Mirany - Rozdział 2 - Diagnoza
Kiedy przestraszeni goście wymknęli się tak szybko jak tylko mogli rodzice Liranny usiedli na łóżku w małej, ale przytulnej sypialni urządzonej praktycznie, ale stylowo. Oprócz łóżka było tam niewielkie biurko z ciemnego drewna i sporych rozmiarów szafa. Ściany były pomalowane na zielono, a nieduże okno wychodziło na podwórze.
- A ty, kochanie, jak widzisz naszą córkę? Nie zdradziłeś tego podczas przyjęcia. - powiedziała Eleonora do swojego męża.
- Ja widzę typową miranę entuzjazmu : pomarańczowe włosy i czarne oczy. - powiedział, patrząc w okno niewidzącym wzrokiem. - Czy myślisz, że trzeba zabrać ją do lekarza?
Wtedy zazwyczaj optymistyczna i wesoła mama Liranny położyła się na łóżku i wybuchnęła głośnym płaczem. Nie płakała jeszcze nigdy w życiu.
- Kochanie! Proszę cię, przestań... już dobrze, będzie dobrze, zobaczysz... tylko nie płacz, wiesz, że to szkodzi opiekunkom radości... - próbował zapanować nad żoną miran nadziei.
Eleonora podniosła się i otarła łzy.
-Natychmiast zabieramy ją do lekarza. - Wyszeptała ze łzami w oczach.
Po kilku minutach lecieli już w kierunku szpitala. Lekarz przyjął ich prawie natychmiast. Po wysłuchaniu chaotycznych wyjaśnień rodziców obejrzał dokładnie Lirannę, po czym powiedział :
- Nie mam pojęcia, co to za choroba, proszę państwa. Może użyłem złego określenia - to nie jest "choroba" w dokładnym znaczeniu tego słowa. To raczej coś w rodzaju... odmienności. Tak czy inaczej nie wiem, skąd się to wzięło i jak temu zapobiec. Proszę jednak popatrzeć na to pod nieco innym kątem : każdy, kto na nią spojrzy, zobaczy to, co chce zobaczyć. Może to nie jest wada tylko przeciwnie... zaleta?
Podczas powrotu do domu nikt nie odezwał się ani słowem.
Minęło kilka lat. Eleonora zmarła, bo płacz zabijał mirany radości. A od pamiętnego przyjęcia płakała często, zbyt często. Podobnie stało się z ojcem Liranny. Stracił nadzieję, co sprawiło, że pewnego dnia po prostu zniknął. Opiekę nad Liranną przejęli ciocia Dorota z mężem, bo dla nich nie stanowiło to zagrożenia. Oboje byli już na emeryturze, i oboje opiekowali się miłością, a skoro kochali siebie nawzajem nie groziło im to, co spotkało Eleonorę i jej męża.
Liranna dorastała w całkowitej izolacji od społeczeństwa, jednak od wczesnej młodości uświadamiano ją, że kiedyś będzie musiała iść do szkoły. Nikt nie wiedział, co się wtedy stanie.
W Affectus School of Feelings dzielono uczniów najpierw na pozytywnych, negatywnych i neutralnych według uczuć, jakimi mieli się w przyszłości zajmować, a Liranny nie dało się przydzielić do żadnego z tych sektorów. Później dzielono ich już według konkretnych uczuć : klasa miran gniewu, radości, obojętności.
LIRANNY NIE DAŁO SIĘ SKLASYFIKOWAĆ DO ŻADNEJ KATEGORII.
Komentarze (9)
Ogółem to historia mi się podoba :)
P.S. Nie leć na ilość, tylko na jakość ;)
Pozdrawiam tych, którzy wierzą i którzy nie wierzą :)
"Podczas powrotu do domu nikt nie odezwał się ani słowem.
Minęło kilka lat. Eleonora zmarła, bo płacz zabijał mirany radości. "
Ok, rozumiem, że chcemy przewinąć trochę historii, ale BEZ PRZESADY :) Tu wracają, a tu nagle kilka lat dalej. Może tylko ja widzę dziurę między dwoma zdaniami? Fabuła: ok, rozumiem, że w tym świecie odmienność jest niemile widziana, izolacja itp. Ale czemu i czym ci rodzice byli tacy załamani, przecież nic zasadniczo jej nie dolegało. A potem nowi opiekunowie ją wychowywali i jakoś nie pomarli od zgryzoty. Każ mi spadać, jak uznasz, że się za bardzo czepiam, ale robię to z sympatii. Poważnie, serio, serio, komentuje aktywnie tylko wtedy kiedy wyczuwam potencjał i coś mnie zainteresuje. I znowu za krótko - urwało się.... Idę dalej.
wróżę Ci wielka przyszłość
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania