Miasto

,,Czy surrealizm przestaje nim być, jeśli jest urzeczywistniony?” – Stanisław Jerzy Lec

 

Stanął na skraju miasta. Nie było ono takie, do jakich zdążyliśmy przywyknąć. Skrywało jakąś niewypowiedzianą groźbę. Znajdowały się w nim kamienice, wieże kościołów, ulice, a jednak czegoś brakowało. Miasto wydawało się opuszczone, jednak panował w nim nienaganny porządek. W żadnym oknie nie paliło się światło. Nie było także przechodniów, ani samochodów. Ulica była oświetlona przez stare gazowe latarnie. Znajdowały się one na wysokich słupach, z których każdy był przyozdobiony rzeźbą przedstawiającą ludzką sylwetkę. Była ona jakby wspawana w słup kręgosłupem. Kamienice wyglądały na stare, jednak były świetnie zachowane. W dodatku wydawały się być zbudowane zgodnie z zasadą ,,złotej proporcji”. Wszystkie były identyczne, różniły się tylko kolorami i rzeźbami znajdującymi się nad drzwiami każdej z nich. Te natomiast przedstawiały przeróżne zwierzęta. Ptaki, niedźwiedzie, koty, oraz wiele, wiele innych.

John postanowił pójść dalej, w nadziei, że wszystko się wyjaśni. Nie spieszył się, wypatrując ewentualnych mieszkańców.

Podszedł do jednej z kamienic. Ta miała nad drzwiami rzeźbę orła, który zastygł z otwartym dziobem i rozpostartymi skrzydłami. Jego pióra zostały idealnie odwzorowane. Każde było inne, każde opowiadało własną historię, każde mogłoby być stworzone przez innego artystę. Drzwi były duże, wykonane z brązu i pomalowane na złoto, podobnie zresztą jak reszta budynku. John spróbował je otworzyć, na próżno. Były zamknięte.

Szedł dalej przed siebie. Chciał odkryć tajemnicę tego miasta. Po kwadransie dotarł na główny rynek w mieście. On również oświetlony był tylko przez stare gazowe latarnie zawieszone na wysokich słupach, takich samych, jak wcześniej. Twarze posągów odwrócone były w stronę środka rynku. W wąskich uliczkach można było znaleźć wozy, jednak bez koni. Na samym środku placu znajdowała się wielka fontanna, plująca zieloną, mętną wodą na wszystkie strony, z pysków kamiennych ryb w niej się znajdujących. Obok owej fontanny rozpościerał się wielki targ, do którego bezpośrednio przylegała stara wieża ratuszowa, z późnogotyckimi, bogatymi zdobieniami. Jej okna były wielkimi witrażami, a ściany pokryte zostały złotymi dodatkami, a w centrum znajdowała się wielka rozeta. Przed drzwiami, na kamiennych poręczach leżały dwa kamienne lwy, a za nimi znajdowały się dwie kolumny stylizowane na styl koryncki, podtrzymujące brązowy dach. Drzwi same natomiast pokryte były freskami przedstawiającymi sceny biblijne, jednak były zamknięte.

Przed jedną z kamienic znajdowała się rzeźba człowieka. Był odlany z brązu i wyrzeźbiony idealnie, prawie jak Dawid Michała Anioła. Miał długie, gęste, kręcone włosy starannie spięte gumką w kuca oraz melonik na głowie. Uśmiechał się, odsłaniając swoje perfekcyjnie proste zęby. Ubrany był w trzyczęściowy garnitur, jakby rzeźbiony na miarę, z różą w przedniej kieszonce.

- Brakuje panu tylko laski i wyglądałby pan jak jakiś nadziany hrabia – mruknął do siebie John.

Odwrócił się, by spojrzeć czy nikt go nie śledzi i gdy znów spojrzał na posąg miał on bogato zdobioną laskę, którą trzymał w pustej wcześniej prawej ręce.

- Psiakrew! – krzyknął John i odskoczył od posągu.

Nie patrząc się za siebie pobiegł w jedną z bocznych uliczek przylegających do rynku. Gdy w nią wszedł, jego oczom ukazała się wielka, potężna katedra. Miała dwie wieże ze szpiczastymi dachami. Po bokach i nad wielką bramą wejściową znajdowały się ogromne okna. Zrobione były z witraży, które nie przedstawiały żadnych scen. Po prostu były. John postanowił wejść do środka. Miał nadzieję, że znajdzie tam jakieś oznaki życia. Wielka brama otworzyła się zaskakująco łatwo, prawie bez żadnego oporu.

- Miła odmiana.

Gdy wszedł do środka, drzwi zamknęły się za nim z głośnym hukiem. Szedł powoli do przodu, przez nawę główną. Przed nim rozpościerał się wielki ołtarz, przedstawiający sceny o treściach religijnych. Wykonany był z kamienia i pomalowany. W jego centrum znajdował się wielki obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem. Nad nim stał na niewielkiej półce gruby anioł. W środku znajdowało się dwanaście wielkich i grubych kolumn, pokrytych dziesiątkami malowideł i wzorów. Tabernakulum było złote i znajdowało się po prawej stronie ołtarza. Kilkadziesiąt rzędów ławek stało posępnie wzdłuż katedry. Były na nich rzeźby kwiatów i zwierząt. Sufit i ściany, również pokryte freskami przedstawiającymi naturę, zdecydowanie przykuwały uwagę. Spojrzał do tyłu. Stały tam przepiękne, wielkie organy, których brzmienie musiało być niesamowite.

- Na pewno ciężko jest skupić się tu na mszy….

Gdy wyszedł na zewnątrz ogarnęło go przerażenie. Posąg, stojący wcześniej na rynku, znajdował się teraz pod drzwiami katedry. Przyjrzał mu się dokładniej. Teraz twarz wyrzeźbionego młodzieńca zdobił jakby drwiący uśmieszek. John podszedł do niego i zamierzał go dotknąć, jednak zanim to zrobił coś w jego głowie głośno krzyknęło i kazało mu przestać. Huknęło, aby uciekał jak najszybciej z miasta, gdyż nie jest to miejsce dla śmiertelników. John cofnął się szybko i zahaczył nogą o schody katedry upadając na plecy. Wtedy posąg zaczął powoli przysuwać się do niego. Zbliżał się powoli sunąc po chodniku niczym figura w szachach.

John wyszedł na schody katedry, mając nadzieję, że TO nie umie chodzić po schodach. I miał rację. Zamiast tego z wnętrza kościoła wyszła inna figura przedstawiająca starszą kobietę w okazałej sukni. Ona również zaczęła zbliżać się do niego. Wstał i panicznie biegnąc wymijał posągi zmierzając z powrotem w kierunku rynku. Za sobą słyszał ciche zgrzytanie metalu o kamienne płyty chodnikowe. Było coraz głośniejsze, wydawane jakby przez coraz większą liczbę posągów. Nie chciał sprawdzać, czy tak jest. Bał się poznać prawdę. Na razie chciał tylko jak najszybciej stamtąd wyjść. Opuścić to miasto. Przy pustych wozach stały teraz odlane z brązu konie, które również zaczęły sunąć w jego stronę.

John biegł, co sił w nogach, szukając drogi wyjścia, na której nie znajdowałyby się posągi. A były wszędzie. Na każdej ulicy znajdowały się ich dziesiątki i nieubłaganie się zbliżały. Zgrzyt był niesłychanie głośny i przygnębiający. W końcu popatrzył za siebie, a to, co zobaczył omal nie przyprawiło go o zawał. Za nim bowiem prawie całą płytę rynku pokrywały posągi. Setki posągów. Tysiące…. Gdy zaczął tracić już nadzieję ten sam głos w jego głowie szepnął, żeby biegł szybciej, gdyż jeszcze jedna uliczka nie została odcięta. Jeszcze ma szanse.

Słuchając więc rady John przyspieszył i w końcu do niej dotarł. Na jej końcu znajdowała się granica miasta. Wystarczyło tylko ją przekroczyć. Skierował się w nią i biegł z uśmiechem na twarzy. Zaraz się stamtąd wydostanie. Ucieknie. Do granicy było zaledwie kilka metrów, gdy przed niego nagle wyjechał powóz. John stracił równowagę i odruchowo złapał się go, aby nie upaść. Wtedy jego ręka zmieniła się w brąz i ciężka spadła na bruk. Spojrzał na nią z przerażeniem. Dotknął jej drugą ręką, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało i wtedy również ona stała się brązowym posągiem.

Rzeźby dopadły Johna. Krzyczał. Tak przeraźliwie krzyczał, gdy kolejne jego organy przestawały działać, zmieniane w metal. Dotykały go ze wszystkich stron. Otoczyły go i trzymały, dopóki John nie stał się taki jak one. Dopóki nie stał się częścią miasta. Rzeźbionego miasta.

 

Obudził się zlany potem. Miał okropny koszmar. Nie pamiętał, kiedy ostatnio się tak panicznie bał. Poszedł do kuchni, z zamiarem napicia się zimnej wody, czy mleka.

- Od razu lepiej - mruknął do siebie.

Wrócił do łóżka. Była dopiero trzecia w nocy, więc mógł się jeszcze chwilę przespać. Gdy stanął w sypialni znieruchomiał ze strachu. Jego serce zaczęło bić szybciej. Cholera, ono waliło jak młot. Zimne ciarki przechodziły niczym robaki po jego plecach, a oczy otworzyły tak szeroko, że omal nie wypadły z orbit.

Przed nim, bowiem w jego sypialni stał posąg młodzieńca z rynku. Stał i uśmiechał się szyderczo. John w pośpiechu wybiegł z domu. Zbiegł po klatce schodowej krzycząc przeraźliwie. Czy naprawdę to widział? A może to była tylko jego wyobraźnia. W końcu jeszcze jest ciemno. Nie. Widział to i doskonale o tym wiedział. Otworzył drzwi, wybiegł na ulicę i zaczął krzyczeć. Był w mieście. W rzeźbionym mieście. Jego koszmar stał się rzeczywistością.

A może to rzeczywistość stała się koszmarem?

Następne częściMiasto moje

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • alfonsyna 02.12.2015
    Wybacz, że się trochę przyczepię, ale coś mi tu nie gra z przecinkami... czasem są tam, gdzie ich być nie powinno, czasem ich brak tam, gdzie być powinny... dam parę przykładów:
    "Była ona jakby wspawana w słup, kręgosłupem" - o ile dobrze rozumiem przesłanie tego zdania (że postać wyglądała, jakby była przyklejona kręgosłupem do kolumny) to przecinka tam być nie powinno, bo to zmienia odbiór i sens zdania :)
    "prawie jak Dawid, Michała Anioła" - bez przecinka, nie jest tu potrzebny
    "Tabernakulum, było złote" - bez przecinka, albowiem opisujesz w jednym ciągu wygląd tabernakulum
    "Sufit i ściany, również pokryte freskami przedstawiającymi naturę zdecydowanie przykuwały uwagę" - przecinek powinien się pojawić jeszcze po słowie "naturę", gdyż tam właśnie kończy się wtrącenie
    "Posąg, stojący wcześniej na rynku znajdował się" - z przyczyn takich, jak powyżej, jeszcze dałabym przecinek po "rynku"
    "twarz wyrzeźbionego młodzieńca zdobił, jakby" - przecinek zbędny
    "wydawane jakby, przez coraz większą liczbę" - tutaj również bez przecinka
    "W końcu popatrzył za siebie a to" - przecinek przed "a"
    "Za nim, bowiem prawie całą płytę rynku pokrywały posągi"; "Przed nim, bowiem" - przecinki zbędne w tych przypadkach
    "Słuchając, więc rady" - również zbędny przecinek
    Prócz tego jeszcze kilka innych drobiazgów:
    "Miała dwie wierze" - wieże
    "gruby, pulchny anioł" - gruby i pulchny znaczy właściwie to samo, więc wystarczyłoby jedno z tych określeń
    "figura przedstawiająca starszą kobietę w wielkiej sukni" - jakoś słowo "wielkiej" nie pasuje mi do opisu sukni... możesz się z tym nie zgodzić, bo to subiektywne, ale wolałabym np. "okazałej"
    "zmieniane w metal.." - albo o jedną kropkę za dużo, albo za mało, bo jeśli miał być wielokropek to kropki powinny być trzy :)
    "a oczy otworzyły tak szeroko" - otworzyły się
    "Otworzył drzwi i wybiegł na ulicę i zaczął krzyczeć" - za dużo "i", pierwsze można zastąpić przecinkiem
    Pomysł jednakowoż bardzo mi się spodobał, miałam małe skojarzenie z animacją pt. "Katedra" Bagińskiego, niemniej bardzo podobały mi się Twoje opisy, tworzyły w mojej wyobraźni bardzo ładny obraz w trakcie czytania, dlatego należy Ci się 5 oczywiście :) pozdrawiam :)
  • Dziękuję bardzo za krytykę :) A opowiadanie było pisane (z tego co pamiętam, gdyż to było już jakiś czas temu) zaraz po oglądnięciu i przeczytaniu ,,Katedry", stąd też inspiracja która, mam nadzieję, o plagiat nie zakrawa :)
  • alfonsyna 03.12.2015
    Żadna z tego nie miała być krytyka, a jedynie takie zwrócenie uwagi na parę rzeczy, bo czytelnik często widzi więcej niż autor, co znam trochę z własnego doświadczenia :) Plagiatu w tym nie widzę, a właśnie inspirację, w końcu zrobiłeś to bardzo po swojemu i bardzo dobrze :)
  • Dziękuję więc raz jeszcze :D a co do tego, że czytelnik widzi więcej... czasem żałuję że tak jest, ale czy to w końcu nie to jest najlepsze w pisaniu? :D
  • alfonsyna 03.12.2015
    Jakby nie było, poza jakimiś ogólnymi zasadami językowymi, do których należy się zastosować, to każdy człowiek pisze swoje teksty przez pryzmat własnej indywidualności, a każdy, kto czyta, również przesiewa je przez swoją wrażliwość, osobowość, preferencje itp., w związku z czym odbiór zawsze jest mocno subiektywny. Ale tak powinno być, bo to pozwala każdemu na własną interpretację, bywa nawet, że dalece odmienną od intencji autora, i to też jest interesująca wartość dodana :)
  • Zgadzam się z Tobą całkowicie :)
  • elenawest 02.12.2015
    Ja również daję 5. Aż mnie dreszcz przeszedł, jak czytałam twój tekst.
  • Dziekuję bardzo :)
  • Morelia 02.12.2015
    Witaj ponownie Szymonie;) O większości błędów wspomniałą już alfonsyna. Ja jednak jeszcze coś dorzucę:
    - "Jej okna były wielkimi witrażami, a ściany pokryte zostały złotymi dodatkami, a w centrum znajdowała się wielka rozeta" - za dużo "a", ja bym tu dała np. z kolei
    - "Drzwi same natomiast pokryte były freskami przedstawiającymi sceny Biblijne, jednak były zamknięte." -raz to "biblijne" z małej litery, bo to przymiotnik, a dwa: ja bym ze zdania po przecinku zrobiła osobne zdanie, lepiej by to brzmiało. "Były jednak zamknięte" (ale to moje odczucie)
    -"Był odlany z brązu i był wyrzeźbiony idealnie, prawie jak Dawid, Michała Anioła." - drugie "był" jest tu zbędne
    - "Miał długie, gęste, kręcone włosy starannie spięte gumką w kuca, oraz melonik na głowie." - przed oraz nie powinno być przecinka
    -"Gdy w nią wszedł [przecinek] jego oczom ukazała się wielka, potężna katedra."
    -"Skierował się w nią i biegł z uśmiechem na twarzy." - trochę dziwnie to brzmi, nie stylistycznie, może powinno być: "Skierował się w jej kierunku"?
    - "Dotknął jej drugą ręką, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało i wtedy również owa druga ręka stała się brązowym posągiem." - zamiast "owa druga ręka" dałabym po prostu "ona"
    Błędów troszkę jest, ale opowiadanie przypadło mi do gustu i nie były to jakieś bardzo przeszkadzające w czytaniu błędy, dlatego daję Ci zasłużone 5 :D
  • Dziękuję wielce, zaraz wezmę się za porawianie :)
  • KarolaKorman 03.12.2015
    Przeczytałam tekst, a ,,Katedrę'' Tomka znam i przyznaję, że Twój tekst, mimo, że inspirowany tym utworem, zrobił na mnie większe wrażenie. Wielkie 5 :)
  • Dziękuję bardzo!! :)
  • Lucinda 02.06.2016
    Cóż, idę więc po kolei, może kiedyś uda mi się dotrzeć do końca :D Tytuł wiele nie mówił, ale w sumie u Ciebie często tak bywa i nawet pobudza to moją ciekawość. Bez wątpienia z dużą dokładnością opisałeś to miasto. Na początku było zwyczajnie, obrazowałeś to wszystko, co oglądał bohater, w dodatku na tyle szczegółowo, że można było wyobrazić sobie każdy element, dziwne rzeczy zaczęły się dziać od momentu pojawienia się laski w dłoni posągu. Mniej więcej odkąd John wstąpił do katedry, pojawiało się również takie poczucie pustki. Wtedy zaczęłam sobie uświadamiać, że nie został wspomniany żaden inny człowiek, na nikogo się nie natknął, a skoro obraz miasta został stworzony tak wyraźnie, to jakim sposobem mogłoby umknąć coś takiego. Gdyby nie właśnie to wrażenie, byłoby mi szkoda, że nie ma muzyki. No wiesz, dajesz organy - "króla instrumentów" i poprzestajesz na powiedzeniu, że są przepiękne i wielkie, o niesamowitym brzmieniu. Jednak, jak mówię, w tym wypadku mi to nie przeszkadza, bo dodało tego poczucia spokoju, statyczności. Niemal słyszałam kroki mężczyzny odbijające się i roznoszące dzięki pogłosowi typowemu dla takich budowli. Później ten obraz można było przenieść na miasto, no i tak wyobraziłam sobie człowieka pośród pustych uliczek, żadnych spacerujących ludzi, jeżdżących samochodów, brak miejskiego szumu, gwaru. A później ten poruszający się posąg, budzący poczucie niebezpieczeństwa, który sprawia, że scena zaczyna przypominać trochę film grozy, a następnie pogłębiająca to wrażenie wizja coraz większej liczby figur, które osaczają mężczyznę. W sumie wcześniej dało się jeszcze zwrócić uwagę na to, że drzwi zamknęły się z hukiem. Z jednej strony to normalne, bo takie drzwi często są ciężkie i w dodatku ten odgłos jest niesiony, przez co pośród ciszy naprawdę może się wydawać głośny. Za to w świetle tych następnych wydarzeń ten fragment zaczyna mieć większe znaczenie. Tak, wracając jednak do tego, o czym pisałam, zanim się cofnęłam, obraz tego miasta, właśnie taki przedstawiający posągi wyłaniające się z każdego zaułka, jakby pojawiały się znikąd, całkiem zmienia sytuację. Teraz tamten spokój wydaje się przysłowiową ciszą przed burzą. Bohater ucieka przed tym, co mu zagraża, ale to bardziej przypomina błądzenie w labiryncie. Ciekawe było jego przekonanie, że gdy opuści mury miasta, pozostanie bezpieczny. W ten sposób to miejsce staje się zamkniętą pułapką, z której praktycznie nie ma wyjścia. Zainteresowało mnie również przeświadczenie Johna, że nie powinno go tam być, to znaczy, ma takie przeczucie, ale jaki może być tego powód, co to w ogóle za miejsce, dlaczego nie ma tam nikogo żywego, w jaki sposób zostało stworzone i w jakim celu... W dodatku następnie pojawia się ta wizja z powozem, po którego dotknięciu mężczyzna zamienia się w brąz, zamienia się w jedną z figur z miasta i dzieje się to bezpośrednio po tym, gdy poczuł nadzieję na ocalenie, przecież znajdował się już przy granicy, a wtedy to naiwne uczucie prysło. Stał się bezsilny. No i na koniec zawierasz to, o czym pisałeś na początku, a więc przekładasz ten koszmar na rzeczywistość. Tylko że tym razem jeszcze nie został częścią miasta, znowu próbuje uciekać, pytanie brzmi, jaki będzie tego skutek. Czy tak jak we śnie zostanie zgubiony, czy zdoła się ocalić. A co by się stało, gdyby uciekł... Może urzeczywistniony sen straciłby rację bytu, a może w jego miejsce pojawiłby się inny, bardziej przerażający... To takie sobie pytania, nad którymi można się zastanawiać podczas czytania, choć nie powiedziałabym, że są jakieś bardzo sensowne, ale dlaczego by nie pobłądzić sobie myślami właśnie w taki sposób, nigdy nie wiadomo, do czego można dojść. No ale chyba czas kończyć, bo się znowu rozpisuję, nie mówiąc o tym, że to moje drugie podejście do tego komentarza :D Najpierw zaczynałam go po przeczytaniu tekstu, po lekcjach, a przed chórem, dobrze mi się wtedy czytało, a jeszcze było tak wyjątkowo cicho, bo w szkole prawie nikogo nie było, za oknami zrobiło się ciemno i deszcz walił o szyby, bo akurat naszła taka zlewa :D Tyle że podczas komentowania zaczął mi się tablet rozładowywać, a wieczorem tak chciałam to skończyć i nie mogłam :/ Chyba to co najważniejsze jest już gdzieś tam zawarte wcześniej, a więc nie ma się co powtarzać. Może to wiele nie powie, ale naprawdę lubię takie teksty i widzę tu coś takiego typowego dla Twojego stylu. Zostawiam jak zwykle 5 :)
  • Dziękuję za ocenienie tego reliktu mojej twórczości i tak dogłębną jego analizę (choć niezasłużoną jak będę się upierał) :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania