Miasto w śniegu / Prolog

Mężczyzna wyciągnął swoje trzęsące się oraz zmarznięte ręce do ognia, chcąc przynajmniej przez chwilę poczuć ciepło, tak zapomniane przez te kilkanaście lat spędzone w centrum dawnej Warszawy. Wyjrzał przez taras przy którym rozłożył swoje obozowisko z prowizorycznym ogniskiem, które polegało na wrzuceniu jak najwięcej wszystkiego co się pali, oraz ogrodzenia paleniska, żeby nie puścić z dymem całego mieszkania. Można powiedzieć, że Warszawa trzymała się nader dobrze. Po wojnie samo miasto nie uległo permanentnemu zniszczeniu jak obstawiano, lecz przez temperatury które osiągały maksimum minus dwadzieścia stopni nie dało się żyć jak dawniej. Rozejrzał się. Siedział w pokoju który pewnie kiedyś służył za schludny salon. Jego zielone ściany zdążyły już porządnie złuszczyć się. W rogu na zawalonych szafkach leżało sporo tomów książek, lecz mężczyzna nie mógł już odczytać ich nazw przez ich wiek. Delikatnie zaburczało mu w brzuchu, co przypomniało mu o czymś takim jak potrzeba jedzenia. Powoli wstał oraz spojrzał jeszcze raz na panoramę miasta. Przeszedł przez łuk na wprost siebie w którym pewnie kiedyś stały drzwi, lecz przez kilkanaście lat ktoś zdążył je stąd wynieść. Rozejrzał się po szafkach, znajdując tylko spleśniałe, nienadające się do spożycia produkty, ale w lodówce udało mu się znaleźć parę konserw. Zrzucił plecak ze zmęczonych podróżą ramion oraz pochował je po pozszywanych wszelkiej maści łatami kieszeniach żeby w razie potrzeby wyciągnięcia pistoletu nie wadziły mu o rękę. Spojrzał na swój zegarek. Pokazywał on szesnastą, ale nie wiadomo czy dalej chodzi on dobrze, czy może się spóźnia. Zarzucił plecak na lewę ramię oraz spojrzał na korytarz przed sobą. Wyjął latarkę oraz wszedł głębiej świecąc po podłodze by przypadkiem się nie potknąć o artefakty starych, lepszych czasów. Wszedł do małego pomieszczenia, które przed wojną nazywano łazienką. Poszperał chwilę po rozpadających się szafkach, ale nie znalazł nic przydatnego. Poświecił w lustro tak, że odbicie światła na chwilę go oślepiło, ale szybko opanował zaskoczenie oraz przyjrzał się swojej owłosionej twarzy pokrytej licznymi szramami. Nie tak siebie zapamiętał, nie tak. Na dzień dzisiejszy posiadał on długą, siwą brodę sięgającą jego podziurawionego szala którym próbował choć trochę obronić się przed zabójczym zimnem . Zapomniał jaki miał krzywy nos po bójce ze znajomym, zapomniał jak wyglądały jego błękitne oczy. Zapomniał wszystko. Zostawił siebie w tamtych czasach, lepszych czasach, kiedy życie jeszcze istniało, kiedy wychodząc na ulicę atakował Cię chichot dzieci, krzyki zapracowanych ludzi, Zapachy spalin, które towarzyszyły mu zawsze kiedy wychodził ze swojego małego mieszkania. Pamiętał jak w dni lipcowe wraz z żoną i córką jeździł na wieś, żeby choć trochę odpocząć od tego wszystkiego. Teraz też by chciał odpocząć, lecz nie może. Chwila nieuwagi a skończy jak Ci wszyscy którzy teraz leżą zamarznięci pod grubym śniegiem. Tak… jego już nie ma. Zostawił za sobą przeszłość. Teraz jedyne o czym marzy to przeżyć. Wyszedł z łazienki oraz zajrzał do pokoju prosto przed nim. Otworzył drzwi o czterdzieści stopni, dalej się nie dało. „Pewnie zablokowane” pomyślał oraz zaczął wciskać się przez drzwi. Musiał zostawić swój plecak na ziemi oraz wejść sam, co ledwo mu się udało ponieważ grube ubrania skutecznie krępowały jego ruchy. Gdy znalazł się w środku okazało się że drzwi blokowała ogromna szafa. Trafił on do sypialni i to nie byle jakiej. Spore łóżko z dębowymi wykończeniami na środku pokoju lekko dygotało, lecz raczej wytrzymałoby jeszcze długo. Chwile aż go korciło by na takim położyć, ale jednak szybko odgonił od siebie te myśl . Lazurowe ściany trzymały się świetnie jak na takie warunki. Wszystkie meble były jednolitego dębowego koloru i świetnie współgrały ze sobą. Zajrzał do szafki nocnej leżącej obok łóżka, w której znalazł kilka książek oraz fotografię. Na zdjęciu widać było szczęśliwą parę nowożeńców. Odwrócił fotografię. Z tyłu widniał napis „ 27 kwietnia 2018 roku”. „ Hmm… Ciekawe który rok jest dzisiaj”. Wrócił do swojego prowizorycznego obozowiska po raz trzeci spoglądając już melancholijnie na opustoszałe ulice Warszawy. „Tyle piękna” pomyślał mężczyzna „tyle wspomnień”, oraz znów rzucił okiem na zegarek który tym razem pokazywał godzinę siedemnastą. Niemożliwe, myszkował aż godzinę? Spojrzał na niebo – słońce już powoli zachodziło wśród chmur, więc mężczyzna pomyślał by może przespać się tutaj? Rozłożył legowisko na podłodze obok ogniska, bo choć mógł pójść do sypialni to nie chciał niszczyć tej harmonii leżących tam przedmiotów. Bardzo śmieszne, prawda? Człowiek nie zastanawiał się kiedy niszczył ziemię, a teraz on boi się zniszczyć jakieś cholerne nieużywane od lat łóżko. W sumie mógł jeszcze ten wieczór na coś przeznaczyć, mógł pójść na drugie piętro oraz poszukać po innych mieszkaniach ale po prostu nie chciał. Wolał zatopić się w swoim smutku oraz żalu do drugiego człowieka o to co zrobił z nim, z jego rodziną, jego krajem oraz całym światem. Tak leżąc przepełniony goryczą zasnął ciężkim snem.

***

Ze snu wybudziło go przeciągły trzask drzwi samochodu. „Niemożliwe!” pomyślał „działające auto?!”. Otworzył plecak oraz wyjął swój pistolet. Zajrzał do magazynka, gdzie mieściło się jeszcze kilka naboi. Wyjął dwa zapasowe magazynki oraz pochował po kieszeniach wyglądając na ulicę. Niestety, to byli koczownicy i nie było się z czego cieszyć – powiedzenie „człowiek człowiekowi wilkiem” nabierało nagle większego znaczenia. Podniósł się prędko oraz rzucił się do wyjścia. Ruszył na kolejne piętra, aż w końcu zaszedł na samą górę. Przyjrzał się drabinie prowadzącej na dach po czym zaczął się energicznie wspinać. Próbując podnieść metalowy właz, zorientował się, że jest on zamknięty na kłódkę. Nagle z oddali usłyszał kilka głosów ale nie mógł nic zrozumieć ponieważ był za daleko. Znów szarpnął kłódkę która ani drgnęła, cały czas trzymając się mężnie. Głosy cały czas się nasilały dzięki czemu mógł wywnioskować, że są o jedno może dwa piętra niżej. Zeskoczył z drabiny, złapał pistolet oraz odstrzelił kłódkę tym samym zwracając na siebie uwagę koczowników. – Na górze! Mirko, Michaił, góra! – krzyczał niski męski głos. Mężczyzna wspiął się na drabinę oraz podniósł właz. Jego oczom ukazał się ogromny ogrodzony dach ale nie miał czasu podziwiać widoków. Tuż pod nim rozpoczęły się strzały do niego. Uskoczył przed napastnikami oraz ruszył biegiem do barierki. Na dach już wchodził ciepło ubrany koczownik, z twarzą w kominiarce oraz goglach narciarskich. Strzelił do niego, chybiając o cal ale udało mu się go zdezorientować. Na wprost niego znajdował się budynek podobny do tego z którego uciekał ale jego jedna ze ścian była całkiem zawalona. Szybko wspiął się na barierkę oraz skoczył, lądując płasko brzuchem na połamanych panelach.

–Co wy robicie?! Strzelać! – Krzyczał ten w goglach –Na pewno ma żarcie!- Mężczyzna szybko wstał oraz zaczął biec przed siebie, przeskakując dziury w podłodze. Nagle ziemia zawaliła się pod nim oraz spadł piętro niżej, do kamienicy. Wywalił zamknięte drzwi kopniakiem i wybiegł na ulicę. Nad głową co jakiś czas świszczały kule, lecz on nic sobie z tego nie robił. Mężczyzna wpadł za auto oraz wziął pistolet. Zakręciło mu się w głowie. Wychylił się i zobaczył ich trójkę koczowników. Dwóch Rosjan (jak wywnioskował z imion) oraz jeden głównodowodzący, pewnie Polak wnioskując po akcencie. Strzelał na oślep. Wyczekał chwilę – nad głową ciągle świstały mu serie z karabinu. Ruszył za siebie, przeskakując samochód oraz wskakując w małą uliczkę. Biegł przed siebie, aż nagle poczuł skurcz. Trafili go w udo. Upadł oraz zaczął się czołgać cały czas starając się nie zemdleć. W końcu trafił na ścianę o którą oparł się plecami. Pistoletem wycelował w wielkiego drągala z potężnym karabinem maszynowym. Strzelił pomiędzy jego tępe oczy, zwalając go z nóg. Ledwo wstał oraz pokuśtykał za siebie, przeturlał się przez maskę starego peugeota, strzelając na oślep za siebie. Trafił. Ranny koczownik skoczył za nim przez maskę zostawiając krwawy ślad. Przygniótł mężczyznę, ale ten wyciągnął krótki nóż który wbił głęboko w ciało przeciwnika. Wziął karabin od trupa oraz wyjął magazynek z jego kurtki. Szybko przeładował, następnie puszczając salwę w zaskoczonego „narciarza”. Trafił idealnie. Podszedł do stękającego już prawie trupa cały czas kuśtykając. Kucnął nad nim, ledwo opanowując drżenie w nodze z bólu. Spojrzał na niego : Ledwo co jeszcze niedawno marzył on o tym, żeby wręcz oskórować go, a teraz leży pod nim, trzymając się za brzuch w miejscu gdzie go trafił, jakby bał się, że wszystkie wnętrzności wylecą mu na zewnątrz. Jak ta sytuacja się zmienia…

- I Co? – Spytał się koczownik nie kryjąc do niego pogardy – Co teraz? Zabijesz mnie? Zabijesz a później będą Cię wychwalali jako wielkiego wybawiciela, który uratował ludzi przed „tymi złymi”? Tak? No to już – podniósł głowę do lufy, a jego wręcz martwe ciało nabrało dziwnej siły. Nie siły ludzkich mięśni, lecz siły boskiej, siły która nie boi się śmierci. Bo ta siła wie, że i tak nie ma ratunku. – To Strzelaj. I tak jestem martwy. Ja, ten zły, który atakuje i grabi tych biednych. Ale powiem Ci tyle : Na świecie nie ma podziału na złych, i nie ma podziału na dobrych. Każdy robi wszystko żeby przeżyć. - „Brodaty” zdjął lufę z jego głowy i wstał. Szedł powoli, lecz zatrzymał się przy wyjściu z zaułka. Spojrzał wręcz nieobecnym wzrokiem na niego, wciąż widząc w nim siłę większą niż ta którą kiedykolwiek spotkał, która nie słabła mimo tego w jakim stanie był w tej chwili. Poobijany, poobdzierany, krwawiący oraz umierający. Jest „tym złym”, ale kto w tym świecie jest „tym dobrym”? Ja, ten który nie umiał obronić rodziny ani kraju przed tym… wszystkim, czy jednak On jest może dobrym który próbuje przeżyć za wszelką cenę? Myśli cały czas zaprzątały mu głowę, ale z letargu zbudził go znów „zły” - Więc, skoro nie chcesz mnie wykończyć to może powiesz mi jak się nazywasz? Bo ja jestem Roman Kowal. – No właśnie, kim ja jestem? Zostawiłem dawnego siebie w tamtych czasach, kiedy dzieci grały w klasy, a dorośli jeździli autami. Ale jednak stoję tu, w nowej formie, niczym gąsienica zamieniona w motyla. Czyli znowu to samo pytanie nasuwające się i brzmiące, Kim JA jestem?

- Jak się nazywam? Już ci odpowiadam. Nazywam się Kordian. Kordian Jarocki – mówił powoli, jakby rozkoszując się niczym smakosz swoją potrawą kolejnymi słowami padającymi z jego ust. Tak, jestem Kordian, ale zarazem, jestem nikim… Nagle z ust tego w goglach słowa wyfrunęły niczym ptaki z gniazda. - Przynajmniej umarłem z ręki Polskiego brata. – w sekundę zaczął się dławić przez spazmy kaszlu, miejscami plując krwią – żegnaj – powiedział oraz zmarł.

Następne częściMiasto w śniegu / Prolog cz. 2

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • ausek 09.03.2016
    Brakuje trochę przecinków, te najbardziej widoczne - przed ''który'', ''ale'', ''że'', ''kiedy'' Błędy jaki wyłapałam: ''niewiadomo''- nie wiadomo, ''korciło by'' - korciłoby, ''Cię'' i ''Ci' - z małej litery, ''... od siebie te myśl'' - tą myśl, ''... na tylniej'' - na tylnej, ''...Kordian, ale zarazem, jestem nikt…'' - jestem nikim, ''powiedział oraz zmarł.'' - lepiej brzmi jak zastąpisz ''oraz'' spójnikiem ''i''
    Przecinki, kropki, pytajniki itp. przyklejamy do wyrazów.
    To tyle na pierwsze czytanie. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. ;) Jakoś specjalnie ten tekst mnie nie zaintrygował. Zobaczymy, co zaserwujesz w następnej części. Zostawiam 4, pozdrawiam :)
  • Emielregis 09.03.2016
    Dziękuje za krytykę ;) Ruszam poprawiać. Póki Co jest to tzw. "wprowadzenie w uniwersum" więc nie chciałem zdradzać za dużo fabuły.
  • Karo 09.03.2016
    Dla mnie jest dobrze. Lubię tego typu teksty i myślę, że nie licząc błędów, zasługujesz na pięć ;) Czekam na następną część :D
    P.S. Widzę, żeś chłopcze nowyś na Opowi, więc witam cię :D Pamiętaj, by nie wierzyć nikomu tutaj, to kłamcy i złodzieje, a w szczególności Neurotyk ;) powodzenia w pisaniu :D
  • ausek 09.03.2016
    Karo zapomniałeś dodać, że zdarzają się psychopaci, policjanci i inne służby specjalne. :P
  • Emielregis 09.03.2016
    Dziękuje bardzo :D możliwe, że jutro będzie dalsza część, bo przez chorobę mam dużo czasu wolnego :p

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania