym pisać na ten temat więcej, ale nie chcę zużywać prądu i zwiększać emisji CO₂. ?
Z węglem jest taki problem, że po prostu stanowi zbyt dużą pokusę dla ludzkości. Musi zatem być całkiem spalony, aby więcej już nie był przedmiotem dysput.
Wtedy zaczniemy płacić podatki od słońca. Ile zajmujesz Ziemi, tyle płacisz rządowi za Słońce. Przywalą jeszcze podatki od kilograma masy ciała. Duzi i grubi będą bulić, bo zużywają cenny tlen ponad normę. Nałożą nam na twarze liczniki oddechów i taksa wnoszona razem z Pit.
A pewnego dnia ludzie się zbuntują i obalą rządy tyranii. Zacznie się anarchia i powrót do chorób, które trapiły ludzkość w średniowieczu. Mad Max.
Ciekawa wizja… Może napiszesz o tym opowiadanie?
Niestety mamy sporo absurdów i ślepych uliczek w ochronie środowiska, co tylko napędza jednostki o niskiej wiedzy i świadomości do bagatelizowania zmian klimatycznych (nie mam na myśli Autora!). To się zmienia, ale wolno. Za wolno.
A gdyby wszyscy podchodzili bardziej świadomie — od mniej zachłannie konsumującego Kowalskiego, przez niebetonujących miast włodarzy, nieniszczących środowiska firm i odpowiedzialnych rządzących... byłoby prościej. Zdrowiej. Niewiele a wiele.
Co do dwutlenku węgla, to on jako taki nie jest szkodliwy dla nas ludzi, sami go też zresztą produkujemy w całkiem sporych ilościach. Wiem, chodzi o ogólny efekt cieplarniany. Traktuję go jednak jako symbol, bo to mniej więcej pokazuje skalę wykorzystywania (dewastowania) środowiska i podobnie pokazuje to skala wyprodukowanych na osobę śmieci. Problemem dla naszego zdrowia jest natomiast smog (pyły zawieszone, wodorotlenki, tlenki azotu i siarki), metale ciężkie powstałe m.in. w wyniku spalania, produkcji itp., stopień wyjałowienia gleby poprzez zbyt intensywne używanie nawozów (np. zwiększa się zasolenie gleby, zbyt intensywny wypas na danym terenie, wylesienie) - zresztą i żywność przez to jest mniej wartościowa lub nawet trująca oraz zanieczyszczenia wód (płynie tam dosłownie wszystko). Tak naprawdę zanieczyszczenia środowiska nie odbieramy poprzez wzrost emisji CO2, ale to co opisałem wyżej. To właśnie widzimy, czujemy nosem, kubkami smakowymi i to niszczy nasze zdrowie, a nie CO2
pozdrawiam
Mylisz różne sprawy, Józefie (dbałość o środowisko w ogóle a kwestie ocieplania klimatu). Ale nie będę się rozwodzić. Wystarczająco dużo jest publikacji naukowców (z całego świata), modeli w różnych wariantach, które niestety sprawdzają się (w tym roku mija pięćdziesiąt lat od sformułowania jednego z pierwszych). Dostateczna ilość książek, prac naukowych. Jak one nie przekonują, to tym bardziej mnie się nie uda.
Było już wiele modeli, które się nie sprawdziły, teraz czekają kolejne (na niesprawdzenie się?). W połowie XVII wieku karczmy były na środku Bałtyku, kto wie, kiedy znowu tak będzie.
Akurat modele się sprawdzają :)). Ale jak napisałam wyżej... Nie przekonam. :))
Polacy to tacy ludzie, którzy kiedy trzeba są a to trenerami, a to mechanikami, a to lekarzami, a i klimatolodzy się zdarzają. Dlatego nie przekonuję, wyrosłam z tego. Pozdrawiam! :)
https://www.cire.pl/artykuly/opinie/127987-delingpole-alarmisci-klimatyczni-wreszcie-przyznali,-ze-mylili-sie-co-do-globalnego-ocieplenia
"Tekstu nie skomentuję, bo to jak tępa propaganda z TVPis, kłamstwa, półprawdy i manipulacje."
Nie mogę się zgodzić. Tekst jest dość wyważony, poza niezrozumieniem tematu ochrony klimatu, ale to w sumie mała część tekstu.
"Jak dla mnie" mój samochód powinien palić 3,5 a pali 4,7. Niestety nie jestem mechanikiem ani projektantem. Za to kwestie klimatyczne mam nieźle opanowane (nie hobbystycznie). Mogę Cię zarzucić nie jednym wątpliwym linkiem, ale dziesiątkami, setkami miarodajnych, z różnych ośrodków naukowych z całego świata. Ale po co, skoro "jak dla Ciebie" nauka mówi co innego?
Naprawdę, nie chcę wprowadzać złej atmosfery. Bo poza tym niezrozumieniem tekst jest mądry.
No tak, kwestie emisji i klikatu nie wyszły.
U mnie akurat hamowanie i przyspieszanie jest dość korzystne (napęd hybrydowy). Problemem jest raczej zbyt częsta jazda autostradami, czego nie cierpię, ale nie za bardzo mogę wyeliminować (choć gdzie mogę, staram się). W mieście palę trójkę.
https://www.senat.gov.pl/gfx/senat/pl/senatopracowania/192/plik/ot-683.pdf (strona 24)
Co do przenoszenia produkcji, przeczytaj o CBAM. Przestanie się to opłacać.
Zgadza się. Ale nie znaczy to, że nie trzeba działać, ulepszać prawa.
A co do Chin, tam też nie można robić wszystkiego co się chce. Mają swój własny system handlu emisjami. Nie mniej represyjny od naszego.
To jeszcze porównaj ile kosztowały u nas, kiedy ruszał system. Chiny są największym trucicielem i jeszcze długo tak zostanie. Ale inwestują ogromne pieniądze w odnawialne źródła energii, a sam fakt, że zaczynają pewnie rzeczy zauważać, czy oficjalniej przyznawać, coś mówi... Ich system handlu C02 ledwie ruszył.
Dokładnie, o CBAM już wspominałam.
No i jeszcze dochodzi do tego wirtualna rzeczywistość.
Zgadza się. Ale to już kolejne tematy.
Pozdrawiam
Niektóre tematy wiele nas jako ludzi będą kosztować. Niestety zmiany w mentalności idą powoli, pokoleniowo. W kwestii klimatycznej mam poglądu ugruntowane i w razie czego mogę podeprzeć się naukowo (to nie opinie). Ale że nikogo nie przekonam — wiem. U nas wiedzę na temat klimatu kształtuje Jędraszewski i jemu podobni (nie mam na myśli Ciebie). To się zmieni, ale jeszcze nie teraz.
Pozdrawiam i również dzięki za dyskusję.
Co do emisji CO2 ludzie mają nieco mniejszy wpływ, tylko państwo nie powinno przeszkadzać. Gdybyśmy w 1990 r. dokończyli budowę Żarnowca, to teraz prawdopodobnie mielibyśmy kilka elektrowni atomowych i czystsze powietrze. Niestety jest jak jest. Spółka budująca elektrownię atomową ma już kilkanaście lat (kiedyś o tym pisałem)
Mam nadzieję, że ta spółka (i jeszcze paręnaście innych) kiedyś odpowie za swoje działania i (niedziałania).
Co do śmiecenia — mieszkamy oboje w mieście, w którym od dawna nie jest z tym najgorzej (poczynając od legendarnego Musioła, który idąc do pracy zbierał papierki ;)). Pamiętam, że jak byłam młodsza i jechało się na wschód Polski do rodziny, widać było ogromne różnice w czystości miast. Zauważalne nawet dla dziecka. Teraz akurat w miastach się wyróżniało. Ale łatwiej oczyścić miasto niż mentalność ludzi.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania