Poprzednie częściNemezis - Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Nemezis - Rozdział 1 - Wyznanie Leny

Witam :)

Oto rozdział pierwszy. Dziękuję za pochlebne komenatrze, opowiadanie kontynuuję na swoim blogu. Jeśli ktoś jest chętny żeby przeczytać więcej rozdziałów umieściłam blog w odpowiednim do tego miejscu - katalogu blogów.

 

Lena wyjrzała na ulicę. Zacinał deszcz i choć krople nieprzerwanie spływały z nieba, nie powodowały żadnego hałasu. Jak gdyby liczyły, że nikt nie dowie się o ich obecności a kałuże wykwitające na asfalcie to nie ich sprawka. Dopiero przejeżdżające samochody ujawniały ich tożsamość gdyż mokra nawierzchnia jest głośniejsza od suchej.

- Ty się go boisz? – zapytała kobieta nie kryjąc zdumienia. Jej rozmowa z Leną trwała już od kilku minut, ale dopiero teraz doszła do wyraźniej konkluzji.

- Tak, nie… sama nie wiem – zakłopotała się, wzruszając ramionami.

Kiedyś bez wątpienia powiedziałaby, że tak. W jej głowie jego sylwetka wciąż obrazowała się jako pyszałkowatego, dumnego, zadziornego mężczyzny, który nie radził sobie z hormonami, wyżywając się na niej. Nawet wtedy nie bała się konkretnie osoby, obawiała się za to poszczególnych części ciała – jego ciętego języka i mózgu, który finezyjnie wciąż poszukiwał nowe pomysły na dręczenie jej.

Teraz, po prawie dwóch latach była dojrzalsza. Nie mógł stosować tych samych sztuczek, co za czasów gimnazjum. Nie mógł podrzucić jej do torebki mysz, bo nie zyskałby rezultatu. Nie krzyczałaby jak opętana, każąc mu ją wyjąć. Nie wątpiła jednak, że mógł wymyślić nowe, bardziej wyrafinowane kawały.

- Boję się tego, że historia zatoczy krąg – powiedziała w końcu. – Że nagle wszyscy, którzy mnie znają i lubią przestaną się do mnie odzywać. Że z dnia na dzień moje koleżanki i koledzy będą albo udawać, że mnie nie widzą, albo zaczną wytykać mnie palcami, śmiejąc się ze mnie. Tak jak wtedy. Dokładnie tak jak wtedy. Jedna osoba odwróciła ode mnie całą klasę.

- Jak to się zaczęło? – kobieta spojrzała na młodą dziewczynę, która naprzeciw niej pocierała rękoma z nerwów. Po pewnym czasie, jakby zauważając, że ją obserwowała, splotła razem dłonie, cicho wyjaśniając:

- Nawet nie pamiętam. To było tak dawno temu. Chociaż nie, to mój umysł wyparł te nieprzyjemne wspomnienia i dopiero teraz odżyły – bąknęła, wspominając wczorajszy sen, kiedy to niecałe dwa lata temu Sebastian uciął jej część włosów, przez co musiała wyrównać i resztę, podcinając wszystkie włosy ku uciesze chłopców. Mimo, iż dowcipniś został wezwany do dyrektora, który obniżył mu ocenę z zachowania, wcale nie czuł się winny, notorycznie siadając za nią w ławce i strasząc nożyczkami.

- Jak ja mam to przeżyć? Patrycja, powiedz mi, co ja mam zrobić? Może powinnam przenieść się do innej szkoły? – zapytała płaczliwym głosem.

- Nie – kobieta sprowadziła ją na ziemię zdecydowanym głosem. – Nie możesz uciekać przed problemem. Musisz stawić temu czoła.

- Kiedy ja zawsze byłam tchórzem – mruknęła zgodnie z prawdą. – Gdybym nie była, już w gimnazjum powiedziałabym o wszystkim rodzicom, powiedziałabym dyrekcji jak mnie gnębił, jak oczerniał, jak rzucał we mnie papierkami, jak jego kumple pluli na mój plecak.

- Właśnie komuś o tym mówisz – przypomniała jej kobieta, bujając wózek dziecięcy, w którym słodko spała jej nowonarodzona córka.

Obie spojrzały na tę kruszynkę. Takie dziecko ma dobrze. Żadnych trosk, zero odpowiedzialności. Jego jedyne problemy opiewają picie mleka, załatwienie potrzeb fizjologicznych i spanie po kilkanaście godzin na dobę.

- To co innego, ty mnie zrozumiesz. Rodzice nie umieliby, bo nasze rodziny od dwudziestu lat nienawidzą się – rzekła smętnie Lena. – Mój tata prowadził razem z ojcem Sebastiana interes. Trwało to do czasu aż firma upadła i tata został z długami. Musisz wiedzieć, że wzięli kredyt na tatę, ale kiedy zaczęło się sypać, było oczywistym, że powinni obaj zająć się jego spłatą. Niestety, ojciec Sebastiana zupełnie odwrócił się od przyjaciela, założył firmę transportową i przyniosło mu to niewyobrażalne zyski.

- A Robert?

- A tata powoli ciągnął tamtą, aż w końcu znów stanęła na nogi.

Patrycja zostawiła wózek, upewniając się, że dziewczynka w środku zapadła w mocny sen. Podeszła do młodej szwagierki, obejmując ją ramionami.

- Będzie dobrze, zobaczysz – szepnęła jej w ucho, przysiadając obok niej. – Ale żebym mogła coś ci poradzić, musisz mi opowiedzieć więcej. Przypomnij sobie, od czego się to zaczęło.

Dziewczyna odetchnęła głęboko. Oczywiście, że wiedziała. Im dłużej o tym rozmyślała, tym widziała to wyraźniej. Trzecia klasa gimnazjum i on, który nagle przepisał się do jej szkoły, akurat do jej klasy.

- Zaczęło się niewinnie – rzekła z wolna, jakby opisując to, co odtwarzała w myślach. – Powiedział, że jestem okularnicą.

- Nie nosisz okularów – zauważyła Patrycja, ale dziewczyna zaraz pośpieszyła z tłumaczeniem.

- Teraz nie, bo mam szkła kontaktowe. Znienawidziłam okulary po tym z jaką drwiną się do nich odnosił. Jakoś w tydzień po tym, jak pierwszy raz wymyślił przezwisko zdjęłam je i poszłam do szkoły. Wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać, bo mam dużą wadę i nie umiałam przeczytać przykładu z tablicy. On śmiał się najgłośniej a wtórowali mu wszyscy, oprócz nauczycielki, która zniesmaczona wpisała mi naganę do dziennika.

- Co było dalej? – Patrycja pozostawiła bez uwagi tamto wydarzenie.

- Było coraz gorzej. Ciągle się ze mnie naśmiewał. Chciał udowodnić klasie jaka jestem głupia, gdy czegoś nie umiałam, chociażby nie umiałam udzielić poprawnej odpowiedzi z matematyki - wyszydzał mnie. Podejrzewam, że większość osób nie zrobiłaby tego typu zadań, ale to na mnie skupili uwagę. Wybrał mnie na kozła ofiarnego, zawsze się taki znajdzie. W gimnazjum musi być śmietanka klasowa, która uprzykrza życie innym. Pamiętam – przerwała na moment, przygryzając wargę. Dzień ze snu, w którym to Sebastian obciął jej włosy, zapoczątkował jej niedolę. – Pamiętam, że w kinie Sebastian przyszedł mnie przeprosić za swoje zachowanie.

- A czym tym razem zawinił? – zapytała Patrycja, marszcząc czoło.

Była od Leny sześć lat starsza, ale wyglądała wyjątkowo młodo i świeżo. Była to jedyna osoba, której była w stanie zwierzyć się – nawet brat Leny, a mąż Patrycji, Marcin, nie nadawałby się na rolę wdzięcznego słuchacza. On szybko denerwował się z byle powodu i miałby za złe siostrze, że wcześniej nie opowiedziała mu, co działo się w gimnazjum.

- Zabawił się w fryzjera – odpowiedziała po chwili pauzy. Gdy teraz o tym myślała, uważała to nawet za zabawne, wtedy, dwa lata temu, miała ochotę umrzeć. Zapuszczała włosy od kilku lat i w ciągu jednego dnia musiała się ich pozbyć. – Miałam szachownicę we włosach, część krótkich, część długich, bo mi je obciął.

- Naprawdę? – Patrycja zatrzepotała swoimi długimi rzęsami.

- Tak, i kiedy Sebastian przyszedł mnie przeprosić, myślałam, że był szczery, że pomyślał, iż tym razem przesadził albo wystraszył się konsekwencji. A on… Nagrał całą rozmowę… I wrzucił ją na portal internetowy… Ale to nie wszystko. Utworzył wiersz dotyczący moich włosów.

Dobrze pamiętała zwrotki. Były poprawnie napisane, na jej nieszczęście wpadały w ucho.

 

Mała Lenka włoski miała,

Których nigdy nie czesała.

Włoski plątać bardzo chciały,

Więc nożyczki wciąż błagały.

 

Te ucięły co potrzeba,

Przychyliły rąbek nieba,

Tym to kłakom, co zmotane,

Zostały od reszty zabrane.

 

Ale skarżą, olaboga,

Toż to stała im się trwoga.

Że nie chciały by zabrali,

By je ogniem zajarali.

 

I choć to oczy każde widziały,

Że nożyczki im się przydały,

One jedne tylko jęczą,

Że głowy Lenki już nie męczą.

 

- Zabawne – skwitowała Patrycja, uśmiechając się przyjaźnie do szwagierki.

- Mnie nie było wtedy do śmiechu – żachnęła się.

Gdyby nie fakt, iż jak to już wcześniej zauważyła, historia lubi się powtarzać, nie musiałaby nad tym rozwodzić się. Gdyby ją los znowu nie skrzyżował z Sebastianem Brollem w ogóle nie myślałaby nad tym, co miało miejsce w gimnazjum.

Prawdą jest, że rzeczywiście była kozłem ofiarnym i do tego miała ogromnego pecha. Nie była ani brzydka, ani głupia, nie była niemową czy dyslektyczką. Nosiła okulary, ale ileż to dzieci w tym wieku miało wadę wzroku. Gdy przyszedł do jej klasy w gimnazjum, od razu czuł do niej niechęć, a niechęć ta była spowodowana niesnaskami wynikłymi ze źle prowadzonych interesów ich ojców. Była zdyskwalifikowana w jego oczach w przedbiegach. Mścił się na niej za to, że jej tata podał sprawę do sądu, że od jego ojca żądał zadośćuczynienia w formie pieniężnej, za to, iż zostawił go sprzed laty z kredytem. Sąd nic nie zdziałał, ojciec Sebastiana i tak nie zapłacił ani grosza, ale to wystarczyło by Sebastian ją znienawidził.

- Dlaczego znowu się przeniósł? – zapytała Patrycja, uważnie studiując twarz Leny, która zamyślona zupełnie zapomniała, iż nie była sama w pokoju. – Bo dobrze rozumiem? Kiedy byłaś w trzeciej gimnazjum, przeniósł się, użerałaś się z nim rok. I teraz znowu, w połowie drugiej liceum.

Lena machnęła od niechcenia ręką.

- Tak, dokładnie tak. Ale czy ja wiem? Może właśnie na to czekał. Może zrobił to celowo, żeby katować mnie do końca życia?

- Pytam poważnie – zrugała ją kobieta, przez co dziewczyna wywróciła oczami. Już nic by ją nie zdziwiło, nawet scenariusz, który wymyśliła. W końcu dwa razy wybrał właśnie jej klasę, zbieg okoliczności był niemal namacalny.

- Za półtora roku matura – zaczęła zdegustowana. – Moje liceum króluje w rankingach jako najlepsze w mieście. Jego rodzice musieli uznać, że w poprzedniej niewiele się nauczył. Wiem o nich tylko tyle, że są szalenie ambitni i chcą wychowywać syna na chodzący ideał. Jak widać z różnym rezultatem.

- W takim razie dlaczego od razu nie poszedł do twojego liceum?

Lena po raz pierwszy zaśmiała się.

- Nie mógł. Wagarował w gimnazjum, więc nie dostał się. Nie miał tylu punktów co ja. Podobno jego rodzice byli wściekli.

Zapadła cisza. Patrycja wodziła swoim bystrym wzrokiem po pokoju, kontemplując nad tym, jak pomóc dziewczynie. W końcu zrezygnowana, orzekła:

- Nie wiem co ci doradzić. Mogę tylko powiedzieć co ja bym zrobiła na twoim miejscu.

Lena przytaknęła gorliwie głową. Patrycja była dla niej wzorem do naśladowania – ułożona, kochająca żona i matka, a przy tym silna osobowością kobieta.

- Ja bym przede wszystkim skonfrontowała się z nim – jej głos był twardy niczym stal. – Wygarnij mu co leży ci na sercu i…

- Nie – wtrąciła jej w pół zdania Lena, łapiąc się za głowę. – Nie, ja tego nie zrobię. Może kiedyś, nie teraz… Na pewno nie teraz…

Patrycja zastygła z otwartymi ustami. Nie takiej reakcji spodziewała się.

Ale Lena już miała w pamięci to, jak pewnego razu nie wytrzymawszy kolejnej obelgi, podeszła do Sebastiana krzycząc, że nie pozwoli mu siebie dłużej ubliżać. Chłopak stał oparty o ścianę. Z lekceważeniem spoglądał na nią z góry i choć przez chwilę wydawało się, że zrozumiał jej przesłanie, zaraz przyjął swoją sarkastyczną postawę.

- Chciałbym zobaczyć, co mi zrobiszzzz – przeciągnął ostatnie słowo, sycząc jak wąż. – Poskarżysz się tatusiowi? – zapytał, na co jego wiecznie towarzysząca mu świta chłopców zaśmiała się wniebogłosy.

Mogła postraszyć go dyrektorem, nauczycielami czy rodzicami. Środowisko gimnazjum rządziło się jednak swoimi żelaznymi zasadami. Mogła wybrać dalsze prześladowania, bądź miano konfidenta, przy czym donosiciel był uważany za najgorszą wesz w hierarchii szkoły. Nawet prześladowanego obowiązywała omerta. Dorośli kontra dzieci.

- Nie, nie będę skarżyć się tacie – przyznała, dodając pod nosem, że powie za to bratu.

Jej słowa nie były dobrym posunięciem. Jej brat Marcin skończył gimnazjum już pięć lat temu, a co działo się w gimnazjum, zostawało w gimnazjum.

Sebastian zrobił śmieszną minę pod tytułem: Śmiałabyś mu powiedzieć? Nie dałbym ci żyć, gdybyś to zrobiła. To, co dzieje się teraz, to pestka w porównaniu z tym, co jeszcze mogę ci pokazać.

- W takim razie – do pokoju sprowadził ją opanowany, melodyjny głos Patrycji. – Musisz walczyć z nim na jego zasadach.

- Co to znaczy?

Patrycja zmierzwiła swe kasztanowe włosy ręką. Ona już by przyprowadziła do porządku takiego gówniarza, im za wszelką cenę nie wolno tylko pokazać swojej niższości.

- To znaczy, że jeśli wciąż będzie impertynencko cię oczerniał, czy robił ci kawały, rób to samo. Na każdy jego żart zrób mu dwa inne. Na każdy atak odpowiadaj ofensywą. Niech szala zawsze będzie po twojej stronie. Zobaczy, że nie jesteś już tą samą bezbronną dziewczynką i da ci spokój.

Lena skupiła się, uważnie analizując słowa kobiety. To nie było głupie rozwiązanie. W gimnazjum miała pozbawione jakiejkolwiek krztyny asertywności koleżanki, które zamiast ją wspierać, weszły w konszachty z Sebastianem. Ze złem wcielonym. Nawet jej przyjaciółka z dzieciństwa, Paulina, kujon z zezem, powoli oddaliła się od niej, zauważając, że tylko wtedy była akceptowana kiedy naśmiewała się z niej z resztą klasy. Skończyła więc gimnazjum przyjaźniąc się jedynie z niekoniecznie sprytną koleżanką – pięknością, której cudem udało dostać się do podrzędnego liceum, i ze świadectwem z paskiem.

- A zastanowiłaś się może… – dopiero po chwili odnotowała, że Patrycja dalej mówiła. – Że być może on dojrzał? Widzisz… okres dojrzewania, ta cała burza hormonalna, w pewnym momencie przechodzi. Dzieciaki normalnieją, może i on wydoroślał.

Lena pokiwała przecząco głową.

- Tacy ludzie jak on nie normalnieją. To inni uczą się z nimi żyć. Poza tym, ja też przeszłam przez okres dojrzewania – dodała z niechęcią. – I nie wrzuciłam nikomu do torebki myszy, ani nie rysowałam karykatur. Nie bazgrałam po tablicy inicjały osoby pod tą karykaturą i nie pisałam wierszyków, które recytowała cała klasa. Nie cięłam żyletką w dzienniku zachowania ani nie spuszczałam powietrza z opon rowerów. Jeśli chodzi o fantazję dzieci nie mają sobie równych, ale on był ich królem. Dlatego sądzę, że masz rację.

- Mam? – zdziwiła się Patrycja, kątem oka spostrzegając, iż jej córka zaczęła poruszać się w wózku.

- Tak, powinnam być taka jak on – stwierdziła Lena, lecz dobrze zdawała sobie sprawę, że taka nie jest.

Jutro był początek tygodnia i już nawet oczyma wyobraźni widziała jak odwdzięczała mu się za ten rok niepowodzeń w gimnazjum. Z wizją sprawienia przykrości Sebastianowi nie towarzyszyło jej uczucie wstydu za to, co sobie wyobrażała. Zamiast tego ogarnęła ją dzika ekscytacja.

Mysz stałaby się kotem - pomyślała, choć zrobienie z myszy kota było nie lada wyzwaniem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Kamila 16.02.2015
    Super, bardzo mi się podoba. Uwielbiam jak piszesz. Bez problemu wcielam się w Lene :) oby więcej takich tekstów, to może ktoś wreszcie coś zrobi porządek z gimnazjami, gdzie wysmiewanie stoi na porzadku dziennym. Czekam na więcej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania