Poprzednie częściNa ulicach

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Na ulicach (2)

Z drzemki wyrwało go szarpnięcie. Jedno, drugie, potem trzecie.

— Co jest kurwa... — wymamrotał jeszcze zanim otworzył oczy.

— Wstawaj bo sprawę mam. — Usłyszał męski głos.

Podniósł powieki. Zobaczył młodego chłopaka, któremu zaczynał dopiero rosnąć zarost. Na głowie miał krótko ogolone maszynką ciemnobrązowe włosy.

— No Łukasz... — Szarpnął jeszcze raz.

— No czekaj, kurwa, młody. Przebudzić się muszę... — Przetarł oczy, po czym podniósł się do pozycji siedzącej. — Co jest?

— Bo taka sprawa jest... — zaczął lekko zestresowany. — Ogarnąłbyś mi gieta zioła? — Odetchnął po zadaniu pytania.

— A masz hajs?

— No.

— To idź stąd i wróć za pięć minut.

Nastolatek bez słowa wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Jeszcze zaspany wstał, by powtórzyć cały proces przygotowania paczki. Ważenie, odłożenie przyciętej części, by w końcu zapakować zielony susz do samarki. Równo kiedy schował swoje rzeczy do szafy, do pokoju wrócił klient. Był to jego młodszy o cztery lata brat Patryk. Mimo młodego wieku czasem popalał zioło, ale był to pierwszy raz kiedy kupował od swojego brata. Wiedział, że handluje, ale miał też świadomość że musi trzymać język za zębami.

— Trzymaj. — Łukasz wyciągnął do niego dłoń, w której trzymał woreczek.

— Dzięki. Masz. — Zapłacił mu trzema banknotami.

— Tylko jak coś komuś powiesz, że to ode mnie to zabiję.

— No luz, przecież wiem. Dzięki.

— I nie pal tego na przypale. — rzucił jeszcze za nim, gdy wychodził z pokoju.

Łukasz ponownie położył się wygodnie, lecz gdy już chciał dokończyć drzemkę, zadzwoniła jego komórka. Jeden z nielicznych zapisanych numerów, jego przyjaciela Bartka. Przeciągnął połączenie, przykładając telefon do ucha.

— Co tam? — zapytał.

— Robisz coś teraz?

— Właśnie miałem się jeszcze kimnąć, niedawno wstałem.

— Wpadasz do nas? Jesteśmy ja i Mateusz. Zaraz będziemy szli na browara do baru.

— No w sumie nie mam nic do roboty... — Podrapał się po głowie. — Gdzie jesteście?

— U mnie w piwnicy bo rower naprawiałem, ale możemy iść w twoją stronę.

— No to ja już wychodzę. — Powiadomił, po czym zakończył rozmowę.

Wstał z kanapy. Zabrał ze stolika papierosy oraz klucze, które wsadził do kieszeni bluzy. Przy okazji zerknął na zegar w telefonie. Piętnasta. W przedpokoju założył szybko buty, następnie wyszedł z mieszkania, zapominając poinformować nawet brata. Zjechał windą w dół, a kiedy opuścił blok, odpalił papierosa. Głęboko zaciągając się, szedł w stronę bloku Bartka. Gdy skręcił na rogu osiedla, zobaczył już dwójkę mężczyzn idących w jego kierunku. Gdy koledzy podeszli już bliżej siebie, przywitali się mocną pioną.

— To gdzie lecimy? — spytał Łukasz, wypuszczając siwy dym do płuc.

— Do Kufla. Wypijemy parę piwek, a co później to się wymyśli — odpowiedział Bartek, poprawiając nałożony na krótkich, ciemnych włosach kaptur czerwonej bluzy Diil Gangu.

Cała trójka równym, szybkim krokiem zaczęła iść w wyznaczonym kierunku. Po dziesięciu minutach dotarli pod nieduży budynek, oznaczony jako "Kufel". Gdy weszli do pijalni, rozejrzeli się wokół. Lada, cennik wiszący na ścianie, kilka innych plakatów oraz obrazów, a przy ścianach kilka stolików z kanapami. Wszędzie dominował kolor brązowy, dla atmosfery w lokaly grała również elektroniczna muzyka bez wokalu. Gdy Łukasz jaki pierwszy podszedł do lady, obsłużył go młody, wytatuowany brunet.

— Co dla pana? — spytał barman, wycierając pod lawą szklanki.

— Trzy Żywce.

— Dwadzieścia jeden złotych.

Dwudziestolatek wyciągnął z portfela trzydzieści złotych w banknotach. Gdy dostał resztę, udał się zająć miejsce do oddalonego stolika, mijając kilku zwyczajnych ludzi oraz charakterystycznych dla takich miejsc czterdziestolatków w brudnych ciuchach, wyglądających jak menele. Po chwili dosiedli się do niego kumple, a kilka minut później barman przyniósł ich zamówienia. Postawił po trzy kufle dla każdego, bogato wypełnione w złoty alkohol.

— Zdrowie. — Zbili się szklanicami.

Kiedy wypili już po pierwszym browarze, do ich stolika podszedł inny mężczyzna na oko kilka lat starszy. Łukasz nie kojarzył go, więc dyskretnie obejrzał go od stóp do głów. Średniego wzrostu, dobrze zbudowany mężczyzna. Miał średniej długości czarne włosy oraz niedużą brodę. Na sobie nosił szare spodnie od dresu oraz czarny T-shirt.

— Siema — przywitał się, podając dłoń Bartkowi jako pierwszemu. — Maciek jestem — przedstawił się Mateuszowi oraz Łukaszowi, którzy również podali swoje imiona.

— Maciuś... Co ty tu robisz? — spytał widocznie ucieszony Bartek, przesuwając się bliżej ściany, aby tylko jemu znajomy koleś mógł usiąść.

— Wpadłem wypić sobie ze dwa piwka, nie spodziewałem się że cię... was spotkam.

— Chłopaki, to jak już wiecie Maciek. Mój ziom, mieszka w moim bloku. Nie krępujcie się przy nim gadać, bo jest kumaty i trzyma pysk na kłódę.

Jeszcze raz przyszedł do nich barman, który postawił brodaczowi dwa kufle. Mężczyzna gdy wziął pierwszego łyka, a następnie odstawił kufel, znajdowała się w nim już jedynie połowa piwa. W spokoju rozmawiając, popijając browary. Szybko zaczęły się kończyć i gdy Łukasz podnosił się, aby iść zamówić kolejne, brodacz odezwał się, zniżając ton głosu.

— Nie uważacie, że szkoda tak siedzieć z samymi browarami?

— Nie, a co? — Chciał dopytać Mateusz.

— Mam dwie samarki fety. Nie chcecie se jebnąć, bo ja zaraz sobie coś zapakuje ale z ziomkami się podzielę...

Pozostała trójka kumpli spojrzała na siebie zastanawiająco, powodując chwilę ciszy.

— Ja nie waliłem nic chyba z pół roku, więc skoro częstujesz to z grzeczności nie odmówię. — Uśmiechnął się Łukasz.

— Ja mogę sobie przyspeedować, ale nie w jakichś wielkich ilościach. Tak po prostu, dla małego pobudzenia. — stwierdził Bartek.

— Ja nie, nie jaram się takimi rzeczami. Ja jestem z tych, co raz na jakiś czas spalą sobie jointa.

— To popilnuj miejsc, a my zaraz wrócimy. Dawajcie Bartek i... Łukasz.

Równo wstali, po czym udali się za wszystkie stoliki gdzie mieściło się wąskie przejście do męskiej oraz damskiej toalety. W środku nikogo na szczęście nie było, więc w trzech władowali się do jednej, niedużej kabiny, zamykając za sobą jej drzwi.

— Dobra wariaty. Kto ile tego chce? — zapytał Maciek, wyjmując z kieszeni spodni samarkę z białym proszkiem. Przykucnął, po czym posypał sobie grubą oraz długą kreskę. Łukasz, który handlując nią znał objętość amfetaminy wiedział, że jest w niej jakieś sto pięćdziesiąt miligramów. Brodacz na raz wciągnął całego szczura, po czym kaszlnął kilka razy.

— Kurwa, mocne to. Drapie w nosie jak skurwysyn. — pochwalił towar, kaszląc jeszcze kilka razy. — Łukasz, ile tego chcesz?

— Posyp taką jaką sobie. — poprosił dwudziestolatek, choć wiedział że wykazuje się małym ryzykiem, biorąc na raz taką ilość, nie mając kontaktu z tym narkotykiem przez kilka miesięcy. Gdy jednak brodacz uformował kreskę, nie było odwrotu nawet gdyby chciał. Wziął od Maćka zwinięty w rulonik banknot, po czym przykucając wciągnął do prawej dziurki całego szczura. Wstał, podał banknot Bartkowi i również chwilę pokaszlał. Zaczęła mocno piec go nos, zaraz później drapać. Odetchnął, patrząc na Bartka, który poprosił o dwa razy mniejszego szczura. Gdy cała trójka spożyła już proszek, wrócili do stolika, gdzie na kilka łyków dopili swoje browary.

— Wiecie co... Chodźmy gdzieś. Powozić się po osiedlu, zobaczyć co inni robią. W sklepie kupimy sobie jeszcze browary, wyjdzie taniej i mobilniej. — zaproponował Łukasz, dyskretnie przykładając dłoń do serca. Zaczynało bić coraz szybciej, a wiedział że to jeszcze nie koniec. Czuł adrenalinę, wiedział że feta zaraz zacznie działać.

Na jego propozycje skinęli głowami, a następnie wstali. Oddali puste kufle, podziękowali po czym wyszli. Łukasza zawiał wiatr, zatrząsł się lekko, po czym sięgnął do kieszeni i wyciągnął papierosy. Odpalił fajkę, co również zrobili Maciek oraz Bartek.

— W którą stronę idziemy? — Mateusz zaczął się rozglądać.

— Dawajcie do sklepu, potem pójdziemy gdzieś na ławkę sobie siąść.

W kilka minut doszli do Żabki, w której kupili po dwa piwa na głowę, paczkę chipsów oraz dodatkową ramę papierosów. Gdy mieli już całe zaopatrzenie, udali się między bloki na ławkę, gdzie zrobili sobie przerwę od chodzenia.

— Coś czuję, że dzisiaj wrócę napierdolony do domu... — Uśmiechnął się Łukasz, który miał jeszcze w planach dokupienie później jeszcze kilku browarów.

— Ta feta zaczyna chyba działać... Cały się, kurwa, pocę! — Bartek lekko się wystraszył.

— Ja to samo. Mam ochotę sobie pobiegać albo pobawić na placu. — zaśmiał się Maciek, spoglądając na pobliski pusty plac zabaw.

— Ja pierdole... Ma ktoś otwieracz? — Łukasz spojrzał na kumpli, od których szybko dostał to czego chciał. — Zajebisty ten browar. — Upił dużego łyka, jak wcześniej brodacz.

Wtedy zaczęła mijać ich grupka młodzieży, trzech chłopaków i dwie dziewczyny. Jeden z tych nastolatków był już ostro pijany, nie mógł iść prosto, a co jakiś czas jego koledzy czy nawet koleżanki musiały go przytrzymać. Kiedy znaleźli się już bliżej Łukasza z ekipą, ten dojrzał dopiero, że pijany koleś ma może z szesnaście lat. Patrzył na jego ruchy, a kiedy chłopak również popatrzył się, Łukasz nie mógł powstrzymać się od ironicznego uśmiechu.

— Coś ci się kurwa nie podoba!? — ryknął nastolatek, przystawając przed dwudziestolatkiem. Reszta znajomych obu stron nie wiedziała o co chodzi, więc przyglądała się na nich zdezorientowani.

— A może mi się nie podoba. I chuj. Jestem u siebie. — odparł lekko podniesionym tonem Łukasz, który nie dał się przestraszyć krzykiem.

— To żebyś za moment w zęby nie dostał! — zagroził.

— Słuchaj, małolat. — Błyskawicznie zeskoczył z ławki, odkładając piwo. — W pysk to zaraz możesz dostać ty. Pal wroty zanim się wkurwie. — Podszedł do nastolatka na niebezpiecznie bliską odległość, patrząc mu w oczy. Bartek z resztą jedynie się przyglądali, bo nie chcieli uspokajać Łukasza, jeśli to obcy chłopak spiął się pierwszy.

— Uspokój się, Michał. — Koleżanki nastolatka szarpały go, chcąc odciągnąć go od zdenerowanego dwudziestolatka, jednak ten nie dawał sobie pomóc.

— W dupie mam takich jak ty co myślą, że są g... groźni. — Dalej wyzywał chłopak imieniem Michał. Zaraz po odegraniu się wypowiedzią splunął mu pod buty.

Wkurwiony oraz naćpany Łukasz, na którego amfetamina również działała coraz bardziej agresująco tego nie mógł już darować. Zamachnął się, po czym z zamkniętej pięści uderzył prawym sierpowym w twarz nastolatka, który po chrupnięciu szczęki padł na ziemię. Całe otoczenie zaczęło zachowywać się nerwowo, poza kolegami Łukasza, którzy zwyczajnie siedzieli i czuli się jak w kinie, oglądając Trudne Sprawy. Za to znajomi powalonego chłopaka zaczęli być nerwowi. Podczas gdy chłopaki podnosili go i kazali się ogarnąć, wiedząc że przez kolegę oni też mogą wyjść obici, gdyby tylko kumple starszego kilka lat mężczyzny włączyli się do akcji, a dwie dziewczyny odciągnęły Łukasza na bok.

— Proszę, nie bij go. Jest najebany jak szpadel i i tak ma już przesrane... Nawet ci zapłacę, ale zostaw go... Ile chcesz? — Panikowała jedna z nich.

— Nie wkurwiaj mnie z jakimś hajsem. Małolacik sobie podskakuje to jak coś jeszcze do mnie powie to mu to pysk obije.

— I na chuj mnie uderzyłeś!? — zaczął wydzierać się chłopak, którego podnieśli koledzy. — Taki kozak to chodź to ja ci wpierdolę!

Wtedy zdenerwowanie Łukasza sięgło zenitu. Wyrwał się od dwójki dziewczyn, bo czym z rozbiegu wpadł w nastolatka, sprzedając mu buta w brzuch, po którym osunął się na kolana. Ten jednak nie chciał odpuścić, rzucił się na nastolatka, po czym zaczął odkładać po twarzy lewą pięścia, z każdym uderzeniem wsłuchując się w chrupnięcia kości. Wtedy Bartek z Maćkien również zaczęli odciągać Łukasza, wiedząc że po kilku browarach i kresce mógłby bić go bez końca. Młodego napinacza jednak po kilku sierpowych koledzy nie dawali rady już podnieść, a jego pogromca nie był chętny do opuszczenia.

— Kurwa mać, Łukasz, ogarnij się bo go zabijesz za chwilę! Zobacz jak on już wygląda! Uspokój się, bo zaraz psy tu wpadną i będziemy wszyscy w czwórkę mieli przejebane. — Prosił Bartek, chociaż wiedział że na miejscu przyjaciela zachował by się tak samo.

— No ja jestem spokojny, ale niech wypierdalają albo zaraz każdego po kolei tu będę łamał. — odpowiedział Łukasz, chcąc już skończyć całe zamieszanie.

Wtedy Bartek odwrócił się na pięcie, po czym podszedł do grupki nastolatków, zaciskając pięści.

— Zabawa skończona! Wypierdalać stąd natychmiast. — Pokazał palcem, aby stąd poszli. — Już.

Dziewczyny pomogły chłopakom podnieść Michała, a następnie lekko podtrzymując pobitego poszli, wkrótce znikając między blokami. Mężczyźni usiedli ponownie na ławce, poza Łukaszem, który odpalił papierosa na uspokojenie. Nie chciał siadać, czuł w sobie adrenalinę, nogi lekko mu latały.

— To się teraz popisałeś... — zaśmiał się Maciek, oglądając za siebie.

— Bo się jakiś frajer pruje, bo się na niego popatrzyłem. A przypomnę, że to są jeszcze granice mojego osiedla i ja jestem u siebie. — odparł Łukasz, wypuszczając chmurę.

— Przecież nic nie mówię, zrobiłeś to co trzeba było. Małolat już będzie wiedział, żeby nie startować po pijaku do starszych.

— A jak. Ale ta feta na mnie też działa, dobry towar, wariat. — zwrócił się do brodacza.

— Przecież wiem, masz gościu oczy wystrzelone jak pięćiozłotówki. Ale pewnie ze mną jest to samo.

— Tylko chciałbym dzisiaj zasnąć. I jeszcze jedna sprawa. Jakbyś kiedyś potrzebował jarania albo fety to pytaj śmiało.

— To co, ty dilujesz?

— Skądś pieniądze muszę brać, ale to między nami.

— Wiem, wiem.

Przez następne godziny dopili browary oraz zjedli chipsy. Gdy ściemniło się już całkiem i zegar pokazywał jedenastą wieczorem, pożegnali się, po czym ruszyli w kierunku swoich bloków. Łukasz wracał z Bartkiem, ponieważ mieszkali obok siebie.

— Masz jakieś plany na jutro? — zapytał Łukasz, odpalając kolejnego papierosa.

— Póki co nie, a co? Robimy coś?

— No można porobić. Wymyśli się coś.

— Tylko jutro będę musiał sobie parę rzeczy poogarniać, bo teraz jest przypał, jak się ostatnio włamałem do piwnicy, a jakiejś floty potrzebuję...

— Możliwe, że ja znajdę jakąś fuchę dla ciebie. Popytam ludzi i nak coś dam ci znać.

— No okej.

Wtem zaraz za nimi z piskiem opon zahamował granatowy Passat. Gdy zaciekawieni mężczyźni obrócili się, dojrzeli w nim leżącego tego samego chłopaka, którego pobił dzisiaj Łukasz.

— Ja pierdole... — Zdenerwował się dwudziestolatek gotowy na wszystko.

Z samochodu wysiadł mężczyzna - wysoki, szczupły szatyn. Był w mniej więcej równym wieku co Bartek oraz Łukasz.

— Tu jesteście. — Podszedł szybkim krokiem do dwójki przyjaciół.

— A o co chodzi? — zapytał Bartek, wyciągając ręce z kieszeni.

— A wy wiecie o co chodzi. Na chuj pobiliście mojego brata, co? Ja wam mam tak mordy rozjebać jak wy jemu?

— Koleś, nie znasz sprawy to się nie odzywaj. Twój braciak zaczął się do mnie spinać, bo się na niego tylko spojrzałem. Wyzwiska wyzwiskami, ale jak zaczął się odgrażać to musiałem jakoś zareagować — wytłumaczył spokojnie Łukasz, wyrzucając peta.

— A teraz ja mam zareagować? Pierdolnąć ci? — Popchnął Łukasza, który szybko zacisnął pięści i twardo stanął na nogach.

— No to dawaj. — Sprokował nieznajomego, ponownie nie pozwalając sobie grozić. Nie był typem człowieka, który pozwalał sobie na zbyt wiele. Czasem trzeba było komuś przywalić, by bronić honoru lub samemu nie dostać.

Obcy mężczyzna wziął zamach, po czym uderzył Łukasza, który jednak zasłonił się gardą. Zaraz po ciosie, Łukasz skontrował prawym prostym w oko, a następnie lewym sierpem z lekkiego wyskoku. Wtedy też Bartek rzucił się na mężczyznę, którego odepchnął, po czym z całej siły kopnął w brzuch. Przegrywający bójkę mężczyzna podniósł gardę, jednak za szeroką oraz zbyt daleko od twarzy, czego następstwem był mocny hak podbródkowy, którym Łukasz wyraźnie go oguszył. Po tym było już prosto. Mężczyzna dostał po dwa uderzenia w głowę od Bartka, po których upadł na ziemię. Wtedy zaczęli go kopać w dwóch, powodując szybki nokaut mężczyzny. Gdy upewnili się, że brat nastolatka póki co nie wstanie, szybko pożegnali się pioną, po czym wbiegli do swoich bloków, zanim mogłaby przyjechać możliwie wezwana policja. Łukasz wjechał windą na swoje piętro, po czym kluczem otworzył drzwi mieszkania. W domu wszędzie były zgaszone światła, więc brat oraz matka musieli spać. Szybko poczłapał więc do swojego pokoju, gdzie rzucił się na kanapę. Musiał się wyluzować po tak stresującym dniu, lecz miał świadomość, iż dzisiaj nie zaśnie...

 

CDN...

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania